Nienazwana część 1

Zapraszam na seksowną i (mam nadzieję) zabawną historię Elle i Rydera. Proszę nie zrażać się do baaardzo długiej pierwszej części. Jest tu  kilka pierwszysch rozdziałów. Następne części są już o wiele krótsze. Obiecuję!!! Czytajcie, bawcie się dobrze i ...mam nadzieję , że będzie się podobało :))))))

Rozdział 1

5 lat wcześniej

Elle

Nazywam się Elle Hanningan, właśnie skończyłam osiemnaście lat i za kilka tygodni wyjeżdżam z rodzinnego miasta do szkoły pielęgniarskiej. To moje marzenie odkąd skąńczyłam pięć lat. Biegałam z zabawkową igłą i wszystkim dookoła robiłam zastrzyki. Kiedy mówię wszystkim, mam na myśli moją rodzinę, tatę i jego klub motocyklowy. Taak, wyobrażcie to sobie , mała dziewczynka w różowej sukience i warkoczykach wśród wytatuowanych bad boyów w skórze. Moja mama zmarła krótko po moich narodzinach, więc cała opieka spadła na młodego mężczyznę i to nie byle jakiego. Mój tata jest prezesem MC Storme, to człowiek poważny, groźnie wyglądający, a kiedy krzyknie, każdy ma ochotę uciekać. Nikt nie chce być w jego polu rażenia. Ale to nie tyczy się mnie, jestem jego oczkiem w głowie. Może być wściekły ale w momencie, gdy na mnie patrzy jego wzrok łagodnieje. Przy opiece pomagała mu cała społeczność klubu, zwłaszcza żony członków, były moimi kochanymi ciociami. Przebywanie wśród motocyklistów stało się dla mnie codziennością i za nic bym tego nie zamieniła. To moja prawdziwa rodzina. Do dzisiaj pamiętam jak na placu przed ich główną siedzibą przewróciłam się i mocno zdarłam sobie kolano. Natychmiast wokół mnie pojawili sie kumple taty, Spike i Oslo. Byli bardziej przerażeni ode mnie. Kiedy opatrywali mnie , cały czas się kłócili , który zrobi to lepiej i mniej boleśniej.

Prawdziwy problem pojawił się gdy nastały moje nastoletnie lata. Tata podkreślił jasno młodym członkom by nie wykonywać wobec mnie żadnego ruchu, bo im nogi z tyłka powyrywa. Myślę, że więcej straszył niż miał to na myśli. Doskonale wie, że nie jestem zbyt rozrywkową dziewczyną i nie uganiam sie za chłopakami. Wszystkich traktowałam jak braci. Prawie wszystkich. Ryder Scott, ma 23 lata i od pięciu jest w naszym klubie. Taki typ słodkiego łobuza, ma cały rękaw wytatuowany aż po samą szyję. Jest wysoki, dobrze zbudowany, czarne włosy, piękne niebieskie oczy. Mój ideał. Od jakiegoś roku jestem nim zauroczona, zdecydowanie obwiniam o to moje hormony, bo mam wrażenie, że rozum niewiele ma z tym wspólnego. Wiem jaki jest. Lubi wyzywające i szybkie dziewczyny. Takie, które chcą się dobrze zabawić i wiedzą , że właśnie tylko to od niego otrzymają. Bez zobowiązań i uczuć. Typowy młody , napalony chłopak, który wie jak działa na kobiety. Więc dlaczego tak mi się podoba? przecież nic z tego i tak by nie było. Zaraz wyjeżdżam. A jednak zerkam w jego stronę i nie mogę oderwać od niego oczu. Siedzi w salonie i gra w play station ze swoim najlepszym kumplem Dannym, też Stormem. Ja właśnie przyrządzam lasagne w kuchni, gdzie mam dokskonały widok na nich. Danny przegrywa i zaczyna odgrywać rozpacz. Krzyczy , lamentuje i ociera sztuczne łzy. Dzieciaki. Uśmiech sam pojawia sie na mojej twarzy, przy nich nie można się nudzić.

- Widziałaś to Elle? Zastrzelił mnie, zastrzelił swoje najlepszego przyjaciela dla kilku dodatkowych punktów- mówi roztrzęsionym głosem Danny.

- Przecież byliśmy w przeciwnych drużynach jełopie, musiałem Cię zastrzelić żeby wygrać, o to chodzi w tej grze- śmieje się Ryder.

-Danny, po prostu następnym razem rzuć w Rydera granatem - mówię z pełną powagą, choć w duszy aż ryczę ze śmiechu gdy widzę jak Ryder chwyta sie za serce i teatralnie wzdycha.

- Jak możesz tak mówić ? Zraniłaś mnie Elle.

-Elle woli mnie, jest w drużynie Danny'ego bo jestem uroczy i mega przystojny.

To prawda, Danny jest i uroczy i przystojny ze swoimi jasnobrązowymi włosami i okularami. Taki niegrzeczny nerd. Ale Ryder to coś innego, czysty seks.

- Możesz śnić dalej, gdyby Elle miała wybierać zostawiła by cię bez mrugnięcia, to w mojej drużynie jest- mówi z całą pewnością mój obiekt westchnień. W tej samej chwili zastanawiam sie czy on coś podejrzewa. Jego pewność , że poszłabym za nim sprawia , że moje kolana lekko się uginają. Posyła mi zniewalający uśmiech, podchodzi do mnie, obejmuje mnie od tyłu swoimi szerokimi ramionami i splata je na moim brzuchu, po czym patrząc na Dannego mówi...

- Słonko jest w drużynie Rydera.

Zaniemówiłam, totalnie odebrało mi mowę. Znamy się od lat. Można powiedzieć, że sie przyjaźnimy. Nie raz do późna rozmawialiśmy o swoim życiu, planach na przyszłość albo graliśmy na kolnsoli i śmialiśmy się z naszych głupot. Ale odkąd darzę nim innego rodzaju uczuciem , jego bliskość sprawia, że moje serce jeszcze chwilę i eksploduje. Wiem, że on tylko żartuje i nie mogę brać tego jako znak, że mu się podobam...a może on też coś czuje do mnie? Może coś maleńkiego a jednocześnie coś więcej niż przyjaźń? Nie jestem do końca w jego typie ale hej, nie zawsze typ się sprawdza. Mamy swoje ideały w głowie, a potem zakochujemy się w zupełnie innej osobie . A gdybym to ja zrobiła pierwszy krok i dała mu do zrozumienia, że chciałabym z nim być. Może spojrzałby na mnie inaczej. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem brzydka. Podobają mi się moje wielkie zielone oczy. Mam czarne włosy do ramion i dosyć ciemną karnację. Niestety natura nie obdarzyła mnie wieloma krągłościami. Jestem drobna, niezawysoka, z małym biustem i małym tyłeczkiem. Jestem zdecydowanie...nie w typie Rydera, powinnam to sobie ciągle powtarzać i odpuścić. Ale powiedz to mojemu sercu, Które właśnie bije z zawrotną prędkością. Jeszcze trochę i wyskoczy. Wtedy je podniosę i po prostu mu je podam? Jestem nienormalna, stuknięta...zakochana.

- Hej, to niesprawiedliwe, nie możesz jej przytulać i oczekiwać, że wybierze mnie- mówi zirytowany Danny mierząc palcem w nas. Czy on też się czegoś domyśla? Nie to nie możliwe, popadam w paranoję.Postanawiam to zakończyć i uwalniam się z ramion Rydera. Podchodzę do piekarnika i mówię...

- Dosyć chłopaki, lasagna przypali się i wtedy dopiero będzie płacz.

- Ooo lasagna, jesteś moją kobietą marzeń, wyjdź za mnie- mówi z pełnym przekonaniem Danny. Szkoda , że to nie Ryder powiedział. A może to i lepiej, pewnie wyskoczyłabym z czymś żenującym typu "tak, zgadzam się, chcę byc twoją żoną i matką twoich dzieci". Niee, zdecydowanie lepiej jak to  Danny oświadcza mi się.

-Danny obawiam się, że nie jesteś gotowy na małżeństwo. Nie jesteś gotowy nawet na stałą dziewczynę hahaha

- Taa, Elle chce ci powiedzieć delikatnie, że nie nadajesz się na męża, dała ci kosza stary- mówi z szyderczym uśmiechem Ryder.

- Wal się Ryder, Ty to dopiero byłbyś mężem z piekła rodem- odgryza się.

- Byłbym zajebistym mężem, wiem jak zadowolić kobietę tak, by ode mnie nie odeszła- mówi Ryder, a ja aż zamieram na jego słowa. Cholera, wierze mu na słowo.

- Dobra chłopaki koniec, jak chcecie zjeść to wyciągnijcie talerze, ja pójdę po resztę.

Wychodzę szybko z kuchni i w tle nadal słyszę ich kłótnie pod tytułem "kto jest większym ogierem", ehh chłopcy.

Pukam do drzwi gabinetu taty i czekam , aż pozwoli mi wejść. Takie są zasady klubu, nikt bez pozwolnenia nie może wchodzić sobie jak chce. Nie wszystkie ich interesy są w stu procentach legalne, ale nie są przestępcami. Bardzo pomagają lokalnej społeczności i to najbardziej mnie interesuje, reszty nie muszę znać , nawet nie chcę.

-Wlazł- odzywa się mój tato, wchodzę.

- To ja tatku, lasagna jest gotowa, musisz iść od razu bo inaczej Danny i Ryder wszystko zjedzą za jednym posiedzeniem- Uśmiecham się do niego i widzę jak miękną mu oczy.

- Dziękuję kochanie, Boże będzie mi ciebie brakowało jak wyjedziesz do szkoły. Musisz tam iść? Nie możesz po prostu zostać tutaj i...nie wiem...

- Nic nie robić? - dokańczam za tatę z uśmiechem- wiesz , że zawsze chciałam być pielęgniarką.

- Wiem wiem i jestem z ciebie dumny słonko.

Patrzy na mnie chwilę, potem wstaje i rusza za mną do kuchni. Połowy lasagne już nie ma. Wcale mnie to nie dziwi.

- To on zjadł więcej Prezesie - Danny wskazuje na Rydera, który nie może sie obronić, bo ma buzię pełną jedzenia. Krztusi się i po chwili mówi...

- Ten głąb kłamie, gdyby nie ja to nawet nie zostałaby połowa.

Tata odwraca sie w moją stronę, wzdycha teatralnie, opadają mu ramiona i mówi.

- Moi MC . Postrach wszystkich. Każdy boi się z nimi zadzierać.

Oba żarłoki patrzą na nas z szerokimi uśmiechami i mówią równocześnie..

- Zgadza się Prez.

