Chapter 38

| Karl POV | 

- Zabije go normalnie, chociaż raz w życiu nie umie raz a porządnie zrobić? Jezu, za kogo ja się zgodziłem wyjść. - zaczął mówić Brytyjczyk, równocześnie chodząc po pomieszczeniu, w którym z nim siedziałem. Za około pięć minut powinna się zacząć uroczystość zaślubin Georga z Clay'em w urzędzie, jednak tak jak mówi pierwsze prawo Murphy'ego: "Jeżeli coś może się nie udać – nie uda się na pewno." tak się stało. A mianowicie wyższy pan młody zaspał na własny ślub, a przynajmniej taką dostałem wersję od swojego ukochanego, który podjął się obowiązku przygotowania go do przyjazdu tutaj. Wiedziałem (po wczorajszym stanie swojego chłopaka, w jakim wrócił do mieszkania), że wieczór kawalerski na pewno się udał, więc bardzo możliwe było, że właściwie blondyn mógł zaspać, jak w ogóle się jeszcze nie obudzić. 

- Spokojnie George, załatwię to jakoś, a ty w tym czasie spróbuj może niczego nie rozwalić. I odłóż ten wazon na jego miejsce. - powiedziałem, widząc, jak w dłoniach niższego znalazł się całkiem drogi wazon na kwiaty nawet nienależący do nas. Upewniłem się ostatni raz czy Brytyjczyk nic nie rozwali, a następnie wyszedłem z sali, wyciągając swój telefon, aby napisać do swojego ukochanego, jak mu idzie zbieranie drugiego mężczyzny. Brunet odebrał praktycznie od razu po pierwszym sygnale. 

- Na jakim etapie jesteście? - spytałem prosto z mostu, na co otrzymałem nerwowy śmiech od strony swojego ukochanego. 

- Znaczy, mamy za sobą już etap, wstania z łóżka obecnie próbuje go ubrać, jednak jego żołądek ma obecnie bunt i od ponad dziesięciu minut siedzi ze swoim kochankiem. 

- Daj mu wodę z cytryną, nie wiem jednak, czy ja i inni ludzie tutaj dożyją waszego przyjazdu. - powiedziałem, opierając się o ścianę. 

- To znaczy? -spytał chłopak, a mogłem przysiąc, że zmarszczył brwi na moje słowa. 

- George zdążył już co najmniej pięć razy powiedzieć, że rezygnuje z zaślubin, później chciał się upić, a obecnie prawie rozwalił pół sali. - podsumowałem wszystko, co stało się w ciągu ostatniej godziny, na co usłyszałem śmiech podobny do czajnika gdzieś z daleka. 

- Ta historia nawet postawiła na nogi naszego trupa. Powinniśmy być za jakieś dziesięć minut maks. Chyba że jego żołądek znowu się zbuntuje. - powiedział, na co pomimo tego, że chłopak tego nie widział, pokiwałem głową. 

- Uspokoję gości i przekażę urzędnikowi tę informację. Spróbuję także zapobiec nadchodzącemu morderstwu. - powiedziałem, śmiejąc się lekko co, chłopak odwzajemnił. 

- Okej, to widzimy się za niedługo. - odpowiedział, a następnie rozłączył się. Wróciłem do pomieszczenia, w którym brunet próbował dobrać się do barku, w którym stało kilka butelek z bardzo drogimi alkoholami. Podbiegłem do niego szybko, zatrzymując tym samym przez zabraniem jednego. 

- Karl, na co ja się zgodziłem? Jestem idiotą, a matka mówiła, żebym znalazł sobie jakąś porządną kobietę, to nie. Zachciało mi się wysokiego, cholernie gorącego blondyna z Florydy, który jak mnie pieprzy to normalnie jak króliki w okresie godowym. - powiedział, podczas kiedy posadziłem go na fotelu stojącym pod ścianą, równocześnie śmiejąc się lekko z jego słów. 

