56. Czym jeszcze mnie zaskoczysz?

Ewelina

Na drugi dzień, chciałam pomóc dziadkom na gospodarstwie, ale mi nie pozwolili. Kazali odpoczywać, więc bez ich wiedzy, wzięłam się za mycie okien w domu. W między czasie zadzwoniłam do przychodni i umówiłam sobie wizytę na piątek do ginekologa. Mimo nerw na Adama, chcę by lekarz dobrał mi odpowiednią formę antykoncepcji. W końcu się kiedyś pogodzimy i oboje będziemy usatysfakcjonowani seksem bez barier.

Tego wieczora, też dostałam od niego wiadomości.

Adam: Nie mogę spać, nie mając Cię blisko siebie. Bardzo za Tobą tęsknię.

Adam: Przepraszam za moje zachowanie. Przepraszam za moje słowa.

Adam: Wiedziałem na co się piszę i nadal tego chcę. Chcę być tylko z Tobą, z moim zbuntowanym aniołem, z moją pyskoliną oraz z przepiękną i rozpalającą moje zmysły kobietą, która tak namiętnie oddaje mi się co noc.

Wysłał kolejny link z piosenką.
Skalars US "Wszystko dla Ciebie"

Adam: "Za twoje piękne oczy,
za uśmiech tak uroczy,
za twoje słodkie usta.
Dlaczego noc tak krótka?
Za to, że jesteś blisko.
Za to, że znosisz wszystko.
Za twoje czułe słowa.
Nie mogę przestać kochać."

Z uśmiechem słucham kolejnej piosenki, dopóki nie zasnę.

W wtorek sprzątnęłam całą górę, razem z wieszaniem wyprasowanych firanek. Właśnie kończyłam ogarniać wszystko, jak weszła babcia na górę.

  - Dziecko, czyś ty oszalała? Uważasz, że miałam tu tak brudno? - uśmiechnęłam się.
  - Nie, po prostu chcę wam jakoś pomóc, a jak sprzątam, to się wyłączam i nie myślę tak dużo.
  - Tęsknisz za Adamem?
  - Bardzo. Mogę tu zostać do czwartku?
  - Perełko, a siedź sobie u nas ile chcesz. Nikt Cię nie wygania. Tylko zejdź za pół godziny, bo będzie już obiad.
  - Dobrze.

Nie powiedziałam dziadkom, o co się pokłóciliśmy. Nie chcę się nikomu skarżyć, to nasze sprawy. Choć pisze mi tak cudowne wiadomosci i wysyła te linki, nadal jest mi przykro.

Adam: Przyjechały meble. Właśnie z chłopakami próbujemy je złożyć. Jak wrócisz, będziesz mogła już na nich wypoczywać, patrząc na nasz ogród. Tęsknię za Tobą.

Ja za nim też, ale narazie nie chcę mu tego pisać. Nie po to, żeby dać mu nauczkę, tylko dlatego, że zranił mnie swoim postępowaniem.

O Michale nie pomyślałam ani razu. Widać naprawdę potrzebowałam się z nim spotkać, bo tak jak powiedział Adrian, czuję się wolna i nie wspominam już go, ani nie zadaję sobie pytań. Zniknął z mojego życia.

Jak co wieczór, leżę i czekam na wiadomości od mojego bruneta i... nie zawiodłam się.

Adam: Siedzę sam na naszym nowym tarasie, a powinienem przytulać Cię mocno i razem oglądać nasz ogród, na tle tych gwiazd.

Adam: Maleńka, bardzo mi Ciebie brakuje. Dobrze wiesz, że kocham Cię nad życie i nie z wdzięczności, że mnie uratowałaś, ale dlatego, że zakochałem się w Tobie taka jaka jesteś. Akceptuję Cię od A do Z, a nawet do Ż i razem z polskimi znakami takimi jak Ś, Ć, Ń.

Kuźwa... wzruszyłam się. To było cholernie słodkie.

Tego dnia słucham od niego piosenki Luka Rosi "A ty bądź"

Adam: "Miła ma jesteś moim marzeniem, mego życia spełnieniem."

Adam: "A ty bądź,
moim pierwszy oddechem,
moim smutkiem i grzechem,
moim każdym uśmiechem.
A ty bądź,
moją nieskończonością,
mym spokojem i złością,
mą największą miłością."

Kocham go nad życie.
Z uśmiechem zasypiam już w swoim łóżku.

Środa minęła bardzo szybko, nim się obejrzałam, znów z uśmiechem patrzyłam na wiadomości.

Adam: Tęsknisz za mną, jak ja za Tobą?

W końcu mu odpisuję.

Ja: Tak.

Adam: A kochasz mnie, tak jak ja ciebie?

Ja: Tak.

Adam: To wróć już do mnie, mała.

