64. Ty się tego w ogóle nie wstydzisz.

Ewelina

Po śniadaniu, sprzątnęliśmy wszystko i zaczęliśmy się szykować nad zatoczkę. Razem z Natką, wybieramy się w moim namiocie. 

  - Lepiej, żebyś go nie zakładała. - mówi.
  - Czemu?
  - Zastanów się. Słońce pali, a ty się opalisz w paski przez ten kostium.
  - O Bożenko, masz rację! - ściągam go z siebie i zakładam bikini.
  - Co ty wyprawiasz? - pyta.
  - Zmieniam kostium.
  - Na ten? Oszalałaś? Adam Cię zabije.
  - To w czym mam się kąpać i opalać? Nago?
  - Zostań w ciuchach. - zaproponowała nieśmiało.
  - Że co? Reszta będzie się świetnie bawić, gdy ja będę ubrana bąki zabijać na piasku? Nigdy w życiu. - odwracam się do niej tyłem. - Możesz?
  - Wykończysz go. - wiąże mi górę, na plecach. 

Szybko ubrałam na siebie ciuchy, słysząc nadchodzącego Adama. Natka też zdążyła się już przebrać. Pod ciuchami ma bardzo wykrojone zielone bikini, które aż razi w oczy.

Humor bruneta trochę się pogorszył, ale bez słowa spakował nasze ręczniki, koc, picie i krem w torbę.

Boję się jego reakcji, na nieplanowaną zmianę kostiumu. Zastanawiam się, czy powiedzieć mu o tym teraz, czy jak już będziemy na miejscu.
Jak mu powiem teraz, to jest taka możliwość, że jeszcze zamknie mnie w namiocie, a jak na miejscu, to pozłości się trochę, ja spróbuję go jakoś udobruchać i może odpuści.

  - Pięknie tutaj. - zachwyca się Julia.
  - Prawda? - dodaje Malwina i od razu rozbiera się z ciuchów.

Widząc jej ciało i reakcje chłopców, odechciało mi się wszystkiego. Tylko Natka wiedziała po mojej minie, że jest coś nie tak i od razu skojarzyła fakty.

  - Jak woda? - pyta Adrian, gdy szatynka lekko się obmywa, wyglądając przy tym, jak modelka z reklamy biura podróży.
  - Idealna.
  - Hej, czemu się nie rozbierasz? - pyta Szymon, a ja szukam wzrokiem bruneta, by go uprzedzić, ale gdzieś mi zniknął.
  - Oj wścieknie się. - mówię, zdjemując spodenki.
  - Adam?
  - Taa... - szybko dopóki go nie ma, ściągam górę i podchodzę do wody.

Nie jest zimna, ale nie jest też ciepła. Weszłam do połowy łydek i zaczęłam się chlapać i nagle przestanęłam, słysząc głośny ryk.

  - EWELA!!! - jeszcze tak głośno, to go nigdy nie słyszałam.

Wszyscy, ale to wszyscy skupili na mnie swój wzrok. Jestem dosłownie przez wszystkich oceniana, tylko nie przez Natkę.

Adam pierunem podbiega do mnie i dyszy jak rozruszony byk, zasłaniając mnie swoim ciałem przed resztą.

  - Możesz mi powiedzieć, do jasnej cholery, co Ty masz na sobie!? - warczy wściekły.
  - Kostium.
  - To widzę. Pytam dlaczego zignorowałaś mój wybór i ubrałaś ten, a nie jednoczęściowy!?
  - Bo tamten ma paski, nie chcę opalić się na zebrę. 
  - Trzeba było takiego nie kupować!!! - podchodzę do niego i kładę mu dłonie na nagiej klatce, by go trochę uspokoić. Zazwyczaj to działa.
  - Adaś, przecież wszystkie dziewczyny mają na sobie taki kostium.
  - Ale to ty jesteś moją kobietą i nie życzę sobie, żeby ktokolwiek oglądał Cię w takim stroju!
  - Gdybyś się tak nie rozdarł, to nikt by nawet nie zauważył, bo już dawno była bym w wodzie.
  - Natka! Proszę Cię, podaj mi jakiś duży ręcznik! 
  - Proszę Cię... nie rób draki, o głupi strój. - mówię błagalnym wzrokiem.
  - Adam... - zaczyna mówić Adrian.
  - Nie wtrącaj się! - przerywa mu brunet, a on stanął w miejscu, ale kontynuuje.
  - ...jest gorąco, pozwól jej wykąpać się w zatoczce.
  - Nie w tym stroju!
 
