Chapter 1
Biegłem jak najszybciej potrafię, nawet nie patrząc za siebie. Wiedziałem, że mnie goni i nie mogłem pozwolić, by to mnie dogoniło. Nie po to sprawiałem sobie tyle trudu by uciec, bym teraz został złapany.
Szybko skręciłem w inną uliczkę, chcąc go zmylić. Tak bardzo chciałem teraz użyć mocy, ale wiedziałem, że to tylko może mnie zdradzić i kreatura szybko by mnie namierzyła. Niech to szlag.
Posłańcy mojego ojca są tak bardzo denerwujący.
Zatrzymałem się na chwilę, wiedziąc, że na razie go zgubiłem. Rozejrzałem się po okolicy. Jest strasznie ciemno, ale mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Czerpałem siły z ciemności.
Gdzie ja jestem? Gdzie trafiłem? To na pewno jest moje Sydney?
Posłaniec wleciał w moją uliczkę, a ja znów zacząłem uciekać, naciągając czarny kaptur na głowę. Nie mogę zostać złapany. Ale gdzie mogę uciec?
I wtedy zobaczyłem ten dom. Wyczułem, że nie jest on zamknięty, więc jak najszybciej dostałem się do niego. Szybko wbiegłem do środka, od razu zostając zauważonym przez szatynkę, która najprawdopodobniej w nim mieszkała.
Potem będę myślał o konsekwencjach, teraz po prostu muszę robić wszystko, by nie wrócić do zaświatów, których nienawidzę całym sercem. No, jeżeli faktycznie posiadam owe serce.
Szybko podbiegłem bliżej i złapałem dziewczynę, przyciągając do siebie i zakrywając jej usta swoją ręką. Naparłem na jedną ze ścian domu plecami, nadal trzymając drobną dziewczynę, bo gdyby stwór zaglądał przez okna, w tej pozycji na pewno nas nie zauważy. A o to właśnie mi chodzi.
Szatynka szarpała się i chciała bym wziął rękę z jej ust, ale teraz nie mogłem tego zrobić. Po prostu nie mogłem bo wiem, że zaczęłaby krzyczeć, czego nie chcę. Szarpała się i zaczęła krzyczeć w moją rękę bym ją puścił. Nie mogę, niech ona to zrozumie. Oh, ale jak ma rozumieć kiedy jakiś obcy facet w kapturze na głowie wpada do jej domu, łapie ją i zakrywa jej usta ręką? To musi być dla niej niecodzienna sytuacja.
- Błagam, cicho - poprosiłem, a ona po krótkiej chwili odpuściła. Teraz słyszałem tylko jej nierówny oddech i czułem jak drży ze strachu. Cholera, może ojciec ma rację? Może ja zostałem stworzony tylko po to by wywoływać w ludziach lęk? Odepchnąłem szybko tę myśl od siebie, bo przypomniałem sobie, że ja nie słucham mojego ojca.
W tym momencie posłaniec zaczął chodzić koło domu wołając mnie.
- No dalej dzieciaku... Wracaj... - Krzyczał za mną, a ja nadal nie ruszałem się, tak samo jak dziewczyna, którą trzymałem. Jest przerażona, czuję to. Ale nie mogę jej puścić. Nie teraz.
Jeszcze przez parę minut posłaniec chodził koło domu nawołując, a ja trzymałem nieznajomą blisko siebie i gdy już wiedziałem, że nie ma zamiaru nic zrobić, delikatnie zabrałem swoją rękę z jej ust.
- Nie ujdzie ci to na sucho, bachorze! Prędzej czy później sam do nas wrócisz! - Krzyknął mężczyzna i dalej usłyszałem jak się oddala. Kiedy byłem już pewny, że wrócił tam skąd uciekłem i skąd on przylazł, uspokoiłem się.
Odetchnąłem z ulgą i przypomniałem sobie o dziewczynie, którą dalej trzymałem.
- Słuchaj... Teraz puszczę cię, ale obiecaj, że nie będziesz próbowała uciekać, ani nie będziesz krzyczeć, zrozumiano? - Powiedziałem ciszej, a ona tylko przytaknęła głową. Chyba jej wierzę.
Puściłem ją i na razie nie zdejmowałem kaptura. Ona odwróciła się do mnie ze strachem w oczach. Wtedy zobaczyłem jak wygląda.
Jest drobnej postury, możnaby powiedzieć idealnie drobnej postury. Wydaje się, że niczego jej nie brakuje. Ciemne, kasztanowe włosy swobodnie opadają kaskadami na jej ramiona. Ubrana jest w czarno-szare jeansy i koszulkę z nadrukiem jakiegoś zespołu. Najbardziej urzekły mnie jej oczy. Są brązowe, czyste, bez skazy. Są takie... Takie piękne.
Czuję jej niewinność.
Nieznajoma cofnęła się o krok i już otwierała buzię by krzyknąć, ale wystawiłem do niej ręce, pokazując gestem, by tego nie robiła.
Te kobiety... Zawsze trzeba je poskramiać?
- Nie zrobię ci krzywdy... - Powiedziałem do niej i czekałem na jakąkolwiek reakcję z jej strony. Ona tylko przytaknęła niepewnie głową. Przeszło jej?
- Wszystko ci wytłumaczę, musisz mnie wysłuchać. Muszę u ciebie zostać przez jakiś czas. Proszę. - Mówiłem, a ona widać było, że się waha. Jest strach był ogromny i odczuwałem go bardzo mocno. Jest mi tak przykro, nie ma powodów do strachu, przecież nic jej nie zrobię.
