6. Jak mam Ci to powiedzieć...

Ewelina

Codziennie rano, oglądam się nago z zachwytem w lustrze. Jestem zafascynowana zachodzącymi zmianami w moim ciele i umyśle.

Jestem już w piątym miesiącu ciąży i czuję się fenomenalnie.

Tak zżyłam się z Jankiem, że przyjeżdżał do mnie codziennie po pracy i zostawał do późna. Aż któregoś dnia zaproponował mi pokój, u siebie w mieszkaniu. Martwił się, że mieszkam tak daleko i że gdyby coś się działo, to jestem tu sama. Był taki słodki, kiedy próbował stawiać to nowe argumenty, mocno się przy tym zacinając, że nie miałam serca mu odmawiać.

A i tak najlepszy argument jaki miał, to:
"Pomyśl, kto ci zawiąże niedługo buty?"

Dlatego od 2 miesięcy mieszkam u niego, czując się jak jego młodsza siostra. On o mnie dba, troszczy się i rozbawia mówiąc, że mam opiekę prywantego doktora 24/7. Ja za to mogłam mu podziękować za jego dobroć i codzienny uśmiech, jaki gościł na mojej twarzy przez niego, gotując mu pyszne rzeczy i zajmować się jego mieszkaniem.

Janek jest dla mnie nie tylko lekarzem ginekologiem, jest też moim terapeutą. Gdyby nie on, byłabym bardzo samotna i nie doszłabym do siebie tak szybko, nie myśląc już o tym, co się wydarzyło.

Ten słodki blondyn sprawia, że w końcu podchodziłam do tego z dystansem. Dzieki niemu wspominałam Adama, nie przeżywając już tak tego.

Oczywiście, że gdzieś głęboko w środku, miałam ogromny żal do bruneta, ale nie rozdrapywałam tego. Jest już tylko ojcem mojego dziecka... którego nadal kocham, ale i też nienawidzę.

Dzwoniłam do przyjaciół raz w miesiącu, tylko do rodziców dzwoniłam częściej, pytając czy Adam wysłał już pozew o rozwód.
Nadal tego nie zrobił.

Czasami uruchamiałam starą kartę SIM, żeby sprawdzić smsy, ale wśród nich nie znalazłam jakiejkolwiek wiadomości od niego.

~***~

Pewnego dnia, dzwoni do mnie Dawid, że chciałby mnie zobaczyć, a nie ma nowego adresu. Janek bez mrugnięcia okiem, kazał go zaprosić.

Przyjechał jeszcze tego samego dnia na kolację.

  - Hej... dobrze trafiłem? - słyszę głos przyjaciela.
  - Jeśli jesteś Dawid, to tak. Zapraszam do środka. Jestem Janek.
  - Dawid. Miło mi poznać.
  - Mi również, wchodź do salonu.
  - Dawid! - rzucam mu się na szyję.
  - Hej... - uśmiecha się. - Pokaż się. - obraca mnie wokół własnej osi. - Wyglądasz przepięknie, Eve.
  - "Eve"? - pyta z uśmiechem Jasiek.
  - Tak na mnie wołają.
  - Proszę, to dla dzidziusia. - daje mi ogromną prezentową torbę.
  - Dawid... nie musiałeś.
  - Musiałem. W sumie to nie mogłem się powstrzymać. - uśmiechnął się słodko.

Z ekscytacją wyciągam wielkie pudełko z firmą Whisbear, w której znajduje się szumiś, przytulanka, gryzak i otulacz.

  - O jaa... dziękuję... to pierwsza rzecz jaką mam dla dziecka. - uśmiecham się i daję mu buziaka.
  - Słyszałem, że dzieci się przy tym uspokajają. Mam nadzieję, że się przyda.
  - Dziękuję.
  - Wiesz już, co będziesz mieć? - pyta z zaciekawieniem.
  - Jeszcze nie.
  - Ale za tydzień będę jej robić połówkowe USG i mamy nadzieję, że się pokaże. - wtrącił się Janek, z uśmiechem.
  - Bardzo się cieszę, że Eve ma taką opiekę. Martwiłem się, że mieszka tam sama.
  - Ja też, dlatego wziąłem ją do siebie. - uśmiechnął się blondyn. Z resztą... on ciągle jest uśmiechnięty.
  - Powiedz, Dawid... ktokolwiek szukał mnie u Ciebie? - pytam.
  - Nie. Szymon tylko dzwonił, że zaginęłaś, ale w ogóle nie wpadł na to, że mogę mieć z tym coś wspólnego.
  - To dobrze. Jesteś głodny? Zrobiłam kolację.
  - Super. - uśmiechnął się.
  - Ewelcia od zawsze tak dobrze gotowała? - pyta Janek.
  - Zawsze. Ma talent.

Z