Tata podchodzi do stołu i nakłada sobie sporą porcję. Za chwilę przychodzi kilku innych członków i wszyscy siadamy do obiadu. Bedzię mi tego brakowało.

Trzy tygodnie później odbywa się w klubie moja impreza pożegnalna, za kilka dni wyjedżam do szkoły. Przyszli wszyscy Mc Storme ze swoimi żonami, partnerkami i dorosłymi dziećmi. Gra głośna muzyka, wiele osób tańczu i leje się alkohol. Oczywiście ja mogę wybić góra jedno piwo, rozkaz taty. Nikt mu się nie przeciwstawi więc nawet nie mam co liczyć na czyjąś litość. A bardzo chciałabym wypić chociaż jeszcze jedno piwko, tak na odwagę. postanowiłam zrobić coś z moim zauroczeniem do Rydera. Chce z nim porozmawiać, dać mu do zrozumienia ,że jest dla mnie kimś wyjątkowym. Boże mam nadzieję, że choć troche odwzajemnia moje uczucia. Chociaż troszeczkę, może pocałunek zanim wyjadę...

Po dwóch godzinach i krótkiej mowie motywacyjnej w mojej głowie postanawiam przysiąść się do niego na schodach przed klubem, gdzie samotnie pali papierosa.

- Hej, mogę posiedzieć z Tobą? - Jezu brzmię żałośnie, powinnam po prostu usiąść i puścic mu oczko czy coś. Jestem tragiczną flirciarą.

- Pewnie, siadaj słonko- mówi z krzywym uśmieszkiem, tak właśnie sie flirtuje ! Zaraz czy on flirtuje ze mną?

- Dlaczego tak sam tu siedzisz? - czy ja o to zapytałam? przecież idiotko wyszedł na papierosa!

- Wyszedłem zapalić- mówi dziwnie mi się przyglądająć. Taaa masz rację, jestem dziwna.

- Wszystko w porządku? Wyglądasz na zdenerwowaną?- pyta i cholera ma rację, jestem zdenerwowana, zaraz puszczę pawia, na pewno zakocha się we mnie.

- Może troszeczkę- mój głos jest tak cichy, że nawt nie wiem czy mnie usłyszał.

- Dlaczego?- jednak usłyszał, ehh. Bądź odważna, tak zdobywa się świat Elle.

- Zastanawiałam się...wiesz niedługo wyjeżdżam ale pomyślałam...że może...jakbyś chciał...ale nie musisz...ten tego...wyjść gdzieś ze mną? -mój bełkot musi być bardzo imponujący , ponieważ szeroko otwiera oczy i chyba jest w lekkim szoku.

- W sensie na randkę?- pyta ostrożnie. Teraz albo nigdy. Nawet nie patrzę mu w oczy gdy odpowiadam.

- Tak.

Następuje długa chwila ciszy, Może minęły nawet lata. Stulecia. Niepewnie spoglądam na niego i widzę jak pociera ręką twarz. Patrzy na mnie poważnie i...ze smutkiem? Cholera, to był błąd.

-Elle, słuchaj, zaskoczyłaś mnie. Ja nie sądziłem, że inetresujesz się mną. Powiem to wprost bo przyjaźnimy się od lat...Elle to nie jest dobry pomysł, jesteś cudowną dziewczyną i byłbym szczęściarzem gdybyś chciała się ze mną spotykać, ale wyjeżdzasz i jest klub, Prezes...Chryste jesteś jego córką. Lepiej będzie jak pozostaniemy przyjaciółmi.

To był błąd. To był ogromny błąd. Czuję wielkie ukłucie w sercu, jakby coś mnie rozrywało od środka.

- Przepraszam, nie wiem co sobie myślałam, zapomnijmy o tym ok?- mówię do niego z błagalnym wzrokiem.

- Hej Elle, daj spokój, nic się nie stało, nie przepraszaj mnie. Jestem zaszczycony, że chciałaś ze mną iść na randkę, jesteś super dziewczyną.

Uśmiecha się do mnie delikatnie i obejmuje ramieniem. Po chwili czuję jego usta na moim czole. Po chwili krępującej ciszy pyta.

- Wszystko ok?

- Tak, lepiej chodźmy do środka- Uśmiecham się szeroko, nie chcę by widział jak załamana jestem. Szybko wstaję i żartuję...

- Przemycisz mi piwo?

Zaczyna śmiać się głośno .

- Nic z tego, Prezes urwałby mi jaja a jestem do nich przywiązany.

I tak wchodzimy do środka śmiejąc się głośno. Nieźle mi idzie udawanie. Ryder nie widzi, że właśnie złamał mi serce.

Impreza trwa w najlepsze, każdy podchodzi do mnie i życzy mi powodzenia w szkole. Większość Stormów zapowiada swoją wizytę, by jak to mówią "sprawdzić czy nikt mi nie przeszkadza w nauce". Zdecydowanie poprawiają mi humor. Może Ryder ma rację. Wyjeżdżam , nic by z tego nie było. Może gdybym wcześniej spróbowała to teraz byłoby inaczej. Sam powiedział, że byłby zaszczycony iść na randkę z tak super dziewczyną. Jest też mój tata, a Ryder dużo mu zawdzięcza. Kiedy jego tata odszedł od rodziny, jego mama próbowała wiązać koniec z końcem, ale miewali trudne chwile. To Prezes Mc Storme postanowił im pomóc finansowo i załatwił jego mamie dobrze płatną posadę w biurze nieruchomości. Myślę, że Ryder trochę podziwia mojego tatę za jego postawę. Za to jakim jest człowiekiem. I jestem prawie pewna, że dlatego postanowił dołączyć do klubu. Jest lojalny wobec Treya Hanningana. A ja postanowiłam wystawić jego lojaność na próbę. Dobrze wiem , że tata nie byłby zachwycony gdybyśmy się spotykali. Nie dlatego , że Ryder to zły chłopak, bo nie jest. Jest dla niego jak syn. Ale dlatego, że oboje zmierzamy w innych kierunkach, jesteśmy różni. On chce sie bawić, ja jestem poważna. On tu zostaje, ja stąd wyjeżdżam. A nawet jeśli byśmy byli razem i coś by się stało, nie wyszło by nam. Wiem, że tata nie wybaczyłby mu mojego złamanego serca. Wiem, że stawia mnie na pierwszym miejscu. Ryder wie o tym doskonale. Boże jestem głupiutka, nie powinnam go podrywać. Tu chodzi o jego życie w klubie. Pewnie teraz nie wie jak się wobec mnie zachować, może martwi się,że coś powiem ojcu. Powinnam z nim porozmawiaći wyjaśnić , że nie musi się przejmować. To był głupi błąd i tyle. Ma rację, randka nie jest nam przeznaczona. Zaczynam go szukać wśród tłumu , ale nigdzie go nie widzę. Dostrzegam za to Dannego , który bajeruje jakąś skąpo ubraną laseczkę.

- Hej Danny, widziałeś Rydera?

- Kogo? - nawet nie patrzy na mnie, jego wzrok wlepiony jest w cycki blondyny, która chyba zapomniała ubrać biustonosza.

-Rydera, widziałeś go?- pytam z niecierpliwością. Nadal na mnie nie patrzy ale chyba zaczyna coś kojarzyć...

- Chyba szedł na górę do swojego pokoju.

Zadowolona idę na górę by oczuścić atmosferę. Powiem, żeby zapomniał o wszystkim. Nadal będziemy przyjaciółmi. Widzę uchylone drzwi do jego pokoju i już mam się odezwać ale słyszę jęk. I to Jęk dziewczyny. Ryder z kimś jest, to boli. Mimo , że postanowiłam być jego przyjaciólką to nadal boli. Zwłaszcza, że dopiero co niedawno zaprosiłam go na randkę. Taak, Ryder pozostanie Ryderem. Jednak dobrze, że mi odmówił. Już mam się wycofać gdy naglę słyszę moje imię.

- Ta Elle cały czas patrzyła na ciebie wieczorem.

- Nie rozmawiajmy o niej teraz gdy ściągam Twoją bluzkę złotko.

- Widziłam jak poszła za tobą gdy paliłeś fajke, miedzy wami coś jest?

Moje serce wali jak oszalałe. Czuję , że powinnam szybko stąd zmykać ale stoje jak zahipnotyzowana.

- Między nami nic nie ma, to córka Treya.

- Nic nie ma ...bo to córka Treya?- chichocze głupia zołza.

- Nic nie ma bo nie chce by coś było, nie jest w moim typie- mówi stanowczo Ryder a ja po raz drugi czuję jak łamie mi serce.

- A jaki jest twój typ przystojniaczku?

- Na pewno nie szarej myszki bez kobiecych kształtów...

- Nie lubisz uroczych niewiniątek?

- Niee, niwinność jest nudna, lubię grzesznice a Ty na pewno jesteś pełna grzechu. Te piersi i tyłek doprowadzają mnie do szaleństwa. Po co rozmawiamy o jakieś tam Elle skoro mogę być głęboko w tobie pochowany?

Dziewczyna zaczyna się śmiać i chyba Ryder spełnia swoje zamiary, bo słyszę urywane oddechy i pojękiwanie. Zaczynam odchodzić, ale czuję się jak pijan., Mam łzy w oczach i prawie nic nie widzę. Odnajduję łazienkę i zamykam sie szybko. Opieram się o umywalkę i próbuje strawić te wszystkie słowa , które usłyszałam. Jak on mógł? Twierdzi, że jesteśmy przyjaciółmi i takie ma o mnie zdanie? Nudna, szara myszka bez kobiecych kształtów. Nic by nie było bo nie chce . Podnoszę wzrok i patrzę na swoje odbicie. Jestem taka głupia. Oczywiście,że mu się nie podobam. Gdyby było inaczej sam by coś zainicjował. Tłumaczyłam jego wycofanie tym, że jest oddany mojemu tacie, ale teraz wiem , że to nie prawda. Po prostu nie podobam mu się. Zwyczajnie na świecie nie chciałby miec z kims takim do czynienia.

Pół godziny później postanawiam wyjść z łazienki i zejść na dół. Tata mnie zauważa i podchodzi do mnie. Bierze mnie w niedźwiedzi uścisk i szepcze.

- Tak bardzo będę tęsknić za moją dziewczynką.

Słysząc te słowa, czując jego miłość, znowu się rozklejam. Łzy zaczynają płynąć, nie chcę by mnie puścił, tak bardzo go teraz potrzebuję.

- Hej córeczko nie płacz, wszystko będzie dobrze, zawsze możesz tu wrócić.

Tata lekko się odsuwa i patrzy ze zmartwieniem w oczach.

- Wiem tato dziękuję. Po prostu też będę bardzo tęsknić.

