8. Długo Ci to kurwa zajęło, wiesz?

Adam

Po kilku miesiącach siedzenia w domu, w końcu wróciłem do pracy i nie uwierzycie... tam też uwielbiają moją "żonę". Nie mogąc tego znieść, udałem chorego i znów poszedłem na zwolnienie.

Z jednej strony mam dość słuchania, jaką mam wspaniałą "żonę", a z drugiej nie mogę przestać o niej myśleć. Przyłapałem się, że myślę o niej nawet podczas pieprzenia się z Martą i jak kładę się spać. Rano, to samo i w ciągu dnia też. 
No kurwa... cały dzień.

Na początku chciałem spędzać z chłopakami czas, ale temat zawsze schodził do niej i zazwyczaj kończyło się tak, że się kłóciliśmy przez nią. Każdy ją bronił. Każdy nie dał powiedzieć o niej złego słowa. Każdy miał pretensje, że tak ją potraktowałem.

W końcu zacząłem ją nienawidzić i im bardziej to czułem, tym częściej o niej myślałem.

Chcąc nie chcąc, wspominałem jaka była namiętna w moich ramionach. No ogień, nie kobieta.

Muszę przyznać, że... brakuje mi jej.

~***~

Przed świętami Bożego Narodzenia, zacząłem się dziwnie czuć. Rozglądam się po domu, jakbym czegoś szukał.
Czegoś ewidetnie mi brakowało.

Zacząłem szukać nie wiadomo czego, po szafkach, komodach, aż znalazłem na dnie szuflady, jakiś album z napisem "Tylko dla Ciebie".

Otworzyłem i zacząłem czytać odręczne, piękne pismo.

"Kochany mężu,
Jesteś dla mnie wszystkim i pragnę dać Ci wszystko, o czym marzysz. Tym albumem chcę Ci pokazać moją miłość i zaufanie jakim Cię obdarzam.
Byłam, jestem i będę tylko twoja... na zawsze.
Kocham Cię... nad życie.
Twoja żona
Ewelina".

Przekładam kartkę i aż oczy chcą wyjść mi z orbit.

Ja pierodlę... ona zrobiła dla mnie sesję erotyczną.

Przyglądam się z zachwytem każdemu zdjęciu.
Ona jest przepiękna i bardzo seksowna.

Sporo zdjęć jest z jakiegoś studia, ale reszta jest ewidentnie robiona w tym domu. Prawdopodobnie robiłem je ja.

Kilka zdjęć najbardziej przykuwa moją uwagę.
Są zrobione w jakimś ciemnym pokoju, gdzie Ewelina jest przypięta do jakichś łańcuchów.

Kurwa jego mać, to bogini seksu!
Dlatego się z nią ożeniłem!

Ale zaraz... takiego pokoju... nie ma w tym... domu...

Spojrzałem na zamknięte drzwi w sypialni, które niby są graciarnią i jak głupi zacząłem szarpać z całych sił drzwi, ale ani drgnęły. Znów zacząłem szukać jakiegoś klucza po szafkach. Powywalałem wszystkie szafki i szuflady, aż w końcu znalazłem jakiś klucz, który pasował do zamka.

Gdy wszedłem do środka, to oniemiałem.
Mieliśmy pokój do zabaw BDSM!

Rozglądam się po nim, obserwując każdą rzecz, aż mój wzrok padł na kamerę stojącą na statywie.

No błagam... jeśli kręciliśmy seks taśmy, to jestem idiotą, że się jej pozbyłem.

Szybko wyciągnąłem z kamery kartę i poszedłem do salonu podpiąć ją do telewizora.
Miałem rację... tych filmów jest od cholery.

Włączam pierwszy film z dnia 25 grudnia 2019 roku.

Patrzę, jak ustawiam kamerę na stoliku w salonie, bo obejmuje kominek, po czym wstaję i słychać głosy w tle.

"- I jak? Dobrze w tym wyglądam?" - pyta Ewelina.
"- Dobrze? Ty wyglądasz w tym, jak bogini." - odpowiadam. - "Chodź do mnie."

"- Wyglądasz zajwiskowo, lepiej niż sobie to wyobrażałem. Jesteś taka piękna i tylko moja.
  - Tylko twoja.
  - Połóż się na tym dywanie. Chcę Ci zrobić zdjęcia, moim nowym nabytkiem."

