Obrzydliwe, kukurydziane gunwo

Idę do pokoi Herkulesa, podzielić się z nim moim złym dniem. Bardzo złym dniem. I bardzo złymi przeżyciami. Normalnie, mam tego wszystkiego dosyć. I zjadałabym sobie kebaba, ale nikt ze mną nie pojedzie po kebaba, bo podobno są one niezdrowe, a przecież tam jest wszystko! Pyszne mięsko, fryteczki i czerwona kapusta, i ogórek, i cebula, plus sosy. No po prostu wszystko co zdrowe!!! Ale nie, nie pojedziemy tam, bo nie. Na chińszczyznę też nie pojedziemy... To nie fair. Na serio. Mój dzień jest do tyłka pegaza. Muszę, po prostu, MUSZĘ, się nim podzielić z Herkulesem i opowiedzieć dlaczego jest taki nie fajny. I dlaczego tak mnie on zawiódł. I wcale nie chodzi tutaj o sprawdzian z historii, nienawidzę XX wieku. Jest tak cholernie nudny. Dobrze, że w tym temacie chociaż były jakieś bitwy i wojny, bo znowu czytałabym kilka razy podsumowanie, bo po prostu bym nie wytrzymała. Serio, wolę czytać o wojnie zimowej, albo o operacji „Tora! Tora! Tora!", niż o problemach polskiej polityki XX wieku, czy czegoś tam. Ten dzień jest do dupy. I nienawidzę mojej klasy pełnej idiotów. Do pokoju Herkulesa weszłam bez pukania, chociaż mógł na przykład odprawiać jakieś dziwne coś mające doprowadzić Herę do załamania, a Hadesa do... no nie wiem do czego. Mógł zrobić ich maskotki i używać ich jako laleczek voodo. Ale nie. Jednak nie. Siedział na jednym ze swoich foteli i czytał. Miał uniesione brwi. W sumie ja też bym miała jakby ktoś wparował mi do pokoju, podczas relaksu i słuchania Skaldów. Usiadłam na drugim fotelu, który był żółty i pociągnęłam nosem. Nie wzięłam ze sobą chusteczek, ani papieru toaletowego. No super no.

Herkules: Stało się coś?

Ja: Tak.

Herkules: Co takiego? Dostałaś jakąś złą ocenę? A właśnie, kiedy poprawiasz matmę?

Ja: Nie, nie dostałam żadnej złej oceny, chyba. A matmę poprawiam w piątek. Stało się coś jeszcze gorszego...

Herkules: Uścisnęłaś dłoń Hadesowi, bez uprzedniego założenia rękawiczek ochronnych?

Ja: ... Yyyy, nie.

Herkules: Co może być od tego straszniejsze? Hera cię przytuliła?

Ja: Fuj, nie. Bleee.

Ja: ...

Ja: Tak naprawdę, to...

Ja: Moje picie, które miało być przepyszne, okazało się zwykłym gównem!!!

Herkules: Które picie?

Ja: Ta zielona herbata, parzona na Tajwanie. Bez cukru i w ogóle. To miało być przepyszne, a było ohydne. Było kukurydziane, rozumiesz? KUKURYDZIANE!!!

Herkules: Cóż, dobrze, że nie kupiłaś sobie tego więcej, bo chyba były dwa, albo trzy smaki.

Ja: Tak, dobrze, że tego nie zrobiłam, już nigdy nie kupię sobie tego cholerstwa.

Ja: Zwiodłam się na tym, już po pierwszym łyku.

Herkules: No tak, po myciu zębów mogło mieć zniekształcony smak... I cały czas było takie ohydne?

Ja: Tak. Po trzecim razie, kiedy próbowałam to w siebie wmusić, uznałam, że jeśli naprawdę nie będę musiała tego pić, to nie będę.

Herkules: No widzisz, ale ja i twój tata mówiliśmy ci żebyś tego nie brała.

Ja: Wiem.

Ja: Ale to tak ładnie wyglądało. Miało ładną butelkę i kolorki, i w ogóle wszystko, a w środku obrzydlistwo.

Ja: Aż dałam – ten jedyny raz – napić się Rudemu!

Herkules: No tak.

Ja: Następnym razem nie wezmę tego gówna, tylko wezmę sobie jakąś fajną wodę z magnezem, czy z żelazem, czy czymś.

Ja: Z cyjankiem, czy coś... Znaczy z cynkiem.

Herkules: No, ale chociaż wiesz, że już nie opłaca się tego kupować.

Ja: No tak, ale...

Herkules: Ale co?

Ja: Może, no wiesz. Jako takie, jakby zadośćuczynienie, czy poprawę mojego humoru, pojedziemy po kebaba?

Herkules: Nie.

Ja: Ale dlaczego????

Herkules: Odchudzam się.

Herkules: Przestań chichotać.

Ja: To nie moja wina. Taki odruch mam.

Herkules: No, bardzo śmieszne.

Ja: No weź. Jeden kebab w tą czy w tą.

Herkules: Nie.

Ja: Pfff.

Ja: Będziecie coś później wszyscy ode mnie chcieli.

Ja: A ja wam powiem, że nie zgodziliście się na kebaba.

Herkules: Faktycznie straszne.

Ja: A wiesz co?

Herkules: Nie, nie wiem. Nie jestem Apollem i nie przewiduję przyszłości.

Ja: Byłam dzisiaj podobno na zawodach.

Herkules: Dlaczego „podobno"?

Ja: Bo ja nawet nie wiedziałam, że są jakieś zawody, i że mam na nie iść.

Ja: To pewnie była pomyłka.

Ja: Na prawie wszystkich lekcjach mi to mówili, a ja odpowiadałam, że wiem, ale nie wiem jakie to są zawody, a nawet jeśli miałam na nie iść, to nie wiem, nie powiedzieli mi tego.

