statki ⛵
Wiał wiatr od nich w stronę drugiego brzegu jeziora. Tata Aleksego klęczał na piasku z kilkoma białymi, śliskimi kartkami papieru kredowego. A oni patrzyli się, jak zręcznie zgina jedną z nich i buduje już trzeci statek.
— Twój tata to naprawdę budowniczy — wyszeptał do Aleksego. Szept był sceniczny.
Aleksy spojrzał na niego i jego tata też.
— To akurat nie takie trudne — powiedział z uśmiechem — Mogę cię nauczyć.
— Naprawdę?
— Tak.
Uklęknął przy tacie Aleksego, a on się uśmiechnął. Miał podobny uśmiech jak jego syn.
— Teraz patrz uważnie — powiedział i zgiął kartkę papieru w pół — Zginasz w pół... a potem...
Wlad patrzył, jak ze zwykłej kartki papieru powstaje statek, ale nawet z objaśnieniami, to nadal była dla niego magia.
— Chcesz spróbować?
— Jak pan to robi?
— Pokazałem ci, nie patrzyłeś.
Nadął policzki i patrzył się w najnowszy statek.
— Patrzyłem.
Tata Aleksego zaśmiał się i powiedział, aby usiadł po jego stronie. Wziął kartkę papieru i rozłożył na piasku.
— Teraz zegnij ją na pół...
Tłumaczył mu, jak zbudować statek, a kiedy nie wiedział, co ma zrobić, nawet z instrukcji, brał go za ręce i kierując nimi, pokazywał mu, jak powinien to zrobić. Aleksy stał schylony nad nimi.
— Teraz rozłóż.
Rozłożył więc i patrzył na nowy, zupełnie taki sam, jak poprzednie, statek. Nie mógł w to uwierzyć. Popatrzył na dłonie, potem na tatę Aleksego, a potem jeszcze raz na statek.
— Proszę bardzo.
Wlad wpatrywał się w swoje ręce. Aleksy patrzył na niego, trochę bardziej schylony i uśmiechał się, a jego tata się zaśmiał.
— Możesz zrobić następny, teraz sam.
Wlad wziął kolejną kartkę papieru i zaczął składać. W myślał, odtwarzał sobie to, jak robił to tata Aleksego. Udało mu się. Stał kolejny, już piąty statek.
— Można robić z normalnego papieru. Na ogół się z niego robi, ale biorąc pod uwagę warunki — mówił tata Aleksego — wybraliśmy papier kredowy, ponieważ jeżeli chcemy, aby statki dopłynęły na drugi koniec, muszą być z silniejszego materiału.
Zamrugał i popatrzył na niego.
— Papier zamaka szybciej niż kredowy papier — wytłumaczył.
— Niezwykły papier — wyszeptał Wlad. Z takiego zrobione były jego podręczniki w szkole.
— Wszystkie pomysły taty są przemyślane — powiedział Aleksy — Dlatego właśnie ma tylu przyjaciół w pracy.
Tata Aleksego zaśmiał się i zaczął składać piąty statek, a Wlad siódmy. A Aleksy nadal im się tylko przyglądał.
— Czego nie robisz z nami?
Wzruszył ramionami.
— Nie umiem ze śliskiego papieru.
— Naprawdę.
— Tak. Ale przyniosłem pisaki, więc zaraz wszystkie ozdobimy.
Siedzieli i ozdabiali statki. Tata Aleksego dostał najmniej, bo tylko dwa, ale się na to zgodził. A oni mieli po cztery i ozdabiali je wspólnie.
— Zróbmy samochód ze Scooby-Doo — zaproponował.
— Zróbmy Scooby'ego i Kudłatego i Freda, jako statki.
— Nie, to są statki, nie ludzie.
— Więc też nie samochód — odparł Aleksy, zakładając ręce na piersi.
— Znasz nazwy jakichś statków?
— Titanic — odpowiedział i wypiął pierś.
— Okej, co jeszcze?
Aleksy wzruszył ramionami i chwycił szybko za fioletowy pisak.
— Okej, zróbmy ten samochód.
