Miniaturka - Wygraliśmy

Zamykam oczy.

Staram się zapomnieć.

To przeszłość.

Ona już nie wróci.

Ale blask uczucia nadal przysłaniają całą prawdę.

Porażka.

Czułam ją za każdym razem gdy patrzyłam na tę przeklętą tablicę.Widziałam ich nazwiska i miałam ochotę krzyczeć z bezsilności.Wiedziałam, że nie powinnam, ponieważ ich bliscy potrzebowali wtedy spokoju. Zginęli na darmo. Po co? Dla kogo? Za co?

Bezsilność.

Czułam się wtedy taka bezbronna. Bezsilna. Niepotrzebna nikomu. Zbędna.

Złość.

Byłam na nich zła. Nie mogli go ocalić? Nie chcieli łamać reguł.Przecież to niedorzeczne.

W takim razie, całe nasze krótkie życie było i jest... pomyłką.

Wiara.

Po kilku miesiącach wszystko wróciło do normy. Wszyscy chcieli w to wierzyć. To był rodzaj skorupy ochronnej.

Wszystko będzie dobrze.

Wojny wcale nie było.

Oni poszli się tylko przewietrzyć.

Zaraz wrócą, prawda?

Prawda?

Pustka.

Przerażająca pustka w ich oczach mówiła wszystko. Byli jak kukiełki, które trzymają się ledwie na połowie sznurków. Tylko czegoś brakowało...

Niepewność.

Nie wiedziałam, komu mogę ufać.

Każdy z nich mógł w którymś momencie wyciągnąć sztylet i krzycząc:''Za Kronosa!'' wbić mi go w plecy.

Mimo że wojna się skończyła, nadal trwała w naszych umysłach.

Każdego ranka budziliśmy się z niemym krzykiem na ustach.

Nasze rozbiegane spojrzenie mówiło wszystko.

Słowa były tu niepotrzebne.

Ulga.

Mogłam ją poczuć dopiero, kiedy widziałam jego postać.

Wtedy wierzyłam, że kiedyś zwyciężymy.

Zwyciężymy?!

Przecież...przecież my to zrobiliśmy!

Ponosząc klęskę, wygraliśmy.

Nie rozumiałam tego.

Widziałam w oczach Chejrona łaskę.

Wiedział,że cierpię i jestem zagubiona.

Zagubienie.

To właśnie czułam, kiedy szukałam go w tłumie.

Wypatrywałam jego czarnych włosów i dziecinnego uśmiechu.

Bladych ust które układałyby się w słowa tak przeze mnie dziś znienawidzone.


Annabeth,przecież wygraliśmy.


Percy, gdzie jesteś...? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top