Jeden dzień z... Panią Nie Do Końca Doskonałą

Jestem w pokoju i spokojnie sobie czytam. Dzisiaj miałam nic nie robić, ale nie każdy chyba aprobuje moje plany dnia. Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem (wcześniej się zamknęły, bo jest wiatr, a ja nie zdążyłam do nich dojść i tak jakoś zostały) wszedł przez nie Zeus, Hera i Herkules, który wyglądał jakby miał chęć złamać kark Herze – akurat to zgaduje, bo może chce złamać kark Zeusowi, ale to raczej mało prawdopodobne. Mimo to mnie zaskoczyli.

Ja: O co chodzi?

Zeus: Kolejny sezon „jeden dzień z", tym razem padło na Herę.

Herkules: To nie fair!

Herkules: Tato, przecież ona ją zabije! Nawet mówiła, że chętnie to zrobi!

Hera: Uspokój się, marna imitacjo herosa, nic jej nie zrobię. Nie mam po co.

Herkules: Aha. Czyli jakbyś miała po co, to byś ją zabiła, tak?!

Hera: A dlaczego nie?

Ja: Chyba wolałam Hadesa.

Hades: Ja na szczęście jestem już odhaczony.

Ja: Czyli teraz idziemy? I nie mam prawa zgłosić obiekcji?

Zeus: Masz prawo je zgłosić, ale czy ja je wezmę pod uwagę, to już inna bajka.

Ja: Czyli nie mam.

Ja: Dobra tylko sobie książkę zaznaczę. I może wezmę plecak...

Hera: Nie masz po co.

Ja: Ale jedzenie...

Hera: Nasz wspólny dzień, będzie się tak trochę opierał właśnie na jedzeniu.

Herkules: Ktoś tu miał przejść na dietę...

Hera: Uważasz, że jestem gruba?!

Herkules: Od stuleci.

Hera: Zeus! Zapanuj nad tym osłem, dobrze? A ja idę z moją... no, córką cię nie nazwę... wnuczką też, nie jestem aż tak stara... no, idę po prostu z nią!

Ja: Miło, że się do mnie nie przyznajesz, bo ja do ciebie też.

Ja: A tak na marginesie, to z tym wiekiem bym nie przesadzała. Ja się ciągle boje, że to co masz na twarzy się wreszcie oderwie.

Hera: Idziemy, zanim zmienię zdanie o nie zabijaniu cię.

Ja: A co będziemy robić?

Hera: Jeść. A oprócz tego odwiedzimy parę sklepów. Zauważyłam, że nie masz krótkich spodni. No i ja sobie kupię jakieś kolczyki.

Ja: Z tymi spodniami to...

Hera: Za dobre sprawowanie, może kupię ci jakąś książkę, albo coś co będziesz chciała.

Ja: No dobra. Ale szantaż jest karalny.

Hera: Nie tutaj.

Ja: Niestety już to zauważyłam...

Hera: Na początek lody. Bo jestem głodna. A te są fajne, bo nakładane szpachelkami.

Ja: Ja chce czarny rożek. I dwa razy czekoladę.

Hera: Jak widzę, smaki lodów odziedziczyłaś po Hadesie.

Ja: Nie, po prostu, nie ma tu cytryny, ani niczego co mi się podoba aż tak, a że lubię czekoladę, to ją biorę.

Hera: Dobrze, dobrze.

Ja: Ale ta czekolada czekoladowa.

Hera: A jaka ma być?

Ja: No, bo niektóre lody czekoladowe nie, są tak prawdziwie czekoladowe, a te są.

Hera: Och, oczywiście, że tak jest.

Ja: No.

Hera: A wiesz, że to ja wymyśliłam lody... Zawsze kiedy Zeus mnie zdradzał, je sobie robiłam i jadłam tonami.

Ja: Wiesz, próbuję cię nienawidzić, ale jak wykasujesz z takimi tekstami, to trochę mi cię żal. Chyba nie da się nie lubić żadnego z was. Jesteście zbyt ludzcy. Chyba właśnie dlatego jesteście tak bardzo lubiani.

Ja: Ale jeśli chodzi o wynalezienie lodów, to myślałam, że to będzie Hermes, albo Chione.

Hera: Pffff. Oczywiście, że nie. Zresztą, Chione przy mnie jest gorąca. Znaczy, nie tak. To ja, powinnam być nazywana Królową Chłodu.

Ja: A jesteś tylko Królową Olimpu.

Chione: Co za strata. Świat nigdy już nie będzie taki sam.

Hera: Chione, zaraz zamienię cię w sopel lodu.

Chione: Dobra już idę.

Ja: Wow.

Hera: Tak, tak, to normalne.

Ja: Co teraz będziemy robić?

Hera: Na serio jesteś taka szczęśliwa z dnia ze mną?

