66. Kochaj mnie... bez względu na wszystko.

Ewelina

Dobrze, że już wszyscy śpią, bo wracam ubrana tylko w koszulkę Adama, a on sam idzie w samych bokserkach. Trzymamy się za ręce i uśmiechamy się do siebie, jak jakieś dzieciaki na randce.

Im bliżej jesteśmy naszego pola, tym bardziej się uciszamy, bo przypomnieliśmy sobie o moich stykach, ale marnie nam to wychodzi. Zachowujemy się jakbyśmy byli pijani.

Nagle za drzew wychodzi postać, a ja krzyczę zlękniona.

  - Spokojnie, to tylko ja. - mówi Adrian, który jest nagi od pasa w górę i poprawia spodenki, a my nie wiedzieć czemu, mamy jeszcze większy ubaw. - Wy się dobrze czujecie? - spojrzeliśmy po sobie i jeszcze bardziej się chichramy. - Gdzie byliście? Piliście coś? - wciąż nie otrzymuje odpowiedzi. - Co ty masz na sobie, Eve? - dopiero to pytanie otrzeźwia bruneta, bo natychmiast chowa mnie za siebie. - Serio, Ad? Teraz ją chowasz?
  - Czemu ty nie śpisz? - pyta Adam.
  - Musiałem się odlać. Gdzie byliście?
  - Nad zatoczką.
  - Pływać? O tej godzinie?
  - A kto Ci powiedział, że pływaliśmy? - zapytałam, wyglądając za bruneta, nadal się chichrając.
  - Upiłeś ją?
  - Nie. 
  - Przyrzekam, że nic nie piliśmy i nie braliśmy, Panie władzo. - odpowiadam, podnosząc jeden palec, a Adam znów się śmieje. Adrian tylko z uśmiechem pokrecił głową.
  - I ja mam wam wierzyć?
  - Serio... jej się styki przepaliły. - skrzyżowałam nogi i płaczę ze śmiechu.
  - Eve... co Ci?
  - Muszę siku, a nie mogę się ruszyć.
  - O matko. - w końcu i on się zaśmiał. - Zanieść Cię?
  - Nie! Ona nic pod spodem nie ma. - próbuje się uspokoić brunet.

Adrian spojrzał na mnie od góry do dołu i złapał się za czoło widząc, że próbuję iść w stronę zarośli, z których wyszedł, z nadal skrzyżowanymi nogami.

  - Boże... zachowujecie się jak upaleni.

W końcu dotarłam za krzaczek i bez skrępowania załatwiłam potrzebę. Gdy wróciłam od razu wpadłam w rozłożone ręce Adama.

  - Znudził wam się seks w namiocie? - pyta Adrian.
  - Nie, ale nie mogliśmy tak w nim poszaleć.
  - W domu dziadków też nie. - dodaję, patrząc brunetowi w oczy. 

Ze mną zdecydowanie jest coś nie tak.
Ciągle mam na niego ochotę i on tym wie. Wystarczy, że spojrzy mi w oczy, tak jak teraz.

  - Poczekaj na mnie w namiocie, mała. - pocałował mnie w czoło i włożył rękę pod bluzkę, by złapać mnie za pośladek. A to wszystko przy blondynie.
  - Dobranoc, Adrian. - uśmiecham się do niego, a on to odwzajemnia.
  - Dobranoc, Eve.

Idę do namiotu wśród tych egipskich ciemności, gdy nagle ktoś zasłania mi od tyłu usta. Najpierw się śmieję, myśląc że sobie Adam robi żarty, ale sekundę później dociera do mnie, że on nigdy nie żartuje.

Nie wiem kto to, ale ugryzłam napastnika w palec i on na chwilę zwolnił rękę z moich ust.

  - Adam, pomocy!
  - Zamknij się dziwko. - o Bożenko, to Wojtek!
  - EWELA!?
  - Eve! Gdzie jesteś!?

Znowu zasłonił mi usta i ciągnie gdzieś w mrok. Powalił mnie na ziemię i przygniotł mnie swoim ciałem wchodząc między moje nogi. Zaczął mnie boleśnie macać.

  - Adam! Adam, szybko!
  - Ty mała kurwo! Pożałujesz tego. - pomimo swojego stanu upojenia, dosyc mocno mnie spoliczkował i rozerwał mi całą bluzkę, rzucając gdzieś w krzaki.
  - Adam! - krzyczę przerażona, kiedy jedną ręką dociskamy mnie do ziemi, trzymając za szyję, a drugą zaczyna rozpinać spodnie. - Zostaw mnie!

O Bożenko... nie!