Ja: Wrócę.

Adam: Potrzebuję zobaczyć twoje oliwkowe oczy i ten piekny uśmiech. Potrzebuję dotknąć twojej skóry, poczuć jej delikatność i zapach. Potrzebuję Cię pieścić i kochać. Co noc marzę, o tobie, o twoim ciele, które tak kocham.
Jesteś moją boginią.

Rozpalił mnie tą wiadomością. Przymykam oczy słuchając piosenki Edda Sheerana "Shape of you", która mi dziś wysłał.

W czwartek rano po śniadaniu, dostałam wiadomość od niego.

Adam: Nie mogę już dłużej bez Ciebie wytrzymać. Pozwól mi, przyjechać dziś po ciebie. Pozwól mi, przeprosić Cię jak trzeba.

Ja: Dobrze.

Chcąc, nie chcąc zgodziłam się, bo i tak zamierzałam dziś wrócić, by rano pójść do lekarza... no i w końcu mamy jutro oboje urodziny.

Adam: Będę po ciebie o 16.00, Maleńka.

Po śniadaniu idę do dziadka do szklarni.

  - Dziękuję, dziadziuś. - przytulam się do jego pleców.
  - Ale za co, perełko?
  - Za to, że jesteś... jesteście z babcią. - poprawiam się. - Bardzo mnie wspieracie. 
  - I zawsze będziemy.
  - Dzisiaj przyjeżdża po mnie Adam.
  - Cieszy mnie to. W końcu się uśmiechasz, tak jak powinnaś. Dlatego pozwól, że powiem Ci szczerze, co o tym wszystkim myślę. Poznałem go w szpitalu, jak dzień w dzień u Ciebie był. Za każdym razem, chętnie ze mną rozmawiał na twój temat. Wiem, jak mocno Cie kocha i już wtedy sprawił, że byłem go pewien. Jest on idealnym kandydatem, na męża mojej pierworodnej wnuczki.
  - Skąd to wiesz?
  - Nie zrezygnował z Ciebie i walczył o was. - spojrzał na mnie. - Nie wiem, o co się pomówiliście i nie muszę wiedzieć, ale Ty musisz zrozumieć, że wszystko co robi, robi to dla Ciebie. W każdym związku są kłótnie i u was też będą, dlatego nie uciekaj za każdym razem. Skoro go kochasz i chcesz za niego wyjść, jako żona musisz przy nim trwać, na dobre i na złe. Możecie nie odzywać się do siebie kilka dni i spać w osobnych łóżkach, ale z waszego domu nigdy nie uciekaj. - kiwam twierdząco głową, totalnie wzruszona.

Poszłam do letniej kuchni powiedzieć babci, że dziś odjeżdżam.

  - Babciu...
  - Tak? - miesza w wielkim garnku swojej roboty makaron.
  - Dzisiaj wracam do domu. Przejeżdża po mnie Adam o 16.00.
  - No w końcu. - odwróciła się uśmiechając się do mnie.
  - Ale przecież mówiłaś, że mogę zostać ile chcę.
  - Bo to prawda, ale jeszcze trochę i sprzątnęłabyś mi nawet kuchnię letnią, z ogródkiem. - zaśmiałam się. - Ewelinuś, oczywiście że nie o to chodzi. Widziałam jaka byłaś smutna, gdy nikt nie patrzył. Tęskniłaś za nim.
  - To prawda.
  - Jesteście młodzi, docieracie się do siebie. Dlatego dobrze, że wracasz do niego, do domu.
  - Czyli wiecie, że mieszkamy razem?
  - Wiemy i wcale to nas nie gorszy, dziecko. Jesteśmy inni, od... tamtej twojej babci. Mam nadzieję, że nas zaprosisz przed ślubem.
  - Pewnie. - uśmiecham się. - Tak myślę, że chciałabym zrobić któryś dzień świąt Bożego Narodzenia. Ale muszę o tym porozmawiać z Adamem i mamą.

Po obiedzie pobiegłam na górę, zobaczyć co w ogóle ze sobą wzięłam. Znalazłam tylko krótką bawełnianą spódniczkę w kolorze szarego melanżu z falbankami, białą bokserkę, bluzkę na długi rękaw i bluzę.

Nie ma to jak pakować się na szybko.

Po szybkim prysznicu ubrałam na siebie białą bawełnianą bieliznę, z bardzo wykrojonymi figami i tą spódniczkę z bokserką.

Włosy wyprostowałam jakąś starą prostownicą, którą tu kiedyś przywiozłam i standardowo pomalowałam oczy kredką, eyelinerem i tuszem.

Po spryskaniu ciała swoimi mini perfumami C-thru, które zawsze trzymam w tej torbie, usłyszałam ujadanie psów. Spojrzałam na zegar i jest punkt 16.00.

