Miniaturka - Żałoba
Etap pierwszy. Zaprzeczenie.
‒ Nie – pokręcił głową w zaprzeczeniu. – Nie, to nie prawda.
‒ Przykro mi.
‒ Nie. ‒ Zacisnął powieki i zaraz je otworzył szeroko. Zaczął się rozglądać w poszukiwaniu jej sylwetki i tych jasnych włosów, których nigdy nie spinała. ‒ Ona żyje. Żyje i zaraz przyjdzie.
Ale nie przyszła. A on cierpliwie czekał, bo przecież zawsze wracała. Obiecała mu, że wróci i zawsze dotrzymywała obietnic.
‒ Zaatakowali nas. Nie mieliśmy szans. Ona...ona bardzo dzielnie walczyła.
‒ NIE! ‒ Zerwał się na równe nogi i stanął przed herosem, który miał czelność przychodzić tu i kłamać. Tak bezczelnie kłamać. ‒ ONA ŻYJE. I WCALE NIE ZGINĘŁA NA TEJ WASZEJ GŁUPIEJ WOJNIE!
‒ Posłuchaj... Wiem, że jako zwykły śmiertelnik może nie rozumiesz kilku rzeczy, ale kiedy mówię, że ona nie żyje... Poszła do Hadesu, dobrze?
‒ Nie.
Etap drugi. Gniew.
Pierwszy zdjęcie jakie rozbił, rzucając nim o ścianę, było cztery godziny po tym jak ten heros wyszedł. Powiedział, że mu bardzo przykro, ale niestety nie będzie mógł przyjść na pogrzeb, bo organizują go na terenie Obozu, a śmiertelnicy nie mają tam wstępu. A kiedy zaczął się denerwować na każdą najmniejszą rzecz i przypominać sobie ich te wszystkie kłótnie, czuł jak wściekłość wręcz go rozsadzała. Przecież tyle razy mówił jej, że to niebezpieczne, jak bardzo ryzykuje. A ona mówiła mu, że nie ma się czym przejmować i obiecywała mu, że przecież wróci i kiedy to wszystko się skończy to wyjadę gdzie potwory jej nie znajdą i będą mogli normalnie żyć.
Drugie zdjęcie rozbił następnego dnia kiedy rano nadal nie wróciła, a do niego zaczęła docierać, że to chyba nigdy nie nastąpi. Wstał rano, ale najpierw poklepał puste miejsce obok siebie na łóżku i jedyne co wyczuł to pustka. A kiedy zobaczył na szafce nocnej ich wspólne zdjęcie – byli na balkonie, ona w krótkiej cekinowej sukience i mocnym makijażem, a on w bluzie bejsbolowej i ciemnych dżinsach. Stali naprzeciwko siebie wpatrzeni w swoje twarze z szerokimi uśmiechami na twarzy. Nie miał pojęcia kto zrobił im to zdjęcie, ale bardzo je lubił. Zaraz jednak odwrócił ramkę tak żeby nie widzieć fotografii. Musiał jednak zrobić to na tyle mocno, że szkło nie wytrzymało i pojawiły się na nim rysy.
Jeszcze przed południem zaczął krzyczeć. Darł się wręcz, nie przejmując się niczym. Ani sąsiadami, ani łzami, które leciały mu policzkach, ani zdartym gardłem.
Etap trzeci. Targowanie.
Kręcił się przy ewentualnym wejściu do Obozu. Kiedyś mu powiedziała gdzie ono jest, ale z racji tego, że był tylko zwykłym śmiertelnikiem, nie mógł go dostrzec. Miał nadzieję, że ktoś do zauważy i do niego wyjdzie.
Miał plan. I tylko to trzymało go w tym momencie przy życiu. Nie mógł wysiedzieć dłużej w mieszkaniu, w którym na każdym kroku widział ślady jej obecności, wspomnienia czy inne drobne rzeczy.
‒ Co tu robisz? ‒ usłyszał głos zza zarośli. Brunet z lekko skośnymi oczami miał na sobie pomarańczową koszulkę i szorty. To był ten sam heros, który przyszedł i powiedział, że ona nie żyje. Odwrócił się w jego stronę i odetchnął. Pierwszy punkt jego planu poszedł dobrze.
