60. Tak mi wstyd.
Adam
W końcu nastał ten dzień, na który oboje czekaliśmy. W środę skończył się Eweli okres, więc bez obaw, mogliśmy od czwartku zacząć się kochać, bez żadnych barier. I tak też było. Tego dnia, basen oraz wyjście na obiad, przestało mieć znaczenie. Mieliśmy nadmiar ruchu, a obiad zamówiliśmy sobie do domu.
Czuć ją bez zabezpiecznia, to dopiero jest raj na ziemi. Dodatkowo nie muszę nosić już ze sobą prezerwatyw, oraz nie musimy przerywać pieszczot, na zakładanie jej. Robimy to, kiedy chcemy i gdzie chcemy, skupiając się tylko na sobie, bez marnowania czasu.
Niestety tą sielankę, psuła mi Marta. Od tygodnia unikam telefonów od niej.
Kurwa... nigdy nie byłem tchórzem, ale naprawdę... nie wiem, co mam robić.
Zaciskam zęby, widząc wiadomość od niej.
M: Rozczarowałeś mnie, mój lordzie. Grzecznie czekałam na Ciebie do soboty, a Ty mnie olałeś. Jeśli myślisz, że uda Ci się od tego uciec, to jesteś w błędzie.
M: Naprawdę... byłam cierpliwa, ale dosyć tego. Od teraz z każdym dniem zwłoki, kasa wzrasta o 10 patyków. Jak myślisz? Zrobiłabym karierę, grając jedną z głównych ról "Kobiet Mafii", u Patryka Vegi? Czuję, że się do tego nadaję.
M: Nie żartuje, lordzie. Spiesz się, inaczej ta grubaska, dowie się prawdy o tobie i stracisz na zawsze tą swoją miłość.
Kurwa... co za suka...
Mam ochotę rozpieprzyć telefon o ścianę.
Spojrzałem na śpiacą buzię Eweli. Jest moim jedynym szczęściem, które nie chcę stracić.
Co zrobisz, jak wyznam Ci prawdę, moja Maleńka?
Uciekniesz z krzykiem, czy zostaniesz przy mnie, akceptując przeszłość?
Bo o przyszłości... nawet nie marzę.
Ewelina
W piątkowy ranek, czuję się zajebiście usatysfakcjonowana i... troszkę obolała, jakbym po długim czasie, wsiadła na rower i zrobiła sobie wycieczkę... chyba znacie to uczucie, huh?
Tak czy siak, było warto...
Przygotując późne śniadanie, bo mamy już prawie południe, obserwuję jak Adam z Szymonem, zabezpieczają nasze meble ogrodowe przed niepogodą, podczas naszej nieobecności. Jutro z samego rana, wyjeżdżamy, do jego dziadków na dosyć długo, a dzisiaj jedziemy na imprezę, do Radka i Kamilii.
Upał już daje się we znaki, dlatego zakładam na siebie, zwiewną, trochę rozkloszowaną, białą bluzkę, na ramiączka i bardzo krótkie spodenki.
Brunetowi oczywiście strój się nie spodobał, ale nie protestował. Sam założył na siebie krótkie, bawełnie spodenki, w kolorze szary melanż, które ma na siłownię i biały t-shirt w serek. Trochę dziwnie było na niego patrzeć w takim wydaniu, gdyż na codzień preferuje bardziej casualowy, a nie sportowy styl.
Zabraliśmy wszystkie fanty z wesela i odrazu biorąc Szymona, pojechaliśmy w trójkę, po Natkę i Dawida.
- Boże... Nat, co ty tam masz? - pytam, wychodząc z auta pod jej domem.
- Jak to co? Nie wypada jechać z pustymi rękami, więc zrobiłam sałatkę i kilka przekąsek. Szymon bierz na kolana tą sałatkę.
- Swoją drogą miło, że Radek nas zaprosił. - uśmiechnął się Dawid, wsiadając z jakimś wielkim koszem.
- Co masz w tym koszu? - pytam.
- Nie wiem, jej pytaj.