  - Adam! - płaczę, gdy spluwa na swój obrzydliwy członek, sporą ilość śliny.
  - Nie usły... - nagle poleciał jak długi na bok.

Adam

Gdy Ewela odeszła w dobrym kierunku, spojrzałem uważniej na przyjaciela.

  - I jak? Wyznałeś jej prawdę?
  - Nie... czekam na odpowiedni moment.
  - Nie zwlekaj z tym, bo będzie Ci coraz ciężej.
  - To nie jest łatwe, Ad. - wzdycham.
  - Wiem... ale jestem pewien, że ona Cię nie zostawi.
  - Skąd u Ciebie taka pewność.
  - Pamiętasz, jak w wasze urodziny, znalazłem Was w spiżarni?
  - Pamiętam.
  - Ad... byłem tam od samego początku. Widziałem was i ona mnie też... - co? - Fakt, zauważyła mnie dopiero pod koniec waszego numerku, ale ona w ogóle się tego nie wstydziła, ani wtedy ani teraz. Wiem, bo z nią rozmawiałem na ten temat, kiedy poszedłeś za Malwiną. Co więcej... uważam, że jej się to podobało.
  - Dlaczego mi o tym nie powiedziała?
  - Nie wiem. Może boi się Twojego wybuchu zazdrości. - zacisnąłem szczękę.
  - No dobra. Teraz mów, co tu robisz, Ad. Bo nie wierzę, że taki kawał szedłeś, tylko po to, żeby się odlać. - uśmiechnął się lekko.
  - Poszedłem za Wami. Widziałem wszystko co działo się nad zatoczką.
  - Kurwa, Ad. - warczę. - To był widok tylko dla mnie, rozumiesz? To dla mnie tam tańczyła i...
  - Wiem... wybacz. Wiedziałem, w jakim celu tam idziecie i musiałem ją zobaczyć. Kurwa, Ad... nigdy nie uważałem, że przesadzasz, ale widząc ją na własne oczy... zapragnąłem jej. - patrzę na niego zawziętym wzrokiem i już mam z nim poważnie porozmawiać, jak słyszymy jej krzyk.
  - Adam, pomocy! - aż serce mi stanęło.
  - EWELA!? - ruszyłem w jej kierunku, a Adrian za mną.
  - Eve! Gdzie jesteś!? - ale już nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Biegniemy ile sił w nogach, ale w tych ciemnościach, nie można nic dostrzec.

  - Adam! Adam, szybko! - krzyczy, a my przyspieszamy w kierunku, skąd dobiega jej głos.

W moich żyłach adrenalina osiągnęła krytyczny poziom i biegnę na równi z Adrianem, omijając przeszkody typu krzaki, czy doły, jak pieprzony Edward w "Zmierzchu".

  - Adam! - jej głos jest płaczliwy, ale dzięki temu że krzyczy, wiem gdzie mamy biec. - Zostaw mnie!

To na pewno nie są żarty. W jej krzyku słychać przerażenie i desperacje.

Chryste, co się dzieje?

Kiedy słyszymy szamotaninę, Adrian mnie zatrzymuje i przez krzaki, widzimy jak ktoś próbuje się dobrać do mojej Maleńkiej.

Kompletnie naga Ewela płacze, próbując walczyć z napastnikiem, który leży między jej nogami, jedna ręką chyba ją dusi, a drugą majstruje przy rozporku.

  - Adam! - ten płacz rozrywa mi serce i nie patrząc już na Adriana, ruszam na nich. 
  - Nie usły... - złapałem go za koszulkę i z całej siły, cisnąłem kilka metrów dalej.

Podbiegłem, jak się okazało do Wojtka.

  - Ty skurwysynie jebany! Jak śmiałeś tknąć moją narzeczoną!? - zacząłem jak w transie, okładać go pięściami z całej siły.

Zabije skurwysyna, że położył na niej swoje łapy.

Ewelina

Gdy tylko zostałam uwolniona, usiadłam i zwinęłam się w kłębek i zaczęłam głośno płakać, chowając głowę w kolanach.

  - Eve... to ja... Adrian. - mówi spokojnie, kucając na przeciwko mnie. - Czy zdążył Ci coś zrobić? - pyta łagodnie.
  - Nnie.
  - A pozwolisz, żebym pomógł Ci wstać? - tylko przytaknęłam ruchem głowy i wystawiłam dłonie. 

Adrian delikatnie je chwycił i podniósł mnie do pionu, natychmiast zamykając mnie w swoich ramionach. Jestem tak przerażona całą tą sytuacją, że wtulam się w niego, mając gdzieś to, że jestem naga.
 
