Test | Przesyłka cz. II

Z ręcznikiem zawieszonym na szyi, odziany w prześwitujący, zwiewny szlafroczek, z powolnością i skupieniem polującego na zwierzynę lwa Victor zakradał się do własnej sypialni. Z całych sił starał się nie zaśmiać.

Sytuacja... no cóż, w jego opinii była komiczna. Podejrzewał, że Yuuri będzie wściekły – ba, mógł obstawiać zakłady i wygrałby je, znacznie się wzbogacając.

Jednak kiedy Chris zaproponował mu szalony zakup... kiedy przekonywał, że Prosiaczek zdenerwuje się z pewnością i słodko zmarszczy drobny nosek...

Kiedy wspomniał nareszcie, że w Rosji dodatkowe rozgrzewanie może okazać się dla obcokrajowca zbawiennym ratunkiem podczas chłodnych wieczorów, spędzanych na oczekiwaniu na powrót zapracowanego narzeczonego – trenera...

Och, Christophe miał duży wpływ na rosyjskie decyzje. Po bezsprzecznie mocnym argumencie, dokoloryzowanym wspaniałymi wizjami rozciągającego się Katsukiego, wybór był jaśniejszy, niż odbijające się od jego własnego czoła światło. Po prostu musiał się zgodzić i przyjąć prezent od przyjaciela, bowiem wpadł w pułapkę założoną nań zbyt sprytnie i wprawnie, by mógł choć spróbować wycofać się i odmówić.

Woda skapywała z zawilgoconej, platynowej głowy, spływając po ciepłym karku, ginąc za kołnierzem kremowego peniuaru. Wzdrygnął się, kiedy niesforna kropla ochłodziła skórę jego pleców.

– Victor... co to jest? – wymamrotał Japończyk, wciskając twarz w miękką poduszkę. Zacisnął zęby na białej poszewce. Rozłożony na szerokim materacu, chował się w pościeli.

Wydawał się być załamany. A przecież miał powód tylko do radości – namiętnie współdzielonej z partnerem!

– Yuuri... – Rosjanin usiadł na brzegu łóżka, sięgając dłonią do czarnej łepetyny i rozczochrał przydługie kosmki. Palce mimowolnie zjechały niżej, jakby naśladując wycieczkę wody po jego własnym ciele. Czułym dotykiem obdarzył kark, powoli wyrysował szlaczek na kręgosłupie, na gumce od czarnych, obcisłych bokserek kończąc. – To prezent od Chrisa...

– Dlaczego wysyła nam takie prezenty? Czemu w ogóle rozmawiasz z nim o takich sprawach? – Uniósł głowę, opierając brodę o własne, skrzyżowane przedramiona. Był nieznośnie zawstydzony – Nikiforov w myślach wydał diagnozę na podstawie rumieńców, pokrywających niemal całe wspaniałe ciało. – Słyszałem was, Victor. Dzisiaj na lodowisku.

Owszem, często zdarzało mu się rumienić z byle powodu. Reagował na wszystko inaczej, niż bezwstydny narzeczony. Nie był jednak głupcem – za drzwiami mieszkania czuł się swobodnie. Wiedział, że nie ma się czego wstydzić.

Przypadek Chrisa był po prostu wyjątkiem. To zawstydzający, nieco zboczony szaleniec, który maca go po tyłku, gdy tylko znajdzie ku temu sprzyjającą okazję. Nie codziennie obcy ludzie dotykający jego czułe części ciała, wysyłają mu tak intymny prezent. Był nieziemsko zażenowany i powoli dochodził do wniosku, że nadeszła pora na poszukiwania kamienia, by się pod nim skryć.

– Wiesz, jaki on jest, drąży temat i męczy, dopóki nie dowie się o wszystkim. Ale ja nie zdradzam mu szczegółów, tylko ogólniki. Lubię się chwalić – wymamrotał w ukochaną łopatkę.

– Victor... – jęknął cicho w reakcji na dotyk miękkich ust. Narzeczony wisiał nad nim, składając czułe pocałunki na rozluźniających się ramionach, później na plecach i w końcu –  na udach. Przyjemne ciarki przeszyły go szybko, choć zdecydowanie wyczuwalnie, w reakcji na skrobiące skórę zęby, skupiające się na miejscu tuż pod pośladkami. Ułożył głowę na poduszce, patrząc na dużą butelkę z cudownym lubrykantem.

– Ciii, Yuuri. Nie wolno ci już narzekać. – Blondyn przeniósł się wyżej, owiewając zgrabne pośladki gorącym powietrzem i muskając je nosem. Na przeszkodzie stał mu tylko cholerny materiał. Zachłanne wargi wycałowały drogę przez kręgosłup, tę samą, którą przed chwilą wytoczyły im znacznie chłodniejsze palce. Zatrzymał się na karku, liżąc go i podgryzając. Delikatna, zimna tkanina muskała wspaniałe plecy narzeczonego, opadając z góry niczym lodowa kurtyna na rozogniony grunt. – Od teraz wolno ci tylko pojękiwać.

