🔞 Chapter 1🔞
| Sapnap POV |
Popchnąłem niższego chłopaka na łóżko, całując go namiętnie. Nie próbowałem nawet być delikatny, ponieważ wiedziałem, że brunet lubi kiedy poniewieram go po łóżku, pieprząc mocno. Oderwałem się na chwilę od niego, aby prawie dosłownie, zerwać z jego torsu koszulkę, którą miał na sobie. Starszy nie tracąc okazji, przyciągnął mnie do siebie, ponownie całując i zabierając z moich warg resztki wcześniej pitego Whisky. Pogłębiłem pieszczotę równocześnie, zaciskając nie zbyt mocno dłoń na szyi uległego chłopaka, na co poczułem, jak ten lekko się uśmiecha. Przeniosłem swoje dłonie na jego biodra, zatrzymując je w miejscu, kiedy poczułem, jak brunet z niecierpliwością zaczął ocierać się moje krocze, chcąc jakoś zaspokoić, chociaż w minimalnym stopniu, swój problem.
- Mam cię tu zostawić? - spytałem prosto w jego skórę, niskim, zachrypniętym głosem, na co chłopak dostał gęsiej skórki.
- Nie idź, błagam. Już nie będę. - odpowiedział desperacko chłopak, lekko wyginając się z przyjemności, kiedy przygryzłem kawałek jego skóry na jego wrażliwej szyi.
Oderwałem się od ciała chłopaka, wstając z łóżka na chwilę, aby podejść do komody, z której wyciągnąłem jeden ze swoich krawatów. Ściągnąłem z siebie także swoją koszulę, którą miałem na koncercie i wróciłem do bruneta. Nachyliłem się nad nim, jedną dłonią chwytając jego nadgarstki, które po chwili przywiązałem mocno do ramy swojego łóżka, aby utrudnić chłopakowi jakikolwiek ruch - innymi słowy, był skazany na to co ja mu zrobię. Pocałowałem go szybko, a następnie zsunąłem się lekko w dół, zaznaczając ustami ścieżkę po ciele starszego. Zatrzymałem się na chwilę, lekko przegryzając jego sutek, na co otrzymałem krótki pisk ze strony chłopaka. Uśmiechnąłem się zadziornie, zaczynając robić w tym miejscu także malinkę, przez co chłopak cały czas cicho sapał, lub jęczał. Zacisnąłem dłoń na jego udzie, sunąc nią do góry, sprawnie rozpinając jego pasek od spodni, a później także rozporek. Przeniosłem swoje usta na jego obojczyk, robiąc tam także kilka krwistoczerwonych śladów, a w międzyczasie sprawnie zdjąłem z niego spodnie razem z bielizną. Zjechałem dłonią na jego członka, zaciskając ją na nim, na co brunet stęknął głośno. Powoli zacząłem nią ruszać, równocześnie ponownie całując namiętnie chłopaka, spijając z jego ust wszystkie, coraz to głośniejsze jęki. Chwyciłem drugą dłonią jego podbródek i lekko zacisnąłem na nim palce, pogłębiając nasz pocałunek.
- N-Nick - stęknął w moje usta, starszy, patrząc na mnie wręcz błagalnie, abym nie przestawał pieścić jego penisa, zapewnię, będąc już blisko szczytu. Uśmiechnąłem się ponownie do niego zadziornie, puszczając jego członka oraz odsuwając się lekko od niego. Obróciłem go sprawnie na brzuch, w międzyczasie rozpinając oraz ściągając spodnie ze swoich bioder. Chłopak wypiął się mocniej w moją stronę, kusząc jędrnymi pośladkami, na co uśmiechnąłem się, sprzedając mu klapsa w jeden z nich. On podniecony jęknął głośno, zaraz po tym lekko śmiejąc się lekko. Pieprzony masochista. Przyciągnąłem go mocno, bliżej siebie wyciągając z kieszeni gumki i rzuciłem je na łóżko obok bruneta. Sięgnąłem ręką do szuflady wyciągając z niej buteleczkę lubrykantu i nałożyłem trochę go na swoje palce, które po chwili włożyłem do gorącego wnętrza chłopaka, rozciągając go. On na mój niespodziewany ruch krzyknął głośno, zaciskając się przyjemnie na moich paliczkach, na co odchyliłem głowę, stękając cicho z przyjemności. Przyśpieszyłem ruchy swojej dłoni, dokładnie penetrując bruneta, który co chwilę zaciskał dłonie na poduszkach, na której leżał. Dołożyłem trzeciego palca, równocześnie wkładając palce pod innym kątem, przez co uderzyłem w dobrze mi znany splot mięśni, na co chłopak zapłakał lekko, jęcząc głośno. Widziałem, jak plecy bruneta wyginają się z rozkoszy, na co uśmiechnąłem się lekko. Czując, jak wnętrze uległego zaciska się coraz częściej, wyciągnąłem je z niego, zostawiając go na samym końcu jego wytrzymałości. Chłopak popatrzył na mnie przez ramię przygryzając wargę kiedy zakładałem na siebie prezerwatywę, aby chwilę później bez ostrzeżenia wejść w niego jednym płynnym ruchem. Chłopak jęknął zadowolony, wyginając swoje usta w seksowym uśmiechu. Nie czekając, na bruneta aż się przyzwyczai do moich rozmiarów, zacząłem się poruszać w nim szybko, zaciskając dłoń na jego biodrze. Przylgnąłem torsem do jego lekko spoconych już pleców, drugą dłonią chwytając jego szyję oraz ponownie zaciskając na niej dłoń.