Ewelina się kładzie, wyglądając obłędnie w tych łańcuszkach. Pochylam się nad nią i robię jej mnóstwo zdjęć. Ona dosłownie uwodziła aparat, zmieniając pozycję i eksponując swoje boskie ciało.

"- Nie masz pojęcia, jak jesteś piękna i seksowna." - mówię, odstawiając aparat.
"- To ty sprawiasz, że tak wyglądam i się czuję."

Zaczynam się pospiesznie rozbierać i już po chwili schylam się i zaczynam całować każdy skrawek jej ciała, zaczynając od stóp.

  "- Kocham Cię, moja Bogini." - mówię.
  "- Kocham Cię, mój Bogu." - odpowiada, przygryzając wargę.

Kurwa... ja ją naprawdę kochałem...

Oglądam, jak dosłownie wielbię ją i jej ciało.

  "- Adaaam..." - jęczy z rozkoszy i zaczyna wić się pode mną.
  "- Chciałem zrobić, dla nas cudowną pamiątkę, ale nie mogę się już dłużej kontrolować. Do takiego obłędu mnie doprowadzasz." - mówię, wchodząc pomiędzy jej nogi.
  "- To przestań się kontrolować i zacznij być sobą. Kochaj mnie, tak jak lubisz. Jestem cała twoja, Adaaaam!!!" - wbijam się w nią zajebiście mocno.

Widzę, jak tracę kontrolę nad sobą. Budzi się we mnie jakieś zwierzę i dosłownie rżnę ją, wzynając jej ciągle miłość i obsypując ją pocałunkami,

Z każdym filmem, gdzie ona oddawała mi się cała, bez reszty, pokazując mi swoją miłość, a ja mogłem robić z nią co chciałem, odwzajemniając te uczucia, czułem rosnący ból głowy.

Nagle poczułem okropne ukłucie w sercu, a głowę to chciało mi już rozwalić. Zacząłem krzyczeć z bólu, rzucając się na kolana. Wspomnienia wracają do mnie, jak przyspieszony film.

Nie wytrzymuję z bólu i tracę przytomność.

~***~

Kiedy odzyskałem świadomość... i dotarło do mnie, co się stało... chciałem umrzeć.

  - KURWA!!!! EWELAAAA!!!!

Pamiętam wszystko! Pamiętam ją, nasze pierwsze spotkanie i to co do niej czuję!

Pamiętam też wypadek, szpital i to... jaki byłem... wobec niej. Pamiętam jej troskę, ból w oczach, skradzione pocałunki.

Pamiętam jak mi się oddała i jak z przerażeniem broniła się przede mną. Pamiętam jak pojechałem do Marty i... ja pierodlę... nasze urodziny, rocznica i w końcu...

BOŻE! NIE! NIEEE!!!

Chryste... straciłem ją, straciłem moją małą, mojego Anioła.

Zacząłem wyć, jak zarzynany pies. Wstałem i zacząłem rozwalać wszystko na swojej drodze, robiąc w domu totalny Armagedon.

  - EWELAAAAA! EWELAAAA! - krzyczałem tak głośno, jakby miała mnie usłyszeć.

Błagałem, żeby wróciła, żeby mi wybaczyła, żeby mnie przytuliła.

Muszę ją znaleźć! Muszę ją odzyskać!

Jak w amoku odpadam do telefonu i zaczynam do niej dzwonić.

"Abonent poza zasięgiem sieci, proszę zadzwonić później."

Sprawdzam jej pozycję z sygnału GPS z bransoletki, ale wskazuje na nasz dom, z którego ją wygoniłem!

  - BOŻE!!! JAK MOGŁEŚ MI NA TO POZWOLIĆ!!! BŁAGAM ODDAJ MI JĄ. SPRAW ŻEBY MI WYBACZYŁA, ŻEBY WRÓCIŁA.

Ale ona odeszła.
Odeszła, zostawiając obrączkę i bransoletkę. 

Chciałem rozstrzaskać telefon o ścianę, ale przypomniałem sobie, o jej zdjęciach na nim.
I o wszystkich filmikach, na których jest moja.

Ukleknąłem, objąłem się ramionami i zaczęłam bujać się i tak okropnie płakać, jak osierocone dziecko.

~ Tak, Adamie? - odbiera oschle telefon moja mama.
~ Mamuś! BŁAGAM CIĘ, przyjedź! Potrzebuję Cię! - krzyczę, jak małe przerażone dziecko.
~ Adaś?
~ Pamiętam wszystko! - załkałem. 
~ Boże... zaraz będę, synku.