Jak on to robi?

Dziadek, wyszedł do niego i otworzył mu furtkę. Tylko ktoś z rodziny może wpuścić na posesję obcego człowieka, wtedy psy wiedzą, że jest to ktoś zaproszony i nie rzucają się na niego, nawet jak ktoś wjeżdża autem.

Wychodząc z domu, widzę jak Adam wita moich dziadków, wręczając babci kwiaty, a dziadkowi jakiś alkohol.

Chyba wyczuł moją obecność, bo odwrócił się, zanim dziadki mnie spostrzegli. Patrzymy sobie długo w oczy. Widzę w jego jasnych tęczówkach radość, miłość i tęsknotę.

O Bożenko... jak ja się za nim tęskniłam.

Czy dobrze zrobiłam wyjeżdżając na kilka dni?

  - Janek, chodź pomożesz mi w ogródku. - mówi babcia.
  - Oczywiście.

Tylko kątem oka widzę, jak poszli razem za ręce, za dom, bo ciągle patrzę na bruneta, który zbliża się do mnie powolnym krokiem.

  - Cześć.
  - Cześć. - już czuć, to napięcie skaczące miedzy nami.
  - Tęskniłem za Tobą.
  - Ja za Tobą też.
  - Pięknie wyglądasz, nawet się trochę opaliłaś. - zakłożył mi kosmyk za ucho.
  - Dziękuję.
  - Możemy gdzieś porozmawiać?
  - Tak. - chwytam go za rękę i prowadzę za sobą do szklarni.

Poprowadziłam go bardziej w głąb i gdy tylko się odwróciłam w jego stronę, zostałam od razu przyciągnięta do jego ciała. Między nami nie ma ani jednego milimetra przestrzeni.

  - Nigdy mnie już nie zostawiaj. - mówi trzymając mnie jedną ręką w pasie, a drugą za twarz. - Bo Cię zamknę w piwnicy. - zaśmiałam się.
  - My nie mamy piwnicy.
  - To wykopię. - uśmiechnął się. - Maleńka... przepraszam. Przepraszam za to, że byłem dupkiem. Że chciałem Cię uspokoić i potrakrowałem jak małe dziecko. Że wściekłem się, kiedy nieświadomie wyszłaś prawie naga w tej piżamie i kiedy sprzątałaś szkło. Oraz za to, że nie potraktowałem Cię poważnie i nie powiedziałem Ci, że Michał nie siedzi w więzieniu. - zarzucam mu ręce na kark. - Wybaczysz mi?
  - Oczywiście, że tak, choć było mi cholernie przykro.
  - Przepraszam.
  - Ja też przepraszam, że stchórzyłam, że przerosło mnie to wszystko. - mówię smutno.
  - Za to też Cię przepraszam. Zapomniałem, jak jesteś wrażliwa. Kocham Cię taką jaka jesteś.
  - Od A do Z?
  - Nawet do Ż i ze wszystkimi innymi polskimi znakami. - zaśmiałam się.
  - Ja Ciebie też bardzo kocham. - łącze nasze usta.

Jesteśmy bardzo spragnieni tego pocałunku, tej bliskości.

  - Zabierz mnie do domu. - szepczę, wtulona w niego.
  - O niczym innym nie marzę, mała. - wychodzimy za ręce ze szklarni i kierujemy się do letniej kuchni.

  - Miło widzieć was razem. - uśmiecha się dziadek. - Siadajcie. Napijecie się czegoś?
  - Poproszę kawę.
  - Już robię. - podchodzę do bardzo starych szafek i wyciągam blaszany pojemnik.

Zrobiłam mu kawę, a babcia pokroiła ciasto, które dziś upiekła. Posiedzieliśmy trochę, rozmawiając o naszym ślubie i zaczęliśmy się zbierać.

Weszłam tylko do domu po torbę i po pożegnaniu się z dziadkami, już siedziałam w aucie.

  - Wiesz co mi twój dziadek powiedział, kiedy poszłaś po torbę?
  - Co?
  - Mam tak robić, żebyś mi już nie uciekała i wolałby gościć nas razem, nie osobno. - uśmiechnęłam się - Jesteś pewnie jego ulubioną wnuczką. 
  - Pierworodną. - mówię dumnie.
  - Ale... z tego co wiem, to masz przecież starszą kuzynkę?
  - Jest z innego dziadka. Babcia już raz była mężatką, więc jeśli chodzi o więzy krwi, to jestem pierwszą wnuczką dziadka.
  - Rozumiem. - uśmiechnął się.

Podjeżdżamy pod dom i widzę zapalone światła w oknach. Zdziwiona spojrzałam na niego, a ten tylko się uśmiechnął. Jak tylko weszliśmy do wiatrołapu, zasłonił mi oczy rękami.

