Dieta nr 2 i nie tylko
Siedzę sobie w pokoju i nic takiego nie robię, oprócz wpatrywania się w komputer. Ale to też przerwałam, bo zaczęła mnie boleć głowa od zbyt dużej dawki informacji. A do tego zaczęłam się denerwować, przez co poczułam, jak serce mi przyspiesza, a ja robię się bardziej nerwowa. Więc wyłączyłam te kilkanaście okien w przeglądarce, mówiąc do siebie: „Ja się nie mogę denerwować takimi głupotami. Wrócę tam później". Także ten, wrócę tam później. Może. Teraz siedzę sobie na fotelu i się zastanawiam co by tu porobić. Poszukałam przez chwilkę filmu „Sonic. Szybki jak błyskawica", ale już go nie ma na cda, albo ja go nie znalazłam. Trudno, nie obejrzę tego drugi raz. Nie chcę tego oglądać dlatego, że to jest jakieś cudowne i w ogóle, ale dlatego, że jest tam Jim Carrey, którego uwielbiam, i który jest jednym z moich ulubionych aktorów. Więc tak, obejrzałabym Sonica tylko dla niego, tak samo jak obejrzałam Pokemony dwa razy dla słodkiego i puchatego Pikachu. Ale niestety, filmu już nie ma. Teraz zastanawiam się nad założeniem sobie konta cda premium, bo mam listę filmów do oglądnięcia. Poza tym, muszę podjąć bardzo ważną decyzję, która będzie miała wpływ na moje przyszłe życie i studia. Decyzje są nie fajne. Podejmowanie ich jest jeszcze gorsze. Skąd mam niby wiedzieć, które miasto jest lepsze, i który akademik jest bardziej miejscem do życia od drugiego??? (((znaczy, to drugie to wiem, przynajmniej we Wrocławiu))) W pewnym momencie do pokoju wszedł mi Herkules, a zaraz za nim przypałętał się Ares, który ostatnio nie ma co robić, bo każdy jest zajęty, albo go zbywa. Nie dziwię się im.
Herkules: Jak idzie ci nowa dieta?
Ja: Dobrze, poza tym to drugi dzień, więc...
Ares: Jeśli martwisz się o tego batona, to możesz mi go oddać. Lizaka też.
Ja: Nie, dzięki. Potrafię się pohamować.
Ares: Właśnie dlatego jesz po dwudziestej trzeciej.
Herkules: Co proszę?
Ja: To było przed dietą, więc się nie liczy.
Herkules: Niech będzie...
Herkules: Robiłaś coś dzisiaj?
Ja: Oprócz żarcia?
Ares: Tak.
Ja: Byłam z psem na spacerze.
Ares: Wow, tego się nie spodziewałem.
Herkules: Prawdę mówiąc, to ja też.
Ja: Serio?
Ares: Nie jesteś najlepszym człowiekiem dla tego psa.
Ja: Głaskałam ją dzisiaj i wczoraj, i przed wczoraj, i przed, przed wczoraj, i przed, przed, przed wczoraj...
Herkules: Zrozumieliśmy.
Ares: Posiadanie psa, to coś więcej niż głaskanie go. To jak posiadanie małego dziecka.
Ja: To aż dziwne, że ty masz dzieci, bo jak dla mnie się nie nadajesz.
Herkules: Czy możecie się nie kłócić, chociaż przez kilka minut?
Ares: Nie. Każdy ma swoje hobby. Robienie ludzi wściekłymi i najgorszymi, to moje hobby.
Ja: On zaczął.
Ares: Co? Wcale nie!
Herkules: Ojcze, daj mi cierpliwość. Tylko nie siłę, bo ich uduszę, jak węże.
Ja: A może pooglądam coś starego?
Herkules: Nie do końca nadążam za zmianą twojego toku myślenia.
Ares: Wątpię, aby tam było jakiekolwiek myślenie...
Ja: Ares, zamknij się i nie leż na moim łóżku.
Ares: Mogłabyś je posprzątać. Czuję się jak u siebie w pokoju.
Ja: ... Cokolwiek
Ja: Pomyślałam o czymś starym, bo powiedziałeś o wężach i przypomniał mi się disnejowski „Herkules".
Ja: Mogłabym obejrzeć Eldorado, czy jak to tam się nazywa, albo coś tam z Atlantydą, chyba tego nigdy nie oglądałam.
Ja: Albo obejrzałabym „Mustanga"! Tak, to bardzo dobry pomysł!
Ares: Nie uważasz, że jej odrobinę zbyt duża fascynacja Mustangiem, Pegazem i ogólnie koniami może być niebezpieczna?
Herkules: Nie, dlaczego? To po prostu animacje...
