65. To nie jest śmieszne!

Ewelina

  - Coś długo ich nie ma. - mówię, przewracając się na bok do blondyna. - Myślisz, że zrobiła aferę? - ziewam.
  - Nie wiem, Eve. Z nią nic nie wiadomo. - spojrzał na mnie. - Jesteś śpiąca?
  - Nie wyspałam się. - mówi z uśmiechem.
  - Adam nie dał Ci spać? - zaśmiał.
  - Mhm... spaliśmy dzisiaj tylko trzy godziny. - mówię bez skrępowania, a on się zaśmiał.
  - To zdrzemnij się. Będę Cię pilnował.
  - Wow... dzięki za ochronę. - uśmiechnęłam się i przemknęłam oczy.

Wystarczyła tylko chwila, żebym zasnęła. Czuję przez sen, jak blondyn przykrywa mnie kocem i jeszcze odgarnia włosy z twarzy.

Budzi mnie bardzo delikatny pocałunek na ustach.

  - Już jesteś. - uśmiecham się, nie otwierając oczu.
  - A skąd wiesz że to ja, a nie na przykład Adrian? - zapytał.
  - Żaden z twoich przyjaciół, by tego nie zrobił. - otworzyłam oczy widząc, jak kuca przede mną. - Czemu tak długo was nie było? Stało się coś?
  - Nie, Maleńka. Po prostu złożyliśmy jej namiot, a potem odwieźliśmy do domu.
  - I tyle wam to zajęło? - wstałam.
  - Babcia robi wielki obiad dla nas wszystkich i trochę jej pomogliśmy. - zerwałam się.
  - O Bożenko, muszę jej pomóc.
  - Spokojnie... - łapie mnie za rękę. - ...już wszystko gotowe. Zbierajcie się kochani, jedziemy na pyszny obiad! Moi dziadki zapraszają!

Każdy się ucieszył na domowy obiad, byliśmy bardzo głodni. Jednak zgadza się powiedzenie, że woda wyciąga, bo każdemu burczy w brzuchu.

Nasza jedenastka, pojechała na dwa auta, którymi przyjechali chłopaki. Zgadnijcie, kto jechał w bagażniku. Dokładnie... Mario. Ale tylko dlatego bo sam chciał.

W pierwszej wersji miałam siedzieć Adamowi na kolanach, a Adrian prowadzić, ale skoro Mario sam z siebie otworzył spory bagażnik i uwalił się w nim ze słonecznikiem w ręku, to nikt nie protestował, oprócz Adama...

  - Jeśli znajdę, jakieś łupiny w moim aucie, to przysięgam że w niedzielę nie wyjedziesz, dopóki go na amen nie wypucujesz.
  - O Boże... właśnie sobie wyobraziłem Maria, jak myje Ci auto, jak te dziewczyny w amerykańskich filmach. Prawie nagie, w tej pianie. - powiedział Mateusz, strasznie się krzywiąc, a my wybuchneliśmy śmiechem.
  - Ja nawet zapłacę, by to zobaczyć, ale nie Maria, bo bym się chyba pożygał, tylko dziewczyny w tych bikini. - zaśmiał się Adrian, patrząc na mnie.
  - Weźcie kurwa, zejdźcie ze mnie. - krzyknął z bagażnika Mario.
  - Cicho tam, z tyłu!

Nagle samochód podskoczył na jakimś wyboju i usłyszeliśmy huk, a potem soczyste "kurwa" Maria.

  - Adam! Jedź uważniej, bo mnie coś tu w żebra uwiera.
  - Mówiłeś coś? - mówi podgłośniając radio, czym cholernie nas rozbawił i skręcił na coś specjalnie, by Mario znów podskoczył.
  - Nosz kurwa, Adamo! Wolniej!
  - Co? Szybciej? Nie ma sprawy!
  - Zatrzymaj się! Pierdolę! Wysiadam!

To koniec.
Sikamy ze śmiechu.

