Część 2

8 Kwietnia 2014 (wtorek)

-Dziś moje urodziny jak i wyjazd na koncert Exo w Tokyo! Yehet! Jestem taka podekscytowana! - latałam po całym mieszkaniu szukając biletów.

-A właśnie... - podeszła do mnie Noiko i zafundowała mi niezłego kopniaka w tyłek. -Jeszcze tylko 17. - dodała z uśmieszkiem na twarzy

-Poczekajmy do twoich urodzin.

-Moje są dopiero w następnym roku, a poza tym 18-stkę ma się tylko raz! - moja przyjaciółka zaczęła czochrać mnie po włosach

-Odwal się! - odepchnęłam ją - muszę się wyszykować. Zaraz nie zdążę!

Wzięłam ciuchy z krzesła i taranem wleciałam do łazienki. Aż się za mną kurzyło. Po jakiś 15 minutach do łazienki dobijała się Niko.

-Co ty tak długo robisz? - powiedziała i zamaszyście otworzyła drzwi.

-No nie widać? Maluje się.

-Jezu przenajświętszy! Ona się maluję!-Tak, jakoś specjalnie codziennie się nie malowałam. Rano tylko przejeżdżałam pare razy tuszem do rzęs, a teraz tylko dodałam błyszczyk. Niewiem o co jej chodziło, ale lgnęłam w to dalej. -Tak w końcu to specjalna okazja.

-Właśnie widzę. Masz na sobie sukienkę. - mówiąc to powoli jej się załamywał głos.

-Noiko co się dzieje?

-Bo... ty wyglądasz... tak bardzo... kawaii.i! - w tym momencie dziewczyna wtuliła się we mnie

-Oj Niko, Niko.

-Dobra wróćmy do przygotowań. - otarła (chyba) udawaną łezkę i wygoniła mnie z łazienki.

Po półtorej godzinie byłyśmy już gotowe. Oczywiście nie obeszło się bez komentarzy i zaczepek innych dziewczyn. Każda się pytała gdzie jedziemy i komentowała, że do twarzy mi w pastelowych kolorach, a najbardziej im się chyba podobały pudrowate 4 dziórkowe glany. Niby takich nie noszę, ale dostałam je od mojego ojca na zeszłe urodziny i idealnie pasowały do różowo-białej sukienki. W końcu po opuszczeniu akademiku i dotarciu na lotnisko wsiadłyśmy na pokład lotniska i ruszyłyśmy w drogę. Miałam szczęście i siedziałam przy oknie, więc wyciągnęłam swój szkicownik i zaczęłam rysować niebo, chmury oraz wschodzące ku górze słońce. Siedziałam sama jednak po chwili przysiadł się do mnie jakiś chłopak.

-Hej jak masz na imię? - spytał

-Miyuki, Miyuki Kaneko, ale mówią do mnie Mika, a ty?

-Zhang Yi... To znaczy Kim Daeyung.

„-Dlaczego pomyślałam, że to jest... Lay?"

-Miło mi poznać - uśmiechnęłam się i podałam rękę. Chłopak uścisnął ją i odwzajemmnił uśmiech.

-Co tam ciekawego rysujesz?

-A nic wielkiego. Takie tam bazgroły. - szybko zamknęłam zeszyt i włożyłam go do torby.

Nie wiem dlaczego... ale wydawał mi się bardzo znajomy. Tak jak bym już go widziała... i to nie jeden raz, a wiele. Jego zagraniczny akcent też pasował do Laya, ale nie mogłam ocenić czy to on, ponieważ miał na sobie maskę i nie zbyt widziałam jego twarz. Ciekawe co on robił tu w Polsce? Może ma tu jakąś rodzinę, albo dziewczynę? Długo nad tym myślałam, chyba nawet przez cały lot. Gdy wyszłam z samolotu czekała tam na mnie już moja przyjaciółka i... no właśnie kto? Podeszłam do Noiko i poprosiłam ją, aby nas przedstawiła i dowiedziała się kim oni są. Po chwili rozmowy okazało się, są to przedstawiciele komitetu powitalnego z Tokyo i nasz przewodnik. Zdziwiło mnie to tak samo jak i moją kumpele. Jeden plus,że nie potrzebowałyśmy tłumacza bo była nim Niko. Przewodnik dał nam wizytówkę i mapkę jak dojść do naszego hotelu. Tak, fajny przewodnik. Żeby nie zgubić się w tym wielkim mieście tak w pierwszym dniu postanowiłyśmy pojechać taksówką. Na szczęście miałam trochę Jenów w portfelu po tym jak moją ciocia była właśnie w Tokyoi przywiozła mi tak w razie czego. Akurat starczyło, abyśmy dojechały do hotelu. Znowu miałyśmy farta bo kantorek był na rogu. Wymieniłyśmy trochę pieniędzy i poszłyśmy do hotelu się zameldować. Gdy dostałyśmy klucze od pokoi zrobiłyśmy sobie mały wyścig na 5 piętro. Oczywiście Niko wymiękła już na 2 piętrze (pamiętajcie, że w Japonii nie ma 4 piętra, ponieważ 4 to po japońsku"shie" czyli śmierć). Biedaczka nie miała kondycji, a była w spodniach.

-Ha, ha! - krzyknęłam gdy wygrałam.

-I z czego się tak cieszysz? Zawsze wygrywasz w wbiegach! Nigdy nie dasz mi wygrać! - żaliła się Niko.

-Oj no znasz mnie nie umiem w tak łatwej dyscyplinie przegrać.

-Tak wiem. I zawsze tego nie na widzę! - wrzasnęła gdy już dotarła na 5 piętro.

Weszłyśmy do pokojów i nas po prostu zatkało. Każde z pomieszczeń wysprzątane na błysk (tak jak zazwyczaj w hotelach pięcio - gwiaztkowych), kwiatki w wazonie,a w nich liścik.

Dziękujemy za wzięcie udziału w naszym konkursie i życzymy szalonego koncertu.

PS: Koło wazonu powinny znajdować się darmowe wejściówki za kulisy.

Radio Big B :)

//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Tym razem ciut krótsze, ale za to następnym razem się postaram! Obiecuje! T-T

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top