  - Już spokojnie, Eve. Jesteś bezpieczna. - głaszczę mnie po włosach.
  - Ooon... Oon... - jestem tak rozstrzęsiona, że nie mogę słowa sklicić.

Mocno się wytulam w jego nagą klatkę. Jego ciało jest przyjemnie ciepłe i daje poczucie bezpieczeństwa.

  - On już Ci nic nie zrobi. Adam, kurwa zostaw już go! - cała dygoczę i głośno płaczę.
  - Zajebię Cię, ty sukinsynie! - krzyczy wściekły brunet. - Ona jest tylko MOJA!!! Powinienem Cię kurwa zabić!
  - Zostaw go już! Eve Cię potrzebuje! - już po kilkunastu sekundach podbiega brunet i porywa mnie w ramiona.
  - Maleńka, nic Ci jest?
  - Oon... chciciciał mmmnie...
  - Spokojnie, najdroższa. Zdążyłem. Już nikt Cię nie skrzywdzi. - czułam się bezpiecznie w ramionach Adriana, ale to jego ramiona dają mi ochronę, której tak potrzebuję. To jego zapach i ciepło ciała mnie tak uspokaja.

Blondyn od razu podszedł i jeszcze od siebie zajebał mu raz z pięści.

  - Co ty chciałeś jej kurwa zrobić? - pyta.
  - Ta mała, świetnie się rucha. Żebyś ją widział w akcji nad zatoczką, to sam byś chciał ją zaliczyć. - Wojtek znów leży i jęczy z bólu, bo Ad tak mocno mu zajebał.
  - Jeśli jeszcze raz tkniesz jakąś kobietę bez jej zgody, to przysięgam Ci, że zanim Cię zamknę, oddam Cię w ręce najgorszym typom, którzy wypierdolą Ci tak dupsko, że na całe życie popamietasz! - zostawił go i podszedł do mnie.
 
Mimo, iż jestem mocno przytulana przez Adama, Adrian kładzie ręce na moich biodrach, a następnie masuje mi kciukami krzyż. Z jednej strony, jest to bardzo przyjemne i bardzo mnie uspokaja, a z drugiej dziwię się, że Adam mu na takie coś pozwola.

  - Wszystko w porządku, Eve? - nie jestem mu w stanie odpowiedzieć. - Adam, musimy ją zabrać do domu i opatrzeć. - brunet natychmiast bierze mnie na ręce i niesie, jak pannę młodą.
Szybkim krokiem zmierzamy do pola namiotowego.
Adrian otwiera samochód i Adam kładzie mnie na tylne siedzenie, gdy mnie puszcza zaczynam znów cicho płakać, zasłaniając twarz.

  - Nie płacz, Eve. On zaraz wróci, poszedł tylko po klucze. - mówi blondyn, głaszcząc mnie po dłoni.

Po kilku minutach, do samochodu na tył wsiada Adam, który znów mnie zamyka w ramionach, a na przód zmartwiona Natka.

  - Boże, co się stało? - ogląda się do tyłu i jest zszokowana tym, że jestem całkiem naga.
  - Eve, została prawie ofiarą gwałtu. - mówi Ad, ruszając w stronę domu. - Znaleźliśmy ją w ostatniej chwili.
  - Jezus Maria! Jak to się stało?
  - Wracaliśmy z nad zatoczki i spotkaliśmy Adriana. Kurwa, to ja jej kazałem iść już do namiotu i puściłem ją samą.
  - Wojtek się na nią przyczaił i...
  - Wojtek? Ten który się do nas przystawiał? - dopytuje.
  - Tak.
  - Jak ona się czuje? - słyszę w jej głosie ból.
  - Jest przerażona, cała dygocze.
  - Zrobił jej coś?
  - Tego jeszcze nie wiemy.

Adam sadza mnie na stole w letniej kuchni i uważnie mnie ogląda.

  - I?
  - Ten sukinsyn ją uderzył. - mówi dotykając mojego zasinionego policzka. - Natka, możesz przynieś dla niej jakieś ubrania, z naszego pokoju na górze? Tu masz klucze od domu.
  - Oczywiście. - wyszła.
  - Adrian, podaj mi apteczkę. Jest na samej górze w szafce po lewej stronie.
  - Proszę. - blondyn od razu podaje nasączony gazik. - Dużo tego ma?
  - Sporo. Są to ślady po jego paznokciach. Maleńka, to będzie tylko troszkę szczypać. - czuję palce Adriana, jak delikatnie bada mi plecy.
  - Plecy też ma całe poranione. - zbiera moje włosy i wiąże mi z włosów bardzo niedbałego koka, a ja mimo wszystko, przez co przeszłam, zamykam oczy na tą przyjemność.