  - Co robisz?
  - Zaufaj mi. - powolutku prowadzi mnie na prawo, czyli do skrzydła gdzie jest kuchnia, jadalnia i salon, a potem na lewo, czyli do salonu i na taras.

Do moich nozdrzy trafia smakowity zapach grillowanego mięsa i niegłośna muzyka.
W końcu Adam odkrywa mi oczy i pierwsze co widzę, to Szymona w fartuchu przy ogromnym gazowym grillu.

  - Niespodzianka. - mówi brunet, a szatyn prostuje się, jak jakiś kelner.

Rozglądam się po tarasie, którego nie poznaję.

Meble są złożone i idealnie ustawione. Nad daszkiem wisi mnóstwo świecących kul i wszędzie stoją duże ozdobne donice, z jakimiś egzotycznymi roślinami.

Taras przestał być całkowicie otwarty, został ogrodzony niewysokim drewnianym ogrodzeniem, na którym stoją małe latarnie, z zapalonymi świecami.

Koło grilla stoi stół, który razem wybraliśmy i jest pięknie zastawiony i przystrojony. Widzę tylko dwa nakrycia wśród zapalonych świeczek i kwiatów w wazonie. Wszystko wygląda jak z bajki, jest bardzo romantycznie.

  - I jak Ci się podoba, niespodzianka?
  - Tu jest jak w bajce.
  - To mój prezent dla Ciebie z okazji urodzin. - rzuciłam mu się na szyję.
  - Dziękuję, tu jest cudownie.
  - Ekhem... przepraszam państwa, za chwilę podam kolację. - parskłam śmiechem i spojrzałam na rozbawionego Adama.

Usiedliśmy przy stole i obserwujemy, jak szatyn nakłada nam po kawałku steka. Po chwili przyniósł z kuchni sałatkę i otworzył wino, z totalnie poważną miną.

  - Czy coś jeszcze sobie Państwo życzą?
  - Nie, dziękujemy. - odpowiada Adam, a ja zaciskam usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
  - W takim razie, życzę państwu smacznego i miłego wieczoru. - kłania się wychodzi, nie wychodząc ze swojej roli.
  - Szymon...?
  - Tak Ewela... znaczy Pani?
  - Kocham Cię.
  - Ja Panią też. - wyszedł z uśmiechem.
  - Nie wiem, czy mi się podoba, to wasze wyznanie miłości. - mówi nalewając mi wina.
  - Przestań. Jego kocham przyjacielską miłością.
  - A mnie?
  - Partnerską.
  - A czym to się różni?
  - Serio pytasz? To miłość gorąca i namiętna. - uśmiechnął się.
  - Nieźle z tego wybrnełaś. 
  - A ty nieźle się napracowałeś. - chwalę taras, który wygląda jak z katalogu.
  - Wszystko dla Ciebie.
  - Gdybym wiedziała, że zorganizujesz taką kolację, to bym zabrała ze sobą jakąś wizytową sukienkę i szpilki.
  - Wyglądasz fenomenalnie. - powiedział. - Wznieśmy toast. Za nas, za zamknięte rozdziały... - oho, chyba rozmawiał z Adrianem - ...i za nowy rozdział, z nami w roli głównej. - stuknęliśmy się kieliszkami i lekko umoczyłam usta, wiedząc że nie będzie mi smakować.

Jednak jestem bardzo zaskoczona, smakiem tego wina. Nie za słodkie, nie za cierpkie, idealne.

  - Pierwszy raz smakuje mi wino. - mówię, uśmiechając się.
  - Naprawdę? To się cieszę. Natka mi je poleciła.
  - Nie obraź się, ale następnym razem wolę twój stek. - nachylam się przez stół, jakby szatyn mógł mnie usłyszeć.
  - Nie jest zły, ale masz rację. Ten jest dobry, ale mój lepszy.
  - Twój był wyborny. - mówię pijąc wino.
  - Kocham Cię, Ewela.
  - Kocham Cię, Adam.

Po zjedzonej kolacji, usiadłam na modułowej narożnej kanapie na tarasie.

  - Proszę. - brunet podaje mi znów napełnioną lampkę wina.
  - Chcesz mnie upić, żebym była łatwiejsza?
  - Nie muszę Cię upijać, Maleńka. - uśmiecha się i siada obok, obejmując mnie ramieniem.

Oboje pijemy wino, patrząc na piekny zachód słońca.