~***~

Dojechaliśmy w zajebistych humorach, prosto na obiad. Wysiadłam z auta jak z procy i poszłam do letniej kuchni. Tuż za mną wszedł Adam.

  - Babciu, dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, że coś szykujesz? Przecież bym Ci pomogła. - przytulam ją.
  - Ty skarbie nasz kochany, twoja pomoc jest nieoceniona, ale jak myślisz kto gotuje zawsze ten wielki obiad, kiedy przyjeżdżacie?
  - No tak. - zmieszałam się.
  - Jak się bawisz? - pyta.
  - Fenomenalnie. - uśmiecham się.
  - Mimo tego, co powiedziała Ci Malwina?
  - Malwina zrobiła awanturę? - spojrzałam na bruneta.
  - Nie... Adaś mi powiedział, dlaczego ją odwiózł. To okropne, że się tak zachowała.
  - Nie mówmy już o tym. Chciałabym Ci przedstawić moim przyjaciołom. - złapałam ją za rękę.
  - Dobrze. - uśmiechnęła się i wyszła ze mną z letniej kuchni.

Dziadki nie widzieli się wczoraj z naszymi gośćmi, bo od razu po procesji, pojechali na obiad do wujka Tadka, a po południu byliśmy już na biwaku.

Siedzimy wszyscy na zewnątrz przy dostawianych stołach. To dlatego tak długo nie było chłopaków. Przynieśli stołu i krzesła i ustawili je oraz pomagali w szykowaniu. A babcia jak zwykle dała popis z obiadem. Nie ma osoby, która, by go nie pochwaliła.

Dziadki Adama bardzo lubią i dobrze znają chłopaków, ale rozmów z nowopoznanymi też nie brakowało. 

Siedzieliśmy z nimi do wieczora. Razem z dziewczynami, posprzątałyśmy po obiedzie, a panowie w tym czasie poszli się kąpać po kolei, a po nich my.

Wróciliśmy na swoje pole i niektórzy piekli sobie jeszcze kiełbaski nad ogniskiem, gdy tylko Adam zjadł, usiadłam na nim okrakiem i wtuliłam się mocno w niego, kładąc głowę na jego ramieniu.

  - Co jest, Maleńka? - objął mnie ramionami, łącząc je na moim krzyżu.
  - Nic. - całuję go w szyję. - Przeszkadzam Ci?
  - Nigdy. - pocałował mnie, po czym znów położyłam głowę, wdychając jego zapach, a on wrócił do rozmowy ze wszystkimi.

Nie mam pojęcia, kiedy odleciałam, ale nie był to mocny sen. Niektóre rozmowy, bardziej do mnie docierały, niektóre nie.

Adam

  - Adam, czy ona zasnęła? - pyta Szymon.
  - Tak.
  - Może zanieś ją do namiotu. - mówi Mario.
  - Nie, skoro zasnęła, to znaczy że jej wygodnie, a ja też nie chcę jej zostawiać samej. Jak możesz podaj mi jakiś... - nie dokończyłem, bo Adrian właśnie ją nim okrył. - Dzięki Ad.
  - Nie ma sprawy. Po prostu musisz jej dawać więcej spać w nocy. - zaśmiałem się.
  - A skąd ta pewność, że to ja jej nie dałem spać w nocy, a nie ona mi?
  - A nie dała? - pyta Kuba, pokręciłem głową.
  - Kurwa...  - mówi Mario.
  - Jaka ona jest? - pyta Mateusz.
  - Jest jak w piosence Quebonafide. - powiedziałem szczerze.
  - Mówisz o "Bogini"? - pyta Mario.
  - Dokładnie.
  - Nie słyszałem. - odpowiedział Mat.
  - Dobrze Ci z nią, co? - pyta Kuba.
  - Jak w raju.
  - Ja pierdole... już weź nic nie mów, bo mnie szlag trafia. Nie ma już takich dziewczyn. - mówi Mariusz.
  - Są. Wy też znajdziecie swoje boginie, z którymi będzie wam tak dobrze, jak w raju.
  - Mnie też jest dobrze z Moniką. - dodał Mat.
  - Może już znalazłeś, tą swoją boginię.
  - Chyba tak. - uśmiechnął się.