Podchodzi do nas Natka ze zoblałą miną i podaje mu ręcznik. Adam natychmiast mi go oddaje.

  - Owiń się nim.
  - Nie. - robię krok do tyłu.
  - Ewela... ostatni raz Ci mówię. Owiń się nim. - kręcę przecząco głową. - Uprzedzałem. - chwyta mnie w pasie i przerzuca sobie przez ramię i przykrywa tyłek ręcznikiem.
  - Adam, puść mnie! - opieram się rękami o jego plecy i widzę Adriana, którego mijamy.

Obserwuje nas, z zaciętym wyrazem twarzy i na kilka sekund skupia teraz wzrok na moim biuście.

  - Nie! Nikt nie będzie Cię oglądał w takim stroju! - pochylam głowę zrezygnowana. Nie wygram z nim.
  - Adam, nie przesadzaj. Przecież jest ubrana jak wszystkie dziewczyny. - mówi Kuba.
  - Może wy na to pozwalacie, ale ja nie! - poprawia mnie sobie, jak worek ziemniaków. - Nikt nie będzie oglądał mojej przyszłej żony prawie nagiej! - jak go kocham, tak mam ochotę mu jebnąć.

Stawia mnie na ziemi okrywając moje ciało ręcznikiem i dosłownie na oczach wszystkich, ubiera mnie najpierw w spodenki, a potem w bluzkę.

Stoję posłusznie, gdy to robi i obserwuję zła jego ruchy oraz zaciętą i wściekłą twarz. Gdy tylko kończy, rozkładam sobie ręcznik i bez żadnego słowa siadam po turecku, obserwując jak reszta powoli traci zainteresowanie nami i wchodzą pomału do wody.

Brunet robi dokładnie to samo co ja, tylko siada bardziej po męsku tuż obok mnie.
Siedzimy obok siebie nie odzywając się nic. Każde z nas potrzebuje tej chwili na uspokojenie.

Patrząc na resztę, jak się świetnie bawią i korzystają z pogody, lata i młodości, jest mi cholernie przykro.

Adam

Nie wierzę, że zlekceważyła mój wybór i pokazała się wszystkim, w tak zajebiście skąpym stroju.

Zanim ją zobaczyłem, zauważyłem u większości chłopaków, pełen uznania i podziw wzrok. Gdy i ja ją dostrzegłem, poczułem zarazem niesamowite podniecenie, jak i wkurwienie.

Widzę kątem oka, jak patrzy smutnym wzrokiem na naszych przyjaciół, po czym opuszcza głowę i zaczęła przesypywać rozgrzany i suchy piasek, między palcami. 

  - Adam... mogę Cię prosić na chwilę? - pyta Adrian, który pojawił się nagle znikąd.
  - Tak. - wstaję i odchodzimy spory kawałek na bok. - Wiem, co chcesz powiedzieć.
  - Nawet jeśli, to i tak mnie wysłuchasz. - westchnąłem. - Dlaczego się tak zachowujesz?
  - Tak ciężko Ci to zrozumieć, że jestem zazdrosny?
  - Nie możesz przez to, zabraniać jej zabawy. Ty ją w tym momencie więzisz, Ad. Nie widzisz, jaką ona jest teraz nieszczęśliwa? - spojrzałem na nią i nawet z tej odległości, doskonale to widzę.

Wzdycham ciężko...
Nie chcę jej ranić, ale nie wyobrażam sobie, żeby miała pokzywać się w tym stroju.

  - Na dodatek, takim zachowaniem, nie ułatwiasz sobie sprawy, z powiedzeniem jej w końcu prawdy.
  - Kurwa, Ad... co ja mam robić? Marta ciągle do mnie wypisuje. Jak ją zablokowałem, to napisała mi maila, że pójdzie z tym do mojej pracy i tam zrobi mi masakrę.
  - Mówiłem Ci już tyle razy. Wyznaj wszystko, Eweli.
  - Nawet, nie wiem. Od czego zacząć.
  - Najlepiej od początku. - zacisnąłem szczękę i pięści. - Ad... wiesz, że ja chętnie Ci w tym pomogę. Musisz mi tylko pozwolić...
  - Nie. Muszę zrobić to sam. Nie chcę jej jeszcze bardziej wystarszyć.
  - Rozumiem. - odparł. - Chcę Ci tylko powiedzieć, że takim swoim zachowaniem, z przed chwili... możesz ją stracić. Może Ewela, jest uległa w łóżku, ale nie w życiu. Prędzej od Ciebie odejdzie, jak da się podporządkować. - poklepał mnie po ramieniu. - Masz pieprzone szczęście, Adam. Nie masz pojęcia, jak cholernie Ci jej zazdroszczę. Ta mała ślicznotka, nieświadomie zauroczyła mnie i nie chcę jej widzieć, w takim stanie. Dlatego proszę Cię, doceniaj to, co masz i uszczęśliwiaj ją, bo ona na to zasługuje. - uśmiechnął się lekko i wrócił do wody.