  - Dokładnie o tym marzyłem. Mieć Cię w ramionach i oglądać z Tobą takie widoki, w naszym domu. Jedyne czego mi brakuje, to obrączek na naszych palcach i brzdąca, który by już smacznie spał w swoim łóżeczku.
  - Te obrączki będę za niedługo, ale w posiadanie brzdąca, to my się narazie nie bawmy.
  - Wiem, Maleńka. Narazie chcę się nacieszyć Tobą. Jak przyjdzie nasze dziecko na świat, już nie będziesz mogła być taka głośna. - mówi, trącając nosem moje ucho. Jest bardzo przyjemnie. - A ja uwielbiam Cię słuchać.
  - No tak. - uśmiecham się i dopijam wino.
  - Dolać Ci jeszcze?
  - Kręci Ci nekrofilia? - parsknął śmiechem.
  - Nie.
  - To nie upijaj mnie. Już mi się błogo robi. - wstaje i dolewa mi i sobie resztę butelki.
  - Uwierz, że nie pozwolę Ci zasnąć.
  - No nie wiem. - dopił wino jednym duszkiem.
  - Zrób to samo.
  - Jednym duszkiem? Oszalałeś?
  - Zaufaj mi. - patrząc mu prosto w oczy, zrobiłam to co kazał. - A teraz, chodź do mnie.

Wstałam i podeszłam do niego, złapał mnie za ręce i przybliżył do siebie, zaczynając pomału się poruszać do wolnej piosenki Sama Smitha "Dancing with a stranger".

  - Oszczędzaj siły na sobotę. - śmieje się, czując jak robi mi się gorąco od tego wina.
  - Spokojnie, mała. Weź wygodne buty, bo będziemy tańczyć całą noc.
  - Już nie mogę się doczekać.
  - Spójrz na mnie. - patrzę na niego. - Twoje oczy... Już jesteś gotowa.
  - Na co?
  - Domyśl się.
  - Aaa... na to, to ja już od dawna jestem.
  - Naprawdę? - pyta rozbawiony.
  - Mhm... od wczoraj. - szepczę, wkładając mu ręce pod bluzkę i zahaczam palcami o krawędź jego spodni.
  - Jeszcze Cię takiej nie widziałem... - uśmiecha się do mnie. Czuję jak jego ręce wchodzą mi pod spódniczkę, ściskając na wpół moje nagie pośladki.
  - Jakiej?
  - Hmm... chodź.

Prowadzi mnie do naszej sypialni i patrzy na mnie dziwnym wzrokiem.

18+

Podchodzi do mnie i jednym ruchem ściągnął ze mnie bokserkę. Stoję przed nim w samym biustonoszu i spódniczce. Po chwili obok mojej bokserki, ląduje mój biustonosz.

  - Odwróć się. - rozchichotana spełniam jego rozkaz.

Po chwili u moich stóp leży spódniczka. Brunet pochyla się i pomaga mi z niej wyjść. Czuję jego ręce na moich kostkach i prostując się jedzie dłońmi po całej długości, zatrzymując się na pośladkach.

Piszczę zaskoczona, kiedy czuję jego pocałunki na moich półdupkach. Ściąga ze mnie figi i znów pomaga mi z nich wyjść.

Nie wiem czy to przez wino, czy jego pocałunki, ale jestem cała rozpalona.

Teraz jest moja kolej, więc chwytam jego koszulkę i próbuje go rozebrać ale jest za wysoki.

  - I co teraz? - zapytał z uśmiechem.

Weszłam na łóżko i teraz swobodnie zdjęłam z niego bluzkę. Przytulił się do mnie, chowając twarz w moim dekolcie, po czym odsunął się i ucałował krótko każdy sutek.

Po chwili znów byłam na podłodze i zaczęłam odpinać mu spodnie. Brunet w ogóle mi nie pomaga.

Jestem niecierpliwia i ściągam w dół wszystko na raz, kucając przed nim. Pomagam mu wyjść z ubrań  i zmieniam pozycję na klęczki.
Patrząc mu w oczy, wzięłam jego erekcję głęboko do ust.

  - O ja pierdolę... - jęczy, owijając sobie jedną dłoń w moje włosy i kładzie obie na mojej głowie. - Mała, twoja usta są zajebiste. Kocham Cię, moja bogini.

Doprowadzam go do silnego orgazmu, bo ryczy głośno patrząc mi w oczy i zaciskając przyjemnie dłoń z moimi włosami, lekko mnie za nie ciągnąc.
Połykam wszystko co mi daję i pięknie go wylizuję.

  - Maleńka... jesteś niesamowita. - w jednej chwili jestem postawiona na nogi i przerzucona przez ramię.

Adam zanim zanosi mnie do łazienki, zabiera jakieś rzeczy z nocnej szafki. Stawia mnie pod prysznicem i chwyta moją dłoń zapinając na niej czarne futerkowe kajdanki. W jednej chwili zostaje obiema rękami przyczepiona do tej poręczy.
Wyciągnięta jak struna, nie stoję całymi stopami na posadzce, ale nie przeszkadza mi to.