Już po 15 minutach była u mnie razem z ojcem. Przyjechała w piżamie i łapciach, co do niej nie podobne.

Najpierw się zlękła na widok zdemolowanego domu, ale już po sekundzie z płaczem podbiegła do mnie i zamknęła mnie w swoich kruchych ramionach.

  - Straciłem ją mamo, straciłem. - płaczę w jej piersi.
  - Synku... - płacze razem ze mną.
  - Jak mogłem ją tak skrzywdzić!? Jak mogłem tak traktować miłość mojego życia!? - czuję niesamowity ból, gniew i rozpacz. - Gdzie ona jest? Ja muszę ją odnaleźć!
  - Nikt tego nie wie. - mówi surowo tata. - Wynajęliśmy detektywa, ale ślad się po niej urwał. Nawet Adrian nie wie, gdzie ona jest. Nikt nie może jej znaleźć.
  - Dzwoniła dzisiaj z życzeniami do nas. Nawet nie wraca na święta, do rodziców. Dorota i Maciek są załamani. - Boże... gdzieś tam sama spędza swoje ukochane święta i to przeze mnie...

Płaczę żałośnie, wtulajac się jak wystraszone dziecko, w biust mojej matki, która głaszcze mnie po włosach i całuje w czoło. 

Nie mówi, że będzie dobrze.
Bo nie będzie.
Straciłem ją.

Umarłem, jak pewnie ona umierała, przyłapując mnie z Martą, której specjalnie kazałem dłużej zostać, żeby się jej pozbyć... z naszego domu.

Jezu Chryste... co ja narobiłem!?
Jak ja ją traktowałem!?

Muszę zrobić wszystko, żeby ją odnaleźć i odzyskać.

KOCHAM JĄ NAD ŻYCIE, KTÓRE BEZ NIEJ, JEST NICZYM!

~***~

Po ciężkiej nocy wstałem w południe, ogranąłem się i zanim pojechałem do rodziców na wigilię, pojechałem do teściów, prosić ich o wybaczenie.

Bałem się ich reakcji. Bałem się, że zamkną mi drzwi przed nosem, a oni jak zwykle mnie zaskoczyli.

Tak jak nieraz moja Maleńka...

Kiedy tata otworzył drzwi i spojrzał na mnie, wiedział że pamiętam i ze łzami w oczach powiedział:

  - Synu... no nareszcie. - uściskał mnie i wpuścił do środka.
  - Tato... ja nawet nie wiem, czy mogę nadal się do Ciebie tak zwracać. - czułem już łzy pod powiekami. - Przepraszam.
  - Adam... zawsze będziesz dla nas jak syn.
  - Nawet jak skrzywdziłem waszą córkę? - nie powstrzymałem już łez.

Choć byłem od teścia dużo większy, to czułem się przy nim teraz taki malutki.

  - Nie byłeś sobą. My Ci już dawno wybaczyliśmy, bo wiedzieliśmy, że świadomie byś jej nigdy nie skrzywdził.
  - Nigdy. Jest dla mnie wszystkim. Nigdy bym jej nie zdradził. Błagam Cię, powiedz mi gdzie ona jest.
  - Naprawdę tego nie wiem, Adam. - mówi ze łzami w oczach. - Nikt nie wie.
  - To niemożliwe, żeby zniknęła tak po prostu. Ktoś musi coś wiedzieć.
  - Pytaliśmy wszystkich i wszyscy przyłączyli się do poszukiwań, ale nic nam to nie dało. Nie ma żadnej poszlaki.
  - A praca? - dopytuję.
  - Jest w delegacji, ale nie mogą zdradzić szczegółów. Ona może być wszędzie.
  - Tato... co mam zrobić? Ja bez niej umieram. Nie chcę bez niej żyć.
  - Adaś! - w kuchni pojawiła się mama i od razu rzuciła mi się na szyję. Mocno ją przytuliłem i zacząłem płakać.

Dziękuję Ci Boże, za tak cudownych teściów.

Zaprosili mnie do dużego pokoju, gdzie już był przygotowany stół, na wigilijną wieczerzę.

Usiadłem razem z mamą na rogowej kanapie i przepraszałem ich za wszystko, a ona trzymając mnie za rękę, płakała i wybaczyła. Na koniec prosiła, żebym zrobił wszystko, aby Ewelinka znów była ze mną szczęśliwa.

  - Nie musisz mnie o to prosić, mamo. Odzyskam ją, bo ja bez niej nie istnieję.
  - Adam? - słyszę zaskoczony głos Zuzy.

