Faustyn: Odrodzenie.

Taki Faustyn to chłopak metr sześćdziesiąt w kapeluszu, włosy na żel tak posklejane, że bardziej przypominają siano i wychodzi wanna be jakiegoś tik tok boya z 2016/2017 (coś typu "jestem pedałem ziom, mam beach boy'a we włosach")


I taki nasz anonek przystawiał się do dziewczyn w klasie włącznie ze mną. Na początku miałam trochę wyjebane na niego, no bo co taki kurw może zrobić dziewczynie, która wychowywała się na bajkach barbie i filmach z silną, damską bohaterką na pierwszym planie.

Na początku bardziej próbował oszołomić nas swoją słabą, nudną i nieśmieszną gatkom o niczym. Trochę nas wkuwał, bo to ten typ co musi wiedzieć wszystko. Później zaczął nas przytulać na przywitanie i pożegnanie (oprócz Kasi >-<szczęściara >-<). No to miałam takie no chuj co mnie nie zabije to mnie wzmocni, albo trzymaj przyjaciół blisko a wrogów jeszcze bliżej (chyba jakoś tak to szło).

Niedługo później byliśmy przed klasą i gadaliśmy co dostaliśmy z kartkówki. No i tak gadamy i mówię, że dostałam 5 (dzięki Kasi <3) no i przychodzi Faustyn i mówi jaka to ja mądra nie jestem xkurwad, a co gorsza daje mi rękę na kark tak jakby wkroczył na inny level gęstości i odważył się mnie dotknąć bez pozwolenia.

Miałam niezłe japierdole.exe bo jakby pogadał ze mną więcej niż 3 razy przez więcej niż 3 minut to już by się do mnie nigdy nie odezwał. Ale jestem teraz wkurwiona, że nic nie zrobiłam. Chyba przez to, że licznik żenady i zawstydzenia wyjebały do sufitu. 

No wkurwiłam się na nie niego ale to był mały chuj w porównaniu do góry chujow którą miała się za chwilę rozjebać.
A mianowicie zbliżały się urodziny Faustyna...

--->to be continued

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top