  - Wygodnie Ci? - pyta.
  - Nie jest źle.
  - Może przyniosę Ci szpilki?
  - Mogą się przydać. - przygryzam wargę widząc, jak wychodzi i wraca ze szpilkami na platformie.

Pomaga mi je wsunąć i prostuje się uśmiechając się łobuzersko, ogarniając mnie wzrokiem.

  - Masz pojęcie, jak teraz wyglądasz?
  - Nie.
  - Jakbym więził bogini seksu. Twój widok sprawia, że gdybym teraz zatopił się w tobie, to doszedł bym od razu. Dlatego najpierw Cię przeproszę. Będę Cię pięścił, aż oszalejesz z rozkoszy.
 
Uruchomił dyszę i wziął na siebie całą zimną wodę. Kompletnie mokry, pochylił się i zaczął mnie tak całować, że nie przeszkadzały mi zimna woda na jego ciele.

Mój sutki pod wpływem chłodu, bardzo stanęły i stały się wrażliwe, na każdą zmianę temperaturę czy dotyk. Brunet zszedł pocałunkami z mojej szyji na piersi.

  - Ach... Adam!! - jęczę z rozkoszy.

Bardzo długo zajmuje się moimi piersiami. Po chwili klęka i składa mokre pocałunki na moim brzuchu, aż schodzi coraz niżej.

  - Połóż jedną nogę na moim ramieniu, Maleńka. - robię to, a on zatapia we mnie język.
  - O Boże... Adam!

Liże i ssie mnie tak delikatnie i długo, że aż błagam go, by skończył.

  - Ty miałeś mnie przepraszać, a nie torturować.
  - Skarbie, zaufaj mi. Będzie Ci bardzo przyjemnie.
  - Błagam... Adam! Kochaj mnie!
  - Ależ, mała ja Cię bardzo ko...
  - O Boże, przestań gadać i skup się na ssaniu. - zaśmiał się głośno.
  - Jesteś niecierpliwa. - nosz kurwa, zaraz będę płakać z frustracji.

I owszem płakałam i krzyczałam jak opętana, próbując zerwać się z kajdanek.
Taki potężny miałam orgazm.

  - Adam... nie mam siły. - jęczę nadal czując gdzieś w zakamarkach mojego umysłu, to uniesienie.

Czuję jak zdejmuje kajdanki z jednej dłoni. Prawie opadam na posadzkę, ale mnie zatrzymał kolanem w kroku.

  - Wiem, skarbie... dlatego jak nigdy, będę Cię kochał w tej pozycji. - odwrócił mnie i oparł o ciepłe płytki.

Wypiął bardziej moje pośladki i szerzej rozstawił moje nogi w tych szpilkach, które są już zapewne pełne wody.

  - Wytrzymasz, kochanie... tą rundkę?
  - Tak.
  - To trzymaj się mocno, mała. Będę Cię ostro pieprzył.
  - Błagam, zrób to. Tak jak lubimy.
  - A nawet mocniej. - wbił się we mnie z impetem, że aż ledwo się utrzymałam.
  - Aaach! ADAM!!!
  - Za mocno?
  - Nie!!! TAK masz mnie kochać.
  - I kocham, nad życie. - i zaczyna nacierać na mnie jak nigdy dotąd, głośno rycząc.
  - O kurwa. Kocham Cię!
  - Adam... ja zaraz, ach...
  - Wiem i daj mi to, Maleńka. Zaciśnij się na mnie!

Zaczęłam krzyczeć z rozkoszy i płakać z braku sił. Jedyne co zarejestrowałam to jego orgazm, bo ściskając mocno moje biodra, zaczął pędzić jak oszalały, głośno krzycząc.
Po tym mój mózg wyłączył się, dosłownie.

♡♡♡

Adam

Budzę się i pierwsze co widzę, to mojego anioła, który spokojnie śpi.

Chryste... w tych promieniach słonecznych, wygląda jakby przed chwilą zeszła z samego nieba. Nie czekając dłużej, budzę ją pocałunkami. Jak zwykle przeciągam się kusząco i mruczy, jak kotek.

  - Dzień dobry, moja śliczna. - całuję jej usta. - Czego mam Ci życzyć w 17 urodziny?
  - Dzień dobry. - uśmiecha się. - Żeby nam te niecałe 13 miesięcy, szybko zleciało.
  - Świetne życzenie.
  - A Tobie, ukochany? Co mam życzyć?
  - Tego samego. Pragnę żebyś została moją żoną.
  - O czasie, pędź! I zatrzymaj się w miejscu, w naszą noc poślubną. - zaśmiałem się. Idealne życzenie.

Kurwa... jak ja ją kocham. Pocałowałam ją mocno. To nasz pierwszy urodzinowy buziak.