Tyle do siebie, moją Boginię, jak najcenniejszy skarb. Uwielbiam mieć ją blisko. Adrian patrzy na nas ze szczerym uśmiechem, ale i też małą nutką zazdrości.

  - A tobie Kuba? - zapytał, odrywając od nas wzrok. 
  - W tym rzecz... że nie wiem.
  - Nie robiliście jeszcze tego? - pytam.
  - No... nie. Jest bardzo nieśmiała, a ja nie mam zamiaru na nią naciskać.
  - A u Ciebie? Jak było z Malwinką? - pyta Mariusz, poruszając znacząco brwiami.
  - Tak sobie. - odparł, patrząc w plastikowy kubek. - Owszem, było kilka numerków, ale szczerze... to lepsze miałem. Nic nie straciłeś, Mario.
  - To prawda. - potwierdziłem.
  - Ty chociaż umoczyłeś i dobrze Ci obciągnęła. - mówi oburzony.
  - Wiecie, że mi też proponowała numerek? - mówi Kuba.
  - Pierdolisz?
  - No tak. Wyśmiałem ją i dała mi spokój.
  - Jest bardzo łatwa. - dodałem.
  - Kiedy ostatni raz ją bzykałeś?
  - Dokładnie, rok temu. Teraz też na to liczyła. I nie obchodziło ją, że mam narzeczoną.
  - Chciała Cię bzyknąć?
  - Tak. Nawet się rozebrała, rzucając gdzieś swoją bluzkę. Wyśmiałem ją i to dlatego rzuciłem w nią tą bluzą. Kazałem się jej ubrać i zejść mi z oczu. - wynaję.
  - Każdego lata ją bzykałeś?
  - Wiesz jaki byłem. Ona zawsze była chętna, więc kiedy tylko przyjeżdżała, to wypinała dupe.
  - Czyli zdradzałeś z nią Martę.
  - Wiesz, Marta to wyższa pierdolencja, nawet jakbym chciał ją tu przywieźć, to i tak by nie przyjechała. Ona? Na wieś?
  - No tak. - odparł Mateusz.
  - Z resztą, wiecie co mnie z nią łączyło. Nie miałem skrupółów, żeby przespać się z inną, podczas pobytu tutaj.
  - A ona wiedziała o Marcie?
  - Tak. Bo proponowała mi nieraz, żebym ją zostawił i stworzył z nią prawdziwy związek. Dobrze wiedziałem, że wpadł bym z deszczu pod rynnę i zawsze sprowadzałem ją na ziemię, mówiąc że to tylko seks.
  - To dlatego myślała, że traktujesz Eve tak samo, jak kiedyś Martę.
  - Najwidoczniej tak. - westchnąłem. - Nie przyszło jej do głowy, że mogłem się naprawdę zakochać i być już wierny swojej partnerce, z którą zamierzam się ożenić.
  - Jeśli kiedykolwiek skrzywdzisz Eve, wiesz że od każdego dostaniesz wpierdol? - mówi Ad.
  - Podpisujemy się pod tym. - odzywa się w końcu Dawid z Szymonem.
  - Nigdy tego nie zrobię. Wszystko czego potrzebuję to jej. Tylko jej. - głaszczę ją po plecach.

Robię to delikatnie, by jej nie znudzić. Ona potrzebuję tego snu, o wiele więcej ode mnie. 

