32. Tak... i to był błąd.

Ewelina

Mimo sporego ruchu, szybko znaleźliśmy wolny stolik. Ja usiadłam, by go zająć, a Adam poszedł zamówić nam kawę.

Choć stoi w kolejce, cały czas mnie obserwuje. Ja też nie mogę oderwać od niego oczu. Cholernie za nim tęskniłam i nadal tęsknię za jego ustami na moim...

O Bożenko... muszę się ogarnąć.

W chwili, gdy brunet zaczął zamawiać, niespodziewanie ktoś pocałował mnie od tyłu w policzek. Już myślę, że to Natka, a okazuje się być to Rafał, który siada na miejscu Adama.

Nigdy się z nim tak nie witałam, dlatego patrzę na niego, jak na wariata.

- Cześć. Miło Cię widzieć, poza murami szkoły. - uśmiecha się.
- Cześć. Wybacz... ale to miejsce jest zajęte.
- Czekasz na kogoś? - rozgląda się, kompletnie ignorując bruneta, który zabija go wzrokiem.
- Tak.
- Mam nadzieje, że nie na Michała. - mruży oczy.
- Nie.
- To w takim razie... napisz do Natalii, że odwołujesz spotkanie i zabieram Cię na randkę. - uśmiecha się.
- Po moim trupie. - warczy Adam, kładąc tacę z kawą i kawałkami ciasta na stoliczku.
- A ty, to kto?
- Adam, jej chłopak. - spojrzał na mnie zaskoczony. - Długo będziesz się zbierał? Przeszkadzasz nam.
- Słuchaj, gościu. To nie ja jestem Michałem. Nie musisz udawać jej ochroniarza. - mam ochotę parsknąć śmiechem.
- Doskonale o tym wiem i nikogo nie udaję. Ty i Michał macie się trzymać od niej z daleka. Ewelina jest tylko moja. Zrozumiałeś, czy mam powtórzyć? - wstał z miejsca.
- Czy Ty zawsze musisz wybierać, zaborczych dupków? - wkurzył mnie tym i sama nie wiem czemu.

Przecież ma racje... Adam też jest zaborczy. Pytanie brzmi dlaczego mi to nie przeszkadza, jak u Michała? I dlaczego mój instynkt każe go bronić, choć nie jestem pewna, na czym stoimy?

- Kręci mnie dominacja... - odchyliłam się bardziej na krześle, zakładając nogę na nogę. - ...szukam swojego Christiana Greya. - zaskoczyłam ich obu.
- Miałem Cię za mądrzejszą.
- No cóż... - rozłożyłam ręce. - ...nie wszystko musiało się rodzicom udać.
- Dużo straciłaś w moich oczach. - złapałam się za serce.
- Jak mi przykro. - prychnął i odszedł.

Adam zajął jego miejsce i patrzy na mnie z błyskiem w jasnych oczach, za którymi tak tęskniłam.

- Czy mi się wydaję, czy ze zmianą Twojego wyglądu, który muszę przyznać, bardzo Ci pasuje, bo wyglądasz obłędnie... - wchodzę mu w zdanie.
- Dziękuję.
- ...zrobiłaś się jeszcze bardziej ostra.
- Może coś w tym jest... - siegam pięknie wyglądające karmelowe latte. - Kiedy wróciłeś?
- Wczoraj wieczorem.
- A co tu robisz?
- Wstyd się przyznać, ale... zapomniałem kupić jakiś prezent dla babci, w Sztokholmie. A ty?
- No właśnie, nie mam za dużo czasu, bo... - wyciagam z kieszeni telefon. - ...jestem umówiona z Natką i... - czytam smsa od niej.

