Chapter 10
| Sapnap POV |
Od mojej kłótni z ukochanym minęły dwa tygodnie. Z George'em i Clay'em też od tamtego czasu nie gadaliśmy co niestety odbiło się na tym jak przebiegały przygotowania do koncertów. Po tym jak tydzień temu ponownie się pokłóciliśmy, podczas próbnej gry na scenie wróciłem do domu i nie wychodziłem z domu. Mało jadłem, a całe dnie przeznaczałem na wspominanie rzeczy kiedy wszystko było dobrze. Chłopaki po tym jak nie przychodziłem na próby oraz nie dawałem znaków życia, próbowali się do mnie dodzwonić tak, jak menadżer jednak ignorowałem ich, wcześniej wyłączając całkowicie telefon.
Leżałem właśnie na łóżku, ponownie myśląc nad tym jak bardzo spierdzieliłem całą sytuację, gdy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstałem mozolnie, idąc w kierunku korytarza, nawet nie przejmując się, tym jak wyglądam, bo planowałem dopędzić osobę która przyszła z kwitkiem. Spojrzałem na mały ekran na ścianie w salonie, który był podłączony do kamery przed drzwiami i zdziwiłem się mocno, widząc tam, Karla. Otworzyłem mu drzwi, aby następnie wrócić ponownie do swojej sypialni, jednak zatrzymał mnie słaby głos bruneta.
- Nick, przyniosłem ci jedzenie, oraz leki, bo nie wiedziałem, czy po prostu nie wychodzisz z domu, czy jednak się rozchorowałeś. - powiedział, kładąc małą reklamówkę z rzeczami na blacie kuchennym. Obróciłem głowę w jego stronę i mocno się zmartwiłem, widząc jak chłopak cały spocony, z mocnymi rumieńcami na policzkach, stoi oparty o blat. Jego oczy były zamglone, słyszałem, jak mówi przez gardło, pewnie mając zatkany cały nos, a jego głos był mocno zachrypnięty, przez prawdopodobny ostry kaszel. Podszedłem do niego, od razu kładąc dłoń na jego czole, które było bardzo ciepłe, wręcz gorące.
- Czemu, przyszedłeś tutaj, będąc chorym. A jakbyś zasłabł po drodze lub coś innego? Powinien cię zabrać do szpitala. - powiedziałem, będąc mocno zmartwionym stanem chłopaka, który oparł czoło o moje ramię, opierając się o mnie.
- N-Nie, nic mi nie jest. - odpowiedział, jednak ja już po jego wyglądzie wiedziałem, że brunet jest dość mocno przeziębiony, jak nie złapał grypy. Dlatego wziąłem go na ręce, ignorując jego ciche sprzeciwy i zaniosłem do swojej sypialni, od razu kładąc pod kołdrą. Dodatkowo nakryłem go kocem, wiedząc, że chłopak powinien się teraz wypocić.
- Leż tu i się nie ruszaj. Zadzwonię po mojego lekarza i przyniosę termometr. - nakazałem, wychodząc z pokoju, aby szybko zabrać z łazienki wcześniej wspomniany przedmiot. Widząc, jak chłopak z wymęczenia przysypia, próbując go nie obudzić, zmierzyłem mu temperaturę, która wynosiła prawie czterdzieści stopni. Westchnąłem, siadając na krańcu łóżka oraz wyciągając telefon, aby zadzwonić do swojego dobrego przyjaciela, który był lekarzem. Po szybkiej rozmowie dowiedziałem się, że mężczyzna przyjedzie tutaj za około piętnaście minut. Usiadłem na ziemi koło chłopaka, delikatnie odgarniając jego grzywkę z oczu. - Czemu tutaj przyszedłeś? Zraniłem cię tak bardzo. - powiedziałem cicho, wpatrując się w twarz bruneta.
- M-Martwiłem się o ciebie. - odpowiedział cicho, otwierając delikatnie oczy, na co popatrzyłem na niego lekko zdziwiony, ponieważ myślałem, iż chłopak zasnął.
- Ale skrzywdziłem cię. - powiedziałem, przygryzając z nerwów swoją wargę. Chłopak zaśmiał się cicho, przez co przekręciłem głowę jak szczeniak, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Zawsze przepraszałeś mnie przez kilka dni, Nick. - wyszeptał, na co podniosłem się, rozumiejąc, co chłopak powiedział.
- Pamiętasz? - spytałem, patrząc na niego z nadzieją w oczach.
- Przypomniała mi się kilka dni temu jakaś nasza kłótnia i teraz zachowujesz się praktycznie tak samo. - odpowiedział, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem, co odwzajemniłem pomimo ogromnego zmęczenia i bólu brzucha.
- Opowiedz mi - powiedziałem, a chłopak zaczął powoli mówić, co widział, na co sam w mojej głowie przywołałem to wspomnienie.
- Ignorujesz mnie. - powiedział chłopak, patrząc na mnie z wyrzutem w oczach. Przewróciłem na to oczami, kontynuując swoją pracę.
- Nie ignoruję cię, tylko pracuję. - odpowiedziałem, powstrzymując swój głos, aby nie brzmiał, złośliwie lub lekceważąco.
- Pracujesz od tygodnia, bez przerwy. Wiesz, chociaż co było w tym tygodniu? - spytał, na co wzruszyłem ramionami. - Właśnie o tym mówię, już masz mnie całkowicie gdzieś.
- Kochanie, przestań wymyślać. Skończę to co robię i możemy coś wspólnie obejrzeć lub wyjść. - powiedziałem, jednak usłyszałem, jak chłopak prycha pod nosem na moje słowa.