  - Ale przyznacie, że Malwina ma boskie ciało. - powiedział Mario.
  - To fakt. - potwierdził Szymon. - Aż mi drgnął, kiedy się rozbrała.
  - Albo jesteś głupi, jak Mario, albo jeszcze za młody, by wiedzieć jaki jest dla faceta ideał kobiety. - mówi Adrian.
  - Dokładnie. - odpowiadam.
  - No chętnie posłucham waszych rad.
  - Spójrz na Eve lub Monikę. - dodał Ad.
  - O Eve, to mi nic nie mów. Zanim się dostała do naszej szkoły, już była legendą w klasie. Michał, jak nakręcony, cały czas o niej mówił.
  - W sumie, to nie poznając jej jeszcze osobiście, bardzo ją polubiliśmy. - dodał Dawid.
  - Jak pojawiła się na rozpoczęciu szkoły, od razu wpadła mi w oko. Niestety wiedziałem, że to wielka miłość Michała, dlatego nie brnąłem w to dalej. Nie chciałem wtedy wchodzić przyjacielowi w drogę, ale jakbym wiedział, że kiedykolwiek będzie się wobec niej tak zachowywał, nie wahałbym się w ogóle.
  - Robił jej krzywdę? - zapytał Mario.
  - Nie. Tylko psychicznie ją męczył. Strasznie był o nią zazdrosny. Potrafił zrobić coś wbrew jej woli, żeby coś komuś udowodnić.
  - Taa... ile razy tłumaczyliśmy, że w końcu ją straci przez zazdrość. Tych awantur było mnóstwo. Eve zaczęła nam dosłownie gasnąć w oczach. - powiedział Dawid. - Bardzo się przy tobie zmieniła.
  - Na lepsze?
  - Oczywiście, że tak. Jest cała rozpromieniona. Przy Michale taka nie była. On ją wykańczał.

Przytuliłem ją mocniej do siebie.
Zdążyliśmy zaakceptować siebie i naszą przeszłość. Nieraz wspominamy ją z uśmiechem i żartujemy teraz z niej. A tak naprawdę, nadal jest bolesna.
Nadal czuję ból, wiedząc że gdybym nie wyjechał, ona nigdy nie byłaby z Michałem.
Nie pozwolił bym na to.

  - Dobra, ognisko zgaszone, a rzeczy pochowane. - mówi Mateusz.
  - Czy jutro jest jakaś zabawa? - pyta Ad.
  - Jest, ale w sąsiedniej wsi, bo w naszej jest czyjeś wesele.
  - To co? Jedziemy?
  - Jaka zabawa? - pyta po cichu, moja śliczna, podnosząc głowę.
  - Jak Ci się spało, mała? - pytam, głaszcząc ją czule po policzku.
  - Dobrze. - uśmiecha się. - Ale nadal mi się chcę spać.
  - Już idziemy do namiotu.
  - A o jakiej zabawie mówiliście?
  - Dyskoteka jest jutro wieczorem, w remizie.
  - O jaa... ale fajnie. Idziemy? - pyta z szerokim uśmiechem.
  - Tak. - odwzajemniam go i wstaje z nią na rękach. - To dobranoc. - żegnam się.
  - Dobranoc.
  - Pa. - macha im.

Stawiam ją przed namiotem i czekam, aż wejdzie pierwsza.

  - Chodź ze mną nad zatoczkę. - mówi.
  - Teraz?
  - Tak... - przybliża się do mnie. - ...chcę się kochać z Tobą na brzegu, w blasku księżyca.

Nie musiała nic wiecej mówić. Siegnąłem koc, zamknąłem namiot i z szerokim uśmiechem, prowadzę ją w stronę zatoczki.

Ewelina

Gdy Adam rozkłada koc na piasku, ja stoję nad brzegiem, czując jak letnia woda obmywa moje bose już stopy. Po całym dniu upału, woda się jeszcze bardziej nagrzała i już nie jest tak przeraźliwie chłodna, jak w południe.

Słyszę w tej ciszy każdy jego ruch i nie odwracając się wiem, że zmierza w moją stronę.
Odwróciłam się do niego z telefonem w ręku.

  - Co robisz? - pyta, ale jestem zbyt zajęta szukaniem konkretnej piosenki w swojej playliście. Dopiero gdy ją puszczam i podgłaszam, widzę w jego oczach miłe zaskoczenie.

