39. Wszystko musisz wiedzieć?
Adam
Choć bardzo niechętnie, musieliśmy wstawać. Po ubraniu się, poszliśmy razem do łazienki, ale wiadomo, że mnie zajęło naszykowanie się, o wiele szybciej jak jej, dlatego poszedłem zrobić nam śniadanie. Zauważyłem, że im bardziej Ewela się szykowała, tym bardziej jej humor gasł i zaczyna się denerwować.
Teraz z niewyraźną miną, usiadła przed wyspą i patrzy bez życia, na naszykowane przeze mnie kanapki.
- Maleńka... co Ci jest? - pytam, kładąc przed nią kawę z mlekiem.
- Muszę iść do szkoły. - dobrze wiem, o co jej chodzi, ale próbuje obrócić to w żart, uśmiechając się znacząco.
- Wolałabyś zostać ze mną? - nagle wstała i wtuliła się we mnie.
- Oczywiście, że tak. - wzdycha.
- Będzie dobrze. - przytulam ją mocniej do siebie. - Już dzisiaj odczujesz różnicę. Zobaczysz. - ucałowałem jej czoło. - Napisz mi, swój plan lekcji i kiedy masz dzwonki.
- Dobrze.
- Ewela... muszę o czymś z Tobą porozmawiać.
- Tak? - spojrzała na mnie z dołu.
- Najpierw usiądź i zacznij jeść śniadanie. - wróciła na swoje miejsce.
- Słucham. - mówi, zakrywając pełną buzię.
- Musimy podjąć wspólnie decyzje. - podniosła ze zdziwienia brew. - Nie chcę Cię straszyć, ale chodzi o Michała. Nie wiemy z Adrianem, jaką mamy wybrać strategię, by Cię chronić.
- Coś mi grozi?
- Jesteś jego obsesją i może nie poddać się tak łatwo, kiedy dowie się, że jesteś zajęta, tym bardziej, że wróciłaś do mnie.
- I co w związku z tym? - nerwowo popija kawę.
- Są dwie opcję. 1. Ukrywamy, że nie jesteś już singielką, do czasu, aż się wyleczy z Ciebie lub nie zmienisz szkoły. - zatkało ją. - A 2. Od razu sprowadzamy go na ziemię. Brutalnie pozbawiamy go nadzieji, na jakąkolwiek przyszłość z Tobą. Nie będziemy się ukrywać.
- Nie chcę zmieniać szkoły. Moi marzeniem, jest uzyskać tytuł technika. W ogóle nie zgadzam się na opcję numer 1. - jest bardzo zdenerowana. - Nie mam zamiaru się ukrywać z Tobą. Chcę normalnie żyć i nie przejmować się, czy on nas w końcu przyłapie. Rozumiesz?
- Dobrze. - przytuliłem ją od tyłu. - Ja też nie byłem za opcją numer 1. - czuję, jak rozluźnia się, gdy ją tak przytulam. - Nie dam się sterroryzować jakiemuś szczeniakowi, ale jeżeli coś Ci ma zagrażać, zrobię wszystko, by zapewnić Ci ochronę.
- Dlaczego on mnie chcę? - pyta załamana.
- Bo kocha Cię, miłością obsesyjną. Nie wyobraża sobie życia, bez ciebie.
- Skąd to wiesz? - wdycham jej zapach za uchem.
- Bo kocham Cię tak samo, jak nie jeszcze bardziej. Jesteś moją obsesją, Ewela i nie wyobrażam już sobie mojego życia bez ciebie.
- Ciebie też mam się bać? - zapytała z rozbawieniem.
- Nie, mnie nie musisz, Maleńka... dopóki jesteś moja.
- Zabrzmiało groźnie... - odwraca się do mnie - ...ale nie boję się, a wiesz czemu? Bo nigdzie się nie wybieram. - ciągnie za mój podkoszulek, by złączyć nasze usta.
Jesteś pieprzonym szczęściarzem, Winer.
Ewelina
Dojeżdżając do szkoły, juz z daleka widzę platynową blondynkę, która jak zwykle czeka na mnie. Adam chyba ją poznał, bo zaparkował tuż obok niej. Natka spojrzała zdziwiona na auto, ale jak tylko zobaczyła mnie w nim, uśmiechnęła się szeroko i podeszła bliżej.
- Uciekam. - chcę dać mu buziaka, ale on wysiada z auta, więc i ja to robię. - Hej. - uśmiecham się do blondynki i daję jej buziaka w policzek.
- No heeej... - uśmiecha się radośnie.
- Witaj, Natalio. Miło Cię znowu widzieć. - mówi Adam i przytula ją po buziaku w policzek.