No tak... Zuza nie mieszka już z rodzicami, tylko z Szymonem u jego rodziców w domu, niedaleko nas. Dostali całe poddasze do adaptacji i robią teraz remont, by zdążyć z nim do ślubu.

Może ich nie pamiętałem, ale uważnie wszystkich słuchałem, by wiedzieć z kim teraz mam do czynienia.

Wstałem i spojrzałem na nich z bólem. W kilku krokach podeszła do mnie i zaczęła mnie uderzać pięściami w klatkę piersiową.

Nie zatrzymywałem jej, nikt tego nie robił.

  - Długo Ci to kurwa zajęło, wiesz!? - płakała, nadal mnie bijąc, aż w końcu Szymon ją złapał i odsunął.
  - Wiem. Umieram bez niej. - mówię załamany.
  - Ona też umierała, tego dnia na naszych oczach! Dosłownie uchodziło z niej życie!
  - Wiem. - załkałem. - Żałuję tego wypadu, żałuję tego wyścigu. Nie masz pojęcia, jakie ja mam teraz do siebie pretensję i wyrzuty sumienia. Kocham ją nad życie i bardzo mi jej brakuje.
  - Jak wróci... - zabrał głos Szymon. - ...a na pewno to zrobi, bo nam obiecała, masz zrobić wszystko, żeby Ci wybaczyła i wróciła do Ciebie, rozumiesz? - grozi mi, warcząc. - Ale musisz zrobić to sam. Nikt już z nas Ci nie pomoże, Adam. Zawiodłeś nas... - głos mu się łamie.
  - Rozumiem i wiesz, że o niczym innym nie marzę. Będę walczył o nią i o nasze małżeństwo.
  - To bierz się do roboty! - krzyczy Zuza. - Bo już za długo jej z nami nie ma! To jest pierwszy i ostatni raz, jak tak uciekła od ciebie i od nas!
  - Przysięgam, że już nigdy jej nie stracę. Nigdy.

Przy wyjściu, nie składaliśmy sobie życzeń, bo każdy życzył sobie tego samego. Żebym odzyskał miłość mojego życia i już nigdy nie pozwolił jej uciec.

~***~

Po świętach zadzowniłem do Adriana. Błagałem go, by przyjechał i porozmawiał ze mną. On musi wiedzieć, gdzie ona jest.

Przyjechał do mnie i już po jego minie widziałem, że być może naszą przyjaźń, szlag trafił.

  - Wszystko pamiętasz? - zapytał, siadając w fotelu.
  - Tak.
  - Nawet to, jak traktowałeś ją po wypadku?
  - Wszystko. - mówię załamany.
  - Nie jest mi Ciebie żal. - zasyczał. - To przez Ciebie uciekła! Zniknęła z dnia na dzień z mojego mieszkania, zabierając wszystkie swoje rzeczy, jakie w pośpiechu pakowały jej dziewczyny! - złapałem się za głowę. Kolejny raz płaczę. - Uprzedzałem Cię, Adam, że będziesz tego żałować!

Wiem, co jej zrobiłem. Pamiętam wszystko, nawet każdą pierdoloną myśl na jej temat, a jednak słysząc to wszystko, czuję jak serce mi się kruszy.

  - Dobrze wiesz, że świadomie nigdy bym jej nie zdradził, nigdy! Jest dla mnie wszystkim!
  - Ona Ci tego nie wybaczy. - mówi pewnie.
  - Tym będę martwił się później. Narazie błagam Cię, pomóż mi ją znaleźć. - kręci głową.
  - Obiecałem Eweli, nie szukać jej.
  - Nie wierzę. Na pewno coś wiesz. - na pewno utrzymują ze sobą kontakt.
  - Powiedziała mi, że jest na jakiejś terapii.
  - Terapii? - pytam przerażony.
  - Co się tak dziwisz? Zniszczyłeś ją. Uciekła, bo nie miała siły ani fizycznej, ani psychicznej, by się z Tobą wykłócać o majątek, którego nigdy nie chciała!

Wstałem i znów z krzykiem zacząłem wszystko demolować, a wczoraj tu kurwa posprzątałem.

Adrian złapał mnie, a ja wytuliłem się w niego, jak w brata. Długo się wahał, żeby mnie wesprzeć, ale w końcu to zrobił.

  - Nie masz pojęcia, jak bardzo chcę Cię nienawidzić. Nie miałbym wtedy skrupułów, żeby Ci ją odebrać. - przyznaje.