- Zrobiłam te twoje pikantne muffinki. - odpowiada Natka.
- O Bożenko, dawno ich nie robiłam. - westchnęłam. - A co masz na tym wielkim talerzu?
- To są roladki z polędwicy łososiowej, wypełnionym serkiem Almette.
- Chryste... - mówi Adam z uśmiechem i rusza.
- Nie martw się, będzie Ci smakować.
- Nie wątpię, ale naszykowałaś się.
- To była cała przyjemność. - odpowiada dumnie.
~***~
Gdy dotarliśmy na miejsce, byli już prawie wszyscy. Ucieszyłam się na widok Moniki, którą bardzo polubiłam. Choć to jest dopiero świeże, mam nadzieję, że im wyjdzie z Mateuszem. Pasują do siebie.
Oprócz naszych wspólnych przyjaciół, jest też kilka osób, których nie znam. Obok Adriana stoi niebieskooki szatyn, który wygląda na sympatycznego, ale też bardzo czujnego. A na ławce siedzą dwie bliźniaczki, które dosłownie na "dzień dobry", zabijają mnie wzrokiem. To dwie, tlenione blondynki, z kolorowymi końcówkami. Jedna ma różowe, a druga fioletowe. Są bardzo skąpo ubrane i widać, że niezbyt sympatycznie nastawione. Mają gdzieś nowoprzybyłych gości i nawet nie próbują się przywitać, czy też przedstawić.
Podeszłam do każdego sie przywitać i im bliżej byłam blondyna, tym jego uśmiech stawał się coraz szerszy.
- Witaj, ślicznotko. - objął mnie i pocałował w policzek.
- Cześć.
- Poznajcie się, w końcu. Ewela, to jest Kuba. Mój zawodowy partner.
- Bardzo mi miło poznać... - wystawiam rękę, którą on deliaktnie uścisnał.
- Mnie również.
- To ty, razem z Adrianem nastraszyłeś Michała.
- Zgadza się.
- Szkoda, że poznajmy się po tak długim czasie. Czekałam z kolacją. - uśmiecham się, by przełamać lody. Szatyn trochę się zakłopotał, ale nie potrafił nie odwzajemnić mojego uśmiechu.
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi.
- Przywiozłaś weselną wódkę? - uśmiecha się Ad.
- Ależ oczywiście. I to nie jedną. - odpowiada Adam, który do nas podchodzi. - Siema. - podaje im rękę. - Dobrze Cię widzieć, Kuba.
- Ciebie też. Muszę przyznać, że masz nie tylko piękną, ale i bardzo sympatyczną narzeczoną.
- Wiem. - z uśmiechem przytula mnie do siebie.
- Cieszę się, ze wróciłaś do zdrowia. Mimo, iż nie znaliśmy się osobiście, byłem na bierząco z informacjami na twój temat.
- Pytanie brzmi... czy prywatnie, czy zawodowo?
- I tak i tak. - uśmiechnął się słodko.
- Ewela. - zawołała mnie Natka.
- Przepraszam was. - już chciałam odejść, jak brunet ciągle trzymał mnie za rękę.
Dopiero mnie puścił, kiedy dałam mu buziaka. Z uśmiechem, zostawiłam całą trójkę i poszłam do blondynki, pomóc jej szykować jedzenue.
Adam
We troję, odprowadziliśmy wzrokiem moją śliczną i obserwujemy, jak przygotowując posiłki, świetnie się dogaduje z dziewczynami.
- Teraz już rozumiem, czemu tak śpieszno Ci do żeniaczki z nią. - uśmiechnąłem się do niego.
- A co u Ciebie słychać?
- Po staremu.
- Nie ma żadnej na horyzoncie?
- Jest, ale to są dopiero początki, dkatego przyjechałem sam. - nie mniej, nie więcej.
Cholera, znamy się odkąd Adrian został jego partnerem, czyli jakieś 2 lata temu, a on nadal jest zamknięty w sobie.
- Ile masz tych flaszek? - zapytał Adrian, zmieniając temat.