Chwilę patrzyłem za nim, bo ma skubany rację. Ja też doskonale o tym wiem, a jednak walczę z nią.

Wracam do niej, a ona nawet nie reaguje, kiedy siadam obok.

  - Maleńka... - zaczynam. - ...powiedz coś. - cisza. - Zrozum mnie. Jesteś moja, tylko moja, nie chcę żeby ktokolwiek widział to, co należy tylko do mnie.
  - Rozumiem.
  - Tak? - zapytałem kompletnie zaskoczony. Spodziewałem się walki, albo chociaż małej kłótni, tłumaczeń.
  - Tak.
  - To dlaczego czuję, że coś jest nie tak?
  - Bo jest. - odparła. - Jestem młoda, Adam. Mam całe życie przed sobą, a ty pozbawiasz mnie wspomnień. Zamiast zbierać ich, jak najwięcej i móc się wyszaleć teraz, Ty mnie tego pozbawiasz, przez swoją zazdrość. Ty na pewno miałeś w swoim życiu czas, w którym się wyszalałeś, a ja? - spojrzała mi w oczy. - Kiedy ja mam to zrobić, jak nie teraz? - nie odpowiedziałem.

Wróciła wzrokiem do przyjaciół, którzy świetnie bawią się w wodzie.

  - Powinnam być tam z nimi, uśmiechać się teraz tak jak oni i przeżywać te piękne chwile, a siedzę nad brzegiem i mogę im tylko zazdrościć. - wytarła sobie zbłąknaną łzę, a nawet dwie.

Chryste... bolą mnie jej łzy.
Każda jedna, jest dla mnie jak trucizna.

  - Maleńka... - przerywa mi.
  - Choćby nie wiem jak się starała to ukryć, w głębi duszy jestem dzieckiem, Adam. Chcę się bawić, korzystać z życia, którego mnie pozbawiasz, zamykając mnie klatce. Kocham Cię, ale też kocham siebie i nie chcę niczego tracić. - nagle wstaje i się rozbiera. - Czy Ci się to podoba, czy nie, idę do wody. - odchodzi zostawiając mnie samego, ale po chwili się odwraca. - Pytanie brzmi, czy to akceptujesz i idziesz ze mną, czy nadal nie i tylko Ciebie będzie mi brakować w moich wspomnieniach. Twój wybór!  - wzruszyła ramionami i wolnym krokiem weszła do wody.

Ja pierdole... dobrze wiem, że problem tkwi we mnie i nawet teraz czuję tą zazdrość, że już wszyscy się na nią gapią.

Siedzę jeszcze przez chwilę i obserwuję, jak delikatnie odparuje swoje rozgrzane ciało, myśląc o tym, co mi powiedziała.

Jasna cholera... zawsze była dojrzała, w pewnych sprawach nawet dojrzalsza ode mnie, ale teraz?
Teraz zawaliłaby mnie z nóg gdybym stał.

Czyżbym przeoczył, jakiś etap jej dojrzewania? Bo w tym momencie, nie była nastolatką, tylko kobietą, o której marzy każdy mężczyzna.

Nie wybuchła, prowadząc do kolejnej kłótni, tylko jasno wyjaśniła mi, swoje wszystkie uczucia, będąc przy tym owszem, smutna ale i spokojna.

Wszyscy mają rację, a ja nadal upieram się przy swoim, probując coś ugrać, a to nie takim zachowaniem mi się to uda.

Chcę być dla niej najważniejszy w życiu. Chcę grać pierwsze skrzypce i być ma stałe lokatorem w jej głowie oraz sercu. Dlatego nie mogę pozwolić, żeby mnie gdziekolwiek zabrakło.

Z prędkością światła rozbieram się i biegnę do niej. Gdy jestem już blisko, biorę ją niespodziewanie na ręce.

