[
Monsieur X
czyli tragedia w trzech aktach w klamrze zawarta
BOHATEROWIE:
Pan Malarz - artysta
Pan Model - muza
Pani Matka - zatroskana
Państwo Znawcy - nic nie wiedzą
KLAMRA POCZĄTKOWA
Obraz ukazuje męską postać, dumnie stojącą na tle stonowanego, ciemnego tła.
Postawa modela emanuje pewnością siebie - jest zarówno spokojna, jak i subtelnie dynamiczna. Postać ta wydaje się emanować aurą wręcz królewskości, jakby była uosobieniem wyrafinowania i gustu.
Mężczyzna ubrany jest w starannie uszyty garnitur, a kontury jego stroju harmonijnie podkreślają kontury jego męskiej sylwetki. Ciemna, prawie idealnie czarna barwa tkaniny kontrastuje z porcelanową skórą, podkreślając jego iście arystokratyczne wdzięki. Jego ubiór jest prawie nieskazitelny, odzwierciedlając wyrafinowaną dbałość o detale obecną w całej kompozycji - jedyną drobnostką, która przykuwa uwagę widza jest fakt, że parę guzików koszuli jest rozpiętych tak, jakby chciały zasugerować obecność ciała tuż pod warstwą ubrań, jakby zapraszały do rozmyślenia co by było gdyby rozpięłoby się więcej.
Przy bliższym przyjrzeniu się wyostrza się spojrzenie na twarz mężczyzny - twarz, która doskonale łączy w sobie siłę i subtelność. Jego wyostrzone rysy, zdobiące je idealnie przycięte wąsiki i starannie ułożone włosy, emanują zarówno dojrzałością, jak i ponadczasowym wdziękiem, jakby celowo zahaczającym, łapiącym się czegoś kobiecego. Oczy modela, sięgające wzrokiem daleko za ramy obrazu, zdają się kryć w sobie tajemnicę i bogactwo doświadczeń. Swoją prawą dłoń mężczyzna opiera o stolik z ciemnego, błyszczącego drewna, którego nogi wyrzeźbione są na kształt syren; w lewej zaś trzyma parę czarnych rękawiczek, ledwo rzucających się w oczy na tle czarnego garnituru.
Mistrzowskie posługiwanie się pędzlem artysty ujawnia umiejętną grę światłem i cieniem, wzmacniającą enigmatyczną naturę mężczyzny. Płynność światła podkreśla kontury twarzy i subtelnie uwypukla delikatny, tajemniczy uśmiech na jego ustach, jakby znał jakiś ukryty sekret. Ten enigmatyczny uśmiech sugeruje życie przeżyte z pasją, skryte za zasłoną tajemnicy.
⁂
— Och, czyż to nie jest pretensjonalne? Monsieur X, naprawdę? – Fryderyk przymrużył powieki, wpatrując się z przedziwnym niesmakiem w oczach w namalowaną postać.
— Odrobinę. Ale nie nam zakazywać mu chociaż tego ździebełka pretensjonalności, wystarczająco już się przez to szkaradztwo wycierpiał – Cyprian pokręcił głową, odwracając wzrok od płótna.
— Może i masz rację... Ale X? Każdy dobrze wie...
— Gdyby użył chociażby inicjału, to pewnie pan model do sądu by pobiegł w podskokach.
— Pan model...
— Pani matka.
— Nie chciałem pierwszy tego mówić.
— Wiem. Dlatego ja powiedziałem. O, o tym też każdy wie, a nikt nie mówi, a jeśli tak, to szeptem.
Zamilkli, wpatrując się w obraz tak, jakby chcieli z niego wyczytać całą jego historię.
Ale nie mogli.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top