Chapter 15

| Sapnap POV | 

- Czekam na wyjaśnienia. - powiedziałem, stając przed swoim menadżerem z założonymi rękami. On siedział na kanapie ze spuszczoną głową, a na krześle za mną siedział Karl, który także pozostawał cicho. W trójkę wróciliśmy do mojego mieszkania, w którym chciał uzyskać odpowiedzi na pytanie na temat tego co usłyszałem na koncercie. 

- Cztery lata temu około dwa miesiące przed tym "wypadkiem" chciałem mieć cię tylko dla siebie, zacząłem po prostu coś więcej czuć. Czułem się zazdrosny o ciebie, więc chciałem się jakoś pozbyć Karla. Kiedy byliście w trasie po Ameryce, przyszedłem do twojego mieszkania i grzecznie zaproponowałem mu odejście od ciebie. 

- Czyli zagroziłeś. - podsumowałem, patrząc na niego już wkurzony. 

- Miał wybrać albo odejdzie, albo zrujnowałbym ci karierę. Wybrał odejście. Nie chciałem go jednak zostawiać tak bez niczego, bo jednak przez te lata waszego związku mieszkał z tobą, więc załatwiłem mu jakieś nie za drogie, ale dobrze wyposażone mieszkanie na prawie drugim końcu miasta. W dniu "wypadku" miał się spakować i wynieść i tyle wiem. Tak ustaliliśmy załatwieni przeze mnie ludzie po tym jak wyszedł podpalili mieszkanie, abym miał przykrywę i tyle go widziałem. Nic więcej nie planowałem. A szczególnie tego, aby miał wypadek, w którym by stracił pamięć. - odpowiedział, a ja westchnąłem cicho, patrząc na bruneta siedzącego za mną, aby potwierdził lub zaprzeczył jego słowom. 

- Tak ustaliliśmy. Ostatni raz się spotkałem z nim jakieś dwa dni przed dniem wypadku, potem ani razu się nie widzieliśmy. - powiedział chłopak, na co uśmiechnąłem się lekko do niego, aby dodać mu otuchy. 

- Jak bardzo jesteś zły? - spytał starszy, na co parsknąłem pod nosem na jego słowa. 

 - Zły? Nie jestem zły. Jestem wkurwiony i zawiedziony. Ukrywałeś przez cztery lata fakt tego, że on nigdy nie umarł. Widziałeś, jak bardzo przeżyłem jego odejście. Nie mogłem spać w nocy przez koszmary, wpadłem w tyle gówna, że nie zliczę tego na palcach, nawet prawie sam się zabiłem, a ty nadal to ukrywałeś. Wykorzystałeś to, że tęskniłem za nim dla swoich korzyści, aby się do mnie zbliżyć. Naprawdę upadłeś w moich oczach Alex. Nie spodziewałem się tego po tobie. Nie, po której osobie mówiłem wszystko, co mnie trapi, kiedy to ona była źródłem moich problemów. - powiedziałem, a następnie opuściłem pomieszczenie, aby wejść do swojego studia, w którym trzymałem kilka instrumentów, które pozwalały mi się rozluźnić kiedy nie paliłem. 

Wyciągnąłem z szafki, którą miałem koło biurka i wyciągnąłem z niej swój ukochany od dawna instrument. Otworzyłem futerał i momentalnie na mojej twarzy pomimo negatywnych emocji zawitał lekki uśmiech na widok śnieżnobiałych, lekko zakurzonych skrzypiec. Ostrożnie je otarłem z kurzu, a następnie wstałem, układając je odpowiednio, aby je nastroić. Po kilku chwilach instrument był ponownie nastrojony, więc mogłem zacząć grać. Wybrałem swój ulubiony utwór, czyli "River flows with you" od Yirumy. Stanąłem rozluźniony, a chwilę później zacząłem grac utwór, który znałem na pamięć. Wczułem się w niego, kompletnie odcinając się od otaczających mnie rzeczy. Kiedy grałem na czymkolwiek, czułem się tak, jakbym się przeniósł do kompletnie innej przestrzeni. Teraz istniałem tylko ja i skrzypce oraz otaczająca mnie muzyka. Nie zauważyłem nawet, jak po kilku minutach utwór się zakończył, a ja ponownie byłem spokojny. Obudziłem się dopiero, słysząc za plecami klaskanie. 