Japończyk odwrócił się, unosząc do siadu. Umościł się na wygodnej pościeli, wbijając zamglone spojrzenie w morskie oczy ukochanego. Victor powoli zsunął okulary ze zgrabnego nosa i ułożył je obok szklanej butli. Yuuri roześmiał się cicho, lecz zgodnie z zakazem, nie wydobył z siebie żadnego słowa.

Jęknął dopiero, kiedy powolnym ruchem odsłonił gładkie ramię i umięśnioną pierś siedzącego na jego kolanach kochanka. Naśladując go, przesunął palcem od zagłębienia obojczyka, po sam różowy sutek tylko po to, by sięgnąć do niego ustami. Wessał ciepłe ciało, delektując się westchnieniem rosyjskiej rozkoszy. Nigdy nie podejrzewał, że smakowanie go stanie się jego uzależnieniem, graniczącym z obsesją.

Zarzucone na jego ramiona ręce wczepiły się w czarne kosmki, przyciągając pracowite usta, nie pozwalając im wypuścić skrawka własnej piersi.

Japoński demon nie zamierzał przestać. Oddychał głęboko i pojękiwał, słysząc, obserwując i czując Victora przed sobą. Zacisnął mocniej sznurek jasnego wdzianka, odsłonił drugie piękne ramię. Wyrysowywał mokre szlaczki na piersiach, całował ukochany mostek, lizał obojczyki, gryzł i ssał wystające zza szlafroczka sutki, pozwalając narzeczonemu ocierać się nagim, twardym penisem o własne udo.

– Jak dobrze, że kupiłem ten szlafrok. – Jakby czytając mu w myślach, blondyn wyszeptał melodyjnie słowa wprost do jego ucha. – Kocham, jak pożerasz mnie wzrokiem, Yuuri.

Niewątpliwie miał na co popatrzeć. Wyeksponowany, umięśniony tors wydawał się pochodzić z jego najskrytszej fantazji! Prześwitująca, zwiewna tkanina nie przysłaniała mu widoku. Przed oczyma tworzyło się istne dzieło sztuki, jednak nie to było dla niego najistotniejsze.

Ważna była wspólna rozkosz. Rozkosz jego i Victora.

Ciepło, wręcz gorąco biło z ich ciał. Każdy, nawet najdelikatniejszy ruch kochanka wyczuwali ze zdwojoną siłą we własnych, przeładowanych sercach.

Odepchnął szczupłe, umięśnione ciało, zrywając się z siadu. Wspólnymi siłami zdarli czarne bokserki z kształtnych pośladków, tym samym wyzwalając z uwięzi spragnione przyjemności krocze.

– Wow, Yuuri! – rozentuzjazmowany Victor nader ochoczo i z zachwytem na ustach rzucił się na japońskie ciało. Rzucił bieliznę za siebie i nachylił się nad ukochanym.

Jakby w amoku objął dłońmi najpiękniejszy członek świata i wessał rumianą główkę, słodką i kuszącą. Językiem zataczał zgrabne kółeczka, sącząc wilgoć, delektując się nią.

– O tak, Viictoorrr... – jęknął przeciągle, kładąc dłonie na platynowej głowie. Świat skurczył się do gorącej, mokrej pieczary. Kochanek odbierał mu resztki świadomości, wpatrując się załzawionymi oczami w najprzystojniejszą, skalaną niepoprawną rozkoszą twarz.

Wypuścił go tylko po to, by z głośnym siorbnięciem i nowym entuzjazmem przyssać się na nowo do najwspanialszej zabawki, jaką miał w ręku. Z zaangażowaniem całował, lizał i pieścił przyrodzenie ukochanego, odczuwając niewiarygodną satysfakcję z zaspokajania go. Czuł się jak mały chłopiec, który nareszcie dostał wybłaganego lizaka – z tym, że jego zabawa nie miała nic wspólnego z dziecięcą igraszką. Miał wrażenie, że liczne głębokie jęki odbijały się drżeniem w jego ciele, posyłając przyjemne mrowienie daleko w każdy cielesny zakątek.

­– Boże słodki, Victor, nie! – Wraz z krzykiem, zachłanne usta oderwały się od rozgrzanego krocza. Zaniepokojony Rosjanin uniósł się na wysokość jego twarzy i ze strachem i obawami, spojrzał w przymglone, przymrużone oczy.

– Co się stało, Yuuri?

– Nie chcę, ty... nie powinieneś. – I to był największy błąd Katsukiego.

