9. Uważasz, że tylko o nią mi chodzi?

Adam

Odkąd zobaczyłem, jak ten blondyn ją całuje, nie marzyłem o niczym innym, jak samemu skosztować tych ust. A gdy powiedziała, że ten koleś, jest tylko jej przyjacielem, wiedziałem jak ten dzień się dzisiaj skończy.

Tylko nie sądziłem, że z pozoru zwykły pocałunek, zamieni się w grę wstępną.

Kolejny raz, myliłem się co do niej.

Myślałem, że ta pewność siebie, to maska za którą ukrywa to, jaka jest niewinna, nieśmiała i wstydliwa w tych sprawach.
A ona?

Nie dosyć, że oddała pocałunek, to jeszcze rozpaliła mnie nim do czerwoności, bo siedzę w aucie i nie mogę ruszyć, spod jej domu.

Próbuje się opanować, by nie iść za nią i nie dokończyć tego, co się między nami zadziało. Ratuje ją tylko to, że jest niepełnoletnia i nie mieszka sama, inaczej już dziś, była by moja.

Kurwa... co ja pierdolę?

Ona już jest moja.

Ewelina

Niechętnie wyłączam rano budzik. Przez to, co się wczoraj wydarzyło, nie mogłam zasnąć, dlatego zamknęłam się w łazience na bite półtorej godziny i rozpieszczałam swoje ciało depilacją, peelingami, maseczkami i kremami.

Cały czas myślę, o pocałunku i o tym, co wtedy czułam. Był tak cudowny, że aż go odwzajemniłam.

On w tamtej chwili, mógł robić ze mną... co chciał. To przerażające, jak on na mnie działa.

Wstaję, przecierając twarz dłonią i nie wyraźnym wzrokiem czytam smsa, który przyszedł w nocy.

Nieznany: Wciąż czuję smak Twoich ust. Jesteś uzależniająca.

O Bożenko... to chyba MisterGbur!

Ale skąd miał mój numer telefonu?

Tak samo wiedział też, gdzie mnie wczoraj odwieźć do domu, choć nie mówiłam mu swojego adresu. Musiał grzebać w moich dokumentach, w rejestracji ośrodka. Innego wyjścia nie widzę.

Z ciężkim westchnięciem, zaczęłam się zbierać.

Dzisiaj mam lekcje do 11.20, ale zaraz po nich jadę do pani Kasi sprzątać, więc bez sensu byłoby wracać się do domu, po sportową torbę, by za chwilę znów wyjść.

Nie mam ochoty w ogóle tam jechać, szczególnie że to przedostatni dzień rehabilitacji, ale niestety muszę, bo mi przepadną zabiegi.

Idę do kuchni i robię sobie kilka rzeczy do jedzenia w szkole. Obiecałam sobie, że przy chodzeniu codziennie na basen, będę jeść te 5 posiłków dziennie, żeby się trochę odchudzić i nie mieć efektu jo-jo.

Na śniadanie zrobiłam sobie parówki na ciepło, a do szkoły spakowałam jabłko, jogurt naturalny z musli i dwie grahamki, z białą wędliną i sałatą,
które swoją drogą, wmuszam w siebie, bo ich nie cierpię. Niestety, białe pieczywo tuczy, a razowy zakwasza organizm, więc nie mam za dużego wyboru.

Szybko uwijam się w łazience i idę szykować się do pokoju.

Jak zwykle do szkoły, maluję się nakładając tylko krem BB i brązerem uwydatniam kości policzkowe. Oczy maluję cienką kreską czarnym eyelinerem i tuszuje rzęsy. Dzisiaj nie mam ochoty, na wymyślanie czegokolwiek i po prostu prostuje włosy na żyletę.

Siadam w worku sako i biorę się za jedzenie już zimnych parówek, które w ogóle mi nie smakują. Taki mam mętlik w głowie, po wczorajszym wieczorze, że nie wpadłam na pomysł, by zjeść je przed makijażem.

Otworzyłam szafę i między wieszakami, znajduję bluzkę w kolorze brudnego różu, taką 2w1. Pod spodem jest dosyć duży dekolt, ale na to jest, tak jakby narzuta, z tego samego materiału, który łączy się na dole, tworząc marszczenie i a'la bombkę. Dzięki temu mój dekolt tak nie świeci, a brzuch jest pięknie zamaskowany. Uwielbiam bluzki, które ukrywają moje niedoskonałości.

Moją uwagę, zwraca bluza MisterGbura, którą wczoraj mi dał, a z tego wszystkiego zapomniałam mu oddać. Ładnie ją składam w kostkę i wkładam do torby.

