Chapter 18

| Karl POV |

Wysiadłem z samochodu kiedy Nick zaparkował przed wskazanym adresem. Kamienica, w której znajdowała się wynajmowana przeze mnie kawalerka, nie należała do tych, w których było bezpiecznie. Przy jej wejściu co chwilę kręcili się jacyś pijacy, lub grupki nastolatków, którzy wyglądali tak, że nie chciałem z nimi zadzierać. Stałem chwilę w ciszy patrząc na budynek w ciszy, a po chwili poczułem, jak Nick chwyta moją dłoń, łącząc z sobą nasze palce. 

- Nie bój się, obronię cię jak coś. - powiedział, uśmiechając się uspokajająco. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem w kierunku klatki schodowej. 

Chłopak od razu ruszył za mną nie zwracając najmniejszej uwagi na dresów siedzących na krawężniku i palących. Otworzyłem drzwi od klatki kluczami, a następnie szybko wspiąłem się po schodach na odpowiednie piętro. Na klatce jak zwykle śmierdziało i alkoholem i papierosami, co w połączeniu z zapachem pleśni która żyła sobie na ścianach, dawała okropną mieszankę. Równie szybko co dół otworzyłem drzwi do samego lokum, wpuszczając do środka bruneta. Zamknąłem za nami drzwi, zaraz po tym otwierając chyba jedyne, sprawne okno, aby chociaż minimalnie wywietrzyć pomieszczenie. Jako iż kupiłem to za prawie dosłowne grosze, całe mieszkanie składało się z salonu, który robił także za moją sypialnię, kuchni, która od salonu była oddzielona jedynie kafelkami na podłodze. W niej stał wąski blat z szafkami, na której stał kuchenka turystyczna, z której i tak nie korzystałem. W osobnym pomieszczeniu była jedynie łazienka składająca się z prysznica oraz toalety, która i tak się powoli rozpadała. 

- No to witam w moich skromnych progach. Dosłownie skromnych. - powiedziałem cicho, składając leżący, na materacu cienki koc, który służył mi za prześcieradło oraz przykrycie równocześnie. 

- To jest to mieszkanie, które ci załatwił Alex? Przecież tu nie ma nic, jak tu ty miałeś żyć. - spytał chłopak, rozglądając się całym mieszkaniu. 

- Tak właściwie to nigdy nie dotarłem do mieszkania, które mi załatwił. Tę kawalerkę kupiłem kiedy coś w końcu zarobiłem, a niedługo po tym moja babcia zachorowała, przez co oddawałem pieniądze na jej leczenie. Zalegałem z płatnościami za prąd i ogrzewanie, więc mi je odłączyli. - wytłumaczyłem równocześnie, chociaż minimalnie sprzątając. 

- To gdzie masz rzeczy, które przyjechaliśmy? - zapytał, a ja pokazałem palcem na trzy nie zbyt duże kartony, w których miałem i wszystkie posiadane przeze mnie ubrania oraz ważne rzeczy. - Tylko tyle? - dopytał, na co pokiwałem głową, spuszczając ją jednak po chwili. 

- Nosiłem kilka rzeczy po kilkanaście dni, bo nie miałem ich za dużo. - odpowiedziałem, wyrzucając śmieci do worka, który służył za mój śmietnik. 

- Pojedziemy na zakupy w którymś dniu. - powiedział chłopak, na co popatrzyłem na niego zmęczonym wzrokiem. 

- Nick, wydajesz na mnie zdecydowanie za dużo pieniędzy. Już ci mówiłem, że nie chce, abyś tyle na mnie wydawał. Nawet przed stratą pamięci tak powtarzałem. - odpowiedziałem, zakładając ręce na mój tors. 

- Tak, ale teraz jesteś moich chłopakiem, o którego muszę dbać, więc odświeżymy ci minimalnie szafę. - powiedział, a następnie objął mnie, kładąc dłonie na mojej talii. Staliśmy tak przez parę chwil, patrząc sobie w oczy, aż chłopak zniżył się lekko, całując mnie. Wywróciłem oczami, jednak oddałem pieszczotę, kładąc dłonie na jego karku. Poczułem, jak brunet odsuwa się ode mnie, po chwili uśmiechając się lekko. - To teraz upewnij się, że wszystko masz, a ja zacznę wszystko przenosić. - dopowiedział, na co pokiwałem głową. 

Szybko nam poszło zajęcie się wszystkim, więc kiedy chłopak pakował wszystko do samochodu, ja zacząłem sprzątać mieszkanie do stanu, w którym je dostałem. Ustaliliśmy także, że chłopak zawiezie już moje rzeczy i wróci po mnie, aby tak jak wcześniej gadaliśmy, zawiezie mnie do mojej babci, którą chciałem odwiedzić. Obróciłem się jednak, słysząc pukanie do drzwi. Podszedłem do nich i zanim zdążyłem zareagować, ktoś przygwoździł mnie do ściany. Poczułem jak czyjeś dłonie, dotykają mojego ciała, zostawiając na nich siniaki przez silniejszy nacisk. Dopiero po chwili zorientowałem się z kim mam do czynienia. Odkąd się tu wprowadziłem, napastował mnie trochę starszy ode mnie chłopak. Na początku podrywał mnie, zapraszając na kawę, ale kiedy na jednym z pierwszych spotkań zaprosił mnie do siebie na kawę, chcąc mnie wykorzystać, od razu uciekłem, odmawiając mu. Od tamtego czasu, napastował mnie, zdarzyło się, że prawie mnie kilka razy zgwałcił, jednak udawało mi się jakoś od tego uciec, zanim zdążył cokolwiek zrobić. Teraz jednak kiedy moje ręce były przyszpilone nad moją głową, a ciało atakowane przez jego dłonie. Usłyszałem także, jak drzwi zostają zamykane na zamek, więc popatrzyłem w ich kierunku mocno przestraszony. Zamknął nas. 

- Jesteśmy tu teraz sami. Więc lepiej jeśli sam się poddasz Słodziaku. - powiedział w moją stronę, a następnie złapał mocno za biodra, przyciskając swoje biodra do moich. Poczułem, jak w moich oczach zbierają się łzy bezsilności, jednak spróbowałem jakoś powstrzymać mężczyznę stojącego przede mną. Uderzyłem go mocno z kolana w brzuch, co dało mi trochę czasu na ucieczkę do łazienki, w której się zamknąłem. Modliłem się, aby te i tak marnej jakości drzwi, wytrzymały, chociaż do przyjazdu Nicka, jednak słysząc oraz widząc, jak bez problemu wychodzą z zawiasów, przestałem mieć, jakąkolwiek nadzieję na przetrwanie. Skuliłem się na ziemi zaczynając płakać gdy mężczyzna podszedł do mnie chcąc za pewnie podnieść moje ciało z ziemi, kiedy sam został pociągnięty za ubranie do tyłu. 

- Czy ty właśnie chciałeś coś zrobić mojemu chłopakowi? - zapytał oczekiwany przeze mnie chłopak, powalając obcego na ziemie oraz zaczynając go bić. Zacząłem płakać z przerażenia, skulając się na ziemi. Poczułem, jak ktoś mnie przytula mocno do siebie, więc wtuliłem się w dobrze znane mi ciepło. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top