Chapter 23
| Sapnap POV |
"Za tydzień zaczynacie trasę, nie będzie was przez dwa miesiące" Tak brzmiała treść SMS-a, który otrzymałem od swojego menadżera kilka dni temu. Nie chciałem wyjeżdżać i zostawiać Karla samego.
Obecnie siedziałem u siebie w studio myśląc nad tym jak mogę zapewnić chłopakowi odpowiednią ochronę, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Dodatkowo bałem się, że podczas mojej nieobecności osoba, która wcześniej spowodowała wypadek Karla, wróci i nie będę mógł zareagować. Z moich myśli wyrwało mnie pukanie do drzwi. Obróciłem się na fotelu w stronę drzwi, mówiąc głośnie "Proszę".
- Zrobiłem posiłek, przynieść ci go tu? - spytał blondyn, który zawitał do drzwi mojej pracowni. Uśmiechnąłem się do niego, wstając ze swojego siedzenia.
- Zjem z tobą. Muszę ci coś powiedzieć. - odpowiedziałem, podchodząc do niego, aby szybko pocałować jego usta, a następnie razem do kuchni. Usiadłem przed jednym z talerzy, na których była porcja kurczaka curry z ryżem i warzywami. Brunet zasiadł obok mnie i razem rozmawiając, zaczęliśmy jeść wspólny obiad.
- To o czym chciałeś pogadać? - spytał, nabierając na widelec trochę ryżu.
- Za tydzień wyjeżdżam z chłopakami w trasę. Nie chcę cię tu zostawiać, ale niestety nie możesz z nami jechać. - powiedziałem, patrząc na niego lekko przepraszającym wzrokiem. Ten jednak westchnął cicho, aby następnie spojrzeć na mnie z delikatnym, pocieszającym uśmiechem.
- Nic nie szkodzi skarbie, w sumie dobrze się składa, bo dostałem zaproszenie od Jimmiego na weekend. Na pewno się zgodzi jeśli bym się spytał o dłuższy pobyt. - zaproponował chłopak, na co pokiwałem głową, zgadzając się na jego propozycję.
- Możesz napisać mu, już dzisiaj o tym. Im szybciej będzie tego świadomy, tym lepiej. - odpowiedziałem, dokańczając jeść swój posiłek.
- Chciałbym też zacząć od następnego miesiąca pracować. Czy jest szansa, by po twoim powrocie zaczęliśmy projektować tę pracownię? - zapytał brunet, na co uśmiechnąłem się do niego, podchodząc bliżej jego osoby.
- Do wyjazdu jeszcze pięć dni. Możemy już dzisiaj projektować i od jutra możemy ją robić. Chciałbym te ostatnie dni spędzić z tobą skarbie. - powiedziałem, odwracając się przodem do zmywarki, do której włożyłem brudne naczynie.
- Okej, powiem ci, jak widzę to pomieszczenie i coś razem zaplanujemy. - odpowiedział, samemu dokańczając posiłek. Ze studia zabrałem swojego najnowszego iPad'a i wspólnie z chłopakiem usiedliśmy na naszej kanapie, zaczynając projektować pomieszczenie, w którym miał pracować mój ukochany.
Na szczęście było pomiędzy nami, żadnych kłótni co do na przykład koloru ścian czy tego, jaką podłogę ma mieć pomieszczenie, to on miał czuć się tam najlepiej, więc jemu zostawiłem wszystkie wybory, a sam jedynie wszystko rozrysowywałem. Pokój nie należał do jakoś największych, jednak bez problemu zmieściły się tam dwa blaty, gdzie chłopak mógł spokojnie przygotować tkaninę do szycia, a także biurko z wygodnym krzesłem, na którym miała stać jedna z najnowszych i najbardziej profesjonalnych maszyn do szycia. Dodatkowo postanowiłem dać tam chłopakowi fotel z masażem, na którym dzięki specjalnej podkładce na tablet graficzny będzie mógł projektować przez dłuższy czas. Głównym rozmieszczeniem mebli miałem się zająć ja, a Karl w wolnym czasie będzie mógł ustawić sobie tam jakieś inspiracje, zdjęcia lub małe roślinki, które umilą mu tam pracę.