Zrobili samochód i Scooby'ego, bo Aleksy się uparł. Potem był jeszcze Titanic. A dwa statki nazwali swoimi imionami, jeden oddali też Arsenie.
— Zróbmy statek dla naszych mam — zaproponował Aleksy.
— Okej, ale je połączmy. Jak ma na imię twoja mama?
Wlad usiadł po turecku, ponieważ bolały go nogi od klęczenia.
— Simona — odpowiedział.
— Moja to Anastasia.
— Więc razem to będzie... — zastanowił się — Simsia?
— Nie, brzmi głupio.
— To wymyśl lepsze.
Aleksy pobiegł za kaszkietem, który zerwał mu z głowy silniejszy podmuch wiatru.
- Anasim, Simtasia, Anamsia — wymieniał gdzieś z oddali, ale Wlad kręcił głową.
- Siana! - wykrzyknął w końcu.
Wlad popatrzył na czerwony pisak, którym miał napisać nazwę i pokiwał głową.
- To dobre, brzmi najbardziej naturalnie.
Tata Aleksego, który podsłuchiwał ich rozmowę, roześmiał się teraz. Tak głośno, że Wlad się wzdrygną.
— Tato? - odezwał się Aleksy po chwili.
— Tak, synku? — odparł przez łzy.
Wlad przestraszył się, bo tata Aleksego płakał, ale też się uśmiechał. Płakał ze śmiechu?
— Z czego się tak śmiejesz?
— Bardzo mi się podoba wasza nazwa.
— Aha, dzięki tato — odparł z uśmiechem Aleksy i puścił Wladowi oczko.
Wlad napisał wielkimi literami na statku „Siana" i był dumny, bo naprawdę imię brzmiało naturalnie.
Puścili potem wszystkie statki na wodę, jeden zatonął, bo zaplątał się w krzaki, był nazwany Stejsi i Aleksemu zrobiło się trochę smutno, ale potem się ucieszył, bo „Siana" była pierwsza, widzieli jej czerwony czubek, który Wlad zrobił, aby go oznaczyć bardziej.
— Jak będą już w połowie jeziora, to wsiadamy do auta i jedziemy na drugą stronę — powiedział tata Aleksego.
Musieli objechać całe jezioro, które było dość duże, więc kiedy dojadą na drugi brzeg, statki powinny już być prawie przy brzegu.
Wsiedli do samochodu. A tata Aleksego pozwolił im obydwóm siedzieć z przodu w furgonetce. Wlad dotknął skórzanej tapicerki.
— Ale świetny — powiedział. Trochę jak Wehikuł Tajemnic.
— No, to samo mówiłem — zgodził się Aleksy — Ale tata nie chce przefarbować na zielono.
— Jak będziesz duży, to sam zdecydujesz o tym, czy chcesz jeździć zielonym autem w kwiatki, czy nie — wtrącił tata.
— Jeździłbym nim ciągle — powiedział płomiennie Aleksy.
A Wlad pomyślał, że zielone auto w kwiatki to byłby prawdziwy odlot.
— Jeździłbym z tobą — powiedział — A Stejsi byłaby naszym psem.
—I będziemy oboje detektywami.
— Tak.
Jechali wokoło jeziora, przejeżdżali obok części turystycznej, więc Wlad pokazał Aleksemu sklep jego taty. Wiedzieli go tylko przelotem, ale zdążył zauważyć, że jest żółty.
— Pójdziemy tam potem — powiedział Aleksy.
— Dobra.
— Twój tata lubi żółty?
— Bardzo. Lubi słoneczniki.
— Ja też lubię słoneczniki, są dobre.
— On lubi je jako kwiatki. Ale chyba jako jedzenie też.
— Aha.
Dojechali na drugi koniec jeziora. Był to teraz niezamieszkany i mieściły się na nim duże pola trawy. Równiny.
— Tu przychodzą tylko wędkarze.
— I teraz my — powiedział Aleksy.
— Wędkarze mają swoje własne mosty — wskazał na jeden — Możemy na niego wejść.
Tata Aleksego im zabronił i powiedział, że to niebezpieczne i że mosty są spróchniałe. A oni nie mogli się kłócić, ponieważ budowniczy taki, jak tata Aleksego nie mógł się mylić.