Ares: Żeby z tych animacji nie wyrósł drugi Loki...
Ja: To było... Głupie... Ale tak właściwie, to powinnam się tego po tobie spodziewać.
Ares: Morda tam.
Ares: Chcę poruszyć to nogą, bez przesuwania się... Ech... Jestem za krótki...
Afrodyta: No, nareszcie to zrozumiałeś.
Ares: Zamknij się! Jakoś nigdy nie skarżysz się w trakcie...
Ja: Czy możemy porozmawiać o czymś innym, a nie o waszym życiu seksualnym?
Herkules: No właśnie.
Ja: Już nawet życie seksualne wielbłądów byłoby lepsze.
Herkules: Na pewno ciekawsze.
Afrodyta: Okej, niech będzie.
Afrodyta: Zdecydowałaś się już gdzie idziesz?
Ja: ...
Ares: Nie chodzi nam o sracz. Tak tylko ci podpowiem.
Ja: Domyśliłam się.
Herkules: Jeśli jeszcze nie, to, no cóż... Masz coraz mniej czasu...
Ja: Wiem, okej! Nie chce się decydować, dopóki Kraków nie odpowie.
Afrodyta: A kiedy to się stanie?
Ja: Macie pamięć złotej rybki? Pytacie o to za każdym razem!
Ja: Kraków odpowie 31 sierpnia!
Ares: A Wrocław i Toruń?
Ja: Już mam odpowiedź.
Ares: No i co? Idziesz do Torunia?
Ja: Nie.
Bóg: Ej, no czemu?
Bóg: To moje miasto.
Ja: Właśnie dlatego tam nie idę.
Bóg: To po co się tam rejestrowałaś i traciłaś 85 złotych?
Ja: Toruń był dla mnie tym samym, co wybór technikum po gimnazjum.
Bóg: To znaczy? O co ci chodzi?
Herkules: A to nie jest czasami tak, że wiesz wszystko?
Bóg: Puszczę to mimo uszu.
Ja: Toruń był na samym końcu listy, tak jak technikum, ponieważ po gimnazjum miałam nadzieję, że jeśli nie dostanę się do żadnego liceum, to może chociaż do technikum mnie przyjmą, tak samo mam z Toruniem. Gdyby nie przyjęli mnie nigdzie, to wybrałabym Toruń, ale przyjęli mnie już we Wrocławiu, więc na szczęście już nie musze iść do Torunia.
Ja: Poza tym, wolę krówki, a nie pierniki. Zresztą, takie pierniki jakie ja lubię, to kupię w każdym sklepie przed bożym narodzeniem.
Bóg: Ale kościoły...
Ja: Byłam już w wielu kościołach i nie zamierzam tam iść, aby się modlić. Ostatnio w kościele byłam, tak na mszy... Nie wiem kiedy. Na jakimś pogrzebie. Jakiś rok temu, chyba.
Ares: Przegrałeś Bóg, zmykaj stąd, zanim twój braciszek tu przyjdzie, a ty uciekniesz do Jahwe.
Bóg: Nie posiadam braci.
Szatan: Ja też się nienawidzę, bracie.
Ja: Naprawdę zaczyna się robić całkiem ciekawe, szkoda tylko, że nie interesuje mnie chrześcijanizm. Bardziej mazdaizm i zaratustryzm.
Bóg: To nie jest fair. Ja nawet nie znam tych słów!
Ja: Po prostu sobie stąd idź. I tyle.
Herkules: Okej. Możemy wrócić do spraw ważnych.
Afrodyta: No właśnie. Także pa.
Ares: Zaraz co?
Afrodyta: Wiedziałeś, że Szatan jest taki fajny?
Ares: Zaraz wybuchnę.
Afrodyta: Znam nawet osobę, której się on spodoba.
Ja: To ty, tak?
Afrodyta: Co? Nie! Ja mam męża.
Ares: Ciekawe od kiedy. Hefajstos się wyrzucił.
Afrodyta: Siedź cicho, okej? Osobą, której spodoba się Szatan, to nie ja, tylko ktoś inny i idę sobie stąd już. Pa.
Ja: No, także tego.
Ares: Nie podpowiedziałaś na pytanie.
Ja: Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
Herkules: Dlaczego?
Ja: Bo nie ma takich samych kryteriów.
Ares: To znaczy?
Ja: We Wrocławiu jest dużo rzek i wody, co jest fajne, w Krakowie tego nie ma. We Wrocławiu wiem, który akademik wybrać, nie wiem który wybrać w Krakowie. Ale Kraków to Kraków i chciałam iść do Krakowa. Poza tym, do Wrocławia będę jechała około dwie – trzy godziny autobusem, a do Krakowa sześć albo siedem. Do tego, we Wrocławiu już jest lista i nareszcie jestem ostania, nie ma żadnych ludzi z nazwiskiem na ż lub z, jak zawsze było. Wreszcie będę ostania na liście.