- W sumie, to dostaliśmy razem 5 połówek czystych i jedną smakową. - mówię.
- Kurwa... co to za wesele, gdzie tyle wódki rozdają? - śmieje się Mario.
- Trzy flaszki wygraliśmy w konkursie. - chwalę się.
- A resztę?
- No pochwal się, kochanie. - Ewela spojrzała na mnie spod byka.
- Ewela...? Co zrobiłaś?
- Nic. Zabrałam tylko buta młodej. - zaśmiałem się.
- Nie ma, nie ma. Powiedz im, co musiałaś za to zrobić. - kręci z rozbawienia głową. - No chyba, że mam im pokazać filmik?
- Jaki filmik? - pyta.
- No właśnie... jaki? - dopytuje Monika.
- No więc... wodzirej kazał jej w ciągu minuty, pocałować wszystkich obecnych mężczyzn na sali.
- OMG! Naprawdę? - śmieje się Natka.
- Nom... jeszcze puścili jej do tego piosenkę z Benny'ego Hilla. - wszyscy wybuchnęli śmiechem. - Patrzcie. - kilka razy puszczałem filmik, bo nie wszyscy zdołali obejrzeć go na raz.
- Jak biegałaś w szpilkach? - pyta rozbawiona Kamila.
- Zdjęłam. - odparła z uśmiechem.
W ogóle nie była zła, że miałem taki filmik, a tym bardziej, że go pokazałem.
I za miedzy innymi za to ją kocham, za dystans do siebie.
Rozmawiam z chłopakami, o tegorocznym biwaku i ustaliliśmy, że dobrze będzie wykorzystać długi weekend, w czerwcu.
20 czerwca, jest Boże Ciało i każde z nich musiało by wziąć tylko jeden dzień urlopu.
Wtedy będzie równy rok... do naszego ślubu.
Skupiłem wzrok na Eweli, która wygłupia się z Szymonem. Uwielbiam w niej tą beztroskę... ja w jej wieku, nie byłem taki pełen energii i radości. Mój jedyna aktywność fizyczna, to ćwiczenia na siłowni i...
Nagle podchodzi do nas Natka i z sprawa zawodowej kelnerki napełnia pijącym kieliszki.
- Moi drodzy! - krzyknął Radek. - Zaprosiliśmy was tutaj, by wam powiedzieć, że... wyjeżdżamy w lipcu do Niemiec... na stałe.
- CO!!?? - każdy jest w szoku.
- Przenieśli mnie z pracy i zabieram Kamilę ze sobą. Tam zaczniemy lepszy start. - uśmiechnął się do niej.
- Jak mogli Ci to zrobić? - pyta załamany Mario, który z nim pracuje.
- To było na moją prośbę. Kamila ma tam rodzinę, a będzie ona nam teraz bardzo potrzebna.
- To znaczy? - pytam.
- Jestem w ciąży. - mówi rozpromieniona blondynka.
- O Bożenko! - moja śliczna odezwała się pierwsza. - Nasze gratulacje!!! - podbiegła do niej i ściska ją nie za mocno. - Który to miesiąc?
- Początek. Drugi.
- Mogę?
- Jasne. - uśmiechnęła się.
- No stary, gratulacje. - mówię i ściskam go męsku, klepiąc w plecy, po czym ucałowałem w policzek Kamilę.
Po chwili wszyscy zaczęli im gratulować, oprócz plastików.
- A wy co? Nie pogratulujecie im? - zwraca im uwagę Adrian.
- Czego? Wpadki? - pyta Ada.
- Jak możesz tak mówić? - warczy Ewela. - Przecież oni się kochają. Wpadka, to może być po jednej nocy w klubie, z jakimś obcym typem. - mówi zła, ale one ją zignorowały.
- Nie wierzę, że dałaś się wrobić, w tak młodym wieku w bachora. - powiedziała Daria.
- Coś ty powiedziała? - odwrócił się Radek. - Wypierdalać mi stąd i to migiem, bo nie ręczę za siebie.