— Przyjdziemy tu kiedyś i wejdziemy — wyszeptał mu do ucha Aleksy. On umiał szeptać.
Wlad skinął głową.
— To będzie długa wyprawa, więc musi być ciepło.
— Powiem mamie, żeby zrobiła nam picie w termosie.
— A ja wezmę jabłka od babci i czekoladę, którą mama schowała w szafie w salonie.
— Okej.
Pierwsza dopłynęła „Siana", potem był Wehikuł Tajemnic, a potem statek taty, który był ozdobiony jakimiś krzywymi kwiatkami i słoneczkami z buzią. Titanic gdzieś zaginął, ale chyba takie było jego przeznaczenie z racji nazwy. A Arsenie i łódki z imionami Wlada i Aleksego były na samym końcu.
Aleksy zainteresował się łódkami taty.
— Tato?
— Tak synku?
— Skoro tak bardzo lubisz słoneczka i kwiatki to dlaczego nie przemalujemy furgonetki?
— To nie takie proste Aleks, tata stałby się pośmiewiskiem i już nie miałby przyjaciół.
— Tak to działa?
— Nie zawsze. Tylko z niedobrymi ludźmi.
— Twoi przyjaciele to niedobrzy ludzie? — zdziwił się Aleksy i przyłożył rękę do serca.
— Nie wszyscy — odpowiedział pogodnie tata Aleksego — Nie przejmuj się tym, zrozumiesz, kiedy będziesz starszy.
Wlad układał łódki w rzędzie, zaczynając od tej, która dopłynęła pierwsza. Robił swego rodzaju podium, ale słuchał rozmowy.
— Czyli... czyli może się okazać, że Wlad jest niedobrym człowiekiem?
— A jest niedobry teraz?
Aleksy spojrzał na niego, a on odwrócił wzrok, skupiając się na „Sianie".
— Nie, jest bardzo dobry.
— Więc nie masz się o co martwić.
Wlad wstał i okrążył rząd łódek, aby do nich podejść.
— Skoro niedobrzy ludzie pojawiają się, kiedy stajemy się starsi, to my po prostu nie staniemy się starsi, okej Aleksy?
Aleksy patrzył na niego, a on zmusił się do uśmiechu, choć nie robił tego często. Przyjaciel wyglądał, jakby miał płakać, więc musiał się tym razem postarać.
— Okej — powiedział cicho i także się uśmiechnął, był to mniejszy uśmiech niż zazwyczaj, ale Wladowi wydawał się największy — Będziemy dziećmi, zawsze.
— Wiecie, jak to zrobić? — zapytał tata Aleksego.
Pokręcili głowami, a on westchnął.
— A ty tato wiesz?
— Widzisz, synku, ja nie mogłem się oprzeć starzeniu się — powiedział — Dorastanie bez starzenia się to wielka sztuka.
— Kto może coś na ten temat wiedzieć?
Wlad zastanowił się przez chwilę.
— Mój tata nam pomoże.
— Naprawdę?
— Tak
Poszli do statków, a tata Aleksego zrobił im przy nich zdjęcie swoim polaroidem.
x papier kredowy rozmaka wolniej niż zwykły papier, a wiem to, bo moje rozszerzenie to hist-wos i układamy tam własne prawa fizyki (???? fizyki, chemi????). teoria więc jak najbardziej legit. a tak naprawdę to nie mam pojęcia. instrukcja robienia statków trochę nieprzydatna, bo ja pamiętam tylko tyle, że kartkę składa się na pół, ale tata Aleksego wie więcej, ale nie przytoczę, bo ja go nie słuchałam tak samo, jak Wlad. wgle scooby-doo musiał się w końcu pojawić, bo to bajka mojego dzieciństwa, więc musiała być też bajką dzieciństwa rombula. wgle bd zawsze dziećmi, bo to ważne i szczęśliwe, a ja chce żeby byli szczęśliwi. ja już się czuje stara, a jeszcze nie jestem dorosła, njanjk i chce zeby ktoś zachował radość. !TYLKO DOBRZY LUDZIE! x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top