#2
Opowiadanie pod tytułem "Miłość we Wakacje w Paryżu" (może będzie zawierać więcej niż jedna część więc wygląda na powieść a nie opowiadanie xD).
Okładka opowiadania/powieści
Gatunek: Obyczaj, Romans, Fikcja dla nastolatków.
Uwagi: Zawiera przekleństwa lub słowa erotyczne czy słowa przemocy.
Słowa 18+
Spoiler:
Miranda Aableak jest 15-letnią dziewczyną nastoletnią (lub nastolatką jak wolicie).
Wakacje OK. Super. Przez jeden dzień zamierza wyspać, ale jej mama Melissa Aableak (matka lub stara xD jak wolicie) to przerwa jej marzenie i budzi ją, ponieważ wyjeżdżają ze rodzicami na 25 dni (czyli na 3 tyg. i 4 dni) do stolicy Francji - Paryża zwanym miastem zakochanych. Po locie Miranda spotka przystojnego chłopaka w francuskiej kawiarnii. Oni się znają pierwszy raz. Czy będą przyjaciółmi? Czy będzie więcej niż przyjaźń? Czy zostaną parą?
Tekst opowiadania/powieści:
- Miranda, wstawaj! - budzi mnie mama Melissa Aableak.
- CZEMU, przecież szkoły nie ma - mruknęłam spod poduszki.
Są wakacje. Jest OK. Pierwszy dzień wakacji...
- Bo dziś wyjeżdżamy na 25 dni do Paryża... - mówi moja stara.
- CO?! Jezu... No dobra nieważne... Która godzina? - mruknęłam pod nosem (znowu schowałam swój łeb w poduszkę xD).
- 8.56.
- Aha, więc czemu do k*rwy jasnej mnie budzisz, jeśli tego nie życzę?! Z powodu miasta zakochanych, hę?!
- Miranda, to nie jest koncert życzeń po pierwsze...
- Przestań! Spier**laj!
- Przepraszam ale muszę, bo mamy samolot na 9.30.
- O k*rwa, tak wcześnie?! O ch*lera...
- Idź szybko robić makijaż, ubierz się i zaraz idź na śniadanie, na dół...
- Ok, a teraz sp*erdalaj!
- Pa, zbuntowano moja córeczko Miranda!
- Pa, stara k*rwo Melisso!
***
Już kurde ubierałam, robiłam na szybko makijaż i poszłam z walizkami na dół aby zjeść śniadanie, bo k*rwa stara nie da mi spokoju... Och, masakra!
***
Kilka minut później, na lotnisku.
- No kurde, do k*rwy jasnej mamy czekać - mówię wściekła.
- Miranda, opanuj się! 9.26. Za 10 minut powinien być samolot. - mówi ojciec (stary) Jacob Streak.
- Och, ja pierd*lę! Po my tu jesteśmy tak wcześnie?! - mówię wściekła.
- Lepiej wcześniej niż późno. Znasz te ludowe powiedzenie, Miranda? - pyta z śmiechem moja stara.
- No dobra. Jakoś tu poczekam do k*rwy jasnej!
***
Jeszcze 6 godzin do zakończenia lotu (bo ja mieszkam w USA, w San Francisco).
Moja stara słucha Alana Walkera (wiem, bo słychać xD), a mój stary jak zwykle robi to śpi jak naj*bany śpioch xD.
A ja co robię? Nic k*rwa robię, ale chyba idę spać.
***
Godzina po wylądowaniu, Paryż.
- EJ! - ryknę do mojej starej.
- Co chcesz?
- Idę do kawiarnii! Bay!
- Bayo!
Ile mam kasy? Yay! 40 tyś $ czyli 10 tyś euro.
I jestem w kawiarnii, przy ulicy Francois Strét 12435. Widać Wieżę Eifflę. Yay!
- Hej, piękna! - mówi chłopak.
- Hej, chłopaku! - mówię.
- Jak się nazywasz? Ile masz lat? Skąd pochodzisz? Jak się masz?
- Nazywam się Miranda Aableak, ale możesz powiedzieć na mnie Mira albo Mirand czy Mirandka. Mam 15 lat. Ja pochodzę z San Francisco (USA). Nawet spoko.
- Aha. U mnie też spoko. Nazywam się Michel Miecéle, mam 15 lat, mieszkam w Paryżu.
- Miło mi Cię poznać.
- Miło mi Cię poznać też. Podasz adres zamieszkania nie ten wakacyjny tylko ten, który mieszkasz obecnie.
A i podasz numer telefonu, ja dam adres i nr tel.
- OK!
I podaliśmy... Ale z niego przystojniak...
***
Rok później
San Francisco, w domu Mirandy, we pokoju Mirandy.
- Mirandka!
- Tak!?
- Zostajesz moją dziewczyną ❤?
- Tak ♥!
I całowiliśmy i ale (dziwnie) uprawiliśmy seks w moim pokoju we moim łóżku.
- Kocham Cię, Melissa! 😘😍♥❤🤗😂
- Ja też kochanie! Ooh Aah Mrr... Jak mraśnie. Mocniej! :)
I tak zostali parą.
Nikt ich nie powstrzyma.
Chyba...
Hej, kochani!
Być może będzie ciąg dalszy losów Mirandy i Michela.
Chcecie?
Napiszcie w kom i dajcie głosy! ;)
Bayo!
Kari-Laurie
PS Wow, napisałam przeszło chyba 500 słów! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top