- Lubisz kiedy pieprzę cię jak dziwkę co? - spytałem swoim zachrypniętym głosem prosto do ucha chłopaka, na co on uśmiechnął się, nie umiejąc wydusić z siebie ani jednego słowa. Spowolniłem swoje ruchy biodrami, równocześnie sięgając wolną dłonią po butelkę whisky, stojącą koło mojego łóżka. Napiłem się prosto z butelki gorzkiego alkoholu, zaraz po tym łącząc swoje usta z uległym. Pozwoliłem wypić chłopakowi trunek prosto z moich ust, co jedynie podnieciło nas obu bardziej, więc jeszcze bardziej przyśpieszyłem ruchy swoich bioder, oraz zmieniając delikatnie kat pchnięć, przez co teraz trafiałem idealnie w słodki punkt bruneta. On na przemiennie krzycząc lub jęcząc, wygiął się mocniej, zaciskając się lekko na mnie. Nie minęło dużo czasu kiedy chłopak doszedł na moją czarną pościel a ja po paru mocniejszych pchnięciach również. Wyszedłem z niego, zaraz po tym ściągając z siebie zużytą prezerwatywę, związując ją oraz wyrzucając ją do śmietnika. Podszedłem do leżącego na materacu, bruneta i rozwiązałem go, zaraz po tym chowając swój krawat ponownie do komody. Korzystając z okazji, założyłem na siebie, świeże bokserki i usiadłem na krańcu łózka, biorąc z szafki swoje papierosy i odpaliłem go, zaciągając się mocno. Poczułem, jak nikotyna przyjemnie gasi moje mocno zmęczone mięśnie, dając także ukojenie szalejącym w głowie myślą.
- Odwieziesz mnie? - spytał brunet, przytulając się do moich plecy. Bez słowa wystawiłem w jego stronę papierosa, którego on odebrał, również zaciągając się nikotyną.
- Zostań już. Nie chce mi się jeździć o drugiej w nocy. Weź sobie prysznic czy coś jak potrzebujesz. - powiedziałem, odbierając od niego swoje uzależnienie, a następnie wyszedłem na balkon. Oparłem się o barierkę, wzdychając ciężko. Paliłem spokojnie wpatrując się w gwieździste niebo kiedy ponownie ktoś mnie objął w talii.
- Chodź spać, Nick. - powiedział delikatnie chłopak, biorąc ode mnie już końcówkę papierosa i dokończył go palić.
- Zaraz przyjdę. - odpowiedziałem, nie patrząc na niego. Poczułem, jak chłopak przejeżdża delikatnie palcem po moim tatuażu na lewej piersi, który wykonałem na drugą rocznicę mojego związku, z ukochanym.
- Powinieneś o nim, zapomnieć. On już nie wróci, Nick.
- Ale nie chce o nim zapominać. Kocham go. - odpowiedziałem szczerze, zaciskając usta w wąską linię.
- Ale na pewno chciałby, abyś też pokochał kogoś innego i żył szczęśliwy. - powiedział brunet, na co zacisnąłem pięści zdenerwowany, a następnie obróciłem się do niego przodem. Starszy mężczyzna stał naprzeciw mnie w puchatym, czarnym szlafroku. Swoje ręce skrzyżował na swoim torsie, patrząc na mnie lekko troskliwym wzrokiem.
- Nikt go nie zastąpi, Alex. - powiedziałem sucho, wracając do swojej sypialni. Bez słowa położyłem się na łóżku, przykrywając się kocem, tym samym zostawiając dla chłopaka swoją pościel. Moje uszy zarejestrowały jeszcze, jak starszy kładzie się na łóżku, a następnie pomiędzy nami zapanowała cisza. Próbowałem zasnąć, jednak wychodziło mi z marnym skutkiem. Podczas tych czterech lat od śmierci Karla, rzadko kiedy przesypiałem całą noc bez budzenia się, albo nawet zdarzało się, że w ogóle nie zasypiałem. Tym razem jednak szczęśliwie zasnąłem, licząc na jak najdłuższy sen.
Dym, ogień, straże.
Wbiegłem do swojego nadal płonącego mieszkania, gorączkowo szukając w nim swojego ukochanego.
- Karl! - krzyknąłem, szukając po płonących pomieszczeniach chłopaka. Ogień, zostawiał na mojej skórze nowe rany, oraz oparzenia jednak nie przejmowałem się nimi, nadal rozglądając się za swoim ukochanym. Usłyszałem jakiś dźwięk z naszej sypialni, więc momentalnie pobiegłem w jej kierunku. Bez większego problemu wyważyłem już spalone drzwi, robiąc sobie ścieżkę do pomieszczenia. Na łóżku leżał mój ukochany, wyglądając jakby spał. Podbiegłem do niego, zgarniając jego wiotkie ciało w swoje ramiona. Z moich oczu polały się łzy, widząc jego ciemnoszarą skórę oraz brak życia w jego jasno-niebieskich oczach.
- Skarbie, obudź się. Wróć do mnie, błagam. - wyszeptałem, przytulając chłopaka mocniej do siebie oraz wybuchając głośniejszym płaczem.
Zerwałem się gwałtownie ze snu (a raczej koszmaru) i usiadłem na łóżku, oddychając ciężko. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym byłem i minimalnie się uspokoiłem, widząc, że jestem w swojej sypialni, w moim nowym apartamencie. Poczułem, jak chłopak leżący obok mnie porusza się lekko, budząc się ze swojego snu.
- Nick, wszystko okej? - spytał, patrząc na mnie zaspany. Schowałem twarz w dłonie, chcąc ukryć przed nim łzy, które zebrały się w moich oczach.
- Możesz mnie przytulić? Proszę? - spytałem cicho, próbując powstrzymać swój głos od załamania się. Po chwili poczułem, jak starszy obejmuje mnie, wtulając w swoje ciało. Przytuliłem się do niego, szukając w nim znajomego ciepła, za którym tak bardzo tęskniłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top