Cała naszykowana dopijam herbatę i wynoszę naczynia do zmywarki. Nie jestem pedantką, ale lubię mieć porządek. No nie lubię sprzątać, ale jak już to robię, to robię to bardzo dokładnie. Jak perfekcyjna pani domu, tylko od cholery przy tym bluźnię i lepiej się wtedy do mnie nie zbliżać.

W drodze do szkoły, kupuje sobie picie i uśmiecham się na widok blondynki, czekającej na mnie przed wejściem. Jest skupiona na telefonie, że nie zauważa mojej obecności.

  - I jak? Gotowa na tyle godzin nauki? - pytam, szepcząc jej do ucha, na co ona odskakuje do góry.
  - Już kawy mi nie trzeba. - odwraca się do mnie. - Nie tak bardzo jak Ty. Po co Ci ta torba?
  - Od razu po szkole, jadę sprzątać, a potem prosto na rehabilitację.
  - No tak. - łapie się za czoło. - Powiesz mi, jak jest teraz między Tobą, a Michałem?
  - Nie wiem, co się z nim dzieje. Wczoraj był jakiś dziwny. A jak odwiózł mnie na rehabilitację, to już kompletnie mnie zaskoczył. Wypalił, że podobam mu się, rozumiesz? - mówię, a ona wzdycha.
  - Nie zauważyłaś wcześniej, jak on na Ciebie patrzy?
  - Co? O czym ty mówisz? - patrzę na nią, jak kosmitkę.
  - Jak Was poznaliśmy z Pietruszką, to przez dwa dni myśleliśmy, że jesteście parą i nie mówię tu o buziaku w usta.
  - Naprawdę?
  - No tak. Dopiero Szymon, rozwiał nasze wątpliwości, ale dodał, że Michałowi bardzo na tobie zależy. On jest o Ciebie zazdrosny. Czuje coś do ciebie.
  - O Bożenko... jak to możliwe?
  - Serio się pytasz? Jesteś śliczna, z fajnym biustem i bomba charakterkiem. - wylicza.
  - Dzięki Nat, ale...
  - Ale?
  - To wszystko się skomplikuje. - wzdycham. - Jest moim przyjacielem. Nie chcę tego tracić.
  - Nie martw się na zapas. Chodź do szkoły.
 
Choć przywitałam się z Michałem normalnie, czuję się z tym źle, jakby moje usta miały już pana, a tak na prawdę nie wiem, co to było i na czym stoję z brunetem.

Przy sprzątaniu, na chwilę o nim zapomniałam, ale przy prasowaniu, już nie. Nie mogłam się skupić i szło mi to bardzo opornie.

Im bliżej było do 17.00, tym bardziej się denerwowałam. Chyba pierwszy raz, nie chciałam tam iść. Kompletnie nie wiem, jak mam się zachować, kiedy go zobaczę.

Czy mam udawać, że nic się nie wydarzyło, czy poczekać na jego reakcję?

Na prawdę trudno jest mi uwierzyć, że ktoś taki jak MisterGbur, zainteresował się mną. I nie chodzi mi o jego boski wygląd, tylko o nasze relacje, które do łatwych nie należą.

Robi sobie ze mnie jaja?

Czy naprawdę sprawdza się w tym przypadku powiedzenie "Kto się czubi, ten się lubi."?

Wyszłam od pani Kasi i szybkim krokiem udałam się na przystanek. Choć wsiadłam w swój autobus, przez korki jestem spóźniona 25 minut.

Wiedząc, że i tak jestem po czasie, normalnie podpisałam listę i poszłam prosto do szatni, przy której stoi Adam, z panem Kamilem.

  - Dzień wieczór. Przepraszam za spóźnienie.
  - Dobry wieczór. Nic nie szkodzi. Na spokojnie proszę się przebrać. - odpowiedział tylko pan Kamil. Za to wzrok bruneta, wywierca we mnie dziurę.

Mijam ich i nie patrząc na niego, wchodzę do szatni. Od razu biorę się za przebieranie. Wychodzę z szatni trzymając w ustach kluczyk i robiąc po drodze kitkę z włosów.

  - Przez twoje spóźnienie, pan Adam ma parszywy humor. - mówi z pretensjami Paweł, który razem z Iloną, wychodzą z pola.
  - Nawet ja nie mam kontroli, nad niespodziewanym korkiem, przez wypadek. - syczę.
  - Jakbyś nie była tak uparta i pojawiała się te 5 minut wcześniej, może byś ten korek ominęła. - no dosłownie warczy na mnie.
  - A może weźmiecie się w końcu w garść i przestaniecie trzymać się maminej spódnicy? - mówię i siadam na krześle. 
  - Rodzice nauczyli nas szacunku.
  - A mnie, radzić sobie samej w życiu. - odpowiadam.
  - Podgórska, Klimczak. Zapraszam na prądy. - mówi Adam.