Znowu mnie przytula. Jest dla mnie największą pociechą. Moj tat, moja skała.

Postanowiłam jeszcze chwile się pokręcić . Żal przechodzi, za to wita mnie złość. Kiedy dostrzegam w oddali Rydera z dziewczyną w wymiętej i baaardzo kusej sukience , postanawiam chwycić piwo i wyjść przed siedzibą klubu. Idę na tyły domu i siadam na ławeczce. Już prawie mam pustą butelkę , gdy obok mnie z wielki przytupem siada Danny.

-Jezu Danny , przestraszyłeś mnie- uderzam go pięścią w ramię. Danny skomle i zaczyna pocierać obolałe miejsca.

- To bolało, nie bij mnie Tyson.

- Daj spokój, nawet nie poczułeś, co może zrobic taka mała dziewczynka jak ja ?- mówię z sarkazmem. Danny zauważa , że jestem w podłym nastroju bo pyta bez ceregieli.

- Co jest z Tobą? co cię ugryzło szalona kobieto?

- Przepraszam, że cię uderzyłam.

- Ok, przyjmuję przeprosiny, ale co jest?

Nie chce rozmawiać, nikomu nie powiem co się stało. Wiem, że Danny by mnie obronił. Może i Ryder jest jego najlepszym przyjacielem ale nie podarowałby mu takiego chamskiego zachowania. Dlatego nic mu nie powiem. Mogę być zła na Rydera ale nie będę stawać pomiedzy nimi. Tak naprawdę chyba bardziej jestem zła na siebie. Wyobrażałam sobie Bóg wie co a Tak na prawdę Ryder nigdy nie dał mi do zrozumienia, że jest mną zainteresowany. Mogę winić tylko siebie za tą sytuacje.

- Nic Danny, trochę sie denrwuję wyjazdem, nigdy na tak długo nie wyjeżdżałam.

- Przecież będziesz nas odwiedzać i my też przyjedziemy, a poza tym helllooo jest skype- uśmiecha się do mnie i jestem zmuszona to odwzajemnić, nikt tak mnie nie rozbawia jak ten wariat.

- Masz rację, to tylko niepotrzebny stres, będzie dobrze.

I po raz pierwszy od kilku godzin, czuje, że to prawda. Mam całe życie przed sobą, wszystko się ułoży. Zapomnę o Ryderze i kiedyś będę się z tego śmiała. Na pewno jest mi ktoś pisany, ktoś kto będzie patrzeć na mnie z zachwytem. Śmiejemy się chwilę z Dannym wspominając nasze wybryki w klubie. Kiedy wstaje i mówi, że musi "odcedzić kartofelki", nie wiem dlaczego ale pytam.

- Myślisz , że fajna ze mnie laska? Atrakcyjna?

Danny aż sie cofa krok do tyłu, szok ma wypisany na twarzy.

- Czy wyraz twojej twarzy, wielkie oczy i otwarte usta oznaczają, że nie?- pytam stanowczo.

- Że co? Oczywiście, że jesteś zajebista, skąd to pytanie?- pyta oszołomiony.

- Widzę jakie dziewczyny tu przychodzą, nie wyglądam jak one i nie chodzi o to, że jestem o nie zazdrosna, nie nie, lubię swój wygląd...po prostu zastanawiam się jak facet może mnie postrzegać, a Ty jesteś facetem więc pytam.

Danny nadal patrzy na mnie zmieszany, a po chwili delikatnie sie uśmiecha.

-Elle słonko, jesteś piękna i jeśli ktoś ci kiedyś powie inaczej to obiję mu mordę, bo ewidentnie cię okłamie.

-Danny ja pytam czy jestem w jakiś sposób...seksowna...

Widać, że jest skrępowany , ale hej ja także. Mimo to chciałabym wiedzieć.

- Powiem tak, kiedy zeszłego lata nosiłaś te dżinsowe spodenki z wytarciami...cóż, byłem jakby ci tu powiedzieć...a ciul z tym...byłem twardy ok? jesteś seksowna, w subtelny sposób, ale cholera jesteś.

Danny dumnie się prostuje i wyraźnie jest zadowolony ze swojej odpowiedzi. Teraz ja mam otwartą buzię i wytrzeszcz oczny. Nie miałam pojęcia. Danny zdecydowanie poprawił mi humor. Walić Rydera, jestem seksowna.

- Chyba to był największy komplement jaki kiedykolwiek słyszałam- usmiecham się szczerze do mojego przyjaciela.

- Do usług moja pani, a teraz wybacz ale zaraz popuszczę a nie mam pampersa.

Danny szybko biegnie , trzymając się krocza a ja pękam ze śmiechu. Oj zdecydowanie ten chłopak poprawił mi humor. Za kilka dni wyjadę i jeszcze wszystko przede mną. Nie moge się doczekać...

Rozdział 2

Obecnie

Ryder

Nie mogę uwierzyć co właśnie się stało. Czuję jak moje zdenerwowanie jest coraz większe, zaczynam się pocić i mam zamglony wzrok. Czytam jeszcze raz list , który zostawiła mi Sandra. Dziewczyna ,z którą spotykałem się póltora roku temu. Chyba jakoś tak, nie pamiętam zbyt dobrze. Bawiliśmy się razem wyśmienicie przez jakiś czas. Była szalona, piękna, niezwykle seksowna. Długie czarne włosy, które lubiłem trzymać zaciśnięte w pięści podczas ostrego seksu. Piękne opalone ciało z niesamowitymi krągłościami. Dowcipna, spontaniczna i pełna niespodzianek, byłem nią totalnie zauroczony. Nie planowałem z nią przyszłości, to na pewno nie. Oboje byliśmy tego świadomi. Ja należałem do klubu, ona zamierzała zawojować świat modelingu. Dla mnie pasowało. Bez oczekiwań na ciąg dalszy, tylko miło spędzony czas. Przed jej wyjazdem spędziliśmy całą noc na bzykaniu a potem powiedzieliśmy sobie do widzenia. To tyle. Tyle miało być. Ale nie jest. Jest daleko od tego. Odwracam wzrok od listu i patrzę ze strachem na małe niebieskie oczy. Patrzą na mnie z zaciekawieniem. Boję sie odezwać, bo może zacząć płakać. Taaak, przede mną w nosidełku leży małe dziecko. Gryzie swoją pulchną rączkę i gaworzy po swojemu. Ma kepkę ciemnych włosów i te oczy, ,moje oczy. Nawet ja mimo mojego zdenerwowania widzę, jak bardzo jest podobna do mnie. Z listu dowiaduję się, że Sandra gdy wyjeżdżała nie wiedziała , że zaszła w ciążę. To też było dla niej szokiem, bo zawsze używaliśmy zabezpieczenia. Postanowiła zatrzymać dziecko i wyjawić mi prawdę gdy będzie już na świecie. Bała się, że każę jej usunąć ciążę, a tego nie potrafiłaby zrobić. Lecz po porodzie stwierdziła, że nie jest gotwa by zostać mamą. Próbowała pogodzić prace z macieżyństwm ale nic z tego nie wyszło. Nadal miała szanse zaistnieć w świecie modelingu ale nie z dzieckiem u boku. Dlatego postanowiła oddac dziecko mnie, ojcu. Wierzy, że będę lepszym rodzicem od niej, a przynajmniej spróbuję zanim trafi do adopcji. Claire, ma na imię Claire. Moja córka. Patrzę na dziewczynkę i nie mogę uwierzyć. Nie mogę być ojcem, nie nadaję się do tego. Nie jestem gotowy. Kiedy moje egoistyczne myśli krążą po mojej egoistycznej głowie, nagle mała...puszcza dużego bąka i słodko usmiecha się do mnie. Jestem rozwalony, zalewa mnie fala ciepła w moim sercu. Odwzajemniam jej uśmiech jak jakiś kretyn. Nachylam się do tej małej istotki i wyciągam do niej rękę. Mała chwyta mój palec w swoją małą rączkę i ściska mocno. Nawet nie wiem jak opisać moje uczucia. W moich oczach pojawiają sie łzy a ja przecież nie płaczę. Nigdy. Cały czas mam uśmiechniętą buzię,serce galopuje, brak mi słow. Boże po raz pierwszy w życiu...jestem zakochany.

Dwa miesiące poźniej...

-Ryder na litość boską, przyjdź tu natychmiast!

Słyszę rozpacz w głosie Dannego kiedy zmierzam do pokoju mojej córeczki. Tak ,zrobiłem jej pokój na miarę księżniczki. Cóż...jest nią niezaprzeczalnie. Wchodzę do środka i wybucham śmiechem. Danny z grymasem na twrazy trzyma w ręcach metr przed sobą Claire . Mała wierzga nóżkami i szeroko się uśmiecha.

- Stary przestań się śmiać, tam jest megakupa, na pewno, śmierdzi jak cholera, zrób coś z tym.

Podchodzę szybko i zabieram moją dziewczynkę z rąk przerażonego kumpla. Odkładam ją delikatnie na przewijak i ściągam jej pampersa. Danny miał rację, młoda nieźle się spisała.

-Jezu co ona je? -pyta Danny zatykając nos.

- To co jedzą wszystkie małe dzieci- odpowiadam.

-  Czyli co? spaghetti a'la gulasz a'la lody waniliowe?

- Hahaha papki koleś, wszelkiego rodzaju papki.

- Papke to ona ma w gaciach i to śmiercionośną. Jak nasi wrogowie podejdą pod klub, powinniśmy rzucić w nich zużyte pampersy i wtedy szybko uciekną z płaczem. Czegoś takiego nie spodziewają się, szybko zapomną o honorze i dumie, będą chcieli tylko oddalić się na bezpieczną odległość. I wcale nie będę im się dziwić. Kuźwa, będę błagać by zabrali mnie ze sobą.