- Mnie Ciebie tym bardziej. - spojrzała na nas, gdy brunet przytulił mnie mocno do siebie. - Bardzo się cieszę, że wróciłeś i że znów jesteście razem. Mam nadzieję, że już na stałe, bo tylko ze sobą jesteście tacy szczęśliwi.
- Masz na to moje słowo. - powiedział, całując mnie w skroń.
- Nie chcę Wam przerywać tej sielanki, ale musimy już iść. - uśmiecha się.
- Przyjadę po Ciebie.
- Dobrze.
- Kocham Cię, Maleńka.
- Kocham Cię, Adaś. - pocałował mnie krótko, ale namiętnie.
- Nie martw się. Będzie dobrze. - szepnął. - W razie czego, pisz. - skinęłam głową i chwyciłam Natkę pod ramię.
- Do zobaczenia. - macha mu.
- Narazie. - oparł się o auto i odprowadza nas wzrokiem.
Ledwo wchodzimy do środka, a Natka zaczyna cicho piszczeć, przyciągając tym uwagę innych.
- O Boże... już zapomniałam, jaki on jest boski, a jaki w Tobie zakochany! - zachwyca się.
- Ja w nim też.
- Rozumiem, że spałaś u niego.
- Tak naprawdę... będę pomieszkiwać u niego przez większość miesiąca. - spojrzała na mnie zaskoczona.
- Co!? Mówisz poważnie? - potakuję. - A co na to twoi rodzice? - opowiadam jej wszystko od A do Z. Pod koniec blondynka zaczęła chichotać. - Mam nadzieje, że Adam ma masywne łóżko.
- Bardzo śmieszne. - udaję obrażoną.
- Ale wróćmy do Michała... myślisz, że ta akcja coś da?
- Mam taką nadzieję. - wzdycham.
Dochodzimy do schodów, gdzie jest... cała trójka. Staję jak wryta, na widok Siwego, który jako jedyny stoi przy schodach i patrzy na mnie z bólem.
- Cześć... - powiedział do nas i poszedł na górę.
Powinnam się cieszyć, że odpuścił i dał mi spokój, ale tak nie jest... Mimo swojego okropnego zachowania wobec mnie, boli mnie jego utrata. Jest mi źle, że przeze mnie musi unikać mnie, a co za tym idzie, naszej paczki.
Wszystko zaczęło się pierdolić...
Adam
Wsiadam do auta dopiero wtedy, kiedy ich sylwetki zniknęły w murach szkoły, ale zanim odjadę, dzwonię do Adriana.
~ No siema, co tam? Jak tam ślicznotka?
~ Siema. Dopiero weszła do szkoły, więc nic narazie nie wiem. Dzwonię, by zapytać... jak pracujesz?
~ W tygodniu mam nocki. A co?
~ Masz ochotę iść ze mną na siłownię?
~ Jasne.
~ To zaraz po ciebie, podjadę.
~ Czekam.
~***~
Leżę na atlasie i podnoszę ciężary, a Adrian stoi nade mną i mnie asekuruje.
- Coś Ci powiem... tylko się nie wściekaj. - zaczął.
- Dlaczego miałbym to robić?
- Bo pierwszy raz, zależy Ci na swojej dziewczynie i widzę, jak reagujesz. Jesteś ciągle zazdrosny. - spojrzałem na niego, ciut dłużej przytrzymując na klatce sztangę. - Nie patrz tak. Cały czas jesteś spięty i na każdego patrzysz, jak na zagrożenie. Dopiero, gdy ona jest bardzo blisko Ciebie, jesteś spokojniejszy.
- Masz rację. - wzdycham. - Jej dotyk i zapach mnie uspokaja. - podnoszę sztangę, a Ad pomaga mi ją odłożyć.
- Sam widzisz... strach cokolwiek się odezwać.
- Teraz to robisz sobie jaja. - patrzy na mnie rozbawiony. - Mów, co chciałeś.
- Podoba mi się Ewela. - spojrzałem uważniej na niego. - Stary... nie mogłem od niej oderwać wzroku, gdy stała w samej twojej koszuli. Wyglądała... cholernie gorąco.
- Widziałem. - wzdycham. - Tylko jedno mnie dziwi, Ad... przecież ona nie jest w twoim typie. - zauważam.
- W twoim też nie była.
- Owszem, nigdy takiej nie miałem, ale od samego początku mi się podoba.
- Mnie też... od naszego pierwszego spotkania. -
- Ad... - przerwał mi.
- Wiem... po prostu jestem z Tobą szczery. Może gust mi się nie zmienił, ale ona jest wyjątkowa. Masz szczęścię, mając ją. Jest sympatyczna, a zarazem zadziorna, słodka i ostra. Jest też bardzo dojrzała, jak na swój wiek i zabawna. Ideał. - uśmiechnąłem się. - Nie będziesz się z nią nudził.