Włączyłam piosenkę, która idealnie pasuje do tej chwili i jest w niej wszystko, co chcę mu powiedzieć, tak jak on to robił.
To Ariana Grande "Into you".

Podchodzę do niego powoli i bez żadnego słowa nie przerywając kontaktu wzrokowego, kucam przed nim i kładę telefon na ziemi.

Wstałam bardzo powoli, poruszając się zmysłowo w rytm muzyki. Gdy tylko stałam już w pionie, złapał mnie za biodra, którymi kręcę ósemki.

Brunet stoi nie ruchomo, patrząc na mnie z żarem w jasnych oczach. Tylko jego dłonie błądzą po moim ciele.

Jedną ręką złapał mnie za twarz, a drugą w krzyżu. Wtedy przylgnełam do niego mocniej, ale tylko dolną częścią ciała, by móc odchylić się i powoli przejść z jednego boku na drugi. Przytrzymał moje plecy i zaczął pieścić palcami moją szyję i dekolt. Kiedy powróciłam do pionu, odpinał mi już jeden guzik u koszuli.

O nie! To jeszcze nie koniec.

Odwróciłam się tyłem do niego i przylgnęłam do niego całym ciałem. Bawiąc się włosami, zaczęłam kręcić biodrami, ocierając się o jego już nabrzmiały sprzęt.

Odchylam głowę w bok, by dać mu dostęp do mojej szyji i robi to bez wahania, całując mnie w nią.
Kiedy czuję, że jego ręce coraz bardziej zaciskają się na moich biodrach, po prostu odchodzę kilka kroków. Odwracam się i z lekkim uśmiechem zaczynam bardzo powoli rozpinać guziki mojej przwiewnej i krótkiej koszuli, nadal ruszając biodrami.

Adam tylko na chwilę przerywa kontakt wzrokowy, by zdjąć z siebie bluzkę. Oboje rzucamy je gdzieś na piasek. Teraz każde z nas odpina spodenki i jedno obserwuje drugie, ale tylko ja poruszam się w rytm muzyki.

Przygryzam wargę widząc, że brunrt z zniecierpliwienia ściąga z siebie spodenki razem z bokserkami. Ben stoi dumnie i kusi mnie, żeby go całować, ale to nie teraz.

Zsuwam z siebie spodenki i zostaję w samym bikini, gdzie Adam stoi przede mną, jak ten Adam w raju.
Znów się odwracam tyłem, zbieram moje długie, rude fale na jeden bok i czekam na jego reakcję.

Już po sekundzie czuję go za sobą, jak rozwiązuje mi górę od bikini. Gdy tylko to robi, ściąga je z siłą ze mnie, rzucając gdzieś na piasek tak jak swoją bluzkę niedawno. Mniej szczęścia ma dół, bo zostaję wręcz jednym ruchem zerwany. Ale nie mam czasu być zła.

Odwraca mnie do siebie gwałtownie i przybliża nie zostawiając miedzy nami żadnej przestrzeni. Moje ręce błądzą po jego ciele, a jego po moim.

Piosenka już dawno się skończyła, ale żadnemu z nas to nie przeszkadza.

Patrzymy sobie w oczy, stojąc kompletnie nago, w środku nocy, nad zatoczką, przy blasku księżyca.
Nie istnieje teraz nic, ani nikt w tej chwili.
Jesteśmy tylko my.

  - Czy ty wiesz, co ty ze mną robisz? - chrypie, chwytając w dłonie moją twarz.
  - To samo co Ty ze mną. - przybliżam jego twarz do siebie, łącząc nasze czoła.
  - Wyjdź za mnie.
  - Wyjdę. Już za mniej niż rok. - złapał mnie za rękę i poprowadził na koc.

18+

Położył mnie na kocu, a sam uklęknął między moimi nogami. Pochylił się i tak jak wczoraj zaczął pieścić mój punkt.