Danny jest niemożliwy, kolejny raz sprawia ,że ryczę ze śmiechu. Tak na prawdę wiem, że kocha Claire, jest jej ulubionym wujem. Mała psikuska lubi walić kupę kiedy Danny jest w pobliżu. Zawsze narzeka, ale jak jest już czysta i przebrana zabiera ją na ręce i tłumaczy jej , że nie może tak się zachowywać, bo inaczej będzie musiał odejść. Te dwa miesiące odkąd jestem ojcem, zupełnie mnie zmieniły. Claire stała się dla mnie całym światem. Nigdy nie podejrzewałem siebie o tyle pokładów miłości. Zrobię dla niej wszystko. Obronię ją przed każdym kto będzie chciał ją skrzywdzić. Zawsze będzie mogła na mnie liczyć. Kiedy powiedziałem Stormom , że musze zająć się córką ale totalnie nie wiem jak to zrobić, wszyscy przyszli mi z pomocą. Moja mama również okazała się znowu niezastąpiona. Nauczyła mnie robić wszystko przy małym dziecku, od przewijania po kąpiele. Często przychodzi i pilnuje Claire kiedy ja jestem potrzebny klubowi. Rozumie jakie życie prowadzę i dziękuję Bogu , że ją mam. A kiedy moja mama jest w pracy, często zmieniją ją kobiety członków MC, to prawda, klub to rodzina i dbamy o swoich. Zawsze będę wdzieczny Bogu, że na moje drodze postawił Prezesa Treya Hanningana. On również mnie bardzo wspiera, daje mi wiele wolnego. Sam wie jak to jest zostać z małym dzieckiem. Elle była niewiele starsza gdy jej mama zmarła. Zawsze o tym wiedziałem ale dopiero taraz rozumiem jak ciężko było szefowi. I dlaczego Elle jest dla niego taka ważna. Nie wyobrażam już sobie życia bez mojej Claire. Jest moim promyczkiem, tak jak Elle jest słonkiem dla Prezesa. Elle...odkąd w moim życiu pojawiła sie ta mała istotka , często o niej myśle. Moja córka też będzie wychowywać się w klubie. Mam tylko nadzieję, że będzie tak dobra jak Elle. Mądra, uśmiechnięta, ambitna i życzliwa. Kiedy Elle przyjedżała w odwiedziny, nasz kontakt bardzo osłabł. Rozmawialiśmy oczywiście, ale to już nie było to samo. Może fakt , że zaprosiła mnie na randkę lata temu sprawiło, iż czuje się nieswojo. Sam też czułem się niezręcznie po jej wyznaniu. Potem pamiętam tylko alkohol i jakąś laskę w moim łóżku. Nie tak powinienem pożegnać swoją przyjaciółkę, po prostu nie chciałem widzieć jej żalu. Wmówiłem sobie, że nie wzieła sobie do tego, ale chyba tak nie było. Niby ze mną rozmawiała, ale nie było jak dawniej. Czuła sie przy mnie swobodnie dopiero kiedy dołączał do nas Danny albo ktoś inny z klubu. Mogłem z nią o tym porozmawiać ale łatwiej było to zostawić tak jak jest. I tak już tu nie miała wracać. Przynajmniej myślałem tak do zeszłego tygodnia. Po szkole pielęgniarskiej zatrudniła sie w szpitalu w Chicago . Po dwóch latach jednak straciła pracę ze względu na cięcia budżetowe i teraz wraca do domu. Ma już załatwioną pracę w miejscowym szpitalu, Prezes cieszy się niesamowicie. Tak jak każdy w klubie. Ja trochę się obawiam . Chcę ją zobaczyć, jak najbardziej, ale nie lubię tego dystansu. Czas pokaże jak to wszystko się ułoży, Mam jedynie nadzieję, że nasza przyjaźń odżyje.

Rozdział 3

Elle

I znowu przekraczam próg klubu MC Storme. Przyjeżdżałam tu w odwiedzinach, ale dziasiaj pierwszy raz od pięciu lat wiem, ze zostaję w domu. Ten zapach oleju silnikowego, papierosów i męskich perfumów może wydawać się komuś niezbyt miłym, ale nie ja. To zapach mojego dzieciństwa.

- Nareszcie jest moje słonko- krzyczy tata schodząc ze schodów.

- Cześć tatku.

Przytula mnie mocno i czuję jak ciężko wzdycha.

- Jak podróż?

- Dobrze, chociaż jestem zmęczona, sześć godzin za kierownicą to nie jest moje ulubione zajęcie- mówię z westchnieniem.

- Mówiłem, że przyjadę po ciebie, to kazałaś mi czekać w domu- mówi oburzony.

- Jaki byłby sens , żebyś sześć godzin po mnie jechał a potem kolejne sześć wracał do domu. Jestem duża, poradzę sobie ze wszystkim -uśmiecham się serdecznie. Taka jest prawda, radzę sobie. Jestem samowystarczalna. I choć straciłam pracę, nie wynikało to z tego, że jestem kiepską pielegniarką. Wręcz przeciwnie, jestem świetna, zapytajcie moich pacjentów. A wszystko dla tego bo zwyczajnie na świecie lubię swoją pracę. A teraz mogę pracować tam gdzię spędziłam większość życia. Bardzo się cieszę na powrót do domu. Teskniłam za tatą, przyjaciółmi i klubem. Tu jest moje życie, tu chcę zostać.

- A co to za laseczkę Prezes trzyma? - mówi Danny.

- Pilnuj języka albo go wytnę D. - grzmi mój tata. Danny szybko podnosi ręce do góry w ramach poddania się i zaczyna przepraszać. Szybko wyciąga mnie z ramion taty i przyciska mnie do klaty. Zaczynam się śmiać i za chwilę kolejne recę mnie przyciągają do siebie. To Oslo. Potem jest Mick, Spike, James i chyba wszyscy członkowie klubu. Kiedy już kończą sie witać , dostrzegam zbliżającego się Rydera. delikatnie uśmiecha sie do mnie i ma taki wyraz twarzy jakby nie wiedział co zrobić. Minęło sporo czasu, ale teraz wróciłam do domu i chcę zacząć wszystko od nowa. Przeszłość niech zostanie w przeszłośći. Nie gniewam się już na niego, dorosłam. Było , minęło. Podchodzę do niego szybko i przytulam się. Czuję jego zawahanie, ale po chwili mocno mnie obejmuje.

- Cześć słonko, dawno cię nie widziałem- mówi cichutko w moje włosy.

Odsuwam sie od niego , patrzę mu w oczy i mówię do niego szczerze pierwszy raz od pięciu lat...

- Cześć Ryder, zbyt dawno się nie widzieliśmy.

Mam wrażenie, że oboje mamy na myśli coś więcej. Oboje byliśmy zdystansowani do siebie. On, ponieważ nie chciał bym miała jakąś nadzieję i źle odebrała jego życzliwość. Ja , ponieważ jego słowa złamały mi serce. Myślę, że oboje poszliśmy dalej ze swoim życiem. Wiem ,że jest ojcem ślicznej córeczki. Danny zadzwonił do mnie i wszystko zrelacjonował. Wiedziałam ,że Ryder podoła zadaniu i nie zostawi córki tak jak jego zostawił ojciec. Może był lekkoduchem ale nie jest sukinsynem bez serca. Miałam rację, każdy z zachwytem mówi jak mała Claire zawładnęła sercem wiecznego chłopca. Bardzo się cieszę, że ma kogoś tak ważnego w swoim życiu.

- Jeszcze nie miałam okazji osobiście ci pogratulować. Tak więc gratuluję wspaniałej córeczki , Danny wysłam mi jej zdjęcie, jest śliczna.

Ryder aż otwiera buzię ze zdziwienia.

- Wysłał ci zdjęcie? - pyta zaskoczony.

- Tak, kiedy powiedział mi co się stało, kazałam mu wysłać zdjęcia, Chciałam zobaczyć tą małą kruszynkę, która powaliła cię na kolana.

Ryder odwzajemnia mój uśmiech , pociera ręką kark jakby był lekko zażenowany, Po chwili prostuje się i mówi z dumą .

- Jest niesamowita, moja mama niedługo z nią przyjedzie i wtedy ją poznasz.

- Nie mogę się doczekać.

Ryder cały czas patrzy na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i widzę jak bardzo jest szczęśliwy. Takiego Rydera jeszcze nie widziałam. Cieszy mnie ten widok.

Godzine później do klubu wkroczyła pani Scott z Claire na ręcach. Spojrzałam na maleńką dziewczynkę i od razu poraziło mnie to jak bardzo jest podobna do Rydera. Może nie powinnam tego robić ze względu na przeszłość , ale szybko podeszłam do nich i chwyciłam małą na ręce. Jest taka słodka. Uwielbiam zapach małych dzieci, ich pulchne rączki i nóżki, pełne policzki i te rozbiegane oczka. Mam nadzieję, że w przyszłości też będę miała takiego wspaniałego dzidziusia.

- Witaj Claire, jestem ciocia Elle...jesteś cudowna- grucham cichutko do małej. Po chwili na jej buźce pojawia się szeroki uśmiech.

-Ryder ona jest taka podobna do Ciebie-mówię oczarowana dzieckiem.

Ryder podchodzi do nas i składa całusa na główce swojej córeczki . Nagle miedzy nami przepycha się Danny i porywa dziecko z moich rąk.

- Hej oddawaj ją, dopiero co ją poznałam !- mówię ze złością w głosie. Danny uśmiecha się zadowolony.

- Ona chce do wuja, będziesz jeszcze miała wiele okazji skoro znowu tu mieszkasz więc... odczep się.

Danny zaczyna obracać się z Claire a mała zanosi się chichotem. Nagle chłopak zatrzymuje się i ma poważną minę. Patrzy groźnie na dziecko i mówi...

- Nie zrobiłaś tego koleżanko, lepiej żeby to nie było to o czym myślę!

Ryder i pozostali zaczynają głośno się śmiać, a ja nie mam pojęcia co się dzieje. Pani Scott postanawia wyjaśnić mi o co ten hałas.

- Widzisz Elle, mała lubi robić kupkę kiedy Danny ją trzyma, to jest już ich taka rzecz...

- Co?- nawet nie czekam za odpowiedzią, tylko głośno się śmieję.

- Kupkę? Tu nie można używać słodkich zdrobnień. To zamach na moje życie, systematycznie mnie podtruwa - narzeka Danny, ale i tak czule trzyma Claire w ramionach.

Ryder podchodzi do nich. Zabiera córkę by odejść na bok i zmienić jej pampersa. Przyglądam się  jak z wielką dbałością i cierpliwością zajmuje się dzieckiem. Cały czas przy tym coś do niej mówi, a uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Danny podchodzi do mnie i szepcze mi do ucha,

- Przedstawiam pani nowego Rydera.

- Taak, to zdecydowanie coś nowego.

Rozdział 4

Dwa tygodnie później

Ryder

Klub posiada kilka warsztatów samochodowych. Pracuję w jednym z nich, znajdującym się najbliżej siedziby. Nie zawsze tak było, ale odkąd mam małe dziecko w domu, muszę być na miejscu. Właśnie sprawdzam silnik samochodu naszego stałego klienta , gdy pod garaż zajeżdża piękne stare camaro w czerwonym kolorze. Zajebisty samochód. Kiedy się zbliżam do niego zauważam kto jest za kierownicą. Elle. To jej samochód? Niemożliwe. Wychdzi z samochodu i kiedy już stoję obok mówi...