- To prawda. Zachwycam się nią cały czas. Co trochę mnie czymś zakakuje i za cholerę nie potrafię przewidzieć jej reakcji. Wczoraj... zanim przyszliście, rozmawialiśmy o jej pomieszkiwaniu u mnie i wiesz co mi zaproponowała? - spojrzał na mnie pytającym wzorkiem. - Że skoro w większości będzie mieszkać u mnie, chce się dokładać do rachunków lub robić zakupy. - zaśmiał się.
- Jest niewiarygodna.
- Dokładnie... przypomnij sobie teraz Martę. - prychnał.
- Ona Cię doiła. Zależało jej tylko na twoich pieniądzach.
- Otóż to... teraz już wiesz, dlaczego chcę się z Ewelą, jak najszybciej ożenić?
- Wiem... - uśmiechnął się.
Zanim się zamieniliśmy miejscami, wyciągnąłem dzwoniący telefon. Puls mi przyspieszył, widząc jej imię na ekranie.
Ewelina
Już trzecią przerwę, Michał trzyma się z daleka. Czuję teraz ogromną ulgę. Nie jestem już obserwowana, tak jak zawsze i nie kręci się wokół mnie.
Muszę przyznać, że trochę za nim tęsknię, ale nie za jego manią prześladowczą, tylko za Siwym, moim przyjacielem, którym był... do końca września.
Zanim wychodzę z klasy, dzwonię do Adama, by go uspokoić. Odbiera, już po drugim sygnale.
~ Tak, Maleńka? Coś się stało? - pyta zmartwiony.
~ Nie, Adaś. Wszystko w porządku. Michał unika mnie jak ognia.
~ Ogromnie mnie to cieszy. - mówi z ulgą.
~ Ja też. Czuję się teraz o wiele lepiej. Mam pytanko?
~ Tak?
~ Mógłbyś podać mi numer do Adriana, bym mogła mu podziękować?
~ Już Ci go daję, proszę. - ...co? Chciałam napisać smsa, a nie...
~ Halo? - w słuchawce rozbrzmiał jego głos.
~ Cześć, Adrian... tu Ewela. - uderzyłam się w czoło.
Głupia!
Skoro jest z Adamem, to doskonałe wie, z kim rozmawia!
~ No hej... - wita się serdecznie.
~ Chciałam Ci bardzo podziękować. Już zapomniałam, jak swobodnie mogę czuć się na przerwach.
~ Nie ma za co, ślicznotko. - aż się zapowietrzyłam.
~ Naprawdę? Nie chcesz w zamian dobrego obiadu?
~ Wiesz co? Po głębszym przemyśleniu, to jednak jest za co. Musiałem wcześnie wstać i to w niedziele i... - zaśmiałam się, a on już nie dokończył.
~ No właśnie, dlatego zapraszam Ciebie i Twojego kolegę, na kolację... do Adama...
~ Do nas! - krzyczy brunet, przerywając mi.
~ ...tylko musisz mi powiedzieć, kiedy będzie Ci pasować.
~ Pracuję teraz na noc, więc może to być nawet dzisiaj.
~ W takim razie zapraszamy dzisiaj. Na 19.00?
~ Super... już nie mogę się doczekać.
~ To do zobaczenia.
~ Do zobaczenia, ślicznotko.
~ Pa, Maleńka!
~ Paa!
~***~
Kończąc lekcje, pierwszy raz nie musiałam odetchnąć z ulgą. Po całym dniu spokoju, nawet nie przejmowałam się, że kończymy o tej samej godzinie.
Wychodzę ze szkoły w towarzystwie Natki. Obie szukamy wzrokiem swoich chłopaków, którzy o dziwo czekają razem, niedaleko wejścia do szkoły.
Brunet spojrzał na drzwi szkoły z uśmiechem, jakby mnie wyczuł. Mimo, iż jestem spory kawałek od niego, czuję to coś skaczące między nami. Mam ochotę, podbiec i rzucić mu się w ramiona, ale nie będę z siebie robić zakochanej idiotki szczególnie, że gdzieś niedaleko, stoi Michał z Gośką i na bank nas obserwują.
Podchodzę normalnym krokiem, cały czas patrząc mu w oczy. Im jestem bliżej, tym bardziej nie potrafię ukryć uśmiechu na mojej twarzy.
- Cześć. - uśmiecha się.
- Hej. - podchodzę do niego, a on zgarnia mnie w ramiona i mocno całuje.
- O czym rozmawialiście, panowie? - pyta Natka.
- Wszystko musisz wiedzieć? - uśmiecha się Dawid, przytulając ją.
- Ostrzegaliśmy Adama, że jeśli jeszcze raz skrzywdzi Ewelę, to pożałuje. - powiedział Szymon.