Już po chwili jestem delikatnie opatrywana przez dwóch mężczyzn.

Dlaczego nie wstydzę się Adriana?
Przecież po takim zdarzeniu, powinnam mieć uraz do mężczyzn.

  - Mam wszystko. - mówi Natka wchodząc do kuchni. - I co z nią?
  - Ma mnóstwo zadrapań i małych ran oraz ten siniak na policzku. - mówi Adrian.
  - Maleńka, tak mi przykro. To przeze mnie Cię to spotkało. - mówi załamany. W końcu spojrzałam w jego smutne szare oczy i położyłam mu dłoń na policzku.
  - Ju..ju..już dddobrze. - kurwa! Znów zaczęłam się jąkać. Adam przytulił mnie mocno i zaczął ubierać. Ominął tylko bieliznę, żeby mnie nie uwierała w rany.

Natka zrobiła chłopakom kawy, a nam herbatę, po czym stanęła za mną i zaczęła mnie czesać, robiąc dobieranego.

  - Może jej tak nie ciągnij. - mówi Adrian.
  - Natka, bądź delikatna.
  - Oj Adaś, jeszcze dużo się musisz nauczyć o Eweli. - zmarszczył brwi.
  - To znaczy?
  - Jeśli chcesz ją uspokoić lub udobruchać, zacznij ją czesać i nie bądź przy tym taki delikatny.
  - Naprawdę? - kiwam głową twierdząco głową.
  - Widzisz?
  - Od zawsze bawiłem się jej włosami, ale nie sądziłem, że tak to na nią wpływa. - spojrzał mi w oczy, kładąc rękę na udzie. - Jak się czujesz, Maleńka? - znów kiwam twierdząco głową.
  - Mam nadzieję, że spuściłeś mu niezły wpierdol. - pyta Adriana.
  - Adam go zmasakrował, ja wtedy uspokajałem Eve, ale na koniec też mu zajebałem.
  - To się cieszę.
  - Adam, co z nim zrobimy? Zgłaszamy to?
  - Nnnie! - krzyczę przerażona, a Adam obejmuje mnie ręką.
  - Ależ, Eve... on chciał Cię zgwałcić.
  - Nnie chhhhcę aaafery.
  - Boże, ty znów się zaczęłaś jąkać. - mówi zmartwiona Natka.
  - Jak to znów? - pyta Adam.
  - Mama Eve opowiadała nam kiedyś, że jak miała 5 lat, rzucił się na nią ogromny pies i mimo to, że był w kagańcu i w sumie nic jej nie zrobił, to bardzo się wystraszyła tego ataku. Była w takim szoku, że nie odzywała się przez dwa tygodnie, a jak już zaczęła to właśnie nic nie mogła powiedzieć, bo tak się jąkała. Jej rodzice musieli włożyć mnóstwo pracy z logopedą, żebym mogła znów normalnie składać zdania. W końcu po roku zaczęła znów normalnie mówić, a jej rodzice się śmiali, że od tamtej pory japa jej się nie zamyka. - uśmiechnęli się, ja też.
  - Dużo o niej wiesz. - odparł blondyn.
  - Prawie wszystko. - wiąże mi gumkę na końcu, po czym siada po mojej drugiej stronie. - Choć znamy się tylko 10 miesięcy, to wskoczyłabym za nią w ogień. - ściskam jej dłoń. - Jest moją najlepszą przyjaciółką.

Próbuje drżącymi rękami złapać kubek, ale nie mogę go utrzymać. Adam od razu wstał i podał mi go, przykładając do ust.

  - Chodź Maleńka, położymy się już. Sen dobrze Ci zrobi. - próbuje wstać, ale zamiast tego wchodzę mu na kolana. - Natka, mam prośbę.
  - Słucham.
  - Rano, zajmiesz się śniadaniem i gośćmi oraz z Adrianem delikatnie wytłumaczysz, co się wydarzyło. My się położymy w domu.
  - Nnnie. Nnnie chchcę...
  - Eve... Malutka, nie męcz się już. Masz tu kartkę i długopis. - totalnie wzruszona, uśmiechnęłam się lekko do niego i zaczęłam pisać. Mimo drżących dłoni, napisałam to czytelnie, a nawet ładnie.
  - "Nie chcę robić afery. Nie chce martwić dziadków. Dlatego zapomnijmy o sprawie. Zabierz mnie do namiotu i nie zostawiaj." - czyta Adam. - Dobrze, Maleńka. Jak sobie życzysz. - ucałował mnie w czoło. Piszę jeszcze dwie kartki i podaję je Natce i Adrianowi.
  - Ja też Cię kocham,Eve. - odpowiada Natka.
  - Nie ma z co, Malutka. Zawsze możesz na mnie liczyć.