- Kam nie przejmuj się nimi.
- Miałam je za przyjaciółki. - patrzy za nimi, jak bez słowa obrażone wychodzą z działki.
- Pies srał taką przyjaźń. - mówi Mario.
- Nie pozwól, żeby zepsuły Ci ten wieczór. - mówię.
- Dokładnie, masz lepszych przyjaciół niż te dwa pustaki. - mówi Mateusz, a Radek ją przytula.
Przez słowa tych suk, Kamila jeszcze przez jakiś czas, mimo iż się uśmiechała, to jednak było widać smutek w jej oczach. Robiliśmy wszystko, żeby ją rozbawić i w końcu się udało.
~***~
Bawiliśmy się przednio na tym ognisku i grillu. Adrian wyrwał nieświadomą Natkę do tańca, która umie tańczyć bardzo dobrze, ale miała z nim problem.
Adrian potrafi bardzo dobrze tańczyć i czasami porusza sie z prędkością światła. Dlatego biedna Natka, w końcu się poddała i stanęła na środku, a Ad wokół niej tańczył. Mieliśmy z nich ubaw po pachy.
- Nat, wymiekłaś. - mówi do niej.
- Wiem. - wzdycha.
- Dziwisz się, żadna nie da Ci rady! - krzyczy Mateusz.
- Jest taka jedna panienka. - uśmiechnął się do mojej ślicznej, a ona pokręciła z zwstydzenia głową i podeszła do niego.
- Ad... tylko bez szaleństw.
- Oczywiście.
Nagle z przenośnego wielkiego głośnika, zaczęła grać piosenkę B-qll "Czy to czujesz".
Adrian złapał ją z rękę i zaczął się poruszać swingiem. Ewela natychmiast się do niego dostosowała i czując się swobodnie w jego ramionach, zaczęła odważniej tańczyć.
Każdy był w szoku, widząc tempo jakie nadali sobie nawzajem. Jakby jedno drugiemu, chciało coś udowodnić. Mimo to, dają wspaniałe show.
- Dziękuję. - mówi, kiedy na koniec całuje ją w dłoń.
- To ja dziękuję. Było super. - uśmiechnął się.
- Eve, ja nie wiedziałem, że umiesz tak tańczyć! - krzyczy Radek.
- "Eve"? - zapytała z uśmiechem.
- Kamila Cię tak przezwała i to w sumie od samego początku. Bardzo chciała, by wam wyszło z Adamem. - spojrzała na mnie z miłością.
Cieszę się, że mimo tego, jak zaczęła się nasza znajomość, już rozmawiamy o tym normalnie, a nawet się z tego śmiejemy, wspominając.
Nie było lekko, ale to... początek naszej historii.
Ewelina
Patrzymy sobie w oczy, jakby wokoło nikt inny nie istniał. W końcu odstawił jakiś napój i podszedł do mnie wolnym, ale zdecydowanym krokiem.
- Pięknie tańczyłaś. - chwali mnie i całuje w usta.
- Pięknie? Zajebiście. - cieszy się Natka. - Aż musiałam to nagrać na pamiątkę. - pokazuje telefon.
- Jak noga? - pyta cicho.
- Nic, a nic.
- To zatańcz ze mną. - ciągnie mnie na "parkiet" z kostki brukowej.
Adrian stanął z uśmiechem z założonymi rękami, a reszta patrzyła na nas już z ławek, przy ognisku.
W radiu leci piosenka Little Mix "Think about us". Zaczynamy tańczyć tak, jak nie moglibyśmy robić tego na weselu. Taniec nie jest wolny, ale bardzo zmysłowy.
Jego ręce, wręcz oblepiają moje ciało, a ja tym bardziej mu je udostępniam. Przychylił mnie, całując w szyję, a gdy się wyprostowałam, zostałam nagle przerzucona przez ramię.
- Adam! - krzyczę zaskoczona.
- Gdzie z nią idziesz!? - krzyczy blondyn.
- W ustronne miejsce! - słychać za nami śmiechy i gwizdy.