Natka: Przepraszam, laseczko, ale jednak nie przyjadę. Siostra przyjechała tak nagle i nie mogę wyjść. Nie gniewaj się na mnie. Obiecuję, że Ci to wynagrodzę ;*

- ...zabiję ją. - wzdycham.
- Co się stało? - pyta, upijając łyk czarnej kawy.
- Napisała, że jednak nie przyjedzie, bo ma niespodziewanych gości. - uśmiechnął się lekko.
- Powiedziałbym, że mi przykro, ale... dzięki temu, mogę spędzić czas z Tobą. - spojrzał na mnie intensywniej. - Jak kolano?
- Dziękuję. Bardzo dobrze. Muszę przyznać... - z uśmiechem zaczęłam jeść jakieś ciasto z truskawkami. - ...że doktor Krawczyk miał rację i nie chodzę już w ortezie. - zaśmiał się. - A jak było na szkoleniu?
- Ukończyłem go z wyróżnieniem. - nie słychać w jego głosie radości.
- Gratuluję.
- Dziękuję. Ewelina... - westchnął. - ...nic mnie nie łączyło z Wiktorią.
- Nie musisz mi się tłumaczyć.
- Ale chcę. Owszem, wyszliśmy razem tamtego wieczoru, ale byliśmy ze wszystkimi. To było takie wyjście integracyjne. Przysięgam, że więcej takich wyjść nie było.
- Po co mi to mówisz? Przecież nie byliśmy wtedy razem.
- Naprawdę byłaś z Michałem? - zapytał z bólem w oczach.
- Tak... i to był błąd. - westchnęłam.

Czuję się teraz okropnie, bo choć zerwaliśmy i w sumie byłam wolna, nie powinnam wiązać się z Siwym. Muszę i chcę się wytłumaczyć.

- Mimo, iż to ja chciałam, żebyś dał mi spokój, żałowałam tego, ale było już za późno. Wyjechałeś. - zacisnął szczękę. - Później zobaczyłam te zdjęcia. Bardzo przez nie cierpiałam i to one były impulsem, by dać Michałowi szansę. Myślałam, że dzięki niemu zapomnę o Tobie... ale nie potrafiłam. Przez to nie mogłam się przełamać i... zacząć z nim sypiać. Okazało się, że gdy ja mu odmawiałam, on wtedy wychodził i jechał prosto do swojej koleżanki z klasy, która ochoczo rozstawiała przed nim nogi. Zerwałam z nim, jeszcze o tym nie wiedząc, dopiero po chwili prawda wyszła na jaw. Oczywiście Michał, nie rozumie słowa "To koniec" i robi z mojego życia piekło. Nie mogę na przerwach z nikim porozmawiać, bo odstrasza wszystkich kolegów. Tego Rafała, co poznałeś, kilka razy pobił.
- Boisz się go? - pyta, próbując utrzymać nerwy na wodzy.
- Boję. Cały czas mnie obserwuje, pilnuje. Czuję się osaczona. Tylko w weekend odczuwam ulgę, bo nie czuję na karku, jego oddechu.
- Ewelina... to co on robi, to stalking. To jest karane. Musisz to zgłosić.
- I co? Otrzymam zakaz zbliżania się? Przecież uczymy się w jednej szkole. To jest awykonalne. - wstał i założył na siebie kurtkę, po czym wyciągnął do mnie rękę.
- Chodź.
- Gdzie?
- Zobaczysz. - uśmiecha się.

Gdy ubierałam na siebie kurtkę, czapkę i szal, Adam rozmawiał z kimś przez telefon, trochę na uboczu. Ale nie skończyłam owijać się szalem, kiedy już po chwili podszedł do mnie i razem wyszliśmy na parking, do jego pięknego auta.

Szczerze?

Nie obchodzi mnie, gdzie mnie zabiera. Choć moje zaufanie do niego jest ograniczone, czuję się przy nim bardzo bezpieczna.

Odwróciłam się w jego stronę i obserwuję, jak prowadzi. Uwialbiam to skupienie na jego przystojnej twarzy i to jak pewnie i lekko prowadzi, tego czarnego olbrzyma, który tak do niego pasuje.

Gdy stanął na światłach, spojrzał na mnie takim wzrokiem, że od razu przypomniały mi się, te wszystkie gorące, pełne namiętności pocałunki. Chyba oboje o tym myślimy, bo jesteśmy skupieni na sobie. Gdyby ktoś nie trąbnął z tyłu na nas, na bank rzucilibyśmy się na siebie.

Adam

Chryste... jej oczy tak hipnotyzują, że zapominam o Bożym świecie. Pragnę jej. Ona jest jak narkotyk, a ja jestem na cholernym głodzie. Moje serce i ciało reaguje na jej obecność, a ja nie potrafię tego kontrolować.