,,Muszę u ciebie zostać przez jakiś czas". Przecież ona nie wie kim jestem! Nie zna mnie. Jak ma mi na to pozwolić? Ale ta dziewczyna jest moją jedyną nadzieją.
Teraz dotarło do mnie co się stało. Zwiałem. Uciekłem. Jestem teraz tu, a nie tam. Uciekłem z zaświatów. Co ja teraz zrobię? Wkońcu uciekłem. Jestem wolny...
- Nie znam cię... - Powiedziała cicho. Ja szybko pokręciłem głową na boki i otrzepałem się z niewidzialnych pyłków. To jest ta chwila. Trzeba zrobić jak najlepsze wrażenie.
Błagam, niech moje ciało będzie takie jak w poprzednich odwiedzinach tutaj. Ale czy to dalej działa? Czy zniknie wszystko co robiło ze mnie potwora? Czy napewno będzie tak jak poprzednim razem? To dalej działa? A jak tak, to na ile?
Delikatnie i powoli zdjąłem kaptur z głowy. Następnie ukłoniłem się jej lekko, nie spuszczając wzroku z jej urzekających tęczówek.
- Lucas. Lucas... Hemmings? Używacie tutaj nazwisk prawda? - Na to dziewczyna lekko przytaknęła głową, odrobinę skołowana. Jej przerażenie odrobinę malało. Teraz tylko stała zszokowana i patrzyła na mnie niepewnie i z przerażeniem, ale nie czuję, by było ono zbyt wielkie. Czyli moje ciało chyba jest takie, jakie tu powinno być. Na razie jest dobrze.
- D-dlaczego tu jesteś? Co chcesz zrobić? Nie kojarzę cię... - Powiedziała szybko, powoli cofając się so tyłu, chcąc zmniejszyć odległość między nami. Wpadła na mały stoliczek do kawy, ale udało jej się zachować równowagę. Potem kichnęła jak takie małe puszyste, miałczące zwierzę, którego nazwy nie pamiętam i założyła kosmyk włosów za ucho. Urocze.
- Na zdrowie - powiedziałem, a ona spojrzała na mnie kolejny raz z przerażeniem w oczach. Ach tak, nie zna mnie, boi się, wpadłem do jej domu i teraz mówię jej ,,na zdrowie". Ale cóż, muszę zachować dobre maniery.
- Przepraszam za to nagłe najście, ale potrzebuję schronienia. Nie mam pojęcia na jak długo. Czy mógłbym zamieszkać u ciebie? - Zapytałem powoli, prostując się i patrząc jej w oczy. Przełknęła głęboko ślinę.
- A-ale dlaczego... Co?... Jak? - Zaczęła kompletnie skołowana i zdziwiona. Tak, to na pewno jest niecodzienna sytuacja. Zupełnie nie wiedziałem co mam robić z rękami. Dlatego zacząłem gestykulować. Bo chyba nadal tak się na to mówi? Jestem kompletnie zagubiony w tym świecie.
- No bo ja nie jestem stąd. Ani z tamtąd... Ani z niczego innego. Nie jestem normalnym człowiekiem. Uwierz mi, nie jestem też wariatem, mówię prawdę. - zacząłem, nie spuszczając z niej wzroku. Śliczna jest.
Postanowiłem powiedzieć jej prawdę, jeżeli chcę u niej zostać na... Na pewno na długo.
- Jak to nie jesteś normalnym człowiekiem kiedy ja widzę... Czekaj, co? Przepraszam, nic nie rozumiem, o czym ty mówisz. Jak to? - Zaczęła, a ja mogłem usłyszeć jej głos. Melodyjny, delikatny i dziewczęcy. Gdy mówiła, czułem się naprawdę dobrze. Jej głos to dla mnie prawdziwe ukojenie.
- Nie wierzysz mi. Daj mi szansę, opowiem ci. Ale nie bój się już, nic ci nie zrobię. - Na to ona tylko przytaknęła głową. Podeszłem powoli do kanapy, która stała niedaleko mnie. Poklepałem zachęcająco miejsce obok siebie, ale dziewczyna niepewnie usiadła na fotelu, który znajdował się naprzeciwko od kanapy. Oh, rozumiem nie chce siadać koło mnie. Okey.
Ułożyłem się wygodnie, poprawiłem ręką grzywkę i westchnąłem głęboko, przygryzając wargę. Jakie było moje zdziwienie, kiedy poczułem po jej boku cieńki kolczyk. Czyli nadal tam jest.
Westchnąłem głęboko, patrząc na dziewczynę, która czekała zestresowana na to, aż coś w końcu powiem. Coś czuję, że to będzie długa i ciężka rozmowa.
- Teraz zapomnij na chwilę o wszystkim co już wiesz o... Wszystkim. To może uda ci się szybciej zrozumieć. Zacznijmy od tego, że...
***
Witam. Oto pierwszy rozdział Monster! Podoba wam się? Mam nadzieję. Od dłuższego czasu ten pomysł rodził się w mojej głowie. Mam nadzieję, że docenicie to opowiadanie tak jak resztę moich książek.
Chętnie poczytam sobie wasze komentarze. Co o tym myślicie? Czy lubicie już Luke'a? Czy może chcecie dowiedzieć się więcej na jego temat? Czy jego postać was intryguje? A co z dziewczyną?
Dużo miłości x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top