nienawidzę tego świata.

w odmętach tego hedonizmu

staram się nie myśleć o człowieku.

o kolejnej rasie zwierząt,

które jak kleszcze wczepiają się w myśl, zmieniając ją w pesymizm,

które, jak rekin zabija wszystkich na swej drodze.

szczęście w nieszczęściu,

życie problemem.

jednakże...

twoje czy cudze?




świat

w odmętach mroku sam się klnie

na Boga

obok Boga.

dano życie niby każdemu,

a więcej symbolu dostaje tektura, bo ochrona klimatu i żółwi.

sarkazm powszechny,

pijemy je za zdrowie bawiących się w stworzycieli.

miłość zaczęła być panem, nie panią.

bez krzty miłości szczerej.

za dużo liczb na tym świecie,

które nazwano uczuciami.

logika miłością,

śmierć...

Normą.





Dla człowieka widzącego jedynie siebie jako problem,

Inni też stają się problemami,

Jak jego czyny,

Jak jego dzieci.

Depresja powszechna zwala wiarę z planszy

Pod dywan, gdzie jedynie cień

Przepełniony plagą pamięci.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top