  - Adam! Co robisz? - śmieje się.
  - Co jest, mała? Boisz się wody, że się tak skradasz?
  - Jest zimna.
  - Jest fenomenalna. - mówię, wchodząc głębiej i wyżej ją podnosząc.
  - Błagam, nie wrzucaj mnie, tak od razu. - prosi, całując mnie po twarzy.
  - Ja też Cię prosiłem, o inny kostium. - uśmiechnąłem się i z całej siły wyrzuciłem ją w powietrze.

Z głośnym śmiechem wpadła do wody na bombę.

  - O Bożenko, jaka zimna!
  - Jeszcze się nie rozgrzałaś? - pytam.
  - Nie. - mówi, przegryzając wargę.

Od zimnej wody, jej sutki bardzo odznaczają się na cienkim materiale tego pieprzonego bikini.

Podchodzi do niej bliżej i rękami chwyta jej talię, by przyciągnąć do siebie i zakryć ten widok przed innymi. Jest tak blisko, że jej piersi są wręcz miażdżone przez mój nagi tors.
Cudowny widok.

  - Cieszę się, że będziesz w moich wspomnieniach. - chwyta w dłonie moją twarz.
  - Nie może mnie w nich zabraknąć. Zawsze na pierwszym planie, mam być w nich ja, a reszta ma być tłem i będę robić wszystko, żeby tak było. - zmarszczyłem brwi. - Kiedy ty tak wydoroślałaś?
  - Co? - uśmiechnęła się szeroko. - To ja Ci mówię, że mam ochotę bawić się jak dziecko, a ty mi mówisz że wydoroślałam? Przecież to nonsens.
  - To że chcesz się bawić, nie czyni Cię dzieckiem. Wydoroślałaś i to bardzo. Twoja postawa, oraz podejście do niektórych spraw, zmieniło się. Słowem się nie odezwałaś, że wiesz o mnie i o Malwinie. Sposób w jaki rozwiązujemy teraz konflikty, też się zmienił i to na lepsze. - spuściłem wzrok. - Tylko ja jestem tak głupi, że tego nie dostrzegam i muszą inni mi uświadamiać, jakie szczęście mnie spotkało, że jesteś taka jaka jesteś i że cię mam.
  - To znaczy?
  - Adrian powiedział mi, że mogę Cię stracić takim postępowaniem, a tego bym nie zniósł. - podnoszę ją, a ona automatycznie opłata mnie nogami w pasie. Wchodzę z nią jeszcze głębiej. - Rozkochujesz w sobie mężczyzn bez pamięci, mała. Nie dziwię się teraz Michałowi, że posunął się do takich środków, bo sam nie wiem co bym zrobił, jakbyś mnie zostawiła.
  - Adaś...
  - Muszę... Ci się do czegoś przyznać. Tylko nie wystrasz się. - pod wpływem chwili, chciałem powiedzieć jej prawdę, ale stchórzyłem.

Dotarło do mnie, że nie chciałem też, psuć jej wspomnień, takim wyznaniem i na pewno nie przy świadkach. Może i nic by nie usłyszeli, no chyba że Ewela zrobiłaby awanturę, ale na pewno byli by świadkiem jej szoku, może bólu i nawet łez.

Tak... to zdecydowanie nie jest odpowiednia chwila.

  - No mów. - ponagla mnie.
  - Maleńka... wcale nie jestem lepszy od Michała. - mówię coś, tez zgodnie z prawdą.
  - Mów jaśniej.
  - Mam obsesję na twoim punkcie. Potrzebuję Cię jak tlenu i nie potrafię już spać, a co dopiero, żyć bez Ciebie. - łączy nasze usta w mocnym i gorącym pocałunku. Wlewa w ten pocałunek wszystkie swoje emocje.
  - Kocham Cię, Adam i tylko zdrada sparawiłaby moje odejście, zapamiętaj to. - może jest dla mnie nadzieja?
  - Nigdy. Jestem tylko twój.
  - A ja twoja.
  - Kocham Cię. KOCHAM CIĘ, EWELA! - krzyczę bardzo głośno.
  - Wiemy! - odkrzykuje reszta.

Po tym wyznaniu, bawiliśmy się w tej wodzie, jak małe dzieci. Nawet udawaliśmy scenę z Dirty Dancing, czyli próby podnoszenia jej nad głowę.