- Pomocy, złapałam gumę a za chwilę muszę jachać do pracy- mówi zmartwiona i lekko zirytowana. Odwracam wzrok od samochodu i i widzę ubraną Elle w stroju pielęgniarki. Wygląda wspaniale, pasuje jej to. Zawsze wiedziałem, że chce tym się zajmować ale cholera, nie sądziłem, że będzie z niej taka seksowna pielęgniareczka. Chyba moje fantazje uruchomiły się w nieodpowiednim czasie bo widzę jak marszczy swój mały nosek i czeka aż coś jej odpowiem.

- To Twój samochód?- pytam z lekkim niedowierzaniem.

- Tak.

- Camaro?

-  Z tego co wiem to tak, to jest camaro. A co? -pyta zadziornie, tego nie spodziewalem. Chyba nie do końca znam Elle albo się zmieniła przez te pięć lat.

- Po prostu nie sądziłem , że takie samochody Ci się podobają.

- Aaa powinnam jeździć w sedanie- zaczyna się śmiać ale nie widzę humoru w jej oczach. Ciekawe.

- Daj mi chwilę, zaraz będzie naprawione.

- Dziekuję.

Szybko zmieniam jej oponę. Szukam jej wzrokiem i widzę , że rozmawia z naszym stałym klientem. Michael. Młody architekt, moja mama pracuje w jego biurze nieruchomości. To nad jego samochodem pracowałem zanim pojawiła się Elle. Widzę jak Elle śmieję się z czegoś. Co ją tak rozbawiło? Jego gryzący w dupsko garnitur? Nie wiem skąd ta niechęć do gościa. Jest taki poukładany, pan idealny a wiadomo , że nie ma ludzi idealnych. Coś mi w nim nie pasuje. Szybko podchodzę do nich. Kiedy mnie zauważają przestają rozmawiać .

- Słonko twój samochód jest gotowy- mówię poświęcając jej całą uwagę.

- Dziekuję Ryder, w samą porę, muszę już zmykać do pracy- uśmiecha się do mnie serdecznie i kiedy widzę jak wyciąga portfel, łapię ją za rękę i mówię...

- Kochanie Ty nie płacisz, przecież wiesz- Elle otwiera szeroko oczy, nie dlatego, że nie musi płacić. Jest częścią klubu, nie ponosi opłat. Jest zaskoczona jak ją nazwałem. I chociaż w przeszłości tak bywało, no cóż...teraz nasza dynamika jest inna. Przenoszę wzrok na Michaela.

- Za piętnaście minut samochód będzie gotowy.

- Dziękuję- mówi elegancik i kiedy widzi, że Elle zmierza do swojego camro krzyczy za nią.

- Miło było cię poznać Elle. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy- uśmiecha się do niej a ja mam ochotę wybić mu te prościutkie zęby. Elle kiwa mu na pożegnanie, wsiada do samochodu i odjeżdża. Postanawiam zignorować nieuzasadnioną złość i dokończyć pracę.

Tak jak mówiłem, piętnaście minut później Michael odjeżdża swoją bajerancką furą. A niech mu ktoś porysuje ten jego samochodzik. Odzyskałem przyjaciółkę i nie pozwolę by jakiś sztywniak ją podrywał. Mimo , że to nie jest moja sprawa i nie powinienem się wtrącać , to i tak będę.

Następnego dnia po kilku godzinach ciężkiej pracy w warsztacie wchodzę do domu i słyszę głosy dobiegające z kuchni. Moja mama i Elle. Głośno śmieją się z czegoś i choć nie mam pojęcia co jest tego powodem, mimowolnie na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Przekraczam próg kuchni i widzę jak mama siedzi na stołku przy ladzie popijając kawę a Elle stoi po przeciwnej stronie i trzyma moją córeczkę w ręcach.

- Słychać was aż na ulicy , co jest takie zabawne?- pytam również rozbawiony i podchodzę do Claire by dać jej szybkiego buziaka w pulchny policzek.

-Elle opowiada jakiego miała dzisiaj pacjenta.

- Słuchaj tego, przychodzi super facet, przystojny, wysoki, typ samca alfa, siłka i tak dalej. Ma taką pewność siebie i dumę na twarzy z nie wiadomo jakich powodów- mówi Elle a mnie nie podoba się to co jak go opisuje. Wpadł jej w oko?

- Zaczyna mnie bajerować, mówi o tym jak zawsze chciał poznać piękną pielegniarkę i właśnie jego marzenie się spełniło- Elle mówi z pełnym uśmiechem na twarzy a ja czuję , że zaraz krzyknę na nią, by przestała.

- Już mówi , że musimy wyjść na kawę po mojej zmianie gdy dostrzega w mojej dłoni strzykawkę...koleś chyba nie wiedział, że badania dotyczą między innymi pobierania krwi. Nagle zaniemówił , otworzył szeroko oczy, cały zbladł i...zemdlał- Elle i mama zaczynają się głośno śmiać a ja jestem po prostu...zaskoczony?

- Nawet nie zdążyłam wbić mu igłę a on położył się jak ta śpiąca królewna. Gdybyście to widzieli. Jest macho i nagle nie ma faceta, leży na podłodze- Elle aż parska śmiechem jak mała świnka co sprawia , że sam zaczynam rechotać.

-Już nie mogę, zaraz rozboli mnie brzuch- Elle stra się uspokoić. Zerka na Claire i daje jej spontanicznego buziaka. Widzę jak jest zapatrzona w małą i podoba mi się ten widok. Chcę by Claire była otoczona ludźmi , którzy ją kochają.

- Często tak cię podrywają ?- sam jestem zaskoczony, że o to zapytałem, nawet tego nie przemyślałem. Nagle chciałem po prostu to wiedzieć. Elle chwilę patrzy na mnie , po czym stwierdza z uniesioną głową.

- A zdarza się od czasu do czasu. Chyba strój pielegniarki działa na wyobraźnię niektórych facetów.

Chryste, co ja mam powiedzieć? Nie mylisz się? Sam miałem o tobiej takie myśli?Jezuu, nawet to nie mój typ kobiety. Więc skąd to wszystko się wzięło? Jest taka sama jak pięć lat temu, nie zmieniła się wiele. A jednak coś się zmieniło.

- Oj coś czuję, że niedługo będziesz miała kolejnego amanta- mówi z chytrym uśmieszkiem moja mama. Czy ona myśli, że jestem zazdrosny? Zaraz , zaraz...jestem zazdrosny? O Elle? Nie, to nie może być to. Martwię się, nie chcę by ktoś ją skrzywdził, to wszystko. Koniec. Kropka.

- O czym Ty mówisz?- pyta Elle.

- Słyszałam, że poznałaś Michaela Devenporta . Pracuję w jego biurze nieruchomości.

Skąd ona o tym wie? Czy Michael mówił o Elle? Ale po co? Tylko chwilę rozmawiali.

- Ooo a skąd to wiesz? - pyta Elle.

-Michael wie, że mieszkam tu całe życie a Ryder to mój syn i pracuje w warsztacie. Pytał czy cię znam...a tak się składa, że znam cię od pieluchy- czy ja widzę na twarzy mamy krzywy uśmieszek? Co tu sie wyprawia?

- Mamuś nie baw się w swatkę- mówię z pełną powagą. Elle szybko odwraca na mnie wzrok i mówi stanowczo.

- Ale o co ci chodzi? Dlaczego nie może bawić się w swatkę? przecież jestem wolna.

Tego się nie spodziewałem. Ten facet jej się podoba? Ok , jest przystojny, chyba, nie mnie oceniać. Ale na prawdę lubi takich wymuskanych lalusiów? W tej samech chwili przypominam sobie, że nie wiem z jakimi mężczyznami się spotykała w przeszłości. Chyba nigdy nie myślałem o tym jaki chłopak może do niej pasować. Nie myślałem o jej życiu miłosnym, a przecież ma dwadzieścia trzy lata. Na pewno ma jakieś doświadczenie. Nie wiem dlaczego, ale wolę odepchnąć od siebie tą myśl. Czuję jakby mnie coś uwierało. Inaczej jest słuchać podbojów miłosnych kolegów , a inaczej przyjaciółki. Nie chce słuchać  jak mówi ,że chciałaby kogoś przelecieć, tak jak to robią kumple.

- No właśnie jest wolna, a on jest bardzo przystojny i taki szarmancki - mama mówi z zachwytem.

- Pewnie z każdą flirtuje, bo widać , że to taki typ faceta. Poświęci ci pięć minut a poteam ruszy na dalsze łowy.- kiedy kończę mówić i patrzę na zranioną twarz Elle, dopiero wtedy zdaję sobie sprawę jak to zabrzmiało.

- Bo jestem tylko zwykłą dziewczyną i na pewno nie zainteresuję go na dłużej?-pyta mnie Elle i czuję  ból w jej głosie. Jezu, nie to chciałem powiedzieć.

- Nie Elle, nie o to mi chodziło...

Elle daje buziaka Claire i podaje mi ją do rąk.

- Spoko, rozumiem. Będę już lecieć, chciałam jeszcze zrobić obiad gdy tata wróci z przejażdżki.

Nie patrząc już na mnie, żegna się z mamą , macha nam i już jej nie ma. Nawet nie zdążyłem zareagować. Nawet nie wiem co tu się stało.

- Brawo synu, jesteś bardzo elokwentny - mówi poważnie mama. Chcę już cos powiedzieć ale mi przerywa.

- I dla Twojej wiadomości, może Michael jest typem podrywacza ale to nie znaczy, że nie mógłby zainteresować się na poważnie Elle. To jest najsłodsza, najlepsza , najmądrzejsza i najpiękniejsza dziewczyna jaką znam. Kiedyś spotka faceta , który straci dla niej głowę i nigdy nie puści.

Zaniemówiłem. Mama wstaje, całuje rączki Claire i wychodzi z kuchni. Czuję się podle. Zawsze muszę powiedzieć coś nie tak. Cholera, znowu sprawiłem, że Elle jest przeze mnie smutna. Idiota, po prostu idiota.

Rozdział 5

Elle

Jestem wściekła, jestem rozżalona. Co on sobie myśli? Sam jest podrywaczem a ocenia innych? I niby dlaczego Michael nie mógłby się mną zainteresować? Kto wie, może zakocha się we mnie bez pamięci. Oczywiście Ryder uważa inaczej, widocznie nadal jestem dla niego tą nieporadną szarą myszką. Walić to. Niech sobie myśli co chce. Jeszcze raz coś takiego powie to dostanie liścia, to go nauczy.

Kiedy tata wraca na obiad, udaję , że wszystko w porządku. Lepiej, żeby nie wiedział jak bardzo Ryder wyprowadził mnie z równowagi. Sama sobie z tym poradzę. Nie jestem już nastolatką.