Krzyżuję z nim wzrok i to był błąd, bo od razu wpadły mi w oczy, jego cudnie wykrojone usta, które wczoraj zdominowały moje.

Odwracam głowę, przygryzając wargę.

  - Przepraszam, już jestem. Zapraszam Cię na pole. - mówi pan Kamil, uśmiechając się do mnie. - Podłączę Ci tunel i będę musiał Cię znów zostawić. Jak się skończy, wyłącz tym guzikiem i idź na prądy, dobrze?
  - Oczywiście.

Oparłam głowę o ścianę i przymknęłam oczy. Cieszyłam się, że miałam chwilę samotności. Mogłam w głowie ułożyć jakiś plan, ale niestety mój przeciwnik ma nade mną przewagę.

Co tu kryć, czy wypierać się tego... jestem w nim zakochana...

A tak Cię prosiłam, moja Bożenko.

Gdy tylko maszyna się wyłączyła, odsunęłam od siebie tunel i wyłączyłam go, po czym udałam się na prądy, z których już dawno wszyscy wyszli.

Widząc, że nie ma nikogo, porządziłam się sama i zmoczyłam gazy, by później się położyć na łóżku i po podpięciu w odpowiednim miejscu elektrod, włączyłam co trzeba i się położyłam.

Patrząc się w sufit, słyszę jak pewnie pan Kamil wchodzi do pokoju.

  - Przepraszam, że się porządziłam, ale wystarczający jest już przeze mnie poślizg.
  - Spokojnie... - to on.

Podszedł do mnie i tylko nieznacznie poprawił elektrody. Przeszedł mnie niezauważalny dreszcz, gdy jego palce dotknęły mojej skóry.

Powoli wstałam do siadu i spojrzałam na niego, jak siada na krześle, obok mnie.

  - Nie musi mnie pan pilnować. Dam sobie radę.
  - Wiem. - patrzy na mnie intensywnie. - Już myślałem, że nie przyjdziesz. - szepnął.
  - Autobus utknął w korku. - odpowiadam, nie patrząc na niego.
  - Chcę z Tobą porozmawiać.
  - Nie wiem, czy mamy o czym.
  - Dobrze wiesz, że mamy. - zaciska zęby. - Poczekaj na mnie po rehabilitacji.
  - Przepraszam, ale nie znajdę czasu.
  - Pomogę Ci go szukać. - przewróciłam oczami.

Na kolejnych zabiegach, zajmował się mną pan Kamil. Dopiero zobaczyłam się z MisterGburem, na masażu.

Zwykle siadam kładąc nogi na leżance, ale dziś... czuję się dziwnie w jego towarzystwie, więc decyduję się położyć, by nie patrzeć na masującego mnie Boga.

Wcześniej nie zwracałam uwagi, na to jak to robi, bo to była jego praca, ale po wczorajszych wydarzeniach, zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie podobam mu się, bo na 100% nie jestem tego pewna.

  - Ja już skończyłem... - mówi pan Kamil, zaglądając do pokoju. - ...reszta też już jest w szatni. To mogę już iść?
  - Jasne, leć. Ja zamknę.
  - Dzięki, Adam. Do jutra.
  - Cześć.
  - Do widzenia. - odpowiadam.

Kiedy brunet, wsunął pod moje kolano wałek, ja modlę się, żeby nie zauważył jak moje ciało reaguje od dzisiaj, na jego dotyk. Staram się oddychać normalnie i nie zwracać uwagi na jego ręce, które delikatnie masują moje udo.

Dlaczego ten masaż różni się tak bardzo dla mnie, od poprzednich?

Przecież robi dokładnie to samo, co zawsze.

  - Gotowe. - o dzięki Ci Bożenko! Koniec moich tortur.
  - Dziękuję. - mówię i ubieram na siebie spodnie.
  - Poczekam na Ciebie przed szatnią.
  - A skąd pan wie, że znalazłam czas?
  - Naprawdę zaraz pomogę Ci go szukać, ale w szatni. - wychodzę z pokoju, obawiając się tej rozmowy.

Ciężko będzie mi słuchać, że to był impuls, błąd, zależy jak to ujmie. Ale im szybciej to zrobi, tym szybciej dotrze do mnie prawda i przestanę się łudzić.