Zawsze był ze mną szczery.

  - Nie zrobisz tego.
  - To staraj się, Adam... bo jeśli ona sama, definitywnie nie będzie chciała z Tobą być, ja nie będę długo czekał. Kocham ją.
  - Nie dam jej rozwodu.
  - Wiesz, że łatwo Ci udowodni winę? Ma mnóstwo świadków. Chcesz to jej szukaj, ja jej obiecałem dać spokój do Wielkanocy.
  - Wtedy ma wrócić?
  - Tak. Powiedziała, że wróci... niezniszczalna. - powiedział i wyszedł.

Nie mogę czekać tak długo.
Potrzebuję jej jak tlenu.

Jeszcze tego samego dnia pojechałem na komisariat zgłosić zaginięcie i odwiedziłem Martę.

Zaskoczona otworzyła drzwi i widząc moją minę, zaczęła się chyba domyślać, o co mi chodzi.

  - Wpuścisz mnie, czy będziemy rozmawiać na korytarzu? - pytam.
  - Wejdź. - przepuściła mnie w drzwiach, więc od razu udałem się do salonu. - Byliśmy umówieni dopiero po Nowym Roku.
  - Przyjechałem zakończyć to, raz na zawsze.
  - Skąd ta nagła decyzja? Przecież dobrze nam jest ze sobą. - czyli się nie domyśliła.
  - Naprawdę, nie domyślasz się? - przymrużyła oczy i już po chwili szerzej je otworzyła, oddalając się dwa kroki.
  - Wróciła Ci pamięć. - bardziej stwierdziła, jak zapytała. - Ale jak?
  - Nie ważne. Posłuchaj... - mówię spokojnie. - ...nie mam do Ciebie pretensji, w końcu to ja tu  przyjechałem do ciebie i rozpocząłem tą znajomość. Nie masz pojęcia, jak ja teraz żałuję tego wszystkiego, bo... - kurwa... nie chciałem przy niej płakać. - ...straciłem miłość mojego życia i nie wiem, czy kiedykolwiek mi wybaczy.
  - Adam... - jest cholernie zmieszna i w sumie się jej nie dziwię. Pierwszy raz widzi mnie w takim stanie.
  - Chcę Cię przeprosić.
  - M..mnie? - już kompletnie strefiła. 
  - Tak. Bo gdyby nie amnezja, już nigdy bym do Ciebie nie przyjechał i nie robił Ci nadzieji. Nawet jeśli mój anioł mi nie wybaczy i nie wróci do mnie, wolę być sam, bo wiem że z żadną nie będę szczęśliwy, tylko z nią... Przepraszam, że Cię wykorzystywałem. Mam nadzieję, że zakochasz się kiedyś tak, jak ja. Żegnaj, Marto. - wyminąłem ją.
  - Adam... poczekaj... - zanim się odwróciłem, strałem łzy. - Pierwszy raz, potraktowałeś mnie jak człowieka, a nie dmuchaną lalę. - opuściłem głowę.

Wiem... byłem chujem... i najgorsze jest to, że nie tylko dla niej.

  - Chcę żebyś wiedział, że nie mam żalu. Gdzieś w środku czułam, że prędzej czy później odzyskasz wspomnienia i bałam się tego, bałam się twojej furii, a ty? Zaskoczyłeś mnie. Dopiero teraz wiedzę, jak się zmieniłeś przy niej. Nie ma co... spierdoliłeś na całej linii, a ja Ci w tym pomogłam. Mam nadzieję, ze uda Ci się ją odzyskać. Ja już nie będę się między was mieszać.
  - Trzymaj się.
  - Ty też. Powodzenia.

Wyszedłem, nie dziękując, ale tylko dlatego, żeby nie zapeszyć.

~***~

Wieczorem, 9 stycznia przyjechała do mnie mama, cała zapłakana.

  - Mamo? Co się stało? - pytam, wpuszczając ją do środka.
  - Adaś... dzwoniła Ewelinka. - moje ledwo żywe serce, zabiło szybciej.
  - Powiedziałaś jej?
  - Już wiedziała. Prosiła mnie, żebym przekazała Ci... że masz jej nie szukać. - ...nie...nie! - Ona nie wróci do ciebie. Za dużo zadałeś jej bólu. - załkała, a ja poczułem ogromny ból i gniew na siebie.
  - Nie... błagam. - płaczę.
  - Powiedziała, że nadal Cię kocha, nawet po tym wszystkim, ale nie jest w stanie Ci wybaczyć. - zacisnąłem pięści i oczy, wypuszczając gorzkie łzy.