Za wypowiedzenie tych słów zapłacił zawrotem głowy, kolejnym wessaniem pragnącego spełnienia penisa i szybkimi, mocnymi ruchami ust na własnym członku. Palce samoistnie pognały w stronę miękkich włosów i zacisnęły się na muskających podbrzusze pasmach.

Dla...dlaczego nie powinien? Ach, czy to nadal istotne?

Odsłonił wysokie czoło i jęknął jeszcze głośniej. Idealna twarz Victora, przymarszczony, długi nos, jasne rzęsy okalające oczy, które tak kochał – to wszystko i jeszcze więcej sprawiało, że był coraz to bliżej nieziemsko odurzającej rozkoszy, a nie chciał kończyć nawet w tak genialnym momencie.

Miał zamiar odciągnąć szaloną głowę, ale ona nie dała za wygraną. Sprytny język wcisnął się w gorącą szczelinę na jego czubeczku. Wszystkie gwiazdozbiory zatańczyły pod mocno zaciśniętymi powiekami. Gardłowy krzyk Japończyka i kilka światowych przekleństw, napięte mięśnie oraz niemalże wyrywające srebrne włosy piąstki były wystarczającym dowodem na jego łóżkowy triumf.

– Trzymasz się? – spytał, odsuwając się od rumianego, pulsującego penisa. Diabelski uśmiech wypłynął na jego twarz, zaś serce podpowiadało, że chciałoby razem z blondynem bawić się Yuurim do samego końca świata.

Brunet wzdychał i pojękiwał. Powstrzymywał ciało, ledwo kontaktując. Czuł, że nie ma dużo czasu. Zarumieniony po uszy, zwlókł się w stronę lubrykantu.

Boski żel miał przynieść im dodatkowe doznania. Trzeba było go wypróbować.

– Masz – powiedział pewnie, wręczając kochankowi butelkę. Ułożył się z powrotem na poduszkach, opierając o zagłówek dużego łóżka. – Za karę przygotujesz się sam.

Victor zawahał się, spoglądając na zawartość szklanego naczynia, jednak podjęcie decyzji trwało jedno uderzenie serca.

Z miłości szalał na co dzień. Teraz chciał poszaleć z pożądania.

Z flirciarskim uśmiechem odwrócił się tyłem do narzeczonego i erotycznie wypiął kształtny tyłek, podciągając mocno związany szlafroczek na plecy. Oblizał wargi nerwowo. Drżące ręce dostały pierwszą porcję grzejącej substancji. Wygiął się, sięgając do chętnego wejścia i dał wspaniały pokaz, wciskając długie, zadbane palce denerwująco powoli do własnego wnętrza. Wypełniały go, rozciągając i przygotowując na więcej. Ruszał przy tym biodrami, tańcem starając się uwieść zauroczonego Japończyka. Obydwoje jękneli – Yuuri z powodu seansu, odbywającego się dosłownie przed nim, zaś Victor z podniecenia i niecierpliwości.

Patrzył prosto w brązowe, zauroczone tęczówki. Nie spuszczał wzroku z rozkosznie przymkniętych powiek, błyszczących, załzawionych oczu.

Powoli, potem coraz szybciej poruszał palcami, nie powstrzymując swoich reakcji. Tym bardziej cieszyło go, jak reagował jego Yuuri.

Niekontrolowane, drżące oddechy, zarumieniona po uszy twarz. Rozszerzone źrenice pożerały dzieło natury, prężące się przed nim, kuszące i obiecujące więcej. Victor już zdołał zapomnieć, jak bardzo podniecający mógł być leżący brunet. Zdał sobie sprawę, że jednak przegrał łóżkowe igrzyska.

Równie erotycznym ruchem wyprostował się, a śliski materiał zasłonił widoki. Rozochocony, na kolanach podszedł do narzeczonego. Nie mogąc dłużej czekać, wpił się w jego usta.

Nie wiedział, jak mógł wytrzymać bez ich pieszczoty tak długo. Jak wcześniej bez nich żył?

Japońska dłoń na jego policzku wymiotła z jego głowy wszystkie myśli i wahania. Języki splotły się w zawziętej walce. Upór i chęć dominacji bruneta wygrywała jednak z rosyjską desperacją. W gorącym, namiętnym pocałunku zgubił swoje skupienie na doprowadzaniu Yuuriego do szaleństwa. Nie wiedział, które usta należą do niego. Strużka zmieszanej śliny spłynęła z ich warg, zdobiąc zgrabny podbródek. Chciał go ucałować, jednak nie był w stanie oderwać się od odbierającej świadomość, piekielnej przyjemności.

Uzależnił się. Bezsprzecznie stwierdził, że uzależnił go smak ukochanego.

