Fotobudka | Dzień I - Wzrok
Beztroskie popołudnia, kawowe podwieczorki i leniwe potrząsanie bosą, spracowaną stopą, opartą o owłosiony zadek puchatego pudla, nieczęsto wypełniały jego grafik.
Ośmieliłby się przyznać, że cieszy się z urlopu jak dziecko z pierwszej gwiazdki, gdyby nie fakt, iż właśnie w tej rozbrajającej chwili był maksymalnie skupiony na miłości.
Platynowe pasma cienkich włosów opadły na uniesioną z rozczulenia brew. Zamknął oczy i nabrał drżący oddech, próbując nie spłonić się mocniej. Podziwiany obrazek utkwił mu w pamięci tak głęboko, że na samo przelotne wspomnienie uśmiechnął się szeroko. Schował twarz we własne dłonie.
– Victor, wróciłem!
Szamotanie się z kurtką, stuknięcie podeszw zdejmowanych butów.
Yuuri go przyłapie!
Bez chwili zawahania, wcisnął wąskie prostokąty pod poduszkę i umościł się energicznie na kanapie, przybierając senną pozę.
Delikatne, powolne stąpanie czarnych skarpet po drewnianej posadzce.
Uwierzy mu? Musi! Już raz się na to nabrał i choć Victor sądził, że zdradziło go kichnięcie, rozkojarzony narzeczony był wówczas tak przejęty jego wizytą w Hasetsu, że nie zważył na mimowolny odruch.
Tym razem też się uda. Musi!
Starym, wyćwiczonym sposobem rozluźnił mięśnie i bezwiednie opuścił ramiona. Przymknął oczy, rozchylił usta. Spał.
Cisza.
Japońskie, chłodne palce musnęły idealną grzywkę, zaś gorące powietrze owionęło jego ucho, kiedy nachylony nad nim brunet szepnął:
– Miałeś zmyć naczynia.
Te same, nędzne paluchy klepnęły starego kanapowca w gruby tyłek. Pies posłusznie ustąpił miejsca. Łyżwiarz szybko wślizgnął się pod nogi narzeczonego.
– Victor, nie udawaj, że śpisz. Widzę, że nie śpisz.
Nie wyszedł z roli. Teatralnie, z denerwującą powolnością rozchylił posrebrzane powieki i rozejrzał się po salonie, udając zdezorientowanego.
– Gdzie Makkachin? – szepnął, starając się bezbłędnie imitować senny tembr.
– Poszedł zmywać za ciebie. – Wczuwając się w nastrój, Yuuri rozsiadł się wygodniej pod ciałem Rosjanina. Ze śmiechem uniósł go w pasie, wciskając kolana w miejsce poduszek.
Spragniony towarzystwa pudel – sprzątaczka, słysząc, że rozmowa dotyczy jego urokliwej postaci, wskoczył z powrotem w zagrzany kąt na kanapie. Japończyk poczochrał brązowe loczki na łebku. Wdzięczny zwierzak wbił w niego pełne miłości i zaufania spojrzenie.
Niespodziewana fala gorąca uderzyła w chłodne, szczupłe policzki. Znowu zakrył twarz dłońmi, przypominając sobie wizerunek ze zdjęcia. Nie potrafił nazwać swojej reakcji – to było zawstydzenie, euforia? A może zauroczył się jeszcze bardziej, o ile było to możliwe? Czuł to ciepło nawet na uszach. Spłonił się porządnie; od zimnych, bosych stóp po wątłe końcówki cienkiej grzywy.
Po chwili, którą wykorzystał na uspokajanie emocji (przy akompaniamencie japońskich komplementów, kierowanych w stronę Makkachina), otworzył oczy i z całą miłością, jaką zdołał wykrzesać z samego dna zakochanego organu, zapatrzył się w postać ukochanego mężczyzny – tak samo jak on, przyłapany przez obiektyw, wpatrzył się na rosyjską twarz kilka dni temu...
– Yuuri... Skąd wiedziałeś, że nie spałem? – Czarna czupryna nareszcie zareagowała na obecność narzeczonego, odwracając się szybko w stronę niebieskich tęczówek. Intensywne, wyczekujące spojrzenie Victora nie pozwalało mu zwlekać z odpowiedzią.
– Dobrze wiem, kiedy śpisz.
– Ach tak?
– Oczywiście, zdołałem już nauczyć się twojej śpiącej twarzy – stwierdził rezolutnie, splatając palce lewej ręki z zadbanymi palcami mężczyzny.
Victor czuł, że przyjemne ciepło rozchodzi się od serca, nadrabiającego życiowe straty w wyrywaniu się z klatki, wykwitając różem na bladych policzkach. Wierzył, że to jego uczucia, skumulowane gdzieś w środku, wykwitają nareszcie, znalazłszy ujście... i wcale się im nie dziwił.
Gdyby dusiły się w rozszalałym sercu, w sekundzie by go zabiły.
Yuuri przygląda mu się, kiedy śpi.
To, że mistrz świata jest zakochany w swoim Japończyku, nie było niewiarygodnym odkryciem. Przeoczeniem tysiąclecia byłoby, gdyby żaden z obserwujących ich fanów nie zauważył, że zgodnie z obietnicą srebrna łepetyna odwrócona jest zawsze w stronę czarnej. Niebieskie oczy zawsze śledzą brązowe. Charakterystyczny uśmiech zawsze podąża za powściągliwymi ustami, które właśnie musnęły jego własne.
