Chapter 27

| Karl POV |

Siedzieliśmy razem z kuzynem, czekając na detektywa, który miał przyjechać, aby dokładnie zbadać wszystkie rzeczy związane z tajemniczym włamaniem. Dodatkowo miał także kilka rzeczy, które chciał mi pokazać, jednak nie sądziłem, że dam radę cokolwiek zrobić przez stres związany z całym zdarzeniem, oraz tym, że ktoś do cholery mnie obserwował w środku nocy. 

- Karl usiądź, proszę, tym, że będziesz chodził po całym domu, nic nie zrobisz. - powiedział, mój kuzyn, obserwując, jak już kolejną minutę krążę w kółko. 

- Nie ciebie ktoś oglądał, jak śpisz. - wytknąłem mu, ignorując jego wcześniejszą wypowiedź i dalej chodziłem po jego domu. 

- Histeryzujesz. - odpowiedział, a chwilę po tym na jego twarzy wylądował but, którym rzuciłem. 

- Zamknij się albo jednak użyje tej spluwy. I to na tobie. - zagroziłem, zaraz po tym idąc do kuchni, aby napić się wody, która może uspokoiłaby moje nerwy. Nie zauważyłem, jak bardzo trzęsą mi się dłonie i dopiero kiedy szklanka wymsknęła mi się z nich, zorientowałem się, w jak złym stanie jestem. 

- Karl usiądź lepiej, bo nie dożyjesz przyjazdy tego detektywa. Zaparzyć ci jakąś herbatę na uspokojenie nerwów? - spytał mężczyzna, podchodząc do mnie i ostrożnie zaprowadzając mnie na kanapę. Usiadłem na niej, próbując uspokoić oddech, równocześnie lekko kiwając głową na pytanie chłopaka. 

- Zaparz mi od razu z pięciu torebek tę melisę. - odpowiedziałem, na co kuzyn spojrzał na mnie zmartwiony. 

- Jestem pewien, że z jednej ci starczy. A teraz wdech wydech, tak? - usłyszałem, jeszcze z kuchni, a następnie wbiłem wzrok w sufit, faktycznie próbując się uspokoić. Kilka minut później, kiedy moje dłonie w końcu przestały się trząść, w całym domu rozniósł się dzwonek do drzwi. Starszy najpierw odłożył szklankę na stół przede mną, a następnie otworzył drzwi, za którymi stała cała okoliczna policja, ze znanym mi detektywem na przodzie.

- Dzień dobry, starszy posterunkowy, Darryl Naveschosch, zostaliśmy poinformowani przez detektywa, Jacka Manifold'a o włamaniu, dlatego przyjechaliśmy spisać zeznania. - powiedział stabilnym głosem mężczyzna stojący obok detektywa. Mój kuzyn zaraz po zobaczeniu odznaki, pokiwał głową, a następnie odsunął się z przejścia, dając policjantom wejść do domu. - Mamy także pozwolenie do przeszukania domu, nie będzie problemu, o ile nic pan nie ukrywa. - dopowiedział, patrząc wymownie na bruneta, który uśmiechnął się lekko, zaraz po tym idąc do kurtki, z której wyciągnął swoje dokumenty. 

- Mam broń w domu, ale mam na nią licencję. - powiedział, pokazując odpowiedni dokument mundurowym. Później oni razem ruszyli do innych pokoi, a obok mnie usiadł dobrze znany mi mężczyzna. 

- Jak się czujesz Karl? - spytał, podając mi ostrożnie kubek z lekko zimną już melisą. 

- Powoli się uspokajam, ale nadal jestem wręcz przerażony. Najpierw ten SMS, teraz ktoś się włamał. - odpowiedziałem, na co mężczyzna uśmiechnął się lekko, chcąc mnie dodatkowo uspokoić. 

