Chapter 32

| Third-person POV | 

Menadżer wrócił swojego mieszkania, od razu zasiadając przy stole, aby przeanalizować wszystko, co wiedział o sprawie, oraz to, co możliwie, że pominęli. Zgarnął leżącą niedaleko kartkę oraz długopis i zapisał imiona wszystkich osób jakie miały kiedyś kontakt z Karlem, oraz Sapnap'em (oczywiście które znał). 

- Mogę skreślić Georga oraz Dreama. Występowali w czasie wypadku. Później ci - mruczał pod nosem skreślając kolejne osoby z listy, tak, aż nie zostało mu dosłownie z siedem osób osoby. - Ugh, żadna z tych osób, które zostały, nie mają logicznego połączenia z całym zabraniem komuś Nicka. - dopowiedział jednak zaraz po tym jak przeskanował wzrokiem nazwiska, które zostały. - Coś muszę omijać cały czas. Tylko kurwa co. - zapytał sam siebie, aby następnie uderzyć dłonią w blat stołu. - Na trzeźwo tego nie zrobię. - powiedział, a następnie podszedł do barku, wyciągając z niego losowy alkohol, od razu otwierając go i upijając trochę. Usiadł na kanapie i  jeszcze raz przeskanował w głowie wszystkie rzeczy, jakie mogły mieć jakiś związek z całą sprawą. Popatrzył na telefon, na którym pojawiło się powiadomienie o przychodzącym połączeniu. Przesunął palcem po ekranie, a następnie przyłożył słuchawkę do ucha. 

- Halo? - powiedział, a następnie oparł się o oparcie kanapy, nadal myśląc o tym co może być brakującym puzzlem w układance. Równocześnie zapamiętywał, co mówi do niego rozmówca, z którym rozmawiał. Po kilku minutach rozmowa zakończyła się, a mężczyzna wstał z kanapy, chcąc się przejść po mieszkaniu. Naprawdę w tym momencie liczył na istny cud, który mógłby mu nagle wrzucić do umysłu obraz złoczyńcy. 

Zatrzymał się w korytarzu prowadzącym do jego sypialni i utkwił wzrok w jeden z wiszących po drodze ramek ze zdjęciami. Sam nie wiedział czemu, jeszcze tak właściwie nie ściągnął fotografii. Przedstawiała ona dwójkę mężczyzn ubranych w piękne czarne garnitury. W ich dłoniach papieru z urzędu, o tym, że zawarli związek małżeński. Dłoń wyższego obejmowała Alexa w tali przytulając go do swojego boku, w który on wtulał się ufnie. Widać było, że się kochali. No właśnie, kochali. 

- Co się stało z nami, Schlatt? - spytał cicho, dotykając lekko twarzy mężczyzny na zdjęciu. Oczywiście, że tęsknił za tymi czasami kiedy starszy poświęcał mu każdą wolną chwilę, a każdy wieczór spędzali razem na tarasie w ich domu. Jednak kiedy kariera zespołu zaczęła się bardziej rozkręcać, a pieniądze spływać do konta bisnesman'a ich relacja zaczęła się coraz bardziej psuć. Ich małżeństwo istniało wtedy tylko na papierze, a wspólne chwile całkowicie zniknęły. Kiedy jednak Schlatt coraz częściej zaczynał traktować swojego męża jak dosłownie popychadło, ten postanowił w końcu to zakończyć i ich kilkuletnie małżeństwo zakończyło się. 

Alex otworzył szerzej oczy przypominając sobie słowa już Ex-męża, które powiedział, wychodząc z sądu. Teraz wszystko układało się w całość. Nigdy nie chodziło o Nicka a o właśnie jego. Sprawca, pisząc oraz mówiąc, że to za to, że Karl komuś kogoś zabrał, nigdy nie miał na myśli gitarzystę. Pobiegł szybko do telefonu, wybierając numer do detektywa, oraz idąc do wyjścia z mieszkania. 

- Tak? - powiedział, na wstępie Jack, podczas gdy Alex dosłownie zbiegał po schodach. 

