dialog chorych
- Wierzy pani w prawdziwą miłość.
- Czemu bym miała uwierzyć w coś, czego nigdy nie widziałam? Ani nie poczułam?
- A słyszała o tym pani?
- Tak. Jak o Czerwonym Kapturku i Trzech Świnkach.
- Ale wierzy pani w Boga za to.
- Jego widziałam, poczułam, słyszałam.
- Jak?
- Widziałam w słowach ludzi, którzy mieli dobre serce. Czułam jego ciepłe dobro, gdy nikogo innego nie było. Słyszałam, jak błagał jako jedyny, abym żyła.
- To jest pani chora.
- Jak dla mnie pan jest chory, skoro żyje pan cały czas z tą samą osobą, która jedyne co panu daje pewnie to całus w postaci przekupu. Tacy, jak pan, są atrakcyjni finansowo.
- Mogłabyś mnie nie obrażać?
- Ja obrażam kobietę, która zapanowała nad pańskim umysłem. Ale nieco, a nawet niezbyt dobrze, skoro pan pomyślał o sobie, a nie o niej. I od kiedy jesteśmy na ty?
- Twierdzi pani, że jestem chory?
- Twierdzę, że miłość taka, jak między tobą, a tamtą jakąś kobietą jest sztuczna.
- Od kiedy jesteśmy na ty?
- Nie papuguj po mnie. A kiedy pan jej powiedział "Kocham cię" w taki sposób, że nie mogła oderwać wzroku od jej facjaty?
- A co panią to obchodzi?
- Czyli wygrałam sprawę.
- Pani mówi o czymś, czego nie ma. Bóg nie istnieje. Proszę mi go pokazać.
- W tym właśnie rzecz. Dopóki nie wpuścisz do pokoju światła, nie zobaczy pan co w nim jest.
- Chora...
- Tak pan sądzi?
- Uważa pani, że widziała coś, czego nie ma.
- Miłość taka, jaką jest pana i pańskiej narzeczonej będzie trwała jeszcze chwilę. Proszę mi uwierzyć.
~°~
- Zerwała ze mną...
- Niech pan zapali, po coś Bóg to stworzył.
- Nie paliłem od lat...
- Przez nią?
- Tak...
- No to widzi pan? Bóg nas nie ogranicza. Dał zasady, które można łamać. Co prawda jedynie ze skruchą, ale można.
- Czyli... Wybacza mi dopiero kradzież herbaty ze sklepu, jak żałuję?
- Tak.
- A jak nie?
- Po to dał nam jeszcze umiejętność poznania samego siebie.
- W tym momencie nie wiem kim jestem... Straciłem narzeczoną...
- To niech da pan się poprowadzić. Nie jestem Bogiem i nie musi pan w niego wierzyć, gdyż mamy wolność wyboru. Wystarczy zaufanie. Cóż panu innego pozostaje?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top