- Masz wspaniałych przyjaciół. - całuje mnie w nos.
- Wiem. Ty również.
- Koniecznie musicie nas kiedyś odwiedzić.
- Z wielką chęcią. - szczerzy się blondynka.
Adam spojrzał groźnym wzrokiem za mną, a to oznacza, że wypatrzył Michała i pewnie teraz walczą na wzrok.
- Jedziemy? - pytam. - Muszę zajechać jeszcze do sklepu, zrobić zakupy na kolację.
- Natalko? Jak było dzisiaj w szkole? - zignorował mnie i zadał pytanie, nie spuszczając wzroku z Siwego.
- Jeśli chodzi Ci o Michała, to bardzo spokojnie.
- To dobrze. Podwieźć Was?
Wszyscy odmówili, bo mieli już jakieś plany, więc po pożegnaniu się z nimi, brunet złapał mnie mocno za rękę i poprowadził do auta. Dopiero, gdy wsiadłam, poczułam jak napięcie ze mnie spada. Choć nie odwróciłam się w stronę blondyna ani razu, to cały czas czułam na sobie jego palący wzrok.
- Maleńka...? Wszystko dobrze?
- Tak. - pochyliłam się w jego stronę i pocałowałam tak, jak chciałam na samym początku, ale było mi głupio, tak przy wszystkich.
- Cholernie za Tobą tęskniłem.
- Ja za Tobą też. - uruchomił silnik. - Co robiłeś cały dzień?
- Najpierw byłem z Adrianem na siłowni, a potem pojechałem do domu i... pierwszy raz... nie mogłem znaleźć sobie miejsca.
- Przecież uwielbiałeś być sam. - zauważam.
- No właśnie... uwielbiaŁEM. - podkreślił końcówkę.
- To nie dobrze. - wzdycham.
- Co nie dobrze?
- To nie dobrze, że zmieniasz się dla innej, albo co gorsza, ona to robi.
- A co jeśli ona... - kładzie rękę na moim kolanie. - ...robi to całkowicie nieświadomie, a mnie... jak najbardziej odpowiadają te zmiany?
Nie potrafiłam odpowiedzieć na jego pytanie, ale bardzo cieszyłam się z jego odpowiedzi. Naprawdę nie chcę cokolwiek w nim zmieniać.
~***~
Z pełnym wózkiem zakupów, stoimy w kolejce przy kasie. Wzięłam tylko najpotrzebniejsze dla mnie rzeczy, bo brunet już wcześniej zrobił sporo zakupów.
Widząc, że Adam szuka zapewne portfela, robię swoją akcję.
- Zapomniałam. - złapałam się za czoło, wykładając na taśmę produkty.
- Czego?
- Wrócisz się po mleko bez laktozy i kakao rozpuszczalne?
- Jasne. - połknął haczyk.
Nadal go nie ma, kiedy kasjerka kończy skanować produkty.
- Razem będzie 49,98zł. Kartą czy gotówką?
- Kartą. - odpowiadam, szybko wyciągając portfel z kieszeni i płacę zbliżeniowo.
Dobrze, że za nami nikogo nie ma, mogę w spokoju popakować zakupy.
- Proszę. - brunet podaje kasjerce zgrzewkę mleka i kakao.
- Razem 23,49zł.
- A te zakupy?
- Zostały już zapłacone. - w tym momencie padłabym trupem, gdyby wzrok mógłby zabijać.
- Bedzie kartą czy gotówką?
- Kartą. - syczy na biedną kasjerkę, jakby to była jej wina.
Pakuje mleko i kakao do wózka, bierze mnie za rękę i jedną ręką prowadzi wózek, nic się nie odzywając.
- Czemu się złościsz? - pytam, bo widzę jak prawie rzuca tymi reklamówkami do bagażnika.
- Bo zapłaciłaś. Wsiadaj do auta.
- I co z tego? - przewracam oczami.
- Nie musiałaś tego robić.
- Blokowaliśmy kasę. - kłamię i odchodzę.
Wsiadam z bananem na twarzy. Następnym razem muszę coś innego wymyślić, bo więcej nie da się nabrać.
Wsiada do auta trzymając w ręku paragon i portfel i po chwili wyciąga 50zł i mi podaje.
- Po co mi to?
- Za zakupy.
- Nie chcę.
- Ewelina, nie denerwuj mnie. - mówi zły nadal czekając, aż wezmę banknoty. Jego nie doczekanie.
- Sam się nakręcasz. To ja robię kolację.
- Weź to.
- Nie. Odpuść w końcu. - wzdycha niezadowolony.
Zły, rusza z miejsca z piskiem opon i jedziemy w ciszy do domu.
2135 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top