  - Chryste, jaka ty już jesteś mokra.
  - To zostaw to i weź mnie od razu.
  - Jesteś niecierpliwa.
  - Adam, pragnę Cię.
  - Ja Ciebie też, mała. Ale najpierw mam ochotę na twoją cipkę.

Składa na niej tylko pocałunki, a ja już rozpływam się pod jego dotykiem. Jego język bezlitośnie powoli mnie pieści.

  - Adam... błagam. - jęczę, ale mnie nie słucha. - Nie torturuj mnie... - nadal nic. - Adam, potrzebuję Cię w sobie, teraz... - dosłownie płaczę.

W końcu siadam i odrywam go od siebie mocno całując, ale on mnie od siebie odrywa i blokuje mi ręce nas głową.

  - Jesteś bardzo niecierpliwa.
  - Błagam Cię, pieprz mnie, tak jak nie mogłeś wczoraj. - uśmiechnął się.
  - Z przyjemnością, Maleńka. - i wszedł we mnie mocno.
  - Ach!!! - krzyczę z rozkoszy.
  - Tak mam to robić?
  - TAAAK!
  - To trzymaj się, mała. - o Bożenko Przenajsłodsza. 

Narzucił takie tempo, że aż krzyczę z przyjemności i drapię go po plecach. Posuwa mnie jak maszyna, głośno przy tym kląc.

  - Kurwa, jaka ty jesteś ciasna.
  - Adam!
  - Wiem. Patrz na mnie. - spojrzałam mu w oczy i przy tej prędkości, doszłam bardzo szybko, ale on nie chciał przestać trwać.
  - Adam! On nadal trwa.
  - Czuję. - nagle wyszedł ze mnie i w mgnieniu oka, dossał się do mojego punktu.
  - O ja pierdole! ADAM!

Kurwa, to co teraz czuję, jest nie do opisania. Moje zmysły się zlały. Kręcę szybko na boki głową, nie dowierzając, że coś takiego jest możliwe. Zaczynam płakać z przyjemności.

  - Adam! Błagam! Ja tego więcej nie zniosę! Aaaaach! - znów się zerwał i wszedł we mnie z impetem. - O Boże!!!!!!
  - Kurwa, uwielbiam patrzeć na Ciebie jak jesteś w takim stanie. - znów najeżdża na mnie z taką samą siłą i tempem jak wcześniej.

Jestem już tak pusta, że już chyba nic z tego nie będzie, gdy nagle czuję kolejny orgazm z siłą huraganu.

  - Nie to nie możliwe! - płaczę. - ADAM!
  - O ja pierdole, znowu doszłaś. - zatrzymał się na chwilę, głośno dysząc, ale zaraz znów ruszył przedłużając moją przyjemność.

Chcę krzyczeć na całe gardło, ale zaciskam zęby na swojej ręce.

  - Co Ty robisz, do cholery? - znów przygniata moje ręce na głową.
  - Ja już nie mogę. - jęczę. - To jest zbyt silne. Tracę zmysły! - rzucam głową na boki czując, że zbliża się jeszcze jeden, którego na pewno nie przeżyję. - Adam, ja umrę jak dojdę jeszcze raz, rozumiesz!?
  - Co!? Czy ty zno... - nie kończy, bo zaczynam krzyczeć głośno i płakać, przeżywając następny. - Ewela! Trzymaj się! - co on pierdoli? Ja już jestem w innym wymiarze. - Ewela!!!!! - doszedł, opadając na mnie.

♡♡♡

Słychać już tylko jego głośne dyszenie i moje chlipanie. 

  - Maleńka... żyjesz?
  - Nie wiem! Jestem kurwa w jakimś innym wymiarze. - wybuchł śmiechem, więc go z siebie zrzuciłam. - Czy Ty jesteś normalny? Chcesz mnie wykończyć? - siadam, łapiąc oddech i wycierając łzy.
  - Przecież to była czysta rozkosz. - złapałam się za głowę.
  - Na bank przypaliłeś mi jakieś styki w mózgu. - to koniec. Leży na kocu zwijając się ze śmiechu. - To nie jest śmieszne! Wiesz, że od nadmiaru orgazmów, można umrzeć? Jeden gościu zmarł, bo ciągle się onanizował w autokarowym kiblu. - jeszcze głośniej się śmieje.