- Jest dopiero piętnasta, więc możemy wynieść stamtąd niepotrzebne rzeczy. - zaproponowałem, na co podekscytowany chłopak od razu pobiegł do pokoju, pakując do swoich rąk jak najwięcej rzeczy.
W końcu te pięć cudownych dni musiało zlecieć. Podczas przemeblowania i renowacji pomieszczenia bardzo dobrze spędzałem czas z chłopakiem. Jednak z każdą minutą zbliżającą się do mojego wylotu czułem, jak serce coraz bardziej podchodzi mi do gardła. Za chwilę mieliśmy wychodzić z domu, a ja po raz kolejny upewniałem się, że chłopak zabrał z sobą wszystkie rzeczy, aby nie musiał się wracać.
- Zabrałeś wszystkie ładowarki? - spytałem ponownie, a następnie nie czekając na jego odpowiedź, chciałem pójść do pokoju, aby sprawdzić, jednak zatrzymał mnie mój ukochany trzymający mój kaptur.
- Mam wszystko a jeśli nawet nie, to na pewno Jimmy mi pożyczy. Jedziemy już. - powiedział, a następnie wypchnął mnie i moje rzeczy za drzwi od razu zamykając je. Bez słowa, smutny, zjechałem razem z chłopakiem, a następnie wsiedliśmy do samochodu, który miał nas zawieść. - Oj nie siedź już taki smutny. Mamy przecież video rozmowy. Przeżyjemy. - dopowiedział, przytulając się do mnie, na tyle o ile pozwalały nam pasy.
- Wiem, ale jak coś ci się stanie? Albo jak on wróci i coś ci zrobi? - spytałem, kładąc dłoń na jego policzku, aby pogłaskać go czule. Ten uśmiechnął się do mnie, a następnie położył swoją dłoń na mojej.
- Spokojnie kochanie, zapominasz, że Jimmy jest wojskowym. Da radę mnie obronić. - zapewnił, gdy ja pocałowałem wierzch jego dłoni. Dostałem za to jego cichy, słodki jak miód śmiech, przez który na mojej twarzy sam pojawił się uśmiech. Po kilku minutach zaparkowaliśmy na głównym lotnisku, na którym niestety musieliśmy się pożegnać.
- Kochanie musisz iść na odprawę. - powiedział chłopak, próbując mnie jakoś od siebie odkleić. Nie chciałem go puszczać, bo bałem się, że coś mu się wtedy stanie.
- Powiedział coś, więc go puść. - usłyszałem zza siebie głos, jego kuzyna więc niechętnie się od niego oderwałem, od razu patrząc piorunującym spojrzeniem na mężczyznę. Zawsze musi nam w czymś przeszkodzić.
- Chodź już Nick. - powiedział tym razem blondyn, zgarniając mnie oraz idąc do bramek podczas gdy ja jeszcze tęskliwym wzrokiem patrzyłem w stronę swojej miłości.
- Ktoś w ogóle zostaje w stolicy? - spytałem podczas gdy Brytyjczyk był przeszukiwany przez ochronę.
- Alex nie jedzie z nami. - odpowiedział, na co spojrzałem na niego tak gwałtownie, że usłyszałem, jak coś strzela w moim karku.
- No chyba mnie w chuja robisz? Czemu miałby nie jechać, zawsze jeździł. - powiedziałem, sprawdzając jeszcze raz czy wszystkie dokumenty są w moim paszporcie.
- Schlatt powiedział mu, że może dostać awans jeśli przez te dwa miesiące będzie pomagał w promowaniu nowej solistki od nas, wiec się zgodził. - odpowiedział, a następnie sam stanął w ustalonym miejscu, aby mogli go przeszukać.
Nie podoba mi się to, że on tu zostaje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top