- Gdzie my jesteśmy? - zapytała, gdy zaparkowałem pod blokiem.
- Przyjechaliśmy do Adriana.
- Po co? Nie mam ochoty się z nim widzieć. - zdenerwowała się.
- Maleńka... posłuchaj mnie uważnie. Po 1. Adrian jest gliną i pomoże nam, pozbyć się Michała. Nawet nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić, że w poniedziałek w szkole, ty będziesz się bać, a ja nie bedę mogł Cię ochronić. Musisz pozwolić mi działać. On nie może Cię tak dłużej traktować. A po 2. Adrianowi, jest bardzo głupio, przez to co się stało. On naprawdę nie wiedział, że już wtedy byłem w Tobie zakochany. Obwinia się, za ten wypadek w klubie i nasze rozstanie. - westchnęła, patrząc przed siebie. - Proszę, chodź ze mną do niego. On na nas czeka. Bardzo chce Ci pomóc.
- Dobrze. - zgodziła się, ale jest cała spięta i nadąsana, ale nawet taka jest śliczna.

Mój przyjaciel już co nieco wie, o sprawie. Rozmawiałem z nim, powtarzając to co mówiła mi Natalia, ale ona była święcie przekonana, że Ewelina bardzo dobrze sobie z tym radzi, dlatego nie kazałem mu wcześniej interweniować.

Widać, tylko mnie się zwierzyła, a to oznacza kroczek na przód, w odbudowie naszej relacji.

Ewelina

Jestem zajebiście wkurzona i naprawdę nie mam ochoty iść do niego, ale Adam ma rację... drżę, myśląc o poniedziałku. Coś trzeba z tym zrobić, bo inaczej wykończę się.

Brunet chwycił mnie za rękę, ale przez nerwy, zabrałam ją. Nie chciałam widzieć się, z człowiekiem, który razem z Adamem ze mnie zakpił.

Dlaczego to Mateusz, albo Radek nie może być policjantem, który mi pomoże, tylko właśnie musi to być on!?

- Lepiej będzie, jak dasz mi dłoń. Trochę za wysokie masz te buty. - mówi.
- Nie martw się, są bardzo stabilne. - upieram się przy swoim.

Może i w tym momencie zachowuję się, jak obrażone dziecko, ale jedyne co teraz czuję to złość i zażenowanie.
Nie w głowie mi amory.

Stanęliśmy przed drzwiami i choć to ja stałam bliżej dzwonka, to jednak Adam go nacisnął. Czekałam na otworzenie tych drzwi, jak na skazanie. Chcę to odbębnić i mieć to już za sobą.

Z tego stresu, spojrzałam na swoje buty, by nie wypalić wzrokiem dziury w drzwiach, które się właśnie otworzyły. Gdy podniosłam wzrok, to aż mnie zatkało przez nanosekundę. Zapomniałam, jaki z niego, też jest przystojny dupek. Jego bursztynowe oczy, uważnie mi się przyglądają.

- Cześć, Ad.
- Cześć. - i ja się przywitałam.
- Hej. Miło was widzieć... razem. - prychnęłam pod nosem. - Wchodźcie.

Wpuścił nas do wąskiego przedpokoju, gdzie Adam pomógł mi zdjąć kurtkę. Kiedy zdjęłam czapkę, blondyn spojrzał na mnie zaskoczony, z dziwną iskierką w oczach.

O Bożenko... zmieniłam tylko kolor włosów!

- Wow... pięknie wyglądasz. Te włosy... są niesamowite. - powiedział, ogarniając mnie wzrokiem.
- Dzięki. - odparłam bez entuzjazmu.

On też wygląda świetnie, mimo że jest ubrany tylko w dresowe, jasnoszare spodnie z wielkim logo Nike i białą bokserkę.

Zaprosił nas do jednego z pokoi, z którego jest zrobiony salon.

- Czego się napijecie? Kawy, herbaty?
- Herbaty.
- Podziękuję. - powiedziałam chłodno, siadając na kanapie, wyprostowana, jak struna.

Brunet usiadł obok mnie, czując się całkiem swobodnie. Oparł się o oparcie i zarzucił rękę za moje plecy.