Siadam na nim okrakiem i obserwuję, jak próbuje się uspokoić. Pochylam się i składam na jego torsie pocałunki.

  - Wiesz, że znowu mnie rozpalasz?
  - Wiem, ale to teraz ja dyktuje warunki i tempo.
  - Jesteś niesamowita, wiesz?
  - Nie. - uśmiecham się, po czym znów kontynuuję całowanie.
  - Jesteś i to bardzo. Tylko Ty potrafisz dojść cztery razy pod rząd.
  - A może to twoja zasługa.
  - Oczywiście że też, ale to też dzięki temu że jesteś taka wrażliwa. - schodzę pocałunkami coraz niżej.

18+

Im bliżej jestem mojego celu, tym bardziej klatka piersiowa Adama się unosi, on coraz bardziej głośniej oddycha, a Ben budzi się do życia.

W mgnieniu oka, znów stanął na wysokości zadania i mogłam się nim zająć. Przerzuciłam sobie włosy na jedną stronę i objęłam ustami jego główkę.

  - O ja pierdolę... - wzdycha. - Kocham twoje usta.

Zaczynam go lizać po całej długości, jak wodnego loda w największy upał. Po wylizaniu go całego, wzięłam go głęboko do buzi.

  - O kurwa... tak...

Zaczynam go ssać i od czasu do czasu przejeżdżam delikatnie zębami po całej długości. Uwielbiam to robić. Nie mam pojęcia dlaczego czerpię z tego, taką przyjemność.

W końcu zaczynam go mocno i szybko pieprzyć ustami. Jego jęki jeszcze bardziej mnie nakręcają i wkładam go jeszcze głębiej.

  - Mała, zaraz dojdę. - nie przerywam tego natarcia. - Ewela... EWELA... Kurwa, tak! TAK! - krzyczy z rozkoszy, a ja połykam wszystko co mi daję. Gdy tylko kończy, biorę się za wylizwanie reszty.

Tak długo się nim zajmuję, pieszczę i całuję, nawet w stanie spoczynku, że Ben zaczyna na nowo drgać.

  - Maleńka...? - nie reaguje tylko budzę do życia Bena, bo mam ochotę na kolejne bzykanko.

Kiedy znów jest gotowy, Adam uważnie obserwuje jak wstaję i siadam na nim, nabijając się na niego.

  - Uwielbiam to, że jesteś taka nienasycona. - mówi pieszcząc mi piersi. - Jesteś moją boginią.
  - A ty moim bogiem. - unoszę się i opadam w dość wolnym tempie.
  - Wygodnie Ci, mała? - uśmiechnął się.
  - Zaraz sprawdzę. - pochylam się i całuje go mocno, po czym prostuje i zaczynam poruszać się coraz szybciej.
  - Dajesz, Maleńka. - opieram się rękami o jego kaloryfer i jęczę głośno. - Dobrze Ci?
  - Jest zajebiście.
  - Chcesz skakać jeszcze wyżej? - kiwam twierdząco głową, a on zaczyna się poruszać, ale tak, że spotkamy się po drodze, przez  mnie wybija.
  - O Bożenko...!
  - Kocham Cię, Ewela. Tylko Ciebie.
  - Kocham Cię, Adam. Tylko Ciebie.

Po jakimś czasie wspólnego ruchu, doszliśmy razem głośno krzycząc. Potem weszliśmy do wody popływać i na sam koniec zaliczyliśmy jeszcze jeden numerek tej nocy.

Tej nocy, mieliśmy nigdy nie zapomnieć, a to dopiero była jej połowa...

3165 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top