5

Szłam do damskiej łazienki za potrzebą... Skorzystania z niej.

Weszłam do kabiny, ale ktoś tam już był i okaleczał własną skórę.

-KAJA ?!-Zszokowana wydusiłam z siebie. Patrzyłam na dziewczynę z niedowierzaniem, po jej lewej ręce ciekła czerwona krew a w prawej trzymała scyzoryk. 

Spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach, a potem zaczęła płakać. Przytuliłam się do dziewczyny. Wiedziałam że potrzebuje wsparcia.

-Dlaczego?-Patrzyłam na nią ze współczuciem.

-Ja inaczej nie potrafię...-Łzy dalej lały się po czerwonych policzkach dziewczyny.

-Dobra już nie płacz. Porozmawiamy jak się trochę uspokoisz.

-Dziękuję.

Minęło parę dobrych minut, zanim Kaja się ogarnęła i przestała wylewać z siebie łzy.

-No dobra, dlaczego to robisz ?-Spytałam.

-Gdy to robię... Odnajduję siebie i czuję ból to znaczy że żyję...-Odpowiedziała.

-Ale ty siebie ranisz...

-Wiem...

-Pomogę ci z tego wyjść.

-Dziękuję, ale sama dam sobie radę... Nie chcę abyś zawracała mną głowę.

-Nalegam.

Kaja nie odpowiadając rzuciła mi się na szyję.

-No dobra po pierwsze muszę pozbawić cię wszystkich ostrych narzędzi. Pokazuj swe towary.

-Hehehe. Nie będzie tak łatwo.-Powiedziała.

-Spokojnie. Dam radę.-Powiedziałam zwycięsko.

Kaja dała mi swój plecak. Przeszukałam cały i znalazłam...

-Dwa scyzoryki, trzy żyletki, jeden nóż... I cyrkiel. Kobieto co ty jesteś współtworzycielką jakiegoś gangu ?

-Możliwe.-Zaśmiała się.

-Z kim ja żyję...

Po oczyszczeniu Kaji z prawdopodobnych jej zabójców byłam spokojna. Trochę. Ona przecież w domu mogła się kaleczyć... Oh losie.

Wróciłam do domu z głową w chmurach. Myślałam o robieniu sobie krzywdy w ten sposób. Myślenie przerwali mi moi starzy którzy się kłucili. Obserwowałam całe to zdarzenie z lekko otworzoną buzią. Mój ojciec podduszał moją matkę. Ale jaki był tego powód ? Zawsze dobrze się dogadywaili. Całe szczęście ojciec uwolnił moją matkę z uścisku na szyji.

-Do reszty Cię posrało.-Rzuciła matka w stronę ojca.

-Zasłużyłaś.

Po incydencie na schodach boję się żyć w tym domu.

Hmm... Co by ty zrobić... Aby uratować prawdopodobnie swoje życie.

Pomyślę o tym innym razem. A teraz wracam do swojego pokoju.
Walnęłam się na swoje łóżko i od razu poszłam spać.

Rano znowu zaczęłam rozmyślać. O świcie starych nie ma w domu to znaczy że mam trzy godziny do powrotu ojca. Jak stracił pracę to się gdzieś szlaja.

Idealnie. Nie myśląc dużo zaczęłam się pakować. Tylko jest jedno ale. Do kogo ja pójdę ? Popytam się moich znajomych.
Napisałam do każdego taką samą wiadomość o treści :
"Potrzebuję u kogoś przenocować kilka nocy"
Wysłałam wiadomość i wróciłam do ponownego pakowania moich rzeczy.
Po godzinie sprawdziłam telefon i otrzymałam odpowiedzi.

Kaja- "Chętnie bym ci pomogła ale nie mam warunków wiesz moja matka się nie zgodziła..."

Michał-"Dora pomógł bym ci ale nie miałabyś dobrych warunków. A poza tym moi znajomi z którymi mieszkam nie pozwolili by mi na taki incydent."

Straciłam nadzieję. Jednak zostaję w domu... Usłyszałam powiadomienie z telefonu.

Iwo-"Wbijaj robaczku😏❤"

O nie.

Ale nie mam wyjścia. Spakowałam ostatnie rzeczy i wyszłam. Szłam w stronę mieszkania gwałciciela.

Gdy dotarłam na miejsce zadzwoniłam do drzwi. A już po chwili zobaczyłam chłopaka o czarnych włosach i pięknych szaro-niebieskich oczach.

-Jednak nie żartowałaś...-Spojrzał na mnie.

-Niestety.-Przewróciłam oczami.

Iwo przygryzł swoją wargę.

Zaczyna się

























Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top