Herkules: Nie ma to jak wykwalifikowana kadra nauczycielska.

Ja: No.

Ja: Ci nauczyciele to w ogóle w swoim świecie żyją.

Herkules: Co się dziwić, muszą przebywać z takimi ludźmi.

Ja: Czy to miało mnie obrazić?

Herkules: Nie, tylko pewnie musicie być strasznie wkurzający, plus jeszcze drugie i trzecie klasy.

Ja: Oni też są wkurzający.

Herkules: Zdaję sobie z tego sprawę.

Ja: Tak? Na serio?

Herkules: No i Ares, i Apollo również.

Ja: A mogę wiedzieć jakim sposobem? Poszliście z mamą na wywiadówki?

Herkules: Yyyyy, nie? Tak jakoś.

Ja: Jak to, „tak jakoś"?

Herkules: No tego, po prostu.

Ja: Ciekawe. Bardzo ciekawe.

Ares: Hej, Herk, kto idzie jutro z nią do szkoły, bo mi się te wszystkie wasze tłumaczenia popierdoliły i nie wiem, czy teraz moja kolej, twoja, czy Apolla. A może Dionizosa? Albo Hermesa? Niby grafik był, ale później go wszyscy poprzekopywaliście i teraz no nie wiem.

Ja: Co?

Herkules: Czy ty czasem nie możesz pukać, do cholery?!

Ares: Oł. Sorry. Więęęc. Na czym to ja? A tak. To jutro kto idzie do, yyyy, Kiwiego? Tak, do niego!

Ja: Co proszę? Śledzicie mnie?

Ares: Nie.

Herkules: Tylko dla twojego dobra.

Ja: Co?

Apollo: Chłopaki, bo Ares zasiał w mym sercu ziarno niepokoju, i ja już teraz nie wiem kto jutro idzie!

Apollo: Och, Herk, masz gościa.

Apollo: Szkoda, że nie masz żadnej tabliczki na drzwiach, „Nie omawiać planu – obiekt jest tutaj"!

Hermes: Wiecie co? Nawet nie będę musiał zapamiętywać tych bredni na przedsiębiorczość, bo przełożyli sprawdzian na piątek! Super, co nie!?

Hermes: Oł.

Ja: Co?

Herkules: Mówiłem, pukać albo, no nie wiem.

Herkules: SKORZYSTAĆ Z TEGO, ŻE JESTEŚMY BOGAMI I SPOJRZEĆ PRZEZ DRZWI, CZY NIE JESTEM SAM?! ALBO WEJŚĆ TUTAJ, BĘDĄC NIEWIDZALNYM???!!!

Hermes: Na moją obronę: drzwi były otwarte.

Apollo: A jak ja wchodziłem drzwi były przymknięte!

Ares: Dzięki, bracia.

Herkules: Jesteście do niczego, jeśli chodzi o słuchanie mnie.

Ares: Hej! Jestem starszy, nie będę ci słuchał.

Apollo: Gdyby nie to, że tata się zgodził, nosiłbyś bluzy po Hefajstosie.

Ares: Ale na szczęście się zgodził i nie muszę chodzić w ciuchach po młodszym bracie!

Ares: Co to w ogóle za kara, co? Przecież te bluzy to 90% brudy i smoły!

Hermes: Właśnie o to chodziło.

Apollo: Nie wiedziałeś o tym?

Ares: Mordy w kubeł!

Ja: Czy ja mogę wiedzieć co tu się właśnie stanęło?

Herkules: Yyymmm. No tego.

Apollo: Po prostu się o ciebie martwimy.

Ja: Tak?

Ares: Znaczy, ja lubię patrzeć jak sobie nie radzisz na wuefie.

Hermes: Zamknij się.

Apollo: Ale to nie tak, że na przykład, śmiejemy się z błędów jakie robisz w zeszycie. Nie, wcale nie.

Ja: A po co to robicie?

Ares: Bo lubimy patrzeć na małego przegrywa? Znaczy, ciebie.

Hermes: Ale jest plus.

Ja: Jaki?

Hermes: Wiemy jakie dostajesz oceny, bo w ogóle się tym nie chwalisz.

Herkules: Wcale nie o to chodziło! Po prostu nie wierzyłem, że jej się uda!

Ja: Ej, a zabijecie kogoś z mojej klasy?

Ares: Co?

Apollo: Zabijanie jest złe. W większości przypadków.

Herkules: Kogo?

Ja: Zrobię listę i wy sprawicie, że te osoby już po prostu nigdy nie wrócą do szkoły, dobra?

Ares: Nikt mi za to nie płaci, więc nie.

Ja: Ale to tacy cholerni idioci.

Hermes: Wiemy.

Ja: Przełożyli nam lekcje chemii z ósmej lekcji, na pierwszą.

Ja: Debile. Nie chce jej widzieć na pierwszej lekcji w środę!

Herkules: Dobra, dobra dasz radę.

Herkules: I my także się ograniczymy.

Apollo: Ale nie w czwartek.

Hermes: No.

Ja: Czemu?

Apollo: Bo my też chodzimy na hiszpański?

Ja: Em, no dobra.

Ja: A będziecie mi podpowiadać na sprawdzianach?

Herkules: Nie.

Ja: A kupicie mi kebaba?

Herkules: Też nie.



***************************************************************************

Przerywamy program, ponieważ tak. Nikt nie chce iść, znaczy, jechać ze mną na kebaba, nawet Ares, nawet Hermes. To nie fair. Nikt mnie nie kocha. I w ogóle.

Do następnego rozdziału/odcinka/części.



HERMAFRODYTA I BOGOWIE





PS.

I jak?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top