Byliśmy trochę dłużej w wodzie od reszty, bo przecież o wiele później weszliśmy i chyba nikt się nie skapnął, że zaliczyliśmy jeden numerek.

Ewelina

To była świetna zabawa i jeszcze lepsze przeprosinowe i bardzo ekscytujące byzkanko. Fakt, że ktoś mógł się domyślić, co dokładnie robimy, aktualnie w siebie, był cholernie podniecający i szybciej osiągnęliśmy spełnienie.

Wychodzimy szczęśliwi z wody za rękę i czuję się trochę speszona, widząc jak mężczyźni mnie obserwują, ale nie powiem... cieszy mnie to.

  - Skąd masz taką bliznę ma brzuchu? - pyta Monika.
  - Rzeczywiście, okropna. - dodała Malwina, a Adam od razu mnie przytulił, zasłaniając ją dłonią.
  - Nie o to mi chodziło. - warczy w jej stronę blondynka.
  - Nie musisz, Adaś. Ja się jej nie wstydzę. A ty? - odsuwam delikatnie jego dłoń.
  - No coś Ty, mała.
  - To jest blizna po usunięciu śledziony. - uśmiecham się lekko, odpowiadając blondynce na pytanie.
  - Miałaś jakiś wypadek? - zapytała z wyraźną troską, ale po chwili dodała: - Przepraszam, nie powinnam o to pytać.
  - Nie przejmuj się, nie mam z tym problemu.
  - Uratowała mnie przed potrąceniem i sama uległa temu wypadkowi. - pocałował mnie w ramię.
  - I wszystko jasne! - rozdarła się Malwina. - Od środy się dziwię, co Ty w niej widzisz. Ta cała gadka o miłości i ślubie, to wszystko bujda! - kurwa, chyba wszystkich zatkało. - Adam, ty mylisz miłość z wdzięcznością!
  - Ze względu na Panią Lodzie... - mówi to takim tonem, że aż mnie ciarki przeszły, ale chyba tylko ja siŕ go nie boję, bo reszta patrzy dziwnym wzrokiem.  - ...do tej pory Cię nie wyrzuciłem, chociaż nieraz się o to prosiłaś. Ale teraz po prostu zejdź mi z oczu i więcej się nie pokazuj, kiedy przyjedziemy w odwiedziny.
  - Wyrzucasz mnie? Mnie? Znaczę dla Ciebie więcej, niż ona.
  - Mylisz się. Nie liczy się w życiu pierwsza kobieta, a ostatnia. Wracaj do domu i nie ośmieszaj się więcej.
  - To Ty się ośmieszasz, będąc z gówniarą!
  - Ty jesteś jakaś popierdolona! - krzyknął Adrian.
  - Co do mnie powiedziałeś!?
  - Słyszałaś.
  - Jak śmiesz? Przecież dobrze Ci ze mną było!
  - Jedyne co dobrze umiesz robić, to obciągać chuja i drzeć ryja. Nie chcę mieć już nic doczynienia z niezrównżoną suką, która obraża Eve. - chciała to spoliczkować, ale bez problemu złapał jej rękę. -  Skończyłaś? To zapraszam... - pokazuje jej kierunek - ...nikt nie życzy sobie Twojego towarzystwa. - ruszyła obrażona przed siebie, a blondyn spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
  - Pójdę za nią i dopilnuję, żeby czegoś po drodze nie odwaliła. Bo jeśli zrobi histerię u mojej lub u swojej babci, to muszę wszystko wyjaśnić. - ubiera się migiem.
  - Poszedłbym z Tobą, ale ona jest na mnie zajebiście wściekła. Będę tylko zapalnikiem.
  - Ja z nim pójdę. - powiedział Szymon.
  - Ja też. - dodałam.
  - Nie, Maleńka. Czekaj tu nas, z przyjaciółmi. Przyjedziemy po was autami. - całuje mnie mocno i odchodzi szybko z szatynem.
  - No w końcu, ktoś ją ustawił i wyrzucił. Sama miałam ochotę to zrobić. - mówi Monika. - Straszna z niej franca.
  - Nie mówmy już o niej.
  - Jakoś nie pomyślałam, że możesz mieć bliznę po operacji. - podchodzi Natka i głaszczę mnie w tym miejscu.
  - Ja też rzadko ją zauważam, w ogóle mi nie przeszkadza. W końcu to nie pierwsza blizna pooperacyjna. - uśmiecham się lekko. - Szpeci mnie?
  - Nie. - odpowiada również lekko się uśmiechając.
  - A gdzie masz drugą? - pyta ciekawa blondynka, więc wystawiam jej kolano jak modelka, a ona kuca. - Prawie nic nie widać. - uśmiecha się. - Wybacz, za ciekawość, ale bardzo Cię polubiłam. Opowiesz jak to się stało?