Adam zniósł mnie do auta, a Adrian zamknął zamki. Nie mam pojęcia która jest godzina, ale już pomału zaczyna świtać.

W namiocie Adam bardzo mocno mnie przytulił i glaskał mnie po włosach. W końcu się uspokoiłam i czując się bezpiecznie, zasnęłam.

~***~

Nie mam pojęcia ile spałam i w sumie na początku nic mi się nie śniło, dopóki nie zaczął się ten horror w mojej głowie.

Walczyłam, szarpałam i biłam, ale to nic nie dawało. Dosłownie czułam jego ręce na moim ciele, a jego obrzydliwy członek, tuż przy moim wejściu.
Płakałam, krzyczałam o pomoc, ale nikt mnie słyszał.

  - Nie! Nieee! Adam, pomocy! - wstałam i zaczęłam się z kimś szarpać.
  - Eve, to ja... Adrian. - przytula mnie do siebie. - To tylko sen, Malutka. Jesteś bezpieczna.
  - Aad.. - znów zaczęłam się jąkać.
  - Pojechał na chwilę do domu. Zaraz wróci. - zaczęłam cała się trząść i cicho chlipać.
  - Adrian... wszystko w porządku? - pyta Kuba, a ja nie wiem czemu, wtulam się mocniej w blondyna. Boję się go. 
  - Tak. Już tak. Kuba odejdź, ona się boi.
  - Dobrze. Mam zawołać Natkę?
  - Nie, już w porządku. - odchodzi.

Wtulona w niego, jak miś koala, zaczynam się uspokajać. Mój oddech się wyrównał, a ciało przestało się trząść.

  - Już lepiej? - pyta spokojnym tonem, a ja tylko kiwam twierdząco głową. - Spójrz na mnie. - zrobiłam to, a on wytarł mi policzki od łez. - Obiecuję Ci, że już nikt nigdy Cię nie szkrzywdzi. Adam i ja będziemy Cię chronić, tylko musisz nam bezgranicznie zaufać. - skinęłam głową i wtedy zrobił coś, co kompletnie mnie zaskoczyło.

Ujął w dłonie moją twarz i tak po prostu pocałował. Jego wargi pieściły moje, jakby uczył się ich na pamięć. Jestem w takim szoku, że nie odpycham go, co on chyba wziął za pozwolenie i zaczął mnie całować tak czule i namiętnie, że dałam się temu ponieść i oddałam mu ten pocałunek.

Nie zapomniałam w tym momencie o Adamie, on zawsze siedzi mi w głowie, ale nie mam pojęcia czemu tego nie przerwałam.

Ba! Ja się nakręciłam i blondyn bardzo dobrze o tym wiedział, bo jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele.

Było mi bardzo przyjemnie, ale wiedziałam że to jest złe i w końcu, odsunełam go od siebie. Dopiero wtedy zobaczyłam Adama, który kucał przy wejściu do namiotu.

  - Aaadaś... - nie wiem co mam myśleć widząc wyraz jego twarzy.

Czy jest zły?
Nie.
Czy jest zawiedziony, zraniony?
Też nie.

  - Prze..prze... - zaczęłam płakać.

Nawet nie mam, jak go przeprosić przez jąkanie, a on zaskoczył mnie, bo jak gdyby nigdy nic przytulił mnie mocno.

Dlaczego to zrobił?
Dlaczego Adrian do cholery nie wychodzi z namiotu!?

  - Aaadam... - płaczę żałośnie.
  - Spokojnie, Maleńka, wszystko wiem.
  - Prze..prze... - kurwa! Nie mogę się wysłowić!
  - Nie jestem zły. Nie zdradziłaś mnie. - spojrzałam na niego niezrozumiałym wzrokiem. - Jak się uspokoisz, to porozmawiamy we trójkę na ten temat.

Spojrzałam na nich wystraszona i odsunęłam się od każdego jak najdalej, pokazując palcem na wyjście z namiotu.

Adrian wyszedł od razu, a Adam patrzył na mnie smutnym wzrokiem, kiedy nadal nie opuszczałam palca, po wyjściu blondyna.

  - Kochaj mnie... bez względu na wszystko. - to zdanie wywołało jeszcze większy mętlik w mojej głowie.

Gdy tylko wyszedł, podkurczyłam nogi oplatając je rękami i chowając głowę w kolana, zaczęłam głośno płakać.

O Bożenko... co tu się przed chwilą wydarzyło?

2680 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top