Mijamy furtkę i zaczynam się trochę obawiać.
- Gdzie ty mnie niesiesz?
- Do lasu.
- Oszalałeś? Ja się boję.
- Czego się boisz, głupia? - klepnął mnie w tyłek. To był cytat z jakiegoś filmu, ale nie pamiętam z jakiego. - Przecież nie zjedzą Cię wilki.
- Tylko jednego wilka się boję. - wkładam mu rękę w spodenki, macając jego pośladki.
- I powinnaś. - znów mnie klepnął, jeszcze bardziej mnie rozpalając.
Okłamał mnie.
Las, to my tylko mijaliśmy.
Naszym celem była polana.
Adam zdjął swoją koszulkę i położył ja na spalonej od słońca trawie.
18+
Podszedł do mnie, nagi od pasa w górę z wyraźnie odznaczającą się gotową erekcją w spodenkach. Złapał mnie w pasie i zaczął mnie namiętnie całować. Przerwał tylko na chwilę, by ściągnąć ze mnie bluzkę.
Bardzo chciał się kochać ze mną tutaj, na jakiejś polanie, przy zachodzącym słońcu. Choć niegrzecznie zostawiliśmy paczkę, w wiadomym celu, chcę tego tak samo jak on. W tej chwili nie liczy się nic, tylko nas dwoje.
Jestem uzależniona od niego.
Potrzebuję go.
Zdjemuje z siebie spodenki razem z bokserkami i siada na bluzce, uważnie mnie obserwując.
Patrząc mu w oczy, zdjemuję z siebie spodenki, potem biustonosz i figi. Kompletnie naga, stoję nad nim i już po chwili siadam na nim okrakiem, nabijając się na jego wielkiego kolegę, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Z moich ust wydobywa się jęk rozkoszy, a z jego syk. Zanim zrobię kolejny ruch w górę, zaczynam się wiercić, by poczuć go na każdej możliwej ściance.
- O ja pierdole... - przymyka oczy. - ...jak mi w tobie wspaniale.
- Ja też bardzo lubię, jak otwierasz tym kluczem mój zamek. - zaśmiał się.
- Kocham Cię, moja bogini. - pięści mnie pocałunkami na szyji, a ja zaczynam się poruszać, opierając ręce o jego ramiona i odchylajac głowę do tyłu.
Dzięki rytmowi i ruchom jakie sama narzuciłam, doszłam bardzo szybko. Trzymając go za twarz i patrząc mu w oczy, mówię mu jak bardzo go kocham.
W tej chwili, to Adam przejął inicjatywę i odwrócił nas, wychodząc ze mnie na chwilę. Położył mnie na swojej bluzce i pieszcząc językiem moje sutki, przedłużał mi rozkosz.
Jego sprzęt znów znalazł się we mnie, ale teraz to on dominuje i narzuca swoje tempo.
Gdy tylko doszłam do siebie, widzę w jego oczach zmianę, a tuż po sekundzie jeszcze mocniejsze ruchy i jego głośny ryk spełnienia.
- Wyjdź za mnie!
- Wyjdę, Adaś. Chcę być twoja.
- Już jesteś. - całuje mnie namiętnie.
♡♡♡
Wracamy cholernie szczęśliwi na działkę do przyjaciół. Brunet, co trochę staje i z uśmiechem wyciąga mi z włosów suchą trawę.
- Kocham Cię. - mówię.
- Ja Ciebie też, moja śliczna. - mówi, głaszcząc mnie po policzku.
- Popraw się.
- Kocham Cię, mała. Nad życie. - robi to z uśmiechem.
Wchodzimy przez furtkę w akompaniamencie okrzyków.
- Dłużej się nie dało? - śmieje się Szymon.
- Stary, wykończysz ją w końcu. - śmieje się Mateusz.
- Nie martw się. - odpowiada brunet, trzymając mnie ręką w pasie.
- Było ostro, co? - pyta Adrian z uśmiechem, wyciągając mi z włosów jeszcze jedną suchą roślinkę.
