2

Po wszystkich zjebanych godzinach wreszcie wychodzę ze szkoły. Znów samotnie wrócę do pustego domu. Znowu. Idę przez jedną uliczkę w parku. Jak zwykle o tej porze nikogo nie ma. Czuję się jak w jakimś filmie. Ptaszki wesoło śpiewają a wiatr delikatnie rozwiewa moje włosy. Szkoda że jak wrócę do domu nie będzie jak w bajce. Szkoda. Idę dalej do czasu jak nie czuję że ktoś mnie popycha do krzaków obok. Oszołomiona analizuję sytuacje i widzę osobę która mnie popchnęła. 

-Michał ?!

Brunet położył palec na moich ustach.-Ciszej...

-Co ty tu robisz ? I czemu urwałeś z nami kontakt ?-Wszeptałam.

-Powiem ci wszystko, ale nie tutaj.

-Michał...-Przytuliłam się do niego.

-Shh...-Chłopak zaczął głaskać moje plecy.

Trwaliśmy tak jeszcze w uścisku aż w końcu brunet  zaprowadził mnie do miejsca zupełnie mi nieznanego.

-Mów.-Powiedziałam z troską w głosie.

-A wiedz tak... Jakieś typki mnie okradli a potem zawieźli do lasu. Nie pytaj o szczegóły.

Oszołomiona stałam i tylko mrugałam powiekami.-Co?

-No to, co słyszałaś. Nic ważnego...-Chłopak machnął ręką.

-Naprawdę ? Ty mi mówisz że nic ważnego ? Chłopie wiesz jak się o ciebie martwiłam !-Wykrzyczałam.

-Ty o mnie ?-Policzki Michała oblał lekki odcień różu.

-Ta. Wiesz co ?

-Co ?

Przytuliłam chłopaka.-Czemu mnie kurwa popchnąłeś ?!

-No wiesz ty co ! Popsułaś cały nastrój...-Brunet udawał obrażonego.

-No oj weź...

-Bo chciałem ci zrobić niespodziankę.-Michał odpowiedział na pytanie.

-Aww...

-No co?

-Nie nic.

-Chcesz iść na spacer ?

-Bardzo bym chciała, ale muszę wracać do domu...-Złapałam się za kark i nerwowo zaśmiałam.

-No dobra może innym razem ?

-Na pewno.

-Dzięki. To do jutra.-Chłopak zaczął iść w inną stronę.

-Do jutra.


Muszę się pośpieszyć, bo mi się oberwie ! Zaczęłam biec w kierunku domu. Jak dobiegłam pod drzwi zatrzymałam się i wzięłam głęboki oddech. Otworzyłam drzwi i weszłam do krainy prawdziwego horroru.

-Gdzie to się było ?! Spóźniłaś się 15 minut !-Wykrzyczał ojciec.

-Przepraszam.-Powiedziałam cicho.

-Ty tylko ojca stresujesz ! JEBANA SMARKULO !-Wykrzyczała matka.

-Ja...-Moją wypowiedź przeszkodziła ręka matki która wylądowała na moim policzku.

-ZAMKNIJ SIĘ!

-A TERAZ DO POKOJU !-Ryknął ojciec.

-T-tak przepraszam...-Powiedziałam i wycofałam się do moich czterech ścian.

-Jebana suka...-Usłyszałam jeszcze głos ojca.

Zamknęłam drzwi i zjechałam po nich w dół. 

-Przynajmniej nie są pijani.-Powiedział do siebie prawie niesłyszalnie uśmiechając się lekko. Pojedyncza łza poleciała mi z oka jak dotknęłam policzka które tak cholernie bolało. Zostanie ślad... Powiem że się przewróciłam... Jak zwykle. Znowu.

Podeszłam przed lustro. Ślad był na pół twarzy. Cholera.

Łzy same mi się lały... Nie mogłam ich powstrzymać. Jak rodzice to zauważą to mi się oberwie.

Szybko wytarłam łzy rękawem mojego swetra. Policzek mnie tak cholernie boli. KURWA.


Odrobiłam lekcje umyłam się i poszłam spać. O jedzeniu nawet nie myśląc, nie byłam głodna i brzydziłam się tych ludzi..












Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top