Część 46

Rozdział 52

Cztery miesiące później

Elle

Dzisiaj mam nocny dyżur i w domu będę dopiero o szóstej rano.
W domu.
Odkąd zaręczyliśmy się z Ryderem, mieszakmy razem u niego. Jego mama zaproponowała, że się wyprowadzi byśmy mogli zostać sami z Claire, ale kategorycznie zabroniłam jej tego robić. Jesteśmy rodziną i nie wyobrażam sobie żeby jej tu zabrakło . Tym bardziej, że to tak naprawdę jej dom. Tutaj mieszkała większość swojego życia i to tutaj wychowywała Rydera . Sama. Nie chcę , by znów czuła , że musi na nowo układać sobie życie. Zostaje z nami. Po za tym , Claire potrzebuje babci . Jest bardzo do niej przywiązana.

Kiedy Ryder usłyszał jak zabraniam jej opuszczenia domu, widziałam wdzięczność na jego twarzy. Doskonale wiem, że nie chciałby jej zostawiać samej.

A co do mojego ojca. Cóż, nie był zadowolony. Mnie także bolało serce, gdy po raz kolejny pakowałam swoje rzeczy. Ale tata to twardy facet i rozumie, że skoro chcemy się pobrać , to nasze wspólne zamieszkanie jast naturalną koleją rzeczy .

Przyznaję, że gryzło mnie sumienie. W pewnym momencie Ryder bał się , że zrezygnuję. Dlatego pewnego dnia po powrocie z pracy w moim pokoju znalazłam Rydera i Dannego pakujących mnie. Tak naprawdę zrobili więcej bałaganu niż to było warte. Wykopałam ich i sama się tym zajęłam.

Nie jedna łezka zakręciła się w moich oczach, gdy tata na pożegnanie uściskał mnie tak jak robi to zawsze. W stylu niedźwiedzia.

I choć od dawna praktycznie wszystkie weekendy spędzałam u Scottów, pierwszej nocy po przeprowadzce nie mogłam zasnąć. Ryder wykorzystał to w nikczemny sposób. Stwierdził, że jest tak dobroduszny i pomocny, więc wybzyka mnie tak wiele razy, aż w końcu padnę ze zmęczenia. Chciałabym powiedzieć, że tylko się przechwalał i nic z tego nie wyszło...ale skubany osiągnął swój cel.

Tuż po szóstej, wychodzę ledwo żywa ze szpitala i idę na parking , gdzie czeka na mnie moje cacko, ukochane camaro.

Już mam otwierać drzwi, gdy dostrzegam flaka w przednim kole. Cholera! Nie teraz, kiedy marzę tylko o miękkiej poduszce!

- Jakieś problemy Elle?

Odwracam się i widzę jak Martin zmierza w moją stronę. Mieliśmy dzisiaj wspólny dyżur i on też zbiera się do domu.

- Mam flaka, musiałam złapać gumę w drodze do pracy i teraz nigdzie nie pojadę. Muszę zadzwonić po Rydera. Trudno, najwyżej go obudzę.

Już sięgam po telefon, który mam w torebce, ale Martin szybko proponuje podwózkę. W gruncie rzeczy to chyba najlepsze wyjście. Jestem wykończona, a musiałabym jeszcze czekać aż Ryder się ogarnie i przyjedzie po mnie.

Dziękuję Martinowi i wsiadamy do jego czarnego Range Rovera.

Ryder

Mała nie śpi od piątej. Ma chyba kiepski dzień. Albo czuje, że mamy nie ma w domu. Przysięgam, że odkąd Elle z nami mieszka to ona jest na  pierwszym miejscu w oczach Claire. Przyznaję, że czasami jestem troszkę zazdrosny, ale szybko mi przechodzi. Świadomość, że moja córeczka w końcu ma prawdziwą mamę, napawa moje serce wielką radością.