Nie spiesząc się na tą egzekucję, ubieram powoli ortezę na moje spodnie. Gdy już mam wychodzić, słyszę pukanie do drzwi.

  - Jesteś tam?
  - Tak. Już wychodzę. - zarzucam na ramię obie torby i wchodzę z szatni.

Czeka na mnie. Stoi oparty o przeciwległą ścianę, trzymając dłonie w kieszeniach spodni. Jak zwykle wygląda bosko, w białej koszulce w serek i rozpinanym grubym, szarym swetrze.
Trochę podobny do mojego, ale ja nie mam na nim zapięcia, za to mam ogormnym kaptur, z pomponem na czubku.

  - Idziemy? - pyta, podchodząc do mnie.
  - Tak.
  - Po co Ci ta druga torba? - marszczy brwi.
  - Przyjechałam prosto z pracy. 
  - Naprawdę? Jakiej pracy? - zaskoczyłam go.
  - Dorabiam sobie, sprzątając u jednych państwa w mieszkaniu, raz w tygodniu po szkole. - tłumaczę, sama nie wiem po co. Pewnie z grzeczności.
  - Interesujące. - zamyka szklane drzwi od ośrodka, po czym daje klucze pani z rejestracji. - Do jutra.
  - Pa.
  - Do widzenia. - żegnam się i wychodzę z budynku.
  - Zapraszam do auta. - chce wziąć ode mnie torbę, ale robię krok do tyłu.
  - O Bożenko... po co to przedłużać? - mówię cicho, szukając w torbie jego bluzy, po czym mu ją daję, ale on nie wykonuje żadnego ruchu. - Proszę i przepraszam, że jej wtedy... nie oddałam.
  - Uważasz, że tylko o nią mi chodzi?
  - A nie jest tak? - marszczę brwi. - Co dorosły meżczyzna, może chcieć od szesnastolatki? - podszedł do mnie bliżej, nadal nie biorąc swojej bluzy.
  - Wszystko. - powiedział to, patrząc mi głęboko w oczy, a moje serce ominęło jedno uderzenie.

Już po dwóch sekundach, wróciłam do rzeczywistości.

  - Przepraszam, ale nie mam czasu na takie bzdury. Spieszę się na basen. - wciskam mu w dłonie bluzę. - Dziękuję za dziś. Do widzenia.

Nie jestem w stanie ujść nawet dwóch kroków, jak chwyta mnie za rękę i prowadzi do swojego auta.

  - Co pan robi?
  - Porywam Cię. - warczy i zabiera mi torby, kładąc je na tył, po czym otwiera mi przednie drzwi. - Wsiadaj.
  - Jak to ma być porwanie, nie powinnam być zamknięta w bagażniku? - uśmiechnął się jednym kącikiem ust.
  - Jak się nie uciszysz, to rzeczywiście Cię tam wrzucę i wywiozę.
  - Czy to jest ten moment, w którym powinnam zacząć krzyczeć? - mówię to z ironią, a on niespodziewanie mnie pocałował.
  - Wolałbym Cię usłyszeć, w innych okolicznościach. - zaskoczył mnie tym buziakiem i taką odpowiedzią.

Idealnie wykorzystał mój chwilowy stan i delikatnie mnie popchnął, żebym usiadła, po czym zamknął drzwi i obszedł auto.

Patrzę na niego, jak na wariata.

  - Zapnij pasy.
  - Co to ma wszystko znaczyć? - pytam.
  - Miałem Cię za bystrzejszą. Pasy.
  - Nie. Najpierw mi pan to wytłumaczy.
  - O ile dobrze pamiętam, to przeszliśmy na "ty".
  - Jestem pana pacjentką i... - przerywa mi.
  - Przestałaś być tylko pacjentką, kiedy oddałaś pocałunek. Od wczoraj jesteś moja.
  - Że co proszę?
  - Jesteś moja. - powtórzył. - Mam Ci to przeliterować? - wstrzymałam oddech, patrząc w jasne oczy.

To niemożliwe...

  - Dlatego nie wygłupiaj się i zwracaj się do mnie po imieniu. I zapnij w końcu te pasy. - robię to z automatu i w ciszy obserwuję przez okno, jak rusza z miejsca.

"Jesteś moja." 

Te słowa, dudnią mi w głowie, jak dźwięk dzwonu, ale nadal nie dociera do mnie ich znaczenie.

Po prostu... nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje od wczoraj, w moim życiu.

O Bożenko... w co ja się wpakowałam?

2220 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top