  - Jak Ci się spało?
  - Jak w niebie. - odpowiada.
  - Skarbie... ostatni raz dałem Ci wino. Padłaś mi nieprzytomna na końcówce.
  - O przepraszam, nie uprzedzałam Cię, że tak będzie? Z resztą, pamiętam jeszcze twój orgazm, a dalej pustka.
  - O dużo się nie pomyliłem. - pociągnąłem zębami jej dolną wargę.
  - Która jest godzina?
  - Po 9.00. - nagle zerwała się na równe nogi. - Co się stało?
  - Ubieraj się! - krzyczy z łazienki. - O 10.00 mam lekarza ginekologa. Musisz mnie zawieźć.
  - Spokojnie, zdążymy.

Szybko umyła się pod prysznicem i jak burza wleciała do sypialni, szukając chyba wczorajszych ciuchów, tylko z garderoby wzięła.świeżą bieliznę.

Kręciłem głową widząc w jak ekspresowym tempie umalowała się. Tylko w drodze do garażu związała włosy w wysoką kitkę.

  - Przestań sie już przeglądać, dobrze wyglądasz. - wzdycha i zamyka skrzydło z lusterkiem.

Gdy dojeżdżamy na miejsce, wysiadam razem z nią z auta.

  - Co ty robisz? - pyta.
  - Idę z Tobą.
  - Po co? Chcesz siedzieć w poczekalni pełnym bab?
  - Co z tego? - przewraca oczami i wchodzimy razem.

Wchodząc po schodach mam zajebiste widoki idąc za nią. Nie potrafiłem się oprzeć i zmacałem jej pośladki.

  - Ktoś mógłby mieć z dołu ładne widoki. - szepczę, nadal macając jej tyłek.
  - Możesz przestać?
  - Nie. - mówię łobuzersko.

Wchodzimy na piętro, gdzie czekają już dwie kobiety. Po wypytaniu która jest na którą, okazuje się, że Ewela jest pierwsza, a doktora jeszcze nie ma.

Po chwili pojawia się więcej kobiet i każda zajmując miejsce, uważnie mnie obserwuje, ale ja mam to gdzieś. Czytam jakieś ulotki o ciąży.

  - Ta doktor Zawada, to jakaś dobra jest? - pytam, nie podnosząc wzroku z ulotki.
  - Taa... - odpowiada, jakiś dziwnie wesołym głosem.

Dopiero chwilę później, dowiedziałem się, o co jej chodzi.

  - Dzień dobry. Przepraszam bardzo za spóźnienie, po prostu zaspałem. - wpadł jakiś młody facet, jak burza na korytarz. Kto to kurwa jest? - Proszę dać mi chwilkę na przygotowanie się i zaraz poproszę pierwszą Panią. - któraś odpowiada, że nie ma problemu.
  - To jest doktor Zawada? - pytam kompletnie zaskoczony.
  - Tak. - łapię ją za rękę. - Co robisz?
  - Jak to co? Wychodzimy. - mówię cicho, ale i tak mnie słychać.
  - Oszalałeś? Zaraz wchodzę.
  - Nie pójdziesz do niego, znajdziemy Ci jakąś PANIĄ doktor. - zaczęła się śmiać.
  - Adam, nie wygłupiaj się i siadaj. To jest mój lekarz i nie będę go zmieniać.
  - Przecież on jest, nie wiele straszy ode mnie.
  - O Boże... po co żeś tutaj ze mną wchodził na górę? Trzeba było w aucie zostać.

  - Zapraszam. - mówi doktor, a ona wstaje z torebką w ręku, ale znowu ją zatrzymuję.
  - Ewela, proszę... zmień lekarza. - uśmiecha się do mnie, pukajac się w czoło palcem. Reszta kobiet ma dyskretny ubaw.

Ja pierdolę... weszła tam już 10 minut temu.
Co on jej tam robi?

Kurwa, Winer... weź się w garść!
To jest lekarz, do cholery, a nie jakis zbok!

Jednak z tych nerw, zaczynam chodzić po korytarzu, rozbawiając tym kilka kobiet.

Nagle z gabinetu wychodzi moja śliczna i od razu się uśmiecha na mój widok.

Podszedłem do niej, łapiąc za rękę i wręcz wyporwadzam ją z przychodni. Ledwo zdążyła krzyknąć do widzenia.

Rozbawiona wsiada do auta.