Nie chciałem długo czekać ze ślubem, dlatego za dwa miesiące Elle będzie już moją żoną. Czy się stresuję? Pewnie. A jaki facet się tego nie boi. Ta cała ceremonia, przemowy, goście. Danny, który pewnie będzie podkładać mi świnie dla żartu. Ale cholera chcę, by Elle w końcu nosiła moje nazwisko. Tak jak zawsze powtarzam. Ta dziewczyna jest moja i tylko moja.

Claire w końcu zasypia przed siódmą i idę do kuchni wstawić wodę na herbatę. Elle zaraz będzie w domu i na pewno chętnie napije się czegoś ciepłego przed snem.

Kiedy herbata jest już gotowa, kładę ją na blacie w kuchni i idę do salonu włączyć cicho telewizor. Zerkam na okno i widzę czarny samochód wjeżdżający na podjazd przed nasz dom. Nie zastanawiam się długo i idę szybko otworzyć drzwi. Nie chcę , by ktoś zadzwonił dzwonkiem i obudził Claire. Znowu się rozpłacze i Elle zamiast położyć się spać, będzie chciała się nią zająć, a przecież moje słonko musi odpocząć po pracy.

Nie obchodzi mnie nawet to, że jestem tylko w bokserkach. Wychodzę przed dom i zaraz cholera mnie weźmie. To Elle wyskakuje z tego Range Rovera, a za kierwonicą siedzi uśmiechnięty pieprzony doktorek. Wkurwia mnie na maksa. I choć Elle twierdzi, że szczerze jej pogratulował zaręczyn, to ja wiem swoje. Podoba mu się moja kobieta. Nie dziwię mu się, ale zabiję go jeśli będzie czegoś próbował.

Gdy Elle mnie dostrzega , uśmiecha się szeroko ale widzę, że jest zmęczona. Podchodzę do niej z prędkością światła , mocno obejmuję i całuję z całą pasją jaką mam do tej dziewczyny. Odrywam od niej usta i Elle ciężko wzdycha.

- Witaj słonko.

- Eee hej Ryder. Złapałam gumę, camaro jest na parkingu i Martin mnie podwiózł.

- Idź do domu. Zrobiłem ci herbatę, a potem się kładź do łóżka. Zaraz do ciebie przyjdę.

- Nie wchodzisz ze mną?

- Zaraz po tobie. No już, do domu.

Elle jeszcze odwraca się do Simonsa i macha mu na pożegnanie. A ten skurwiel cały w skowronkach odwzajemnia gest.

Kiedy Elle jest już w środku, podchodzę do samochodu od strony Martina i opieram sie o jego uchylone okno.

- Co tam Martin? Ratujesz damę w opałach?

- A co? Nie wolno? - pyta z szyderczym uśmiechem .

- Nie wolno, zwłaszcza moją damę nie wolno.

- Słuchaj Ryder, ja tylko pomogłem Elle. Chciała do ciebie zadzwonić, ale to by trochę trwało a była już zmęczona.

- Jasne. Za to ci dziękuję, ale nie myśl, że nie mam cię na oku. Tylko coś spróbuj.

Uśmiecham się do niego serdecznie, klepię dach samochodu i odchodzę. Gdy wchodzę do domu, słyszę jak uruchamia silnik. Odjeżdżaj gnojku.

Elle pije herbatę w kuchni i przygląda mi się uważnie.

- Elle słonko...

- Nawet nie zaczynaj. Jestem zmęczona. Martin tylko mnie podwiózł.

- On na ciebie leci.

- Nie obchodzi mnie to.

Odkłada prawie pusty kubek i podchodzi do mnie. Oplata swoimi rączkami moją szyję i staje na palcach by dać mi soczystego buziaka. Obejmuję ją w pasie i pogłębiam pocałunek.

- Ryder, za chwilę będę miała męża i nie interesują mnie inni faceci.

- No ja myślę. Nie mam ochoty nikogo zabijać, ale jeśli będę musiał...

- Nie będziesz musiał. Obiecuję. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top