2

Nagle moje rozmyślania, zostały przerwane, przez budzącego się chłopaka.


Jimin

Jak mi dobrze, mogę się już w ogóle nie budzić, niech tylko mnie ktoś tak głaszcze bez przerwy, tylko jest jedno małe pytanie, kto mnie teraz tak pięści?...Kiedy otwieram oczy widzę tatę, który siedzi koło mnie, uśmiecha się i cały czas bawi się moimi włosami....Zaraz, zaraz TATA!...Nie, tylko nie teraz, nie kiedy chce się od niego odseparować, kiedy chce to wszystko zrozumieć...

-Tata! Co ty tu robisz?!- podniosłem sie gwałtownie z łóżka, stając na równe nogi patrząc na niego z przerażeniem.

-A co mam robić, hah? Patrzę jak mój syn słodko sobie śpi, a do tego chce spędzić z tobą trochę więcej czasu, nawet w taki sposób jak teraz.- kiedy skończył mówić uśmiechnął się do mnie tak...tak słodko, a wręcz uwodzicielsko, według mnie.... Nie, nie, nie, wróć o czym ja myślę... muszę się stąd wydostać, muszę być z dala od ojca.

- Super...spoko....j-ja muszę d-do łazienki....teraz...sorry.- wybiegłem z pokoju od razu kierując się do łazienki, wpadłem do niej jak tornado, zamykając drzwi na klucz, tak na wszelki wypadek.... muszę się teraz uspokoić, tata nie może się o niczym dowiedzieć...to mi minie, z czasem przejdzie, jak przeziębienie, na pewno.

Po około 10 minutach ogarnąłem się co oznacza, że byłem gotowy na wyjście z łazienki i pójście do ojca, żeby przeprosić za dotychczasowe zachowanie i trochę z nim posiedzieć by nie myślał, że go "unikam"...w teorii to był świetny plan, ale w praktyce to nie było tak kolorowo.

-Ehhh...co ja robią ze swoim życiem?-zapytałem sam siebie, chociaż i tak nie znałem odpowiedzi na to pytanie.

Wziąłem głęboki wdech, przekręciłem zamek w drzwiach, po czym powoli nadusiłem na klamkę uchylając wrota mojej bezpiecznej przystani... wypuściłem zalegające powietrze z płuc i skierowałem swoje kroki do salonu, bo wiedziałem, że tam właśnie będzie tata, po tym jak go spławiłem najgłupszą wymówką na świecie....ehhh... żenada.  Kiedy już przekroczyłem próg salonu, zauważyłem jak ojciec siedzi na kanapie, popija kawę i oglądając wieczorne wiadomości... Chciałem się już odezwać żeby przeprosić, ale tata ubiegł mnie pytaniem.

-Co się z tobą dzieję Jimin? Powiedz jeśli masz jakieś kłopoty... Powiedz jeśli ja robię coś źle...Powiedz dlatego mnie unikasz.... Rozmawiaj ze mną, proszę.- matko i co ja mam mu teraz powiedzieć? Co ja mam zrobić? Teraz to mi serce pęka, tata się o mnie martwi, troszczy a ja,..a ja jestem taki niewdzięczny.

-T-tato...ja...nie mam żadnych problemów...ty też nie robisz nic złego, a wręcz przeciwnie... jesteś super tatą, m-mimo tak wielku obowiązków w pracy, zawsze m-masz dla mnie czas...t-to...to chodzi o mnie...ja nie rozumiem sam siebie...to jest trudne...- co ja mam mu jeszcze powiedzieć? Nie powiem mu prawdy, nie jestem na to gotowy. Do tego ja sam nie wiem co czuję i czego chce.

-Jimin...Synek, chodź tu do mnie, usiądź i powiedz mi co jest nie tak.- przystałem na tą propozycję i już chwilę później siedziałem koło ojca, który właśnie odkładał pitą kawę... A ja zastanawiałem się od czego zacząć i w ogóle co powiedzieć.

- Ehhh...i co ja mam ci powiedzieć?- mruknąłem bardziej do siebie, ale też tak żeby tata mnie usłyszał.

-Wszystko co ci na sercu ciąży...-powiedział to takim ciepłym głosem...oh...aż mi się płakać chcę. Nie chce mu mówić, z drugiej strony bardzo tego pragnę....ehhh...co tu robić, co tu robić?...decyzja jest tylko jedna...powiem mu, ale tylko pewną część prawdy.

- To zacznę od tego że...że chyba się zakochałem, ale nie jestem tego pewny tak do końca.- kiedy to powiedziałem, mój rodziciel się nie odezwał tylko czekał, aż dokończę swój wywód.- I do tego tą osobą jest chłopak.- słowo "chłopak" powiedziałem już dużo ciszej, chociaż wiedziałem, że mnie usłyszał...to zostało mi czekać na jego reakcję.

-Haha...I to przez to mnie tak unikałeś? Bałeś się mojej reakcji?- zapytał szczerze rozbawiony moim strachem.

-No, nie wiedziałem j-jak w ogóle zacząć temat, ale już wiesz.- modliłem się w duchu, żeby na tym się temat skończył.

- A widzisz nie musisz się tym martwić, akceptuję to... najważniejsze dla mnie jest twoje szczęście, a jak jesteś szczęśliwy z mężczyzną, to ja to akceptuję.- po tym co mi powiedział poczułem ulgę, niewyobrażalną ulgę.

- Dzięki tato...- zrobiło mi się trochę lżej, może nie jest jeszcze idealnie, bo nie wie wszystkiego, ale jest mi troszkę lepiej.

-Nie masz za co, Jimin... Jestem twoim ojcem i zawsze będę akceptować wszystko co wpadnie ci do tej główki.- popukał mnie po głowie i przytulił mocno, ale przeczuwałem, że to jeszcze nie koniec tematu.

Hej!
Po tak długim czasiem mojej nie obecności, wracam tutaj z nowym rozdziałem...mam nadzieję, że się wam spodoba...wiem że są błędy, ale nie każdy musi pisać idealnie, ważne że to lubię.
Dawajcie gwiazdki i piszcie komentarze co myślicie o tym rozdziale.
Do następnego!
Buziaki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top