– Cieszę się... że coraz czę... ściej patrzysz... na mnie wśród... ludzi... – wymamrotał pomiędzy czułymi pocałunkami. Pieszczota ustała, nie zaspokajając ani ułamka ich potrzeb. Głębokie bursztyny zawisnęły nad przystojną twarzą i lustrowały ją badawczo.
– Co dokładnie masz na myśli? – Źrenice zjadły brązowy kolor tęczówki w tym samym momencie, w którym gęste rzęsy przysłoniły zmrużone oczy. Chciał sięgnąć wargami do różowych, rozkosznych poduszeczek partnera, ale ten uciekł nieco dalej. Każdą próbę zdobycia japońskich ust Katsuki pokonywał, kończąc walkę w przeproście kręgosłupa.
Zainteresowany Makkachin otworzył mądre ślepia, a puchatą łapą na udzie dał znak swemu tatusiowi, że kibicuje mu w walce o czuły podbój. Podbudowany Victor skinął z zacięciem w odpowiedzi na gest psiaka, lewą ręką odgarniając czarne kosmki z ukochanej twarzyczki. Yuuri wtulił się we wnętrze dłoni. Na gest obydwoje zareagowali uśmiechem.
– Na co tak patrzysz?
Rozradowany Rosjanin rozpromienił się nawet bardziej.
Budka fotograficzna na walentynkowych urodzinach Chrisa była strzałem w dziesiątkę.
Organizator przyjęcia podawał butelkę szampana każdemu, kto postanowił dzielnie sterczeć w łyżwiarskim szyku – oprócz jemu, bowiem on nie potrafił ustać w jednym miejscu spokojnie. Obserwował otoczenie niczym najbardziej uważny, profesjonalny paparazzi!
Phichit nie próżnował. Biegał ze smartfonem na kiju i robił zdjęcia wszystkiemu; uchwycał każdy poalkoholowy lub jeszcze trzeźwy niuans, a przede wszystkim – bawił się w najlepsze.
Zaczaił się przed swoim najlepszym przyjacielem. Cyknął kilka fotek, przybierając przeróżne oblicza. Japończyk nawet go nie zauważył – był tak wpatrzony w Victora, jakby widział go pierwszy raz w życiu.
Miał nosa do lajkogennych sytuacji, o tak! Chwilę po krótkiej sesji, Giacometti przepłynął przez tłumną kolejkę do budki i wyszeptał coś wprost do ucha nagle spiętego Yuuriego. Podsunął mu butelkę pod nos. Katsuki grzecznie przyjął alkohol, oddając szampana od razu w ręce rozbawionego narzeczonego. Te fotki m u s z ą trafić na Instagrama! Mina Japończyka była bezcenna!
– Yuuri, teraz nasza kolej – poinformował go Nikiforov. Sięgnął po drobniejszą dłoń i wciągnął bruneta za niedługą zasłonkę.
– Już nikt nie dostanie się do budki! – zażartował solenizant, patrząc na Taja. Zrozumiał. Rozszerzył oczy zabawnie i pobiegł, czując, że to była jego jedyna szansa.
Odchylił delikatnie nieprześwitujący materiał... Zdobył legendarne zdjęcia Victora Nikiforova całowanego przez Yuuriego Katsuki, Yuuriego Katsuki wtulającego się w szyję Victora Nikiforova oraz Złotego Playboya z najzabawniejszym zezem, pokazującego rogi rozbawionemu Japończykowi.
– Wiesz, chyba faktycznie wstawię te naczynia do zmywarki... – postanowił Victor, czując nagły przypływ chęci do pracy. Leniwie wstał z najwspanialszych kolan i rozciągnął się. Yuuri odprowadził go wzrokiem do kuchni. Westchnął.
– Idziemy na spacer, Makkachin? – czule pogłaskał rozentuzjazmowanego psiaka. Już chciał wstać z kanapy, gdy nagle jego wzrok powędrował w stronę wymiętych, zniszczonych zdjęć z zapamiętanej budki.
Rumieniący się, dumny Nikiforov patrzył prosto w obiektyw. On zaś całował go w policzek, wpatrzony w boskie, Rosyjskie oblicze jego prywatnego boga.
Zrozumiał, co Victor miał na myśli.
Zarumienił się i schował twarz w dłonie, a na jego twarzy wykwitł nieśmiały uśmiech.
*
Dopiero po treści rozdziału serdecznie witam wszystkich zainteresowanych!
Moja mała seria rozpoczęła się dzięki Dziabara - za co serdecznie jej dziękuję, ponieważ bez tego chyba nie zdobyłabym się na odwagę, by zacząć publikować cokolwiek!
W stresie przedstawiam Wam pierwszy rozdzialik momentów naszych wspaniałych zakochanych (żywiąc nadzieję, że podołam w dalszych swych staraniach).
Miałam i nadal mam obawy, czy na pewno udało mi się wpasować w temat. Jeśli nie, bardzo za to przepraszam! Być może powinnam pisać jeszcze bardziej dosłownie.
Ogólnie to bardzo się tym przejmuję! Wybaczcie :'')
Byłabym wdzięczna za wskazówki; w jaki sposób mogłabym ulepszyć swoje przyszłe wypociny! :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top