Chapter 31

| Karl POV |

Otworzyłem oczy z wielkim trudem, aby zobaczyć, że nadal niestety jestem w nieznanym mi pomieszczeniu. Chciałem, aby wszystko okazało się zwykłym snem. Wydaje mi się, że jestem tu już prawie trzy dni. Jednak przez brak jakiegokolwiek zegara lub nawet okna w pokoju, w którym byłem powodował to, że moja rachuba czasu została całkowicie zawalona. Na moich oczach była założona czarna opaska, przez którą mi mogłem nic zobaczyć. Dodatkowo moje dłonie oraz nogi były związane, oraz przywiązane do rury z przepływająca wodą. Odkąd tutaj jestem, niestety moje ciało leżało w jednej pozycji więc prędko, całe ręce jak i nogi były zdrętwiałe i ledwo je czułem. Mój porywacz także nie dał mi niczego do jedzenia, jedyne co to miałem to miska z wodą, na ziemi z której - niestety przez zawiązane oczy, nie mogłem nawet poprawnie się napić, bez albo wywrócenia jej (co już zrobiłem) albo włożenia całej twarzy w wodę. Ogromnie chciało się pić, tak samo jak jeść, jednak nie miałem na tyle odwagi, aby chociażby zapytać swojego porywacza o kawałek chleba. 

Usłyszałem, jak drzwi od pokoju otwierają się, więc obróciłem głowę w kierunku dźwięku. Do moich uszu doszły ciężkie kroki, prawdopodobnie drogich butów, a później na mojej odkrytej skórze twarzy poczułem lekki podmuch powietrza prawdopodobnie przez ruch od strony oprawcy. 

- Dzień dobry, chyba o tobie zapomnieli co? - usłyszałem jego głos, a następnie mężczyzna chwycił moją twarz, obracając ją lekko. - Muszę cię w końcu nakarmić, jako że nic nie widzisz, to po prostu otwórz usta. - dopowiedział, na co odsunąłem się trochę pod ścianę, ale jednak kiedy później mężczyzna kazał mi otworzyć buzię, zrobiłem to, a w moich ustach pojawił się kawałek prawdopodobnie jakieś kanapki. Tak, w ciszy panującej pomiędzy nami zjadłem wszystko, co przygotował dla mnie porywacz. Mężczyzna odsunął się ode mnie, prawdopodobnie chcąc wyjść, więc zacisnąłem lekko pięść na swoich spodniach, zbierając się w sobie, aby zapytać go o coś. 

- Pomógłbyś mi się napić, proszę? - powiedziałem słabym głosem, na co nieznajomy zatrzymał się. Przez chwilę panowała cisza, aż porywacz ponownie podszedł do mnie, zabierając miskę z ziemi, a następnie wyszedł z pomieszczenia. Westchnąłem cicho, podkulając nogi i zacząłem się nastawiać, że najwyżej umrę z odwodnienia, kiedy drzwi znowu się otworzyły. Kroki ponownie zbliżyły się w moim kierunku, a chwilę później mężczyzna uniósł lekko moją głowę tak, aby łatwiej było mi się napić. 

- Przyniosłem ci trochę wody w kubku z uchem. - odpowiedział, a następnie przyłożył do moich warg naczynie z napojem. Z lekkim trudem, wypiłem całość, czując się po tym odrobinę lepiej niż wcześniej. - Ciekawe ile jeszcze będą dochodzić do tego kim jestem. - spytał retorycznie, a ja sam w głowie zacząłem się zastanawiać, kim może on być. 

- Czemu mnie porwałeś? - spytałem cicho, na co mężczyzna, zaśmiał się cicho tak, że po moim ciele przeszły ciarki.  

- Zabrałeś mi go, wiesz, jakie to uczucie stracić swojego ukochanego dla kogoś innego? No tak nie wiesz, bo sam to zrobiłeś. Najpierw człowiek czuje smutek, potem zaczyna się sam obwiniać o to, że to właśnie przez siebie jego ukochany odszedł, aż jego ciało przepełnia złość, którą wyładowuje na innych. Niektórzy zaczynają szantażować swoich byłych, aby do nich wrócili albo dostają obsesji na ich punkcie i zaczynają ich śledzić. Tak też się stało ze mną. Smutek, żal, złość aż w końcu obsesja, przez którą tutaj jesteś. Znalazłem cię, a teraz zapłacisz mi za to, że odszedł ode mnie dla ciebie. Będziesz cierpieć tutaj, aż w końcu sam nie będziesz mnie błagać o zabicie cię. - odpowiedział, a jego aż za spokojny jak na taką sytuację ton głosu, jedynie bardziej mnie przerażał. 

- Nikogo nie zabrałem. - powiedziałem, na co od razu na moim policzku poczułem mocne uderzenie, przez które upadłem na ziemię, po chwili wypluwając z ust krew. 

- Zabrałeś i nawet nie próbuj kłamać. On jest mój i ponownie będę go mięć, nieważne co będę musiał poświęcić. - odpowiedział, a chwilę później jego dłonie znalazły się na mojej szyi, zatrzymując dostęp do powietrza. To, że się bałem to mało powiedziane, byłem przerażony. Mężczyzna zaciskał bardziej dłonie, a ja z każdą sekundą coraz bardziej odpływałem, kiedy nagle w całym (prawdopodobnie) mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Mój oprawca przeklął głośno, a następnie odsunął się ode mnie, wychodząc z pomieszczenia. Kiedy tylko drzwi zamknęły się z głuchym dźwiękiem, momentalnie z moich oczu poleciały łzy, które od razu zostały wchłonięte w czarny materiał spoczywający na moich oczach, a moje ciało opanowała bezsilność oraz panika. Nie chciałem tu być i nawet wizja śmierci powoli przestawała być aż tak straszna. 

Do moich uszu nagle doszły poniesione głosy, a niecałe kilka sekund później dźwięk wywarzanych drzwi. Nie wiedziałem, co się dzieje, jednak kiedy usłyszałem znajomy głos policjanta, oraz detektywa wiedziałem, że udało im się mnie odnaleźć. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech i wiedziałem, że jedyne co mi pozostało to czekanie na ratunek. 

- Nie znajdziecie go tutaj! Nie ma go tu, nie jestem aż tak głupi. - powiedział porywacz, na co w mojej głowie pojawiła się lampka, że jeśli faktycznie mu uwierzą to, zostanę tu na zawsze. 

- Gdzie go schowałeś, skurwielu?! - spytał mój ukochany, na którego głos momentalnie odzyskałem wszystkie siły i wiedziałem, że muszę walczyć, aby mnie znalazł. Chciałem ponownie znaleźć się w jego bezpiecznych ramionach, leżąc wspólnie w łóżku, w naszym mieszkaniu. 

- Nick, tutaj jestem! - zawołałem z całych sił, aby następnie zacząć szarpać, aby uwolnić swoje dłonie. Nagle drzwi ponownie otworzyły się, a kilka sekund później materiał zniknął z moich oczu. Przede mną klęczał brunet, parząc na mnie z troską, oraz strachem, a chwilę po tym jak uwolnił moje nadgarstki oraz kostki, zgarnął mnie w ramiona, przytulając mocno. 

- Tak bardzo się o ciebie bałem. - wyszeptał prosto w moje włosy, zaraz po tym całując je lekko. 

- To jesz- usłyszałem głos mężczyzny, który za tym stał, jednak przerwał mu inny głos. 

- To już koniec. Koniec tego wszystko, oraz koniec tego co kiedykolwiek było pomiędzy nami. Żałuje, że kiedykolwiek cię pokochałem, Schlatt. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top