Ja: Wiesz, tak trochę jestem do tego zmuszana, i nikt nie liczy się z tym co uważam, albo co czuję, więc cieszę się z tego, że to ty za to wszystko płacisz.

Hera: Och. No dobra. Ale teraz idziemy po te spodnie dla ciebie. A później na lody.

Ja: Byłyśmy przed chwilą na lodach.

Hera: No i? Już dawno miałam sobie zrobić taki dzień, a to że robię go z tobą, mi nie przeszkadza.

Ja: No tak, jasne.

Hera: Te są dobre.

Ja: Są za krótkie.

Hera: Chcesz kupić, długie, krótkie spodenki?

Ja: Tak.

Hera: Na Zeusa, już rozumiem czemu ja miałam z tobą iść, a nie, na przykłada twoja matka. Można z tobą zwariować.

Ja: Hej. Każdy musi mieć jakieś talenty.

Hera: Masz przymierzyć, to. I to. I to. I to, to, to. I jeszcze, to. No dalej, idź do przymierzalni, ja jeszcze coś poszukam.

Ja: Czy aby na pewno w tych przymierzalniach nie ma limitu rzeczy?

Hera: Nie ma. Sprawdzałam.

Ja: A szkoda.

Ja: A pamiętasz, jak kiedyś próbowaliście mnie namówić do chodzenia po domu w kapciach?

Hera: Tak, a co?

Ja: No bo w takich jednorożcowych kapciach chętnie bym chodziła.

Hera: Nie.

Ja: Szkoda.

Ja: Dobre te lody.

Hera: Przepyszne.

Ja: Ale pewnie strasznie kaloryczne. Były w tym oleju z pięć minut...

Hera: Zamknij się i jedz cicho, dobrze?

Ja: Jasne... A będę mogła drugiego?

Hera: Możesz do pięciu.

Ja: Heh.

Hera: Te kolczyki są idealne.

Ja: Nigdy ich nie założysz.

Hera: Co z tego? Będę i je mieć.

Ja: Czy możemy już iść? Zrozum, że ta sukienka jest na ciebie za mała.

Hera: Pięć minut i się wcisnę.

Ja: Gorzej, jak szwy pękną.

Hera: Chcesz żeby pękły ci żyły?

Ja: Nie.

Hera: To siedź cicho.

Ja: Dobra.

Hera: Uwielbiam lody.

Ja: Widzę.

Hera: Nie smakują ci?

Ja: Nie. Tylko to ja będę miała po tym sraczkę, nie ty.

Hera: Nie będziesz miała. Załatwię to.

Ja: Naprawdę?

Hera: Nie jesteś aż tak wkurzająca, jak myślałam. To wszystko przez to, że zadajesz się z Herkulesem.

Ja: Jest chyba jedyną osobą, która nie chce mnie zabić. I jest moim wujkiem.

Hera: No i?

Ja: Nie, nic.

Hera: Kto to Percy Jackson?

Ja: A-aa co?

Hera: Dużo tego tutaj. Kto to?

Ja: Postać fikcyjna, która przeżywa przygody w świecie gdzie istnieją bogowie i jest synem Posejdona.

Hera: Trochę jak ty.

Hera: Ale jest chłopakiem.

Hera: I synem Posejdona.

Hera: I ma przyjaciół.

Hera: I przeżywa przygody.

Ja: Dobra, zrozumiałam, przestań.

Hera: A czy ty nie wymyśliłaś czegoś podobnego, tyle że to mi się nie podoba, a to twoje tak?

Ja: No. Ale na razie pisze co innego. Tamto później.

Hera: Jasne. A Harry Potter? Każdy go podobno lubi.

Ja: Ja go nie lubię. Wolę Baza i Simona.

Hera: Jasne. Nie wiem o kim mówisz, ale nie chcę wiedzieć.

Ja: Lody tajskie już jadłam.

Hera: Ja też. I co z tego? To zabrania ci je jeść?

Ja: Nie, nie, ależ skąd, chce te.

Ja: Zmęczona jestem.

Hera: Ja też.

Ja: Jest już późno, więc może...?

Hera: Też tak uważam.

Herkules: No wreszcie!

Herkules: Co ona ci zrobiła?

Ja: W sumie to nic.

Herkules: ... Co...?

Hera: Właśnie to, marna imitacjo herosa.

Herkules: Ale, nie uważasz, że to był twój najlepszy dzień w życiu?

Ja: Nie.

Herkules: To dobrze. Już mogę spokojnie zasnąć.





***************************************************************************

Przerywamy program, ponieważ jestem zmęczona i idę się umyć, a następnie spać. Mam nadzieję, że tej saczki mieć nie będę.

Do następnego rozdziału/odcinka/części.



HERMAFRODYTA I BOGOWIE



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top