Chapter 19

| Sapnap POV | 

Od tamtego nieszczęśliwego wypadku minęło kilka dni. Myślałem, że chłopak zamknie się w sobie, lub będzie mnie unikał, jednak pomimo tego wydarzenia nadal chodził z uśmiechem po domu, oraz żartował ze mną często. Dzisiaj tak ustaliliśmy wcześniej, mieliśmy się spotkać z detektywem, aby mógł zapisać naszą wersję wydarzeń. 

- Karl, chodź skarbie, musimy już wychodzić. - powiedziałem głośno, ubierając na stopy swoje buty, czekając na ukochanego gotowy w korytarzu. 

- Już idę. - usłyszałem, a po kilku sekundach chłopak pojawił się w drzwiach. 

Widząc go mimowolnie upuściłem na ziemię swój telefon, oraz kluczyki od samochodu. Brunet miał na sobie mój oversize, biały T-shirt, na nogi wsunął moje (już przez niego przywłaszczone) czarne rurki z dziurami na udach i kolanach, które przy pasie miały także srebrny łańcuszek, a na odkryte ramiona założył także moją, skórzaną kurtkę, którą ubieram, przeważnie kiedy mam jechać gdzieś motorem. Na jego jasnej szyi wisiało kilka naszyjników, na nadgarstkach widziałem też parę bransoletek, a na palcach moje pierścienie. Ta stylizacja całkowicie odbiegała od jego stylu, w który się ubierał na co dzień, jednak cholernie mi się podobała taka wersja chłopaka. Włosy na minimalnej ilości żelu zaczesane do tyłu i delikatny, ale pociągający makijaż. 

- Nick? Żyjesz? - zapytał, a od podziwiania go odciągnęło mnie lekkie uderzenie w ramię. Spojrzałem na niego, rumieniąc się delikatnie z zawstydzenia, na co on zaśmiał się cicho.  

- Idziemy na spotkanie z detektywem, a ty wyglądasz, jakbyś był modelem, co najmniej zasranego Gucci. Czuję się zazdrosny. - powiedziałem, zbierając z ziemi rzeczy, które upuściłem, przy okazji modląc się, aby szybka telefonu nie była stłuczona. Nie zarejestrowałem kiedy chłopak popchnął mnie na ścianę, przyszpilając mnie do niej. Popatrzyłem na niego zdziwiony kiedy położył dłoń na moim policzku, głaszcząc go delikatnie. 

- Ubrałem się tak specjalnie dla ciebie, babe. - powiedział, a następnie zbliżył swoją twarz do mojej, chcąc mnie pocałować. Uśmiechnąłem się pod nosem, obracając nas gwałtownie tak, aby to chłopak był przyciśnięty do ściany. Moje kolano samo się wsunęło pomiędzy jego uda, lekko ocierając się o jego krocze. Usłyszałem, jak brunet stęknął cicho, na nagły dotyk, a następnie popatrzył na mnie spod lekko przymkniętych powiek. 

- Jeśli nie przestaniesz, to dzisiaj stąd nie wyjdziemy. - uprzedziłem go, jednak ten jedynie przyciągnął mnie do siebie, całując namiętnie. 

Położyłem swoje dłonie na jego biodrach, dociskając nasze krocza do siebie. Poczułem, jak dłoń chłopaka przeczesuje moje włosy, a następnie pociągnął lekko za ich końce. Zjechałem dłońmi na jego uda, podnosząc bez problemu bruneta, tak, że objął mnie swoimi nogami w biodrach. Docisnąłem go mocniej do ściany, pogłębiając nasz pocałunek, na co Karl zajęczał cicho prosto w moje usta. Tą całą namiętną sytuację przerwał jednak mój dzwoniący telefon. Oderwałem się od niego, wyklinając pod nosem osobę, która dzwoniła. Ostrożnie postawiłem chłopaka na ziemi, a następnie popatrzyłem na wyświetlacz, a następnie przekląłem ponownie, tym razem głośniej. 

- Wiem daddy już ubieram buty. - powiedział chłopak, uśmiechając się do mnie, a następnie schylił się po swoje obuwie, które ostatnio mu zakupiłem. Wykorzystałem to, że obecnie chłopak stoi do mnie tyłem i uderzyłem go w tyłek, a następnie wyszedłem z mieszkania, odbierając telefon. 