Następnego dnia z samego rana, tata wlatuje do mojego pokoju i budzi mnie.

- Wstawaj Elle, był mały wypadek w warsztacie.

Szybko otrząsam się ze snu i z przerażeniem pytam co się stało.

-Ryder naprawiał samochód i rozciął sobie ramię, idiota nie chce iść do lekarza. Twierdzi , że samo się zagoi. Proszę idź do niego i sprawdź jak to wygląda. Jesli uznasz , że trzeba jechać do szpitala to sam go siłą zawiozę.- tata mówi a raczej krzyczy. Szybko wstaję i ubieram się w szorty i zwykła białą bokserkę. Kiedy schodze na dól, widzę jak tata chodzi z kąta w kąt i przeklina pod nosem. Chwytam apteczkę, kluczyki do camaro i ruszam do domu Rydera.

Drzwi otwiera mi pani Scott.

- Gdzie ten samozwańczy lekarz?- pytam zirytowana, skoro rozciął ramię to powinien od razu jechać do lekarza.

- Ten idiota zawinął ramię bandażem i udaje twardziela, Elle proszę sprawdź jego ranę. On nie chce ze mną rozmawiać , od wczoraj chodzi wiecznie wkurzony.

Idę w stronę jego pokoju i dostrzegam uchylone drzwi. Kiedy wchodzę bez pukania, Ryder szybko się odwraca. Boże drogi nie ma na sobie koszulki, tylko nisko opuszczone jasne dżinsy. Patrzę na Jego opaloną, gładką skórę i aż robi mi się sucho w ustach. Ryder jest niesamowity, Tak, to dobre słowo. Slinka cieknie. Ale zaraz, zaraz. Jestem na niego wściekła.

- Ooo jest duże dziecko, dlaczego nie pojechałeś na pogotowie?- pytam zakładając ręce na biodra. Jak taka matka kwoka.

- Nic mi nie jest Elle, mama dzwoniła?- pyta zirytowany.

- Pewnie tak, ale to Prezes mnie obudził i kazał tu przyjechać.

Ryder taksuje mnie wzrokiem. Widzi moje niedbałe ubrania, rozwichrzone włosy i brak makijażu. Nie żebym dużo się malowała, ale lubię trochę tuszu i błyszczyk na ustach.

Ryder

Patrzę na lekko zaspaną i rozczochraną Elle i aż zapiera mi dech w piersi. Tak wygląda po przebudzeniu. Ma tak promienną twarz z lekkich rumieńcem. Mama ma rację, jest piękna. Dlaczego wcześniej tego nie widziałem. Myślę o moich byłych i zastanawiam się co mnie tak do nich przyciągało. Ok , fajnie jak laska ma spory biust i niezłą dupcię ale wszystkie były...sztuczne, przerysowane. Nie było w nich nic naturalnego, nic delikatnego. Elle jest ich totalnym przeciwieństwem. Widzę pod bluzką zarys jej drobnych piersi i zastanawiam się czy idealnie pasowałyby w moich ręcach. Ma pięknie wciętą talię i te nogi. Piękne, smukłe i opalone nogi. Przy mnie jest taka malutka a jednak bije z niej wielka siła.

-Dobra Ryder, pokaż to rozcięcie, może trzeba założyć ci szwy. Jeśli rana jest zbyt głęboka to jedziesz do szpitala i nawet nie próbuj się wykręcać.

Podchodzi do mnie zdecydowanie, wskazuje na moje biurko bym usiadł i kładzie obok mnie apteczkę. Kiedy już siedzę, odwijam mój prowizoryczny opatrunek i widzę jak Elle uważnie przygląda się ranie. Boli jak cholera ale nie sądze by potrzebny był lekarz.W pracy byłem nieskoncentrowany, mój błąd. Od wczoraj jestem podminowany, ciągle w myślach wyzywałem się od debili. Zraniłem Elle a i tak tu jest by mi pomóc.

- Najpierw oczyszczę ranę i położę opatrunek, ale nie sądzę by szwy były potrzebne. Po prostu paskudnie krwawi.- mówi nachylając się nade mną a do mnie po chwili dociera jej zapach. Nawet nie kontroluję się kiedy mówię...

- To truskawki?

Elle zadziera głowę do góry i patrzy mi w oczy. Jest tak blisko mnie. Wystarczyłoby ,żebym lekko się przybliżył i poczułbym jej usta. A ma piękne usta. Idealny kształt serca. Jak smakują?

- Co?- kiedy Elle mnie pyta, otrząsam się ze swoich rozmyślań.

- Czuję truskawki.

- To mój szapmon- odpowiada lekko zdezorientowana. Kilka długich sekund patrzymy sobie w oczy. Elle po chwili potrząsa głowę jakby odganiała swoje myśli i zaczyna oczyszczać mi ranę.

- Ała, to boli- krzywię się gdy odkaża rozcięcie.

- Nie bądź małym dzieckiem Ryder. Pamiętaj , że jesteś MC Storme. Wy nie płaczecie- śmieje się moja prywatna pielegniarka. Hmmm moja prywatna pielęgniarka, podoba mi się ta myśl. Boże, my faceci faktycznie mamy jakieś zboczone myśli na temat kobiet w fartuchu...

-ja nie płaczę...no może raz.

Elle z zaciekawieniem patrzy na mnie i widzę , że chce wiedzieć kiedy, jak i dlaczego. Typowa baba. Z uśmiechem na twarzy mówię.

- Kiedy poznałem Claire.

- Ooo

- Rozwaliła mnie, nie sądziłem ,że wzbudzi we mnie ktokolwiek takie uczucia. Zakochałem się w tej małej dziewczynce od pierwszego...-urywam wypowiedź i zaczynam się śmiać jak głupi. Elle nic nie rozumie z tego.

- Od pierwszego wejrzenia?- pyta uśmiechając się.

- Chciałem powiedzieć od pierwszego bąka - teraz oboje się śmiejemy i opowiadam jej jak przywitała się ze mną moja córa.

Elle zaczyna owijać ramię bandażem i czuje na swojej skórze jej dotyk palców. Jest taka delikatna. Lubię jej dotyk. Kiedy kończy, zamyka apteczke i daje mi maść przeciwbakteryjną. Dostaję również czyste bandaże na poźniej. Szkoda, że to nie ona będzie zmieniać mi opatrunek. Kiedy już zbiera się do wyjścia, szybko zeskakuję z biurka i mówię...

- Dziękuję Elle i przepraszam.

- Nie ma za co i nic się nie stało, i tak miałam już wstawać, tata wyprzedził budzik o jakieś dziesięć minut- uśmiecha się delikatnie. Odwraca się do mnie plecami ale nie pozwalam jej jeszcze wyjść.

- Nie za to cię przepraszam.

Kiedy patrzy na mnie, widzę ,że rozumie o co mi chodzi. Spuszcza swój wzrok na podłogę i czeka na to co mam jej do powiedzenia.

- Nie to miałem wczoraj na myśli. Oczywiście , że byłby Tobą bardzo zainteresowany. Sam widziałem jak na ciebie patrzył. Po prostu nie chcę by ktoś cię skrzywdził, a wygląda na takiego co lubi skakać z kwiatka na kwiatek. Jesteś moją przyjaciółką i nie chcę by ktoś się bawił twoim kosztem- na koniec ciężko wzdycham, czuję jakby kamień spadł mi z serca. Nie chcę by myślała , że uważam ją za nie atrakcyjną. Elle patrzy teraz prosto w moje oczy, po czym uśmiecha się żartobliwie i mówi...

- A nie pomyślałeś , że może ja też chciałabym się zabawić?

Tak szeroko otwieram buzię , że chyba zaraz mi szczęka opadnie na podłogę. O cholera, tego się nie spodziewałem.

- Nie każda kobieta w każdym napotkanym mężczyźnie od razu widzi w nim męża i ojca swoich dzieci. My też czasem lubi się zabawić, poflirtować, przeżyć romas...

I tak stoję jak to cielę i nic nie mówię. Nawet nie wiem co powiedzieć. Nie myślałem o Elle jak o kimś frywolnym. Ile ona miała romansów? Nie, nie chcę wiedzieć.

- Często romasujesz? - a jednak chce wiedzieć.

- Hahaha nie, ale zdarzyły mi się mało znaczące i krótkie związki. Wiesz, jak kogoś poznaję i idziemy na randkę to wcale nie myślę o dalekiej przyszłości. Najpierw trzeba kogoś poznać a potem się zobaczy.

Ma rację, nie wiem dlaczego tak wcześniej zareagowałem. Elle jest dorosłą kobietą i wie co robi.

- Przepraszam, masz prawo nazwać mnie idiotą i uderzyć w zdrowe ramię- mówię z pełną powagą. Ku mojemu zaskoczeniu, Elle faktycznie podchodzi i swoją małą piąstką zadaje mi kuksańca. Obje zaczynamy się śmiać i moge myśleć tylko o tym jak bardzo lubię ten dźwięk. Idziemy do kuchni gdzie widzimy moją mamę karmiącą kaszką Claire. Elle szybko podbiega do małej i całuje ją w oba policzki.

- Kto jest taki piękny i cudowny?- grucha  do Claire, a ja czuję ciepło w serduchu.

- I co z tym osłem?- pyta moja kochaniutka mama ehh.

- Będzie żył. Szwy nie są potrzebne, ale musi często używaśc maść , którą mu dałam i zmieniać opatrunki.

- Dziękuje , że przyjechałaś. Mogę być teraz spokojna.

-Jezu przecież nie straciłem ręki, ale mama ma rację, dziękuję słonko- uśmiecham się do niej i puszczam oczko.

Widzę, że Elle chce już coś powiedzieć, ale mama jej przerywa i psuje chwile gdy próbuję ją oczarować swoim wdziękiem.

- Synu coś ci wpadło do oka? Co tak mrugasz?

Jeeeezu, zabijcie mnie teraz. Elle wybucha śmiechem, mama udaje niewiniątko a mnie ręce opadają.