- To Schlatt. Jestem tego 100% pewien. Jedźcie jak najszybciej na ten adres. - odpowiedział, a następnie szybko wystukał w wiadomości odpowiedni adres. - Wytłumaczę wszystko później. Po prostu mi zaufaj. - dopowiedział, a po usłyszeniu od detektywa odpowiedzi, że będą tam za około pięć minut, rozłączył się, od razu wybierając kolejny numer. 

- Czego chcesz? - usłyszał po drugiej stronie słuchawki głos piosenkarza. 

- To Schlatt. Jeśli chcesz, możesz przyjechać na ten adres, jak nie to nie. - powiedział, a później wysłał mu tak samo jak wcześniej adres, równocześnie mówiąc do kierowcy taksówki, gdzie ma jechać. Po kilku niedługich minutach zatrzymali się pod apartamentowcem, a chwilę później dołączyła do niego policja oraz detektyw. 

- Ostatnie piętro, mieszkanie nr 473. - powiedział, na co policja od razu ruszyła do windy. 

- Jak dotarłeś do tego, że to on? - zapytał głos, zza jego pleców. 

- Popatrzyłem na nasze zdjęcie ślubne i przypominałem sobie, co powiedział mi w dniu rozwodu. Później układanka sama się ułożyła. - odpowiedział, obracając się przodem do detektywa. 

- Rozwiń myśl. 

- W dniu mojego rozwodu z Schlattem, powiedział mi, że nigdy się od niego nie uwolnię. Niecałe półtora miesiąca później zacząłem się spotykać z Karlem, aby zmusić go do odejścia od Nicka. Musiał mnie śledzić i zobaczył, że widuje się z nim. Pomyślał, że zostawiłem go dla Karla, więc go potrącił. - wytłumaczył mu, a następnie oboje ruszyli do windy. W ostatnim momencie wpadł do niej także gitarzysta, od razu stając przy przeciwległej ścianie niż Alex. W ciszy wjechali na dobre piętro, gdzie policja już była w środku. Nick od razu dopadł swojego szefa, chwytając jego ubranie w swoją pięść. 

- Nie znajdziecie go tutaj! Nie ma go tu, nie jestem aż tak głupi. - powiedział mężczyzna, patrząc prosto w oczy Nickowi. 

- Gdzie go schowałeś, skurwielu?! - spytał zdenerwowany piosenkarz, hamując się przed zabiciem mężczyzny. 

 -Nick tutaj jestem! - usłyszeli głos zaginionego, zza regału z książkami co wywołało u nich szok. Wolni policjanci razem z detektywem od razu zaczęli przeszukiwać szafkę, w poszukiwaniu czegoś, co mogło ujawnić potencjalne drzwi. Nie czekali długo kiedy jedna z książek okazała się być szukaną przez nich rzeczą, a regał od razu po wyciągnięciu jej odsłonił drzwi. Gitarzysta pierwszy otworzył je i wbiegł do pomieszczenia, przytulając mocno do siebie swojego ukochanego. 

- To jesz- 

- To już koniec. Koniec tego wszystko, oraz koniec tego co kiedykolwiek było pomiędzy nami. Żałuje, że kiedykolwiek cię pokochałem, Schlatt. - powiedział menadżer, patrząc ze smutkiem w oczach, na osobę, która kiedyś była dla niego wszystkim. Ten słysząc znajomy głos, obrócił się w jego kierunku, a następnie ruszył w jego kierunku, jednak powstrzymała go policja trzymająca jego barki. 

- Alex - zaczął jednak kiedy zobaczył, jak ten obraca od niego wzrok, po prostu pozwolił mundurowym poprowadzić się do radiowozu. 

- Zrobiłem błąd, pozwalając sobie cię pokochać. - usłyszał mężczyzna kiedy przechodził obok swojego ukochanego. Zacisnął dłoń w pięść, jednak nie odezwał się ani jednym słowem. Policja odeszła z winnym, a kiedy menadżer usłyszał, jak winda zaczyna jechać w dół, pozwolił swoim długo trzymanym łzom spłynąć po policzkach, spadając na ziemię. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top