‒ Ja... ‒ Nie do końca widział jak ma to wszystko ubrać w słowa. Był cały spięty i tak bardzo zmęczony. ‒ Chciałbym ją zobaczyć.
Heros pokręcił natychmiastowo głową. Podszedł bliżej do chłopaka. Trochę nawet było mu go żal, bo chyba nikt nie chciałby stracić ukochanej dziewczyny i to w taki sposób.
‒ Proszę, chcę się z nią pożegnać. Ja...muszę mieć pewność, że ona...
‒ Przykro mi, ale to niemożliwe.
‒ Nie! ‒ wyrwało mu się z mimowolnie. A potem zaczął mówić bardzo szybko jakby bał się, że ktoś mu przerwie i już na zawsze straci szansę. ‒ Mówiła mi, że mity są prawdziwe, a skoro to wszystko prawda to... Przecież komuś się prawie udało wydostać ukochaną z Hadesu... Powiedz mi tylko jak tam wejść, a ją wydostanę. Zrobię wszystko tylko żeby ona wróciła, proszę, powiedz mi jak dostać się do Hadesu, a dalej sobie poradzę sam...
Heros zaczął się śmiać, bo wizja tego, że zwykły śmiertelnik jest na tyle głupi i naiwny żeby sądzić, że Władca Podziemi będzie na tyle łatwowierny, by kolejny raz zgodzić się na taki układ. Nie po tym wszystkim co się stało.
‒ Proszę, zrobię wszystko...
‒ Idź już. I nigdy tu nie wracaj.
Etap czwarty. Depresja.
Potem przyszło najgorsze. W łóżku spędził cały tydzień totalnie ignorując wszystkich, którzy się do niego dobijali. Szef pewnie wyrzucił go z pracy w kinie, koledzy z pracy wypisywali do niego przez pierwsze trzy dni, a potem się poddali. Najgorzej było z rodzicami, którzy nie mogli zrozumieć co się właściwie stało. Dlatego zmusił się wręcz do napisania krótkiej wiadomości co się stało i z prośbą, by dali mu czas. Miał nadzieję, ze matka nie przyjdzie z niezapowiedzianą wizytą tylko po to, aby jakoś go wesprzeć. Wcale nie chciał pomocy. Potrzebował tego czasu, który spędzał na jedzeniu jej ulubionych lodów, wdychaniu zapachu z poduszki, na której zawsze spała i przeglądaniu szafy w poszukiwaniu jej ulubionej bluzki. Dużo też przesiadywał na balkonie i wpatrywał się w gwiazdy.
Jedyne momenty kiedy pozwalał sobie na płacz były pod prysznicem, bo szum wody skutecznie go zagłuszał. A potem wychodził z łazienki i udawał, że nic takiego nie miało miejsca.
Wydawało mu się, że wszystko jest przykryte przez czerń.
Etap piąty. Akceptacja.
Doszedł do siebie dopiero po kilku miesiącach. Musiał zmienić mieszkanie i przez chwilę nawet zamieszkał znowu z rodzicami. Poszedł do nowej pracy i starał się skupić na obecnym dniu. Nie wracać do przeszłości i nie wyjeżdżać za daleko w przyszłość. Czasami mu się udawało. Częściej jednak zaciskał mocno szczękę i udawał, że wcale w jego oczach nie błyszczały łzy.
Od czasu do czasu, kupował jej ulubione kwiaty w kwiaciarni i szedł na cmentarz. Wiedział, że nie znajdzie tam jej nagrobka, ale potrzebował miejsca gdzie czasami mógłby się za nią pomodlić czy po prostu coś powiedzieć. Kaplica cmentarna się do tego nadawała.
Czasami idąc ulicami miasta miał wrażenie, że ją widzi. Zaraz potem docierało do niego, że to tylko bardzo podobna dziewczyna, która miała na sobie identyczną bluzkę czy ten sam odcień koloru włosów.
Ale w końcu dotarło do niego, że ona nigdy nie wróci, a on nie może nic zrobić, by to jakoś zmienić.
Mógł mieć jedynie nadzieję, że kiedyś ją zobaczy. Tam, po drugiej stronie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top