Usiedliśmy na kocu i każdy chętnie słuchał całej historii, którzy znali wszyscy oprócz Moniki i Julii.
Natka zadbała o mnie i w między czasie, wysmarowała mnie kremem z filtrem.

  - Idziemy jeszcze do wody? - pyta Julia.
  - Ja sobie odpuszczę. Chętnie poleżę w cieniu. - odpowiadam. - Ale wy idźcie. - kładę się na kocu.

Wszyscy poszli się jeszcze kąpać, oprócz mnie i Adriana, który usiadł obok mnie, tak jak wcześniej brunet.

  - Wszystko w porządku? - pyta.
  - W jak najlepszym. - uśmiecham się, otwierając jedno oko.
  - Chodzi mi o to... czy straciłem coś w twoich oczach? - wstałam i spojrzałam na niego nic nierozumiejącym wzrokiem.
  - Nie rozumiem. - usiadłam po turecku do jego boku.
  - Nie ukrywam, że lubię przygody na jedną noc i raczej taka dziewczyna, nie ma u mnie wiekszego szacunku. Traktuję je, jak one mnie, kogoś do zaliczenia. Dlatego czesto jestem nieuprzejmy dla płci pięknej. - uśmiechnął się krzywo, a ja położyłam mu dłoń na kolanie.
  - Adrian, akceptuję Cię takiego jakim jesteś.
  - Nie chcę żebyś myślała, że kiedykolwiek Ciebie tak potraktuję, jak Malwinę. Ty zyskałaś mój bezgraniczny szacunek.
  - Wiem o tym. - uśmiecham się do niego. - Choć każdy z przyjaciół Adama jest sympatyczny i każdego bardzo polubiłam, to jednak z Tobą, tak lekko mi się rozmawia, tylko Ciebie mogę nie wstydząc się, poprosić o przysługę wiedząc, że w każdej chwili mogę na Ciebie liczyć i tylko przy tobie czuję się tak swobodnie.
  - Bardzo mnie to cieszy. - uśmiechnął się znacząco.
  - Nie to miałam na myśli! - zaśmialiśmy się. - A właśnie... powiedziałeś Adamowi, o przyłapaniu nas w spiżarce?
  - Nie. Przecież wyleciał, bym jak Malwina, ale na zawsze. - teraz to ja się chichram.
  - Długo nas obserwowałeś?
  - Od samego początku. - kręcę głową z niedowierzania. - Ty się tego w ogóle nie wstydzisz. - stwierdził patrząc mi w oczy.
  - A powinnam, nie? - teraz to on kreci głową z niedowierzania.
  - Jesteś niesamowita, wiesz?
  - Dziękuję, mój nie doszły przyjacielu geju. - zaśmiał się.
  - Eve, ale mimo kiepskiego początku, jestem twoim przyjacielem, prawda?
  - Jesteś. - uśmiecham się. - I to lepszym, niż Ci się wydaje.
  - Choć to Adama znam od 10 lat, to zawsze będę po twojej stronie.
  - To też wiem i dziękuję Ci za to. - przytuliłam go i cmoknełam w polik. - Patrząc na nasze początki, kto by pomyślał, że złapiemy taki kontakt. - mówię, kładąc się spowrotem na kocu.
  - To prawda. - uśmiechnęłam się.

Nagle poczułam, jak delikatnie przejeżdża palcami po mojej bliźnie na brzuchu. Normalnym odruchem, powinnam się spiąć, że dotyka mnie w taki czuły sposób inny mężczyzna, ale zauważyłam że na dotyk Adriana reaguję... normalnie. Czy to wtedy w kuchni, czy teraz, czuję jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

  - Jesteś piękna, Eve... - nadal śledzi poduszkami ranę, a ja nie wiedzieć czemu, nie strącam jego ręki, choć powinnam. Jego dotyk, jak dotyk Adama, sprawia że czuję się bezpieczna. - ...a ta blizna, w niczym Ci nie ujmuje.
  - Dziękuję.

Tylko to byłam mu w stanie odpowiedzieć. Potem już w ciszy, czekaliśmy na resztę i Adama, który coś długo nie wraca.

3085 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top