Sięgnął po penisa bruneta. Parząc własną dłoń jego gorącem, naprowadził go na siebie. Wspólnymi siłami, bez nawet drobnych komplikacji połączyli spragnione i głodne ciała ze sobą. Oddechy, głosy i ślina stały się jednością. Razem śpiewali pieśni rozkoszy, tańcząc w gorącym układzie miłości. Twarda męskość Victora ocierała się o napięte podbrzusze zakochanego Japończyka, zostawiając na nim mokre szlaczki.

Wszystkiego było im za mało. Wiedzieli, że długo nie przetrwają, przyjemność rozkruszała ich od środka.

Yuuri podparł się na ramionach i chaotycznymi, spazmatycznymi ruchami penetrował aksamitne wnętrze kochanka, wykrzykującego jego imię, pochwały, gorące wyznania miłości. Sznurek szlafroka w końcu rozplątał się, uwalniając rozgrzane ciało, dając mu kolejny mały spektakl.

Umięśnione ciało sportowca unosiło się nad nim, wychodząc naprzeciw dominującym ruchom. Nabijał się na członka, zawzięcie masującego jego mięśnie i doprowadzającego do szaleństwa, obijając się o prostatę.

To wszystko odbierało mu dech w piersi. Czy to niezwykłe gorąco pochodziło z żelu od Chrisa? Jeśli tak, będzie mu dziękował do końca swych dni, lecz żeby się upewnić, powinien jeszcze nie raz sprawdzić działanie niezwykłego lubrykantu.

Usta, przyssane do jego własnych upewniły go, że kolejne doświadczenia nie będą przeprowadzane w pojedynkę.

Chciał odciągnąć ten szybko zbliżający się moment. Pragnął przed nim uciec, ale sprytne paluszki Yuuriego miały wobec niego inny plan. Trąciły zaczepnie jądra Rosjanina, posyłając przez rozgrzane ciało zimny dreszcz. Rozkoszny głos kolejny raz wykrzyczał jego imię na ułamek sekundy przed najlepszym orgazmem, jaki w całym swoim życiu miał okazję przeżyć.

Zaplecione na ramionach Japończyka ręce zacisnęły się w ekstazie. Victor położył głowę na wtulonej w jego pierś ciemniejszej czuprynie, zaciągając się wspaniałym zapachem, pojękując i uśmiechając się głupawo. Ledwo oddychał.

Wspólna przyjemność przyćmiła mu wszystko. Świat zniknął na długi moment. W tej jednej chwili istniał tylko dzięki obejmującym go ramionom, wypływającemu z jego wnętrza gorącemu nasieniu i parzącemu w policzek, płytkiemu oddechowi mężczyzny.

– Yuuri...? – jęknął, nie mając nawet siły na otwarcie oczu. – Yuuri, jesteś cudotwórcą.

– Mhmmmm. – Przeciągłe westchnienie zmusiło go do reakcji. Spojrzał na ukochanego i ucałował najdroższe, rumiane wargi, które sennie oddawały motylą pieszczotę.

– Następnym razem... to ja będę...

– Nie mogę się doczekać – wyszeptał wprost w usta Victora.

Oddechy uspokajały się powoli, rozluźnione ciała pragnęły bliskości. Chłód pokoju ogarnął ich po długiej, nieprzemijającej chwili odpoczynku.

Leżąc pod kołdrą czuli się odprężeni, nierozłączni i po uszy zakochani. Nie potrzebowali słów. Wystarczyły im głębokie spojrzenia, przelotne pocałunki, wymienione uśmiechy i splecione ze sobą ręce i nogi.

I znowu nie mieli pojęcia, które usta należały do którego kochanka.

*

Jeny, ale mnie to wymęczyło :')

Poprawiałam ten tekst chyba ze trzy razy i szczerze mówiąc nadal wiem, że nie jest najcudowniej, jak się dało. Brakuje mi tu emocji, uczuć, wiecie, tego pstryk pstryk, magicznego czegoś.

NOALE

NIE JESTEM CUDOTWÓRCĄ

a tylko zwyczajną zuzani, która jeszcze nie umie pisać

wybaczy mi ktoś? ;_;

Chciałam opublikować ten tekst dopiero jutro, ale miałabym czas tylko rano na takie ekscesy, a i treść jest istnie wieczorna. Dlatego właśnie rozdzialik pojawił się dziś :)

A za tydzień ukaże się ostatni z dopisanych poza wyzwaniem shotów. Później zamierzam publikować rozbrajające moje emocje opowiadanie, ale o tym poczytacie kiedyś.

Należą się słowa podziękowania dla sprawdzającego Szymona, który robił wszystko, co w jego mocy, by a) tekst był czytelny i b) zuzanna nie zeszła ze wstydu. To wszystko Szymusia wina.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top