- Nadal grasz tak pięknie jak wcześniej. - powiedział Karl, który stał przy ścianie z uśmiechem na ustach. Odwzajemniłem uśmiech, odkładając instrument do futerału. 

- Dziękuję. - odpowiedziałem, chowając całkowicie instrument z powrotem na swoje miejsce. 

- Porozmawiaj z nim na spokojnie, proszę. Rozmawiałem z nim i przeprosił mnie za to wydarzenie, myślę, że też mógłbyś mu, chociaż w małym stopniu wybaczyć. - powiedział chłopak, zakładając ręce na swój tors. 

- Okłamał mnie, że nie żyjesz. - odpowiedziałem jedynie. - Przez niego straciłeś pamięć. - dopowiedziałem, wstając, aby usiąść na krześle biurowym, który stał przy biurku. Brunet podszedł do mnie, a następnie stanął pomiędzy moimi nogami, nachylając się trochę, aby nasze twarze były bliżej.

- Nie straciłem jej przez niego. Mówiłem już. Ktoś inny mnie potrącił, poza tym Alex nawet nie ma prawa jazdy, więc nie miał jak mnie potrącić. - powiedział, a następnie usiadł mi na kolanach, przez co szczerze zdziwiłem się lekko, jednak położyłem dłonie na jego udach, aby jakby co nie zsunął się lub nie spadł. - Zróbmy tak. Znając ciebie będziesz próbował znaleźć sprawcę tego kto mnie potrącił. - zaczął, na co potwierdziłem jego pytanie od razu. - Alex pomoże nam znaleźć sprawcę, a ty w zamian mu wybaczysz. - zaproponował chłopak, jednak odchyliłem głowę do tyłu na jego pomysł.

 -Karl... - chciałem coś powiedzieć, jednak ten powstrzymał mnie od mówienia, kładąc na moich ustach swoją dłoń. 

- Jak się nie zgodzisz, wrócę do siebie i zachowamy takie stosunki, jakie mieliśmy przed koncertem, czyli znajomi. - powiedział, na co od razu podniosłem się lekko, będąc przeciwny temu. 

- Coś ty, nie siedzisz mi teraz na kolanach tylko po to, aby później nadal być znajomymi. Wybaczę mu jeśli pomoże nam w znalezieniu sprawcy oraz ponownie będziemy parą i wprowadzisz się do mnie. W takim wypadku mogę się zgodzić mu wybaczyć. - odpowiedziałem uśmiechając się a chłopak wstał z moich kolan myśląc nad tym jak może się ze mną u negocjować jednak doskonale wiedziałem, iż chłopak nic nie wymyśli, więc ostatecznie musiał się zgodzić. 

- Okej, ale idziesz teraz tam i mu to mówisz. Ja w tym czasie wezmę prysznic. - zakomunikował, idąc do wyjścia, na co ruszyłem za nim, a następnie położyłem dłoń na jego barku i obróciłem go w swoją stronę, przyciskając do ściany. 

- Najpierw chce coś zrobić. - powiedziałem cicho, zbliżając usta do jego szyi tak, aby mój ciepły oddech łaskotał lekko jego wrażliwą szyję. Chłopak, czując to, odchylił nieświadomie lekko głowę na bok, dając mi tym samym większy dostęp do jego szyi. Podrażniłem jego szyję, swoim nosem jadąc powoli w stronę jego ucha. - Mogę? - spytałem niskim głosem, prosto do niego na chłopak, chwycił moją koszulkę, zaraz po tym wpijając się w moje usta. Uśmiechając się lekko, przejąłem pałeczkę, przygryzając lekko jego wargę, na co chłopak stęknął prosto w moje usta. Pogłębiłem więc pocałunek, kładąc dłonie na jego biodrach, po chwili zaciskając także na nich palce. Chłopak jednak położył dłoń na moim torsie, odpychając mnie lekko od siebie po chwili. Uśmiechnął się lekko, wycierając delikatnie kącik ust, z którego pociekła mu ślina. 

- Idź z nim pogadać, a później może to powtórzymy. - powiedział, a następnie wyszedł z pomieszczenia, idąc do łazienki. Uśmiechnąłem się pod nosem na jego zachowanie, ale wróciłem do salonu, w którym nadal siedział mój menadżer. 

Już kompletnie straciłem głowę dla tego chłopaka. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top