Muszę być silny i pokazać jej, jak bardzo ją kocham i zależy mi na niej. Jeśli myśli, że odpuszczę, to jest w błędzie.

Adrian też mi jej nie odbierze.
Ona zawsze była moja i będzie!

~***~

Mijają dni, tygodnie, a Ewela nie odzywa się do nikogo oprócz rodziców. Zaczynam się martwić, czy zamierza w ogóle wrócić.

Ja nie żyję, ja wegetuję bez niej.

Wyciągam pocztę z skrzynki i zainteresowała mnie biała koperta, z twardą zawartością w środku. Pieprznąłem wszystko na stół i zająłem się tylko tym listem. Coś czułem, że to wiadomość od niej.

Wyciągnąłem z koperty tylko pendrive'a, którego od razu podpiąłem do telewizora i pojawiło się kilka filmów.

Uruchomiłem pierwszy, z dnia poprawin Matusza i to był błąd...

Czuję ogromny ból, widząc zapłakaną twarz Eweli, jak siedzi oparta o drzwi w pokoju zabaw i okropnie płacze, po chwili słyszę jej głos.

  "- Nagrywam to, żebyś wiedział. Jak bardzo mnie skrzywdziłeś." - wzięła wiekszy wdech. - "Przed chwilą oddałam Ci całą siebie. Całą sobą pokazywałam Ci wielokrotnie tego ranka, jak Cię kocham..." - załkała. - "...myślałam, że też coś poczułeś do mnie... a ty mnie po prostu... zaliczyłeś."

Chryste... bolało, jak słuchałem od innych swoje postępki, które i tak pamiętam, ale słyszeć to od niej, to tak... jakby przybijała z każdym filmikiem, kolejny gwóźdź do mojej trumny.

Na koniec, jest tylko notatka głosowa, bez obrazu.

  "- Nie nagrałam ich po to, żeby Cię dobić..." - mówi pustym głosem. Mimo to i tak za nią tęsknię. - "...ale po to, żebyś zrozumiał, jak bardzo mnie niszczyłeś. Wolałabym znów trafić w ręce Michała, jak kiedykolwiek przeżyć z Tobą taki horror." - kurwa... jak to boli. - "Teraz już wiesz, co tak naprawdę czułam, gdy mnie wyzywałeś, nie szanowałeś mnie i mojej pracy, starań oraz tego jak Cię kochałam. Jak mam wrócić do domu, który nigdy nie był mój, a nawet jeśli tak myślałam, jak mogłeś mnie zdradzać w nim? Jak mogłeś robić to, gdy byłam za ścianą i tak cierpiałam, słuchając krzyków tej wywłoki? Jak po tym wszystkim, mam Ci wybaczyć?" - pilot niebezpiecznie zagrzytał w mojej dłoni. - "Nie wiem, czemu wzlekałeś z pozwem o rozwód, ale ja tak tego nie zostawię. Gdy wrócę, sama go złożę, a Ty mimo wszystko, masz mi go dać. To koniec..." - jej pewność w głosie mnie dobija.

Po tym wszystkim pownienem to zrobić, powinienem dać jej spokój, ale jestem pieprzonym egoistą i nie dam jej odejść.

Potrzebuję jej...

Mimo bólu, nie mogę dać się złamać.
Nie dam zakopać się żywcem!

Muszę zacząć działać... naprawiać wszystkie błędy.

Zebrałem się i wziąłem wszystkie potrzebne rzeczy, by jechać na cmentarz. Musiałem jechać do naszej kruszynki, z której też zakpiłem. Musiałem je też prosić, o wybaczenie.

Podszedłem do grobu, na którym stały jak zwykle dwa znicze z aniołkami i piękna wiązanka z sercem. Moja mała, musiała tutaj być w dzień dziecka nienarodzonego.

Za to ja... nie odwiedziłem ją ani razu, w tamtym roku.

Tak jak Ewela, wziąłem się za porządki i po zapaleniu swoich dwóch zniczy, wróciłem się do bramy by kupić do jej, wkłady i też je znowu zapaliłem.

  - Obiecuję Ci, nasza kruszynko... że zrobię wszystko, by odzyskać twoją mamę i jeszcze będziemy razem szczęśliwi... przysięgam.

3080 słów.









Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top