Miniaturka - Zdrajca

Czułaś, że nie powinnaś tego robić. Kiedy szłaś jedna z ruchliwych ulic Nowego Yorku, miałaś ochotę uciec do Obozu i nie wychylać się poza jego granice. Ale szłaś przed siebie z dumnie uniesioną głową i bałaś się. Cholernie się bałaś spotkania z nim.

Mówili, że się zmienił. Nie jest już tym samym chłopcem. Jest ich przywódcą.

Ty też się zmieniałaś. – szeptał ci ironiczny głosik w głowie. Tak, zmieniłaś się, bo świat też stawał się coraz bardziej mroczny. Musiałaś się podporządkować. Nie miałaś wyjścia. Podświadomie czułaś, że ta zmiana wyjdzie ci na lepsze.

Rządzi nimi. Prawie gardzi. Ty też będziesz musiała mu się podporządkować.

Nie robiłaś tego dla siebie. Charlie był  na pierwszym miejscu. Nie dbałaś wtedy o swoje życie. Podświadomie czułaś, że nie przeżyjesz tej wojny. Zginiesz. Umrzesz jako zdrajca.

Nie jesteś na to gotowa. Jesteś za słaba. Wracaj tam i nadal udawaj. Tylko do tego się nadajesz.

Usiadłaś na ławce w parku gdzie się z nim umówiłaś. Spokojnie czekałaś. Co parę minut zerkałaś na zegarek. Zostało ci pięć minut. Mogłaś uciec i udawać, że to nigdy nie miało miejsca.

– Sileno – niekontrolowanie podskoczyłaś na ławce. Usłyszałaś jego krótki śmiech.

– Luke – odpowiedziałaś. Miałaś nadzieje, że nie usłyszał w twoim głosie nutki strachu.

Jesteś idiotką, Sileno. Co ty tu robisz? Uciekaj stąd i nigdy nie wracaj!

Luke zaczął mówi, nie pozwalając ci dojść do głosu. Co chwile rozglądał się na boki. Uważnie słuchałaś. Cały czas spychałaś wyrzuty sumienia na same dno. Kiedy wcisnął ci bransoletkę i kazał ją natychmiast założyć, nie sprzeciwiłaś się.

Kim ty jesteś? Sprzedajesz przyjaciół za swoje nic nie warte życie. Będziesz tego żałować.

Kiedy chciał już odchodzić, wymusiłaś na nim obietnice. Zgodził się ale widziałaś grymas niezadowolenia na jego twarzy. Odetchnęłaś dopiero wtedy kiedy jego sylwetka zniknęła za rogiem. Upadłaś na kolana i pozwoliłaś łzą spokojnie popłynąć do twoim porcelanowym policzku.

Już żałujesz, prawda? To dobrze. Nie płacz. Łzy nie zwrócą Ci niewinności.

Dwa tygodnie później odbyło się zebranie. Nie miałaś odwagi spojrzeć im wszystkim w oczy. Słuchałaś i jednocześnie błagałaś samą siebie by to nie było nic ważnego. Nie chciałaś. Nie mogłaś. Musiałaś dać raport Luke.

Wiesz co, Sileno? Masz szczęście. Nie będziesz już żywa jak oni się dowiedzą, że to ty jesteś zdrajcą. 

Luke był zadowolony. Ty wręcz przeciwnie. Patrzyłaś na swoje odbicie i brzydziłaś się sama siebie. Na zaparowanym lustrze napisałaś Jestem zdrajcą.

Skrzywiłaś się okropnie i zmazałaś napis. W nocy obudził się przeraźliwy krzyk. To Annabeth znalazła martwe ciało Dominicka. Chłopak patrolował granicę.

To twoja wina. Jesteś egoistką. Chłopak mógł żyć. Jesteś mordercą, Sileno.

Czułaś ciepłe ramiona Charli'ego, które dawały Ci namiastkę szczęścia. Nie płakałaś. Nie miałaś na to siły. W tamtej chwili chciałaś wszystko wykrzyczeć synowi Hermesa. W tamtej chwili byłaś gotowa oddać wszystko co miałaś, by cofnąć czas.

Oj, Sileno. Jesteś taka naiwna. Z tego nie da się zrezygnować. To twoje przeznaczenie.

Pogodziłaś się ze swoim losem. Losem zdrajcy. Charlie i ty nadal żyliście. To się liczyło. Do pewnego momentu. Tydzień przed rozpoczęciem wojny czułaś, że to ostatnie wasze wspólne chwile. Pozwoliłaś mu odlecieć na Mrocznym. Pozwoliłaś mu zginać. Pozwoliłaś by jego życie jako herosa, dobiegło końca.

I co teraz zrobisz? Zabijesz się? Poczekaj. Przecież nie możesz zginać w samotności.

Czasami wydawało ci się, że widzisz jego twarz.  Próbowałaś to ignorować ale to było ponad twoje siły. Słyszałaś jego głos, który szeptał jedno znienawidzone słowo. Zdrajca. Rozpadałaś się wtedy na kawałki. Nie miałaś na nic siły. Ale ciągnęłaś tą farsę zwaną też jako twoje życie.

Cierpliwości, słonko. Niedługo spłacisz swój dług. Zapamiętają Cię, bo tego chcesz, prawda?

Chciałaś. Nie chciałaś. Nie miałaś pojęcia co zrobiłaś. Wszystko poszło nie tak. Twoje przyznanie się niczego nie zmieniło. Twoje przybycie do obozu, nie pomogło. Miałaś na sobie zbroję Clarisse i czułaś, że zaczęłaś spłacać swój dług.

Widzisz, Sileno wszyscy tacy jak ty kończą tak samo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top