Rozdział 6

Tydzień  później

Elle

Od dwóch godzin stoję przed lustrem w swoim pokoju i przymierzam już chyba setną sukienkę. Za chwilę rozpoczyna się mój upragniony babski wieczór. Włosy postanowiłam upiąć w luźny kok, makijaż subtelny tak jak lubię. No może trochę bardziej podkreśliłam oczy niż zazwyczaj, ale hej , idziemy na imprezę. Czas zdecydować co ubiorę. Zaraz przyjedzie po mnie moja koleżanka z pracy, Jane. Wysoka , szczupła blondynka z twarzą aniołka. Nic bardziej mylnego. To petarda. Dziewczyna ma cięty język. Gdy facet , który do niej uderza , jej się nie podoba, najpierw delikatnie go spławia. Ale jeśli to nie pomaga...no cóż...żal mi go potem. Cała Jane, z nią się nie zadziera. Za to jest fantastyczną przyjaciółką i cholernie dobrą pielegniarką. Każdy w szpitalu ją uwielbia. Uśmiechnięta i zawsze gotowa pomóc. Wrcając do sukienki. Postanowiłam postawić na klasykę. Obcisła mała czarna do połowy ud z cieniutkimi ramiączkami. Do tego złote sandałki na obcasie zawiązywane przy kostce. Taak, idealny zestaw. Nie odkrywam zbyt wiele ale jest seksownie. Słyszę dzwonek do trzwi i szybko spryskuję się moimi ulubionymi perfumami. Chwytam kopertówkę i szybciutko (ale bardzo ostrożnie ze względu na wysokie buty) zbiegam po schodach na dół. Ku mojemu zaskoczeniu to nie Jane. W salonie tata rozmawia z Ryderem i Dannym. Słyszę nazwę klubu, więc pewnie chodzi o jakies interesy.

- Siemanko Stormy - mówię z szerokim uśmiechem. Od razu odwracają się w moją stronę i widzę szok wymalowany na ich twarzach. Oooo tak , Elle wygląda super, podziwiajcie panowie.

-Elle co ty masz do cholery na sobie?- to mój tata. Ok, widocznie on nie podziwia.

- Mówiłam ci , że mam babski wieczór. Zaraz przyjedzie Jane i idziemy potańczyć , na miejscu spotkamy się z resztą- mówię nadal zadowolona mimo grymasu taty i...Rydera.

- Jaką resztą? - grzmi owy Ryder. Chyba muszę wytłumaczyć to baaardzo powolutku.

- Jak już mówiłam to... uwaga ...proszę o skupienie...babski wieczór. Tak więc idąc tą myślą oznacza tylko jedno, reszta to pozostałe...uwaga...koleżanki...rodzaj żeński.

Dwa gbury przewracają oczami na mnie, tylko Danny szczerzy się jak głupek i mówi.

- A fajny ten rodzaj żeński? Oczywiście ty wyglądasz zajebiście i cała do schrupania...-nagle Ryder uderza Dannego w tył głowy.

- Zamknij się sam, albo Prez to zrobi, a ja mu pomogę.

Patrzę na tatę i faktycznie zabija wzrokiem Dannego , który pociera dłonią obolałe miejsce.

- Dlatego pytam o koleżanki. To jak? Znajdzie się jakaś dla mnie?- Danny śmiesznie porusza brwiami i nie mogę nie zareagować. Wybucham śmiechem. Widzę, że Ryder coś chce jeszcze powiedzieć ale przerywa mu dzwonek do drzwi.

- To Jane, ja otworzę- przepycham się między zszokowanymi motocyklistami i otwieram mojej przyjaciółce. Jane ma rozpuszczone swoje długie włosy i piękną zwiewną sukienkę w kolorze zielonym. Wygląda niesamowicie.

-Elle wyglądasz bomba , możemy ruszać na podbój- Jane chichocze, A ja dostrzegam jak Ryder i tata się prostują i zaciskają pięści.

-Jane tak? Widzisz, ty już nie musisz iść na imprezę, już mnie podbiłaś, to co z tym zrobimy maleńka?- Dannym puszcza jej swój uwodzicielski uśmieszek i muszę przyznać ,że cholera dobry w tym jest. Ale nie z Jane takie numery. Przede wszystkim nikt nie mówi co ma robić i nie lubi słowa " maleńka".

- Ktoś ty?- pyta surowo Jane.

-Danny, twój chłopak i zabawka seksualna, do usług.

Teraz moja kolej na przewrócenie oczami . Nie mogę uwierzyć, że powiedział coś takiego. Widząc posępną minę mojej przyjaciółk, mogę z całą pewnością stwierdzić, że zaraz dostanie dobitnego kosza. W tle słyszę tylko jak tata mamrocze "Jezu Chryste".

-Danny maleńki...chyba w twoich snach, więc pobaw się sam ze sobą w seksualne gierki. Prawa ręka na pewno będzie niezawodna i otrzymasz happy end.- mówi Jane ze słodkim uśmiecham.

Buuum, załatwiony. Danny'ego aż zatkało a Ryder i tata głośno się śmieją. Następnym razem chłopak zastanowi się nad swoją linią podrywu. Żegnamy się z chłopakami, wsiadamy do samochodu Jane i ruszami w kierunki muzyki i drinków. Juuupi.

Ryder

Wyglądała niesamowicie seksownie. Jej koleżanka też była bardzo atrakcyjna, co potwierdza śliniący sie Danny...ale Elle . Matko Boska, co za ogień. Ostatnio cały czas mnie zaskakuje, a przecież to ta sama dziewcyzna. Może to ja się zmieniłem? Cholera, nie ważne. Wiem tylko , że nie mogę przestać o niej myśleć. Czas przyznać się przed samym sobą. Pragnę Elle. Chce ją całować, dotykać i poznać jej całe ciało. Kiedy Danny skomplementował Elle w swoim stylu, miałem ochotę go zabić a jej kazać isć na górę i przebrać się w dresy. Byłem zdecydowanie zazdrosny. A co jeśli Danny podrywałby moją Elle? Zaraz zaraz, od kiedy jest moja? Nieważne. Jeśli Danny zrobiłby ruch w jej stronę to nie wiem czy chłopak by długo oddychał. Szczerze mówiąc nie sądzę by chciał z nią coś więcej niż przyjaźń. Zawsze powtarzał, że Elle jest sexi i nigdy nic z tym nie zrobił. Dlaczego on to wcześniej dostrzegał a ja nie? Czym lub kim byłem aż tak zainteresowany? Ehh no tak, lubiłem szybkie i rozrywkowe dziewczyny. Jednorazowe numerki. Tak było łatwo i przyjemnie. Było. Już mnie nie interesują takie kobiety. Mógłbym oczywiście wyrwać jakąś panienkę i sobie ulżyć ale szczerze mówiąc, po pracy wolę wrócić do domu do mojej Claire. Żadna z dotychczasowych moich dziewczyn nie nadawała się na przyprowadzenie do domu. Tym bardziej odkąd w domu jest moja maleńka kruszynka. To nie były materiały na poważną dziewczynę i przyszłą matkę Claire. Sam jestem zdziwiony, jak bardzo dojrzałem w przeciągu kilku miesięcy. Nowy Ryder. Oczywiście nadal lubię się zabawić przy alkoholu, pograć na play station i wygłupiać się z chłopakami z klubu. Ale teraz wiem co jest najważniejsze, znam swoje priorytety, mam cel w życiu. Dać córce wszystko co najlepsze. Musi żyć w poczuciu bezpieczeństwa i miłości. W rozmyśleniach o Claire pojawia się także Elle. To jak się nią zajmuje jest takie wspaniałe. Mała jest w nią zapatrzona. Kochana Elle. Kochana Elle , która właśnie zmierza na imprezę w seksownej sukience i wysokich szpilkach. Będzie z koleżankami, babski wieczór...taaa jasne. I na pewno nie będzie wywijać na parkiecie swoim kuszącym, zgrabnym tyłeczkiem. Na pewno żaden facet nie będzie pożerać ją wzrokiem. Na pewno nikt nie będzie chciał postawić jej drinka i poderwać. Na pewno nie spotka tam zajebistego kolesia, który może jej wpaść w oko. A jak się zakocha? A jak za chwilę przyprowadzi swojego faceta do domu i do klubu? Będę musiał go widywać z nią? Będę musiał udawać, że go lubię? Nieee, nienawidze faceta, nie będzie jej wart. A jeśli Elle chce się tylko zabawić? Ok, niech wypije drinki, potańczy, trochę poflirtuje. To nic takiego. Nic groźnego. Zaraz , zaraz...a jeśli chce bardziej się zabawić?Jeśli to ona potrzebuje seks zabawki? To nie możliwe, przecież nie przyprowadzi na noc co dopiero poznanego faceta do domu jej ojca. Prez by go zabił, koleś nawet nie zdążyłby odpiąć pasek od spodni . Prez, święty człowiek. Ale przecież nie musi zabierać go do domu, by dostać to czego chce...mogą zrobić to w samochodzie. W klubowej łazience. W ciemnej alejce pod ścianą. Mogą jechać do niego. Przecież nie zna faceta, nie może z nim nigdzie jachać. Może być szaleńcem. Jezu, popadam w paranoję. Najpierw widzę ją z przyszłym mężem a teraz z psycholem? Co jest ze mną nie tak. Nie mam do niej żadnych praw. Miałem szansę pięć lat temu. Sama mi ją dała a ja ją odrzuciłem. Dlaczego to zrobiłem? Byłaby teraz cała moja. Muszę przestać myśleć o Elle, z tego nic dobrego nie wyjdzie.

Elle

Zmęczona tańcem, ciężko siadam na krześle przy naszym stoliku, gdzie kelner już postawił nowe drinki dla mnie i moich dziewczyn. Jesteśmy w pięć. Ja, Jane, Mary, Kate i Larisa. Wszystkie młode, piękne i tylko Kate jest zajęta. Myślałam, że nie będzie z nami chciała zaszaleć w piątkowy wieczór ale ostatnio między nią a jej chłopakiem nie dzieje się dobrze. Kate nie chce powiedzieć o co chodzi, ale widać jak zmartwiona jest. Często błądzi myślami gdzie indziej. Jeśli sama nie chce mówić, to nie mam zamiaru ją naciskać. Wie, że zawsze może do mnie przyjść i się wyżalić , a ja postaram się jej pomóc .

Czuję jak lekko szumi mi w głowie od mojego ulubionego drinka. Malibu z mlekiem i sokiem malinowym. Mniam. Na parkiecie widziałam jak niektórzy mężczyźni przyglądają się mnie i moim przyjaciółkom. Z jednym nawet postanowiłam zatańczyć, był ciachem. Ale kiedy jego ręce zaczęły za często wędrować po mojej pupie, stwierdziłam, że czas się z nim pożegnać. Przyszłam potańczyć, troche wypić i spędzić fajnie czas z dziewczynami. Nie planowałam nikigo poznawać a tym bardziej obmacywać. Dopiero co wróciłam do domu po pięciu latach nieobecności, nie chcę nic komplikować. A jednorazowe numerki? Nie są za bardzo w moim stylu. Raz taki miałam i wcale nie było tak super jak wszyscy mówią. Widocznie kiedy nie znam dobrze faceta, czuje się trochę skrępowana. A wielkiego pożadania jeszcze nie poczułam na tego typu imprezach. Także nic na siłę.