Z takim samym perfidnym uśmiechem, wyrywam mu to siano z ręki.
- Adrian, nie zawstydzaj jej. - mówi Radek. - Wystraczy, że Adam nie może się opanować.
- Jej się nie da zawstydzić, w tych sprawach. - spojrzał na mnie wymownie, pewnie nawiązując do przyłapania nas na numerku, w spiżarni.
A to dupek, ale słodki.
- Chryste... ale jestem głodny. - mówi Adam i zagląda do grilla.
- No dziwię się. - nabija się Mat.
- Zostaw, jeszcze nie gotowe. Weź sobie coś ze stołu. - odgania go Mario, czyli kierownik grilla.
Brunet podchodzi do stołu i bierze muffinkę.
- Pyszne są te muffinki, Natalka. - chwali Kamila.
- To przepis Eweli.
- Naprawdę dobre. Czemu mi jeszcze ich nie piekłaś? - pyta, siadając na przeciwko mnie.
- Jakoś tak, zapomniałam o nich. - serio, nie kłamię.
- Ty to byś chciał, żeby ona tylko przy garach stała lub w łóżku była. - mówi Mario.
- Dobrze. W takim razie... - odpowiada z uśmiechem gniotąc papierek po babeczce. - ...Ewela... następnym razem, przyjmiemy ich jak Wolańscy, koreczkami i paluszkami, jak w "Kogel- Mogel". - wszyscy wybuchli śmiechem.
- Z tego co wiem, to ty nigdy nie żartujesz. - zauważam, uśmiechając się do niego.
- Bo tak jest. Ja mówiłem poważnie. - zaczęłam się pukać w czoło.
- Ty to się możesz porządzić w łóżku, a nie w mojej kuchni, mój drogi. - jak nigdy, najpierw powiedziałam zanim pomyślałam.
Wszyscy wybuchnęli gromkimi śmiechem. Adam też rozbawiony spojrzał na mnie i zaczął kręcić głową z bezsilności.
- Kurwa... Eve, rozjebałaś mój świat. - mówi załamany Mario. - Ja myślałem, że ty jesteś jak petarda, a wychodzi na to, że on robi z Tobą co chce. - to koniec. Ze śmiechu spadłam z ławki.
Nikt nie chce mnie podnieść, bo sami mają ubaw po pachy, sikając pod siebie. Dopiero po chwili pojawia się Adam, roześmiany od ucha do ucha i pomaga mi wstać.
- Chodź tu, ty moja petardo. - siada na swoim miejscu, biorąc mnie na kolana.
- No już nią nie jest. - dodaje Mariusz.
- Jest. Nikt mi nie dał w życiu tak popalić jak ona i nie zapowiada się żeby przestała. Tylko w tych sprawach mam nad nią władze.
- Ty pieprzony farciarzu. - znowu się śmiejemy.
Zabawa trwa w najlepsze. Śmiejemy się, jemy pyszne żarcie i pijemy mnóstwo toastów.
No dobra, nie pije tylko Adam, ja, Kuba, Natka i oczywiście Kamila, ale reszta to popłynęła.
Nawet mnie się udzieliło, choć nie wypiłam nawet kropli. Tańczyłam z Mariem taniec-przytulaniec śpiewając z nim na cały głos, piosenkę Boysów "Miłość". Jest godzina grubo po 24.00, a o końcu ogniska nie ma nawet wzmianki. Nawet są tańce na parkiecie i tańczymy wszyscy, wygłupiając się.
- Skoro, już jutro wyjeżdżacie do dziadków na długo, to już nie będziemy się widzieć. - mówi Radek.
- No nie. - odparł Adam. - Wracamy dopiero w początku sierpnia. A nie możecie przyjechać na biwak?
- No nie bardzo. Musimy się spakować i pozamykać kilka spraw.
- Jaki biwak? - pyta Dawid.
- A właśnie, reszta to wie, ale zapraszamy oficjalnie wszystkich, z osobami towarzyszącymi, do mnie na wieś na weekend, pod namioty.