- Policja zbada wszystko, a dowody zostaną także dostarczone do mnie, wiem, że to teraz mało odpowiedni komentarz, ale to dobrze, że napastnik się można to ująć, zdradzić. Dzięki temu mamy więcej dowodów, przez które możliwie to, szybciej go dopadniemy. - powiedział, na co popatrzyłem na niego, lekko zmęczonym wzrokiem. 

- Jakoś nie specjalnie mnie w tym momencie uszczęśliwia fakt tego, że dzięki temu, że ktoś mnie podglądał w nocy, szybciej go złapiemy. - odpowiedziałem sarkastycznie, na co mężczyzna zaśmiał się lekko. 

- Przekażę ci teraz to, o czym wcześniej ci powiedziałem telefonicznie. - powiedział, a następnie z kieszeni wyciągnął swój telefon, z którego pokazał mi zdjęcie prawdopodobnie nagrania z kamery. - W końcu udało mi się dostać te nagrania z ulicy, na którym był wypadek, co prawda niestety nie widać za wiele, ale mamy przynajmniej już markę i to jak wyglądał samochód, którym zostałeś potrącony. - dopowiedział, a ja przeskanowałem wzrokiem pojazd, o którym mówił. Czarny drogo wyglądający samochód, którego dokładnego modelu nie mogłem rozszyfrować. Wyglądało jednak na markę Audi albo BMW. - Znasz kogoś, kto jeździ podobnym samochodem? - spytał, na co momentalnie zaprzeczyłem głową.

- Musiałbyś napisać z tym do Nicka. Sam nie wiem nawet jakim samochodem on jeździ. - odpowiedziałem, na co mężczyzna pokiwał głową, chowając telefon do kieszeni. Chwilę później do pomieszczenia wrócili mundurowi, z moim kuzynem, który wyglądał na mocno zmartwionego. 

- Na miejscu włamania znaleźliśmy, tak jak wcześniej powiedział poszkodowany, ślady butów, a eksperci pobrali z parapetu i klamki okna odciski palców. Dodatkowo na biurku leżała ta kartka. - powiedział, jak dobrze pamiętam, Darryl, a następnie podał nam kartkę, którą otworzyliśmy, aby przeczytać, co było w środku. Sprawca dobrze przemyślał to jak przekaże nam wiadomość, bo tekst został wydrukowany, tak aby nie można było zidentyfikować jego pisma.

- Nie uciekniesz przede mną, znajdę cię i wyniszczę, abyś zapłacił za zabranie mi go. - przeczytał na głos detektyw, na co poczułem, jak w moich oczach zbierają się łzy. Za co kuźwa mnie to spotyka. 

- Pozwoli pan, że policja zachowa dowód, z którego zbierzemy odciski, a wszystkie informacje przekażemy panu. - powiedział mundurowy, a resztę pamiętam jak przez mgłę. Ocknąłem się dopiero kiedy pod moje nogi została rzucona torba z moimi rzeczami. 

- Co się dzieje? - spytałem, patrząc to na swojego kuzyna, to na detektywa. 

- Nie możesz tu zostać. Musimy znaleźć ci inne mieszkanie lub coś gdzie możesz się przetrzymać. - odpowiedział, detektyw, zabierając moje rzeczy oraz idąc do swojego samochodu. 

- Gdzie w ogóle chcesz mnie przetrzymać. - powiedziałem, idąc za nim ledwo aby zaraz po tym wsiąść na tylne siedzenia jego samochodu. Obserwowałem, jak oddalamy się od domu mojego kuzyna, podczas gdy detektyw wykręcał numer do prawdopodobnie osoby, do której mieliśmy jechać. - To odpowiesz mi na pytanie? - dopytałem, a mężczyzna popatrzył na mnie w lusterku samochodu. 

- Jak to mówią, najciemniej jest pod latarnią. - odpowiedział, na co zmarszczyłem brwi, patrząc na niego. 

- O co cho- chciałem zapytać, ale przerwał mi jego głos.  

- Alex? Mam do ciebie pewną sprawę. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top