3


UWAGA ! 

W tym rozdziale pojawią się trudne tematy na temat katolików. Proszona rozwaga.

Otwieram zaspane oczy i rozglądam się po pokoju. Jak zawsze ten sam. Wstałam i od razu poszłam sprawdzić, czy rodzice już poszli.

Zadowolona faktem że jestem sama w domu pobiegłam znów do pokoju aby penetrować szafę. Postawiłam na moją wielką jeansową kurtkę z moimi własnymi przypinkami, czarne potargane spodnie i biała koszulka z jakimś nadrukiem. Energicznie poszłam w stronę lodówki, ale czynność przerwał mi dźwięk dzwonka do drzwi, poszłam otworzyć. Za drzwiami stał mój stary. Serce podeszło mi do gardła. ON?! 

-Właśnie miałam wychodzić...-Zabrałam plecak i kierowałam się na zewnątrz.

-Tylko masz wrócić punktualnie.

Przeszłam obok ojca i poczułam zapach alkoholu. Świetnie.

W drodze do szkoły zastanawiałam się, czemu tak wcześnie przyszedł do domu ?

Dobra mniejsza.






-Dora. Słuchasz mnie ?-Obudził mnie Michał.

-Przepraszam. Odpłynęłam.

-Nie pamiętam, abym ci coś dawał...-Iwo złapał się za podbródek udając zamyślonego.

-Ej !-Rzuciłam.

Michał i Iwo popatrzyli na siebie a potem się zaśmiali.

-Zaczynam się was bać.-Powiedziałam z uśmiechem na ustach.


Nie chcąc dostać po twarzy wróciłam prosto do domu.

Weszłam cicho do mieszkania.

-Jak to wyjebali cię z pracy !?!?!-Usłyszałam głos matki.

-NO NORMALNIE KURWA !-Stary wstał z krzesła w kuchni.

Poleciałam szybko do pokoju.

Skoro teraz im się nie układa i stary jest najebany mam po prostu przesrane...

Siedziałam cicho w pokoju i czytałam książkę. No co ? Nie miałam co robić.

-Gdzie ona jest ?!-Słyszałam krzyk ojca.

Wyszłam z pokoju. Pewnie mnie nie zauważyli.

-Jak dawno jesteś w domu ?-Spojrzał na mnie zrezygnowanym wzrokiem mój ojciec.

-Jakieś pół godziny.-Odpowiedziałam spokojnie.

-Aha...-Wyszedł z domu.

Na twarzy miałam jedno "WTF ?!" Ale lepsze to niż kolejny ślad na policzku od wkurwionych rodziców. Co nie ?

Pierwszy raz doświadczyłam takiego zjawiska. Mój stary się na mnie nie darł ! Co to jakieś święto? Dziwne..

Poszłam do pokoju usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Jak to ja, wzorowa marzycielka.


Czasami zastanawiam się... Czy ja jako osoba żyjąca po swojemu, dokonująca własne wybory... Nie jestem na tym świecie sama... Rodzice którzy uczą mnie manier i czepiają się o najmniejszą głupotę, oni sami zachowują się jak jebane świnie. A jeśli ludzie się zapytali jaki jest mój znienawidzony przedmiot szkolny to ja bym odpowiedziała że Religia. Ale czemu ? Bo jestem niewierząca. Ale jak nie wierzysz to czemu chodzisz na lekcje religii ? Bo jestem zmuszana...

Typowe.

A teraz sam się zastanów.

W co ty wierzysz ?

W osobę która "kocha" ludzi a tak naprawdę, jeśli coś złego zrobisz on cię znienawidzi.

Ludzie to jest śmieszne. Wierzycie w kogoś, kogo prawdopodobnie nigdy w życiu nie zobaczycie?

Błagam.

Chodzicie do jakiegoś budynku z krzyżem postawionym na dachu i myślicie już że to miejsce jest takie święte ? Co niedziela, a nawet częściej idziecie do jakiegoś typa który się podaje za niby syna stworzyciela świata ? Słuchacie go i myślicie że jesteście tacy dobrzy ? Gościu daje wam jakieś białe kółko, abyście jedli "ciało Chrystusa" ? Czy to, jak już, nie podchodzi pod kanibalizm ?



Otwarłam zaspane oczy... Moje życie to jedna monotonność... Wstaję, sprawdzam szafę, ubieram się, jem śniadanie, wychodzę z domu, zamykam drzwi, idę do szkoły, wracam ze szkoły, dostaję w twarz, płaczę, śpię. 




JEDNA PIERDOLONA MONOTONNOŚĆ






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top