moja beznadziejność.
Tkwiąc w pękniętym perfekcjonizmie,
Zastanawiam się...
Żyję z moją beznadziejnością za pan brat,
Z nią czuję się najlepiej.
Nie najpewniej, fakt.
Budzi mnie w nocy moimi fobiami
I ludźmi lepszymi ode mnie.
Cały czas mnie sprawdza czy zapalę jednego papierosa
Czy może dwa.
Lubi mnie doprowadzać do paraliżu serca,
Aby moje ciało
Zamilkło.
Jednak mi z tym dobrze.
Otula mnie cień,
Rzuca mną burza.
Lubię chłód,
Przyprawianie mnie o dreszcze.
Lubię ból,
Daje mi to satysfakcję.
Po co mi uczucia, skoro mogę mieć rozgoryczenie?
Gorycz rozgoryczy.
Łezka po łezce, jak fontanna w parku,
O którym chcę zapomnieć...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top