- Maleńka... przestań się tak denerwować.
- Nie uruchamiaj mnie. - odpowiadam powoli i spokojnie.

Nie lubię rozglądać się po czyimś mieszkaniu, dlatego tego nie robię, ale to co widzę w zasięgu wzroku, sprawia że jestem mile zaskoczona. Jest tu czysto i schludnie.

Chyba nie ma tu zatrudnionej pani Jadzi?

Po chwili wrócił z kuchni i mimo wszystko, przyniósł trzy herbaty, kładąc je na stoliczku. Potem usiadł w fotelu na przeciwko mnie, pochylił się do przodu, opierając się przedramionami o uda i patrzy na mnie uważnym wzrokiem, jakby chciał mnie prześwietlić.

- Nie próbuj na mnie swoich zawodowych sztuczek. - mówię.
- Próbuję zrozumieć twoją niechęć do mnie.
- Naprawdę nie rozumiesz, że nie czuję się komfortowo, w towarzystwie osoby, która razem z Adamem, wpadła na genialny pomysł, odegrania się na pyskatej nastolatce!? - z tych nerw zerwałam się z miejsca. Brunet przestał siedzieć już tak pewnie i teraz obaj wyglądali na skruszonych.
- Ad... zostaw nas samych. - powiedział blondyn, czym bardzo mnie zaskoczył. - Chcę porozmwiać z Eweliną, w cztery oczy.
- Mam wyjść całkiem? - spojrzał na mnie niepewnie.
- Tak. Dam ci znać, kiedy skończymy.

Adam podszedł do mnie i pogłaskał mnie po policzku.

- Będę na dole, w aucie. - pokiwałam głową.

Nie wiem czemu, nie bałam się zostać sam na sam z obcym mężczyzną, co wiecej... czułam się bezpieczna. Być może dlatego, że jest gliną?

- Usiądziesz? - zapytał.
- Wolę postać.
- Dobrze. - wstał, ale nie zbliżył się do mnie. Jeszcze bardziej zwiększył miedzy nami dystans, stając za fotelem, o który się oparł. - Możemy i tak rozmawiać.

Mimo zdenerwowania, doceniam to co zrobił. Czuję się ciut lepiej w jego towarzystwie. Nie potrafiłam tylko znieść jego przeszywającego wzroku, dlatego odwróciłam się i podeszłam do okna.

- Ewelina... przepraszam, że wpadłem na ten głupi pomysł.
- Przez Was straciłam to wszystko, na co zajebiście ciężko pracowałam, czyli swoją pewność siebie, akceptację i samoocenę. - mówię spokojnie, szukając wzrokiem auta bruneta. - Zakpiliście sobie ze mnie gorzej, jak to bydło w gimnazjum, które ciągle mnie gnoiło. Powiedz... - spojrzałam na blondyna, który zaciskał szczękę. - ...duży miałeś ubaw, przyjeżdżając wtedy po Adama? Co sobie myślałeś, patrząc mi prosto w twarz?
- Że jesteś zbyt fajna i sympatyczna, by dalej to ciągnąć. - zbił mnie tym z pantałyku.
- Tak? - założyłam ręce pod biustem, na który skupił na chwilę wzrok. - To dlaczego nie powstrzymałeś go, przed dalszym działaniem?
- Bo byłem pewien, że mu się nie uda. Wystarczyło mi kilka minut obserwacji, by wiedzieć, że jesteś wyjątkowa. Jest mi cholernie przykro, że dowiedziałaś się tego i to w taki sposób. Uwierz... że Adamowi naprawdę na tobie zależy. Możesz być zła i zrzucić całą winę na mnie, ale wybacz jemu.
- Jak mam z nim być, gdy straciłam do niego zaufanie? Skąd mam wiedzieć, że to nie jest kolejna wasza gra. - ruszył w moją stronę, ale nie uciekam.

Stanął bardzo blisko mnie, trochę za blisko jak na kogoś obcego, ale nie przeszkadza mi to. Naprawdę się go nie boję.