- Naprawdę?
- Tak. Adam co roku nas zaprasza.
- Bardzo chętnie przyjedziemy. Dziękujemy. - odpowiada Dawid.
Kiedy w końcu zbieramy się do domu, Kamila się całkiem rozkleiła.
Ach te hormony.
- Dziękuję, że byliście dzisiaj z nami. - całuje mnie w oba policzki.
- Dbaj o siebie i dzwońcie co jakiś czas. - mówię.
- Dokładnie. - potwierdza brinet, również się z nią żegnając. - Będzie mi Cię brakować, Stary.
- Nam was też. - odpowiada.
- Dbaj o nich. - karze brunet.
- Będę. - uśmiecha się.
- To co widzimy się na naszym ślubie? - pytam.
- No chyba, że wybierzecie się na wycieczkę do nas, by zobaczyć maluszka.
- Powinniśmy zajrzeć chociaż na dwa dni, bo zaproszenie wam przywieziemy. - mówi obejmując mnie.
- To super. - uśmiecha się blondynka. - Trzymajcie się ciepło.
- Wy też. Pa.
- Papa. - macham im, idąc do auta, w którym już siedzą prawie dwa zgony i Natka.
Adam spojrzał na tył, patrząc na zwłoki.
- Nic nie mów. - mówi Natka, podnosząc dłoń. - Nigdy się tak nie schlali jak dziś. Oni nawet nie lubili pić.
- Ale przecież ja nic nie mówię. - uśmiecha się.
- Tak mi wstyd.
- Daj spokój. To fajnie, że dobrze się bawili. To ja się boję, że moja paczka sprowadza was na złą drogę.
- Coś Ty. Wszyscy są super. Każdego bardzo polubiliśmy.
- A oni was. - odwraca się do mnie i daje buziaka, po czym uruchamia silnik i wiezie nas do domów.
~***~
Czekam w aucie z Szymonem, który trochę wytrzeźwiał, za to Dawida trzeba było zaprowadzić na górę do Natki, więc Adam zaoferował swoją pomoc.
- Wybacz, że tak długo... - mówi, wsiadając do auta. - ...ale jak zobaczyłem dom Natalii, a później jej pokój, to aż mi kopara opadła.
- Pięknie ma, prawda?
- Wow... tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. W ogóle nie widać tego po niej.
- No właśnie. - uśmiecham się. - Mieszka prawie w prywatnym apartamencie, ale jest bardzo skromna przy tym.
- Pochwaliłem jej pokój, salon, nie wiem jak to nazwać, a ona powiedziała, że zrobi tutaj 18-stkę Dawida, jako niespodziankę i zaprosi wszystkich co byli dzisiaj.
- To super. Nawet będzie miejsce, żeby nas wszystkich pomieścić. - mówi Szymon.
- O! Jak się czujesz? - pyta Adam.
- To była mega impreza, w życiu się tak dobrze nie bawiłem.
- To sie cieszę. A co do imprezy u Natki, to już nie mogę się doczekać. Naprawdę rewelacja ten salon.
- Dawid ma jakoś urodziny we sierpniu. - mówię.
- Dokładnie 21.
- No to może będzie impreza nad basenem.
- Nawet ma basen... Chryste... - westchnął.
- Nasz dom, też jest piękny. - uśmiechnął się.
Szymon na szczęście, był w stanie sam siebie odprowadzić do domu, więc od razu jak tylko wszedł i zamknął za sobą drzwi, pojechaliśmy do siebie.
Mimo iż musimy wstać jutro, żeby się spakować i jechać do jego dziadków na 14.00 na obiad, Adam ma jeszcze siłę na mały numerek, który już zaczęliśmy przy wpisywaniu kodu.
Dzięki Bogu, że przez moje gorące pocałunki na jego szyji i małe macanko, nie pomylił się i że w trakcie naszych igraszek nie wpadło Security, rzucając nas na glebę jak w filmach.
Mam bardzo bujną wyobraźnie.
3290 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top