  - Co Cię tak bawi? - trzaskam drzwiami.
  - Adaś, nie możesz być zazdrosny o każdego lekarza, który mnie bada. - przybliża się do mnie, opierając się rękami o moją nogę i składa soczystego buziaka.
  - Czemu nie może to być kobieta?
  - Bo mężczyzna jest bardziej delikatny i naprawdę jest dobry. - wzdycham.  
  - Coś mi się przypomniało z wczoraj. - mówi.
  - Co takiego? - spojrzałem na nią przez chwilę, prowadząc auto.
  - Dlaczego my nigdy nie kochamy się w tej pozycji, co wczoraj?
  - Bo jej nie lubię. Nie z Tobą.
  - Dlaczego? Coś ze mną nie tak?
  - Maleńka... z Tobą jest wszystko w porządku. Po prostu moim zdaniem ta pozycja, jest bardzo lekceważąca.
  - A uważasz tak, bo? - wzdycham.
  - Naprawdę chcesz wiedzieć?
  - Niech zgadne, kochałeś się tak z Martą?
  - Ewela... ja się z nią nigdy nie kochałem. Ja ją po prostu pieprzyłem. Była tylko stałą partnerką do seksu, nikim więcej.
 
  - Więc masz coś z Greya? - zapytała.
  - Oglądałaś go?
  - Ba! Ja nawet przeczytałam wszystkie części.
  - Chryste... ile miałaś wtedy lat?
  - 15. - uśmiecha się.
  - Nie zgorszyło Cię to?
  - Nie. Ale bardziej wolę Cross'a. Nie ma tam BDSM, choć nic do niego nie mam, fabuła jest ciekawsza i bohaterowie bardziej wyraziści.
  - Jasna cholera.
  - Znasz Crossa? - pyta zaskoczona.
  - Nie, ale zgaduję, że jest w podobnej stylistyce.
  - Mhm... - zaraz, zaraz...
  - Ewela... co miało oznaczać, że nic nie masz do BDSM?
  - A co byś powiedział, jak bym Ci wyznała, że być może mnie to kręci? - zatrzymałem się gwałtownie.
  - Nie mówisz tego poważnie. - zjechałem na chodnik, w akompaniamencie klaksonu kogoś za nami. - Skąd możesz to wiedzieć?
  - Podnieca mnie to. Mam bardzo bujną wyobraźnię. - mówi bez skrępowania. Patrzę na nią kompletnie zaskoczony.
  - Przecież Ty nie masz odporności na ból, a jego jest tam pełno. - zauważam, czując jak cisną mnie spodnie.
  - To inny rodzaj bólu. Uwielbiam jak dajesz mi klapsy podczas zbliżenia lub jak ciągniesz mnie za włosy. Uwielbiam jak nade mną dominujesz. Chciałabym czegoś spróbować.
  - Jezu Chryste... - złapałem się za usta.
  - Adam... jeśli tego nie chcesz, nie musimy się w to bawić. Dla mnie jest idealnie, tak jak jest.
  - Ewela... najdroższa... ja...
  - Co ty tak dukasz? Mów normalnie o co Ci chodzi, bo nie wiem na czym stoję.
  - Kurwa... jak Ci to powiedzieć. Maleńka... żeby była jasność, nie jestem Grey'em i nie jestem panem, ale lubię dominować, bardzo. Chciałem mieć uległą, ale nie taką, jakie zatrudniał ten gościu w filmie. Po prostu, też miałem ochotę się tak zabawić od czasu do czasu. Ale poznałem Ciebie, zakochałem się w Tobie i wiedziałem, że jesteś za młoda na takie rzeczy. Że nie mogę z Tobą spełnić od razu tej fantazji, bo bałem się że Cię wystraszę. A ty coraz częściej mnie zaskakiwałaś, jak na przykład seksem w aucie. Niczego się nie bałaś. Dlatego powiedziałem Ci wtedy, że mam różne brzydkie myśli, a ty nieświadomie się zgodziłaś na nie. Miałem zamiar stopniowo wprowadzać jakieś gadżety. A ty zrzucasz na mnie taką bombę? Naprawdę tego chcesz? 
  - Tak. - odpowiada pewnie.
  - Kurwa... no nie wierzę. Czym jeszcze mnie zaskoczysz?
  - Nie wiem. Całe życie przed nami. Wyjdzie w praniu.
  - Jesteś spełnieniem moich marzeń.
  - A ty moich. - całuje mnie mocno.
  - A wracając do tej pozycji. Nie tylko nie chcę się z Tobą tak kochać, bo znaczysz dla mnie bardzo dużo, ale dlatego że uwielbiam patrzeć w twoje oczy, gdy dzięki mnie osiągasz spełnienie.
  - Mnie też nie podoba się ta pozycja. Nie mogę Cię wtedy dotknąć, ani zobaczyć.
  - Dlatego nie będziemy się tak kochać. To co? Jedziemy na śniadanie, czy jemy w domu?
  - A zabierzesz mnie na gofry z owocami i frużeliną? - spojrzałem na nią zaskoczony.
  - Oczywiście, że Cię zabiorę. - po czym dodaję cicho chyba sam do siebie. - No nie poznaję jej.
 
Z uśmiechem włączam się ponownie do ruchu, kręcąc głową z niedowierzania.

4390 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top