Część 33

Rozdział 39

Elle

- Co to kurwa jest?- pyta Knox przyglądając się rysunkowi na gipsie. Siedzimy przy ladzie w siedzibie i pijemy. On piwo , ja herbatę :P

- Eee to jest jeszcze nie skończone- mówię niepewnie.

- To wygląda jak penis na motocyklu- oznajmia i dziwnie na mnie patrzy. Jezuu żeby tylko nie drążył tematu...plisss...

- To nie jest żaden penis! To sylwetka i jest nie skończona!- szybko mu zaprzeczam i patrzy na mnie jeszcze bardziej dziwnie...

- Słonko to penis.

- Nie, proszę nie myśl tak...

- O hej ludziska!- woła Danny i do nas podchodzi z szerokim uśmiechem.

- Ooo widzę, że oglądasz moje dzieło, ale jeszcze nie jest skończone. Będzie zajebiste!- mówi cały uradowany. Knox patrzy na niego jak na wariata i pyta...

- Ty to narysowałeś?

- No pewka, nie poznajesz?- mruga do niego i czekam tylko na tragedię. Knox go zabije...

- Poznaję.

- No w końcu ktoś, no ale cóż w końcu ciebie rysowałem- Danny uśmiecha się serdecznie do Knoxa, który zaczyna robić się cały czerwony ze złości. Niemalże mogę dostrzec parę uchodzącą z jego nozdrz i uszu...

- Coś ty powiedział?

- Ale że co?

-Danny to jest penis i mówisz, że to ja?-pyta mrożącym krew w żyłach głosem. Postanawiam uratować życie przyjacielowi...

-Knox on jeszcze nie skończył...

- No właśnie, to tylko sylwetka narazie- dopowiada zaskoczony Danny.

- Chcesz powiedzieć jełopie , że mam sylwetkę kutasa?! - Knox krzyczy, a raczej to był przeraźliwy ryk. Aż wzdrygnęłam ze strachu. Danny również.

- No co ty stary, jak skończę to będzie zajebiście...-Knox tylko wstaje ze swojego krzesełka i miażdży puszkę piwa , którą trzyma.

- Uciekaj Danny- mówię i jak na zawołanie Knox rusza na niego. Danny piszczy jak dziewczyna i ucieka z siedziby. Knox nie odpuszcza i biegnie za nim. Mam nadzieję, że go nie zabije, chociaż sam się o to nagminnie prosi.

Zaczynam się śmiać i wkrótce do siedziby wchodzi Ryder. Ogląda się za siebie , ale nadal idzie w moją stronę.

- Cześć słonko- szybko cmoka mnie w policzek i nie mogę nawet zareagować. Puszczam mu gniewne spojrzenie, ale nic sobie z tego nie robi.

- Dlaczego Knox goni Dannego z mordem w oczach?

- Bo chce dokonać mordu na Dannym- odpowiadam tak lakonicznie, jakbym mówiła o pogodzie.

- Dlaczego tym razem?

- Bo dowiedział się , że ten narysowany penis to przyszły on- kiedy kończę mówić , Ryder wybucha śmiechem.

- O kurwa! No cóż, będzie mi brakowało Dannego.

- Taaa mnie też- również się śmieję i zapominam , że nie powinnam tyle czasu spędzać z Ryderem. Tylko dystans może uratować moje serce.

- Gotowa do drogi?- pyta mnie nagle.

- Aaa tak , tata podrzuci mnie do szpitala na kontrolę, czekam za nim.

- Ja cię zabiorę, Prez ma interes do załatwienia...

- Nic nie mówił- mowię podejrzliwie.

- Rozmawiałem z nim przed chwilą przez telefon i zaproponowałem , że w takim razie ja cię zabiorę...- hmmm to dziwne, coś tu śmierdzi.

- To dlaczego do mnie nie zadzwonił?

- Bo akurat ja z nim rozmawiałem i nie ma sprawy słonko.

- Poproszę Dannego w takim razie.

-Danny pewnie już jest martwy.

- To poproszę Knoxa.

-Knoxa pewnie już zgarnęła policja.

Znowu mamy mały pojedynek na spojrzenia i przysięgam, że ten facet wyprowadza mnie z równowagi. Po moim trupie ....

Ryder

- Widzę , że guza już zupełnie nie ma- mówi doktorek i mocno nachylony do Elle przygląda się jej głowie. Wsuwa palce we jej włosy i wiem doskonale, że musi sprawdzić guza, ale cholera jestem wściekły , gdy ją dotyka. Nagle pyta...

- Hmmm szampon truskawkowy?- uśmiecha się do mojego słonka a mnie krew zalewa.

- Tak, mój ulubiony- świergocze moje słonko. MOJE do cholery!

- Podoba mi się- czy on ją podrywa? Bo ja ją podrywałem, gdy tylko poczułem pierwszy raz ten zapach to byłem cholernie podniecony. On może czuć dokładnie to samo. Zabijam go wzrokiem, ale nikt nie zwraca na mnie uwagi.

- A jak tam ręka? Mocno doskwiera?- pyta i odsuwa się od Elle, chociaż widzę, że niechętnie to robi. Albo mam już pieprzone zwidy i mi zwyczajnie odbija z zazdrości.

- Już tak nie boli, ale mocno swędzi. Nie mam jak ugasić pragnienia by podrapać... póki jest gips- chichocze Elle. Co ona powiedziała? Już ja jej pokażę!

Kiedy po badaniu siedzimy już w samochodzie, nie odpalam jeszcze silnika tylko patrzę na nią uważnie.

- Dlaczego nie jedziemy?- pyta Elle.

- Mocno cię swędzi słonko?- mówię a raczej warczę.

- O co ci chodzi?

- O to, że nie możesz mówić takich rzeczy do faceta, który pożera cię wzrokiem?

- Co? Oszalałeś? Martin tak na mnie nie patrzy!- mówi oburzona, ale doskonale wie co robiła.

- Dr Simons jak już Elle i wiem co mówię. Sam pożeram cię wzrokiem i mogę stwierdzić kiedy robi to też inny facet !

- Nie będę wchodzić w tę bezsensowną sprzeczkę, zawieź mnie do domu- odwraca swój wzrok przed siebie i wysoko podnosi podbródek. Zadziorna kotka. Szybko łapię ją za twarz i odwracam ją w moją stronę. Przysuwam się do niej i mocno ją całuję. Na początku się opiera , ale nie puszczę jej. Drugą ręką mocno chwytam jej kark i pogłębiam pocałunek. Czuję jak do mojego ciała przenika fala pożądania. Smak i dotyk jej języka sprawia, że chcę rozerwać jej rzeczy na strzępy i pieprzyć ją tu...na szpitalnym parkingu. Niech doktorek zobaczy do kogo należy truskawkowa dziewczyna!!! Elle zaczyna się odpychać i muszę ją puścić, choć nie chcę tego robić. Ale ma złamaną rękę więc może zrobić sobie krzywdę jeśli bardziej będzie się szamotać. Oduwam się na swoje miejsce i oboje ciężko dyszymy. Patrzę na nią uważnię i mówię...

- Jeśli cię zaswędzi...to ja cię podrapię, nikt inny słonko, tylko ja!!!- odpalam silnik i jedziemy do domu. Nie rozmawiamy przez całą drogę. Ona pewnie walczy ze swoim zdrowym rozsądkiem i przeklina mnie w myślach, a ja...no cóż...ja staram się opanować potwora w spodniach. Jeszcze nie koleś, jeszcze nie teraz...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top