- Naprawdę, mu zależy. - westchnął. - Ewela... - aż mnie zatkało, gdy użył zdrobnienia. - ...znam go od 10 lat, bardziej niż reszta naszej paczki. Nigdy go takiego nie widziałem. Owszem, miał dziewczynę, ale przez prawie dwa lata, była po prostu stałą kochanką. Zerwał z nią, bo ona ciągle naciskała na zaręczyny, ślub, a on nie chciał się angażować. A teraz? Uwierz... że on robi wiecej niż wszystko, żeby Cię odzyskać. On pierwszy raz w życiu się zakochał i to właśnie w Tobie. Wybacz mu i dajcie sobie szansę, a jestem pewien, że nie pożałujesz.

Spojrzałam przez okno na auto, w którym siedzi i czeka.

- Przepraszam, Ewela. Nie znałem Cię, wpadając na ten głupi pomysł. Ale teraz już wiem, jak fantastyczną jesteś dziewczyną i... nie dziwię się Adamowi, że stracił dla Ciebie głowę. - spojrzałam na niego, kompletnie zaskoczona. - Ja wiem, że minie trochę czasu, aż znowu mu... i mi zaufasz, ale ja przysięgam na swoją odznakę, że już zawsze będę Cię szanował, nie dlatego że będziesz... - zaciął się. - ...dziewczyną mojego przyjaciela, chcę być dla ciebie takim samym przyjacielem, jakim jestem dla Adama. Już zawsze możesz liczyć na moją pomoc. Dlatego proszę, żebyś mi wszystko opowiedziała, bym mógł pozbyć się Twojego byłego. - skinęłam głową. - To co? Usiądziemy? Napijemy się herbaty? - zapytał z niepewnym, ale przesłodkim uśmiechem, którego nie potrafiłam nie odwzajemnić, na co on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Dobrze. - usiadłam już swobodniej na kanapie, opierając się plecami o oparcie.
- Ale zanim zaczniemy... powiedz mi... jak kolano? - spojrzał na nie z troską.
- Dziękuję. Bardzo dobrze. Nawet lepiej, jak wcześniej.
- Naprawdę?
- A widzisz moje buty? - z lekkim uśmiechem przytaknął. - Kiedyś mogłam o nich tylko pomarzyć. - uśmiechnęłam się.
- Tak, czy siak, jest mi przykro. Czuję się winny.
- Niepotrzebnie. Już wszystko jest w porządku. - uspokajam go.
- To się cieszę. - spojrzał mi głębiej w oczy, jakby czegoś szukał. - A teraz zamieniam się w słuch.

Przy już letniej herbacie, opowiedziałam mu ze szczegółami, całą tą sytuację. Właśnie kończę, gdy do mieszkania wchodzi brunet. Patrzy na mnie, zmartwionym wzrokiem, nie mówiąc nic.

- Miałeś przyjść, jak dam Ci sygnał. - uśmiecha się do niego Adrian.
- Nie mogłem już dłużej wytrzymać. - odpowiada wciąż patrząc na mnie.
- I tak już skończyliśmy.

Wszedł do salonu, rozbierając się tylko z kurtki, którą rzucił na koniec kanapy, po czym usiadł obok mnie i niezbyt pewnie położył rękę na oparciu za moimi plecami.

- Wyjaśniliście sobie wszystko?
- Tak. - odpowiadamy razem.
- Ewela też, opowiedziała dokładnie zachowanie Michała. - dodał blondyn.
- I możemy coś z tym zrobić?
- Tak. Możemy go nastraszyć. Ewela poda mi jego dane i razem z Kubą pojedziemy do niego jutro z samego rana, żeby go zastać w domu, razem z jego rodzicami. Wyjmiemy odznaki i powiemy, że lekarz psycholog, do którego niby chodzi Ewelina, bo nie radzi sobie z całą tą sytuacją, zawiadomił nas, o prawdopodobnym stalkingu. Przesłuchamy go, spiszemy dane i nastraszymy o konsekwencjach. To powinno pomóc. Jeśli nie, będziesz musiała porozmawiać z rodzicami i zacząć starać się o sądowny zakaz zbliżania się.
- Rozumiem. - odpowiadam, ale jestem przerażona.

Mam nadzieję, że Adrianowi się uda i wystraszy Michała. Wolałabym nie martwić rodziców i robić im kolejnych kłopotów.

2470 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top