- Tak? - zapytałem, naciskając przycisk od windy. 

- Dzień dobry, proszę pana. Jestem już w umówionym miejscu, za ile będą państwo? - zapytał głos detektywa, z którym już rozmawiałem. 

- Tak miałem drobny problem z samochodem i musiałem poczekać na mechanika. Już będziemy wyjeżdżać i za około piętnaście minut będziemy na miejscu. Przepraszam za kłopot. - skłamałem delikatnie, a następnie zamknąłem za chłopakiem drzwi do mieszkania. 

- Dobrze, do zobaczenia. 

- Do widzenia. - odpowiedziałem, a następnie rozłączyłem się. 

Razem weszliśmy do windy, gdzie stanąłem przy lustrze, przeglądając się w nim. Poprawiłem włosy dłonią, a następnie objąłem swojego ukochanego, gdy winda zatrzymała się na jeszcze jakimś piętrze, a do środka weszła grupka ludzi. Pomimo że w budynku mieszkają same osoby, które jednak muszą mieć dużo pieniędzy, tak ze środkiem transportu, jakim jest winda, to się nie postarali. Teraz czułem się jak sardynka w puszcze i ledwo mogłem się ruszyć, co najwyraźniej brunet postanowił wykorzystać, przysuwając się tak blisko mnie, że jego plecy stykały się z moim torsem. Wziąłem głęboki wdech patrząc na niego z piorunami w oczami, kiedy ten niby przez przypadek obracając się, otarł się swoim tyłkiem o moje krocze. Na moje szczęście chwilę później wszyscy wysiedli na parterze, więc ponownie zostaliśmy sami. Wykorzystałem to i złapałem chłopaka za szyję, przyciskając z powrotem do swojego ciała. Delikatnie palcem wskazującym obróciłem jego twarz w moim kierunku tak, abym mógł przybliżyć się do niego, jakbym chciał go pocałować. Drugą ręką objąłem jego talię, dociskając jego biodra do swoich. Widziałem jak brunet, intuicyjnie wręcz zamknął oczy, czekając, aż go pocałuje, jednak miałem inny plan. Przybliżyłem się do jego ucha, zaciskając trochę mocniej dłoń na jego szyi, a następnie wyszeptałem niskim głosem do jego ucha. 

- 1 - 1, skarbie - wyszeptałem, następnie puszczając go oraz wychodząc z windy do samochodu. Usłyszałem jeszcze, jak chłopak mówi coś w stylu "Popamiętasz mnie jeszcze" a później podbiegł do mnie, splatając nasze dłonie razem. Chciałem jak zwykle otworzyć mu drzwi, jednak domyśliłem się, że to może być kolejna okazja do kuszenia mnie, więc zostawiłem go na pastwę losu, aby sam wsiadł do samochodu. Nie zawsze muszę być gentlemanem. Usiadłem na swoim fotelu, od razu zapinając pasy, a chłopak po chwili zrobił to samo. 

- Ile mamy czasu na dostanie się do miasta? - spytał otwierając lekko okno po tym jak uruchomiłem silnik. 

- plus minus dziesięć minut. - odpowiedziałem, a następnie wycofałem samochód, wyjeżdżając z miejsca parkingowego. - Spróbuj mnie teraz kusić, a nie powstrzymam się przed jazdą na pełnej mocy tego samochodu. - powiedział, na co dłoń chłopaka, która prawdopodobnie miała spocząć na okolicach mojego krocza wycofała się. Przynajmniej teraz będę miał chwilowy spokój.  

- Pojedźmy na zakupy, jak będziemy wracać. Kończy nam się jedzenie, a George do mnie dzisiaj pisał, czy mogą wpaść na wieczór. - powiedział, uśmiechając się do mnie niewinnie. Cwany diabeł. 

- Okej, nie będzie ci przeszkadzać, jak kupimy jeszcze jakieś Alko? - spytałem, skręcając na skrzyżowaniu. 

- Okej, ale dla siebie chce dobre słodkie wino. - odpowiedział, a ja już notowałem w głowie potencjalne scenariusze tego wieczoru. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top