Ares: Jak dla mnie, te obliczenia są dość proste.
Herkules: No, dla mnie też.
Ja: Tak? Ciekawe.
Ares: Bierz Wrocław.
Herkules: Zgadzam się.
Ja: No nie wiem.
Ares: Jak chcesz.
Herkules: Będziemy cię wspierać, nieważne gdzie pójdziesz, nawet jak wybierzesz Łódź.
Ares: Bez przesady, nie zamierzam nikogo wspierać. Oprócz siebie, czasami ciebie i Hefajstosa. I może Ateny. I Mitry. I Marsa, ale to już jak będzie umierał. I Apolla. I Artemidy. I Hermesa. I ojca, ale to też tylko sporadycznie. I jeszcze kilku osób...
Ja: To znaczy, że masz uczucia poza głodem, nudą i wściekłością.
Ares: Wcale nie.
Ja: Nie wydaje mi się, że wybiorę Łódź, to jest nieładne miasto.
Herkules: Każde miasto jest w niektórych częściach nieładne.
Ja: Tak, ale w Łodzi jest na odwrót – tylko niektóre miejsca są ładne. Zresztą, to za blisko domu, jeszcze stamtąd ucieknę. A tak, nie dam rady uciekać z Wrocławia albo Krakowa.
Bóg: Albo z Torunia.
Ja: Nie idę do Torunia! Odczep się ode mnie!
Bóg: Toruń to dobry wybór. Albo Częstochowa.
Ja: Co do tyłka pegaza? Częstochowa? Żeby wiedzieć modlących się ludzi? Ble. Fuj. Niech się tak nie obnoszą ze swoją wiarą.
Bóg: To nie jest...
Ja: Albo sam stąd sobie pójdziesz, albo ci pomogę.
Bóg: Okej, okej. Jezu...
Jezus: No co tam?
Ares: Nikt cię nie wołał!
Jezus: Nie musisz się unosić. Złość piękności szkodzi. A ty nie masz czym szastać.
Ares: Co proszę??? Czy ty w ogóle mnie widziałeś? Wiesz kto zdobywał nagrody na najprzystojniejszego olimpijczyka, zanim pojawił się Apollo?
Jezus: To dosyć dawno, nie sądzisz?
Ares: Później konkurs został wycofany, bo w jednym z finałów zrobiła się z tego wojna.
Herkules: Pytanie, który z bogów, lub z która z bogiń jest najpiękniejsza, nigdy nie jest bezpieczne.
Ja: Może macie rację.
Ares: Co? Straciłem wątek przez tamtego barbarzyńcę.
Ja: Może macie rację co do Wrocławia.
Ja: Tam już prawie wszystko mam obcykane. Teraz muszę się pozapisywać i jakoś znaleźć książki, i plan zajęć.
Herkules: Musisz pomyśleć i tyle.
Ja: No, i tam są rzeki, i wysepki. Znaczy, przez to jest też dużo mostów, ale wystarczy, że nie będę chodziła blisko barierek.
Ares: Ostatecznie, jest dużo miejsc, z których można się zrzucić.
Herkules: Chciałbym powiedzieć, że macie inne poczucie humoru, ale niestety to nie jest prawda... No i fakt, Ares ma rację.
Ja: Muszę jeszcze pomyśleć. I wziąć apap, kiedy będę się gdzieś zapisywała, nawet nie wiem gdzie.
Ares: Nie dziwi mnie to, że nie masz pojęcia co robisz.
Ja: A mnie nie dziwi, że cały czas nie dosięgnąłeś stopą do dzwoneczków.
***************************************************************************
I tym zwrotem akcji kończymy dzisiejszą rozmowę. Muszę przemyśleć kilka spraw, pójść do łazienki i zrobić sobie kolację. A następnie może coś pooglądam. Później coś posprawdzam, a na koniec może nawet pojeżdżę na rowerku, takim w domu. Ostatecznie, mam nadzieję, że we Wrocławiu również organizują wykopaliska poza krajem. A poza tym, to muszę się przyłożyć do bycia bardziej miłą dla nowych ludzi, żeby chociaż jedna osoba mnie polubiła. To może być trudne, zważywszy na to jaka jestem, ale no cóż, chociaż może będziemy mieli o czym rozmawiać na tej archeologii. Ciekawe czy też będą lubili dinozaury... Zobaczymy.
Do następnego rozdziału/odcinka/części.
HERMAFRODYTA I BOGOWIE
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top