- Jadę na weekend do Jimmiego.* - zawiadomił mnie chłopak, idąc w kierunku wyjścia z mojego studia.
- Baw się dobrze. - powiedziałem, zakładając słuchawki na uszy, a ostatnie co usłyszałem to to jak chłopak z cichym westchnieniem wychodzi z pokoju. Skończyłem robić wszystko, mocno po północy, kiedy już dawno w domach i mieszkaniach naokoło zapadł głęboki sen. Wyszedłem z pomieszczenia, aby pójść do łazienki gdzie planowałem wziąć gorącą odprężającą kąpiel. Poczekałem kilka minut, aż woda zapełni moją dużą wannę, a następnie rozebrałem się ze swoich ubrań i usiadłem w niej, rozkoszując się wbudowanym w niej hydromasażem, który rozmasowywał moje spięte mięśnie. Leżałem tak przez kilka minut aż nie dostałem wiadomości od Clay'em. Zmarszczyłem jednak brwi na jej treść.
Dream: Nie robicie żadnej imprezy z Karlem?
Sapnap: Czemu mielibyśmy?
Dream: Przecież dwa dni temu miał urodziny.
Popatrzyłem zdziwiony na jego wiadomość aby szybko popatrzeć na datę pokazującą się na ekranie mojego telefonu.
- Jakim jestem debilem. - powiedziałem, widząc faktycznie który mamy miesiąc oraz to ile dni minęło od urodzin mojego ukochanego.
Szybko wyszedłem z wanny, wcześniej przekręcając korek tak, aby woda mogła się wylać i po szybkim osuszeniu się, wbiegłem do garderoby, która była połączona z łazienką. Wybrałem swoją jedną z bardziej lubianych bluz, oraz zwykłe czarne dresy i ubrałem je, wcześniej ubierając również na siebie świeżą bieliznę. Wybiegłem z mieszkania, zgarniając po drodze kluczyki do samochodu i nie czekając na windę, zbiegłem po schodach na sam dół. Wsiadłem do samochodu, uruchamiając go i szybko pojechałem po rzecz, o którą chłopak mnie prosił od dłuższego czasu. Jechałem dość szybko, chcąc jak najszybciej dojechać jeszcze do domu kuzyna ukochanego, u którego właśnie był. Po kilku minutach na fotelu obok mnie znajdowało się duże pudło a obok niego, piękny bukiet kwiatów. Po dość szybciej podróży zaparkowałem pod domem, w którym znajdował się chłopak. Wysiadłem z samochodu, biorąc prezent oraz bukiet dla chłopaka, a następnie wszedłem na posesję, aby zapukać do drzwi. Otworzył mi kuzyn chłopaka, który widząc mnie, zmarszczył mocno swoje brwi. Cóż nie przepadaliśmy specjalnie za sobą, a tym bardziej kiedy coś spierdoliłem.
- Co tutaj robisz? - spytał ostro, na co trochę się skuliłem w sobie.
- Zawołaj go, proszę. - powiedziałem cicho, patrząc na niego błagalnie. Byłem gotowy prosić o to spotkanie nawet na kolanach. Nie musiałem jednak bo usłyszałem, jak chłopak woła mojego ukochanego, mówiąc mu, że to ktoś do niego. Karl, widząc mnie w drzwiach, zatrzymał się, zakładając ręce na swój tors. - Zanim coś powiesz, wiem, jestem skończonym debilem, że zapomniałem o twoich urodzinach. - dopowiedziałem, podając chłopakowi pudło oraz bukiet.
- Było mi bardzo smutno, że o tym zapomniałeś. Jesteśmy razem już tak długo. - odpowiedział, patrząc do środka pudła.
- Wiem, jestem zażenowany swoim zachowaniem. Ale kupiłem coś, o co mnie długo prosiłeś. - powiedziałem, modląc się o to, aby chłopak, chociaż w małym stopniu mi wybaczył po kupnie tego.
- Ale, to przecież jest o wiele droższe niż to o czym ci mówiłem - powiedział, patrząc na świeżo wypuszczony na rynek tablet graficzny Wacom Cintiq 22HD Touch.
- Skoro chciałeś tablet graficzny do pracy, to chciałem, aby był jak najlepszy. - odpowiedziałem, czując już w kościach, że chłopak zaraz mi wytknie cenę, za jaką go kupiłem.
- Nick, to kosztowało prawie 2500 dolarów**. Nie mogę tego przyjąć. - powiedział, chcąc oddać mi pudło, jednak powstrzymałem go, przytulając go do siebie.
- Jest twój. Przepraszam skarbie. - wyszeptałem, głaszcząc jego plecy.
- Wybaczam, ale ostatni raz. Zapomniesz kolejny raz i ci nie wybaczę. - powiedział, a następnie delikatnie pocałował moje usta co odwzajemniłem.
- Od tamtego razu już nigdy nie zapomniałem. - przyznałem, śmiejąc się z własnych, słów a chłopak, mi zawtórował. Popatrzyliśmy na siebie, a ja mimowolnie zbliżyłem swoją twarz do tej bruneta. Widziałem, jak on przymknął oczy, więc przybliżyłem się bardziej. Nasze usta się prawie spotkały kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Odsunąłem się gwałtownie od niego, rumieniąc się lekko.
- P-pójdę otworzyć. - powiedziałem, wręcz wybiegając z pokoju. To zdecydowanie zbyt wcześnie na takie ruchy, Nick.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Dla nie wiedzących, tak naprawdę nazywa się MrBeast.
** około 9 438 zł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top