Popijając niepotrzebnie kolejnego drinka zaczynam myśleć o Ryderze. Kiedy mnie zobaczył w nowej odsłonie i kiedy usłyszał, że wybieram się na imprezę, wyglądał na wkurzonego. Pewnie martwi się , że coś złego może się stać. Na pewno nie chodzi o zazdrość. To niemożliwe, nie jestem w jego typie. Nie powinien tak się zachowywać, nie jest moim ojcem. Umiem o siebie zadbać i jestem ostrożna. I mam w torebce prezent od taty. Gaz pieprzowy. Taaak, co jakiś czas kupuje mi nowy i każe go zawsze nosić przy sobie. Także jestem ostrożna i zabezpieczona. Wybija druga godzina w nocy, jeszcze chwila i zbieramy się do domu.

Z samego rana

- Jak tam córuś? Wyspałaś się?-świergocze mój tata i słyszę jak krąży po pokoju. Co on wyprawia? Powolutku otwieram oczy i staram przyzwyczaić się do światła. Moja głowa pulsuje z bólu i chyba zaraz zwymiotuję. Witaj kacu stulecia. Miałam nadzieję, że się jednak nie spotkamy.

- Co ty do cholery wyprawiasz tato? która godzina?- pytam zachrypniętym głosem, Jezuuu brzmię jak stary alkoholik.

- Jest ósma, czas wstawać słonko- spogląda na mnie i stwierdza- oj chyba dzisiaj daleko ci do słonka a bliżej do chmury gradowej- po chwili wybucha śmiechem.

- Ciszej błagam, głowa mi pęka- musi wyczuć moje błaganie w głosie bo pochwili podaje mi szklankę wody i dwie tabletki aspiryny. Dziękuję za jego hojność i szybko zażywam lekarstwo. Tata znowu rozgląda się po pokoju. Zagląda do mojej wielkiej szafy, po czym ją zamyka i idzie do mojej osobistej łazienki.

- Szukasz czegoś? co Ty robisz?-pytam bo na prawdę nie wiem o co mu chodzi.

- Nic nic, tak tylko sprawdzam- mówi niewinnie. Nie zwiedzie mnie, daleko mu do niewinności. Znam faceta od dwudziestu trzech lat. Po chwili przychodzi oświecenie.

- Nie ma tu nikogo i nie było Prez.

Tata patrzy na mnie i udaje, że nie wie o co chodzi.

- O czym ty mówisz? Nikogo nie szukam.

- Taaa jasne. Udajmy , że ci wierzę, a teraz daj mi spać.

- Wypiło się dużo co? - podchodzi, siada przy mnie na łożku i bezczelnie się śmieje z biednej córki.

- Nooo wypiło się, raz nie zawsze jak to mówisz - zaczyna się śmiać a ja zamykam oczy , chwytam się za głowę i skomlę- miej litość dla cierpiącej.

- Dobrze, już dobrze, pośpij trochę.

Czochra mi ręką moje włosy jakbym była małym dzieckiem i wychodzi z pokoju. Mogę dalej w spokoju powoli umierać. Żegnajcie.

Rozdział 7

Elle

Jednak nie umarłam. Jest niedziela i MC Storme organizują w głównej siedzibie rodzinnego grilla. Co oznacza , że żadne ledwo ubrane klubowe laseczki nie przyjdą. Tylko stałe partnerki, dzieciaki i przyjaciele klubu. Takie spotkania lubię najbardziej. Faceci zajmują się muzyką ( rock, to zawsze jest tylko rock) i udają, że tylko oni potrafią grillować. To tak zwane męskie zajęcie. My kobiety dbamy o takie nieistotne dla nich rzeczy jak talerze, sztućce, sałatki i ciasto. Wszędzie biegają dzieciaki i robią przy tym wiele hałasu. Widzę jak córka Oslo, dziewięcioletnia Zoe , podchodzi do Knoxa , gigantycznego MC , który odpowida dzisiaj za muzykę. Knox pochyla się do małej by lepiej ją usłyszeć i pojawia się na jego twarzy delikatny grymas. Po chwili przytakuje jej, a ona łapie go za szyję i całuje w policzek. Olbrzym wygląda na lekko zażenowanego ale dostrzegam mały uśmieszek na jego twarzy. Mała biegnie do innych dzieci a ja zastanawiam się co mu powiedziała. Zagadka po chwili sama się rozwiązuje. Słyszymy jak z głośników zaczyna grać piosenka Miley Cyrus. Wszystkie kobiety wybuchamy śmiechem, tego jeszcze nie było w klubie. Brawo Zoe. Mężczyźnie najpierw dziwnie patrzą na Knoxa, który zaczyna wskazywać Zoe i szybko duszkiem pije piwo. Chyba się znieczula. Uwilebiam tych ludzi. Tacy groźni dla innych a dla rodziny są jak misie przytulaski. Oczywiście nigdy im tego nie powiem. To by ich obraziło. Nie rozmawiali by ze mną pewnie...całe trzy godziny. Oj nie będę ryzykować motocyklowego focha.

Wchodzę do środka siedziby i podchodzę do Rydera. Przed nami w przenośnym kojcu śpi Claire . Przyglądam się jej uważnie i dopiero teraz zauważam jaki ma smoczek.

- Co ona ma za smoczek? -pytam z niedowierzaniem.

- O co ci chodzi? Fajny jest- mówi zadowolny Ryder.

- To dziewczynka, a ona ma niebieski smoczek z naklejką...motocyklu?

- I co z tego?

- To smoczek dla chłopca - staram się oświecić mojego przyjaciela w sprawach mody dziecięcej.

- Oj tam zaraz dla chłopca, jej tata to MC Storme, my kochamy motocykle- mówi nadal zadowolony Ryder.

- Ok, nie wnikam już- muszę się poddać , bo coś czuję, że z nim nie wygram.

Oboje z rozczuleniem patrzymy na bobasa z motocyklem w buzi i jest to jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Czas mógłby się zatrzymać.

- Jak było na imprezie? - nieoczekiwanie pyta Ryder.

- Super, potańczyły, pobawiły się i wypiły. Tylko poranek nie był zbyt fajny.- mój początkowy uśmiech przeradza się w grymas. Ryder cicho się śmieje.

- Kac zabójca?

- Taak, jeszcze tata postanowił z samego rana zrobić inspekcję w moim pokoju.

Ryder zerka na mnie z pytającym wzrokiem i czeka na dalszą opowieść. Po chwili ciszy , postanawia zapytać.

- I znalazł coś podczas inspekcji? Albo kogoś?- czy on brzmi na nieśmiałego? Ostrożnego?

- Znalazł...mnie na łożu śmierci alkoholowej.

Ryder aby nie obudzic małej , zakrywa sobie usta dłonią i śmieje się ze mnie. Patrzę na niego groźnie ale to nie pomaga.

- Więc nikogo nie podrywałaś? Albo ktoś ciebie?

- Tańczyłam z takim jednym, ale miał za lepkie ręce jeśli wiesz co mam na myśli...- zabawnie poruszam brwiami i widzę jak z zadowolonej miny Rydera nie ma już śladu. Wygląda na poważnego i ...znowu wkurzonego?

- Ktoś cię obmacywał?-pyta groźnie.

- Niee, to znaczy tak. Ok, tańczymy sobie, jest fajnie ale za często łapał mnie za pośladki i postanowiłam go olać.

Ryder zaciska usta w wąską linię i patrzy na mnie przenikliwie.

-Ryder nic się nie stało, jestem dużą dziewczynką.

- Tak wiem- mówi cicho . Patrzę na małą i mówię.

-Claire to będzie miała z tobą przechlapane.

- Dlaczego?

- Ona też kiedyś zacznie chodzic na imprezy i pozna jakiegoś chłopaka- mówię tylko to co oczywiste, ale Ryder patrzy na mnie tak jakbym zdradziła mu tajemnice wszechświata.

-Claire nigdzie nie będzie chodzić, nie będzie miała chłopaka, oszalałaś?- pyta z niedowierzaniem i...złością? Hahaha

-Ryder oczywiście , że kiedyś kogoś pozna. To naturalna kolej rzeczy. Nie ma w t...

- Nieee powiedziałem!- przerywa mi nagle.

- O co się kłocicie znowu?- to tata, podchodzi do nas i patrzy z zaciekawieniem.

- Powiedziałam tylko , że jak Claire dorośnie zacznie chodzić na randki, a ten zaprzecza- wskazuję palcem na nadal złego Rydera.

- Nie będzie żadnych randek. Zabiję gnojka , który ją dotknie.

- Więc całe życie ma być samotna? - pytam zszokowana.

- Ma mnie- Ryder dumnie się pręży.

- Czy ty się słyszysz? Jesteś jej tatą, ale kiedyś będzie chciała mięć męża i dzieci.

- A może będzie chciała być zakonnicą co? Nie pomyślałaś o tym?- pyta zadowolony Ryder, zaczynam martwić się o jego zdrowie psychiczne.

- Jeśli bedzie chciała to ok, ale co jeśli to tylko twoje pobożne życzenie? Nadal nie pozwolisz jej uprawiać seks ?

Ryder zakrywa sobie uszy , po czym otwiera szeroko buzie. Aż cały się trzęsie ze zdenerwowania.

- Nawet nie mów tego słowa, nie przy moim dziecku.

- Na litość boską. Oprócz tego , że Claire śpi to i tak nic by nie zrozumiała, ma kilka miesięcy!

- A ja ci mówię, że będzie dziewicą aż skonam - pewnie mówi mój psychiczny kumpel.

- Więc pewnie prędzej czy później zginiesz z jej ręki- mówię również pewnie.

Mój tata postanowił wtrącić się do tej absurdalnej kłotni.

-Elle słonko, Ryder zawsze będzie martwić się o swoje dziecko. Zwłaszcza jeśli jest to dziewczynka. Coś o tym wiem, ja go rozumiem.

Patrzę na tatę i zaczynam się zastanawiać co on myśli o mnie. Czy wie , że mam doświadczenie z factami? Po ostatniej inspekcji zaczynam mieć wątpliwości.

- Tato , ale ty wiesz , że ja już nie jestem dzie...

- Nie chcę tego wiedzieć , nic nie mów- teraz tata zakrywa sobie uszy. Patrzę z niedowierzaniem na tatę a potem na Rydera. Moge podsumować to tylko w jeden sposób.

- Jesteście nienormalni , obaj - po tym stwierdzeniu powoli odchodzę ale jeszcze słyszę jak tata mówi do Rydera "Jezu o mały włos...a tak wogóle, jakby co to wiem gdzie są najbliższe klasztory, kiedyś sprawdzałem". Po prostu nie wierzę. Dom wariatów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top