 - George, oboje wiemy, że kobiety nie dotknąłbyś nawet kilometrowym kijem, a co dopiero się w niej zakochał. Twój romeo już jedzie, ma drobne problemy z żołądkiem po wieczorze kawalerskim i zdradza cię z toaletą. - odpowiedziałem, kucając przed nim i delikatnie chusteczką otarłem pot, który przez stres, pojawił się na jego czole. 

- Wiedziałem kurwa. Już kibel jest ode mnie seksowniejszy. - powiedział rzucając w ścianą leżąca pod jego dłonią gazetą. Pokręciłem głową na jego zachowanie, ponownie udając się do drzwi. 

- Idę powiedzieć urzędnikowi, że pan młody ma opóźnienie i może na ładną twarz ubłagam go o przesunięcie ceremonii o kilkanaście minut. - odpowiedziałem, otwierając drzwi, aby wyjść z pomieszczenia. 

- Twoja dupa wszystko załatwi. Jest taka super w tych spodniach, że banany się same prostują. - powiedział, na co zaśmiałem się głośniej, a następnie wyszedłem, zostawiając chłopaka ponownie samego. 

Na moje szczęście udało mi się wszystko sprawnie załatwić i razem z panem ustaliliśmy, że ceremonia odbędzie się za około piętnaście minut. Uspokoiłem także gości, którzy się zaczęli niepokoić, a następnie wróciłem do pana młodego, który teraz leżał na ziemi, patrząc tępo w sufit. 

- Co tym razem wymyśliłeś? Depresja przedporodowa czy już kompletnie zmieniasz plany? - spytałem, tym razem samemu siadając na tym samym fotelu co wcześniej brunet. 

- Przemyślam swój błąd życiowy, jakim było zgodzenie się na związek z tym olbrzymem. - odpowiedział, na co uśmiechnąłem się, odchylając głową do tyłu. Niespodziewanie do pomieszczenia wszedł menadżer chłopaka który, na który widok tutaj panował, chyba miał ochotę rzucić się z mostu. 

- George stresujesz się bardziej niż na waszym debiutanckim koncercie, chociaż tam to prawie zemdlałeś. Wstawaj z tej ziemi, masz biały garnitur. - powiedział, a następnie pomógł chłopakowi wstać z ziemi, a ja ustąpiłem mu miejsca na fotelu. 

- Nienawidzę go, nie dostanie nic na nocy poślubnej. Zamoczy chyba swój ryj w wodzie toaletowej po tym jak się upije na weselu. - wymruczał pod nosem, na co znowu zaśmiałem się na jego słowa. Za to Alex widocznie dostał ponownej ochoty po prostu poddania się. 

- Spokojnie on tak już mówi od jakieś godziny. - powiedziałem, próbując jakoś podnieść menadżera na duchu, co chyba mi się minimalnie udało, bo ten uśmiechnął się do mnie, prychając pod nosem. 

- Za ile tu będą? - spytał, na co westchnąłem, patrząc na zegar wiszący na ścianie. 

- Od teraz za jakieś pięć minut, zależy od tego jak szybko Clay skończy romans z toaletą. - powiedziałem, a mężczyzna spojrzał na mnie, nie wiedząc, o co chodzi. - Za dużo wypili i żołądek pana młodego ma bunt. - dopowiedziałem, a Alex pokiwał głową. Nie minęła minuta kiedy do pomieszczenia wbiegł zmachany gitarzysta.

- Przyprowadziłem pana młodego, chyba przeżyje ten czas bez toalety, najwyżej dostanie worek. - powiedział mój ukochany, podchodząc do mnie, zaraz po tym całując szybko moje usta. Nie trwało to jednak długo, bo lekko go odsunąłem, popychając w stronę drzwi. 

- Ogarnij go do końca, a my zaraz tam przyjdziemy. - odpowiedziałem, aby następnie zamknąć mu drzwi centralnie przed nosem. Razem z mężczyzną poprawiliśmy ostatni raz cały wygląd Brytyjczyka, a następnie zaprowadziliśmy go do głównej sali, gdzie siedział już także schludnie ubrany blondyn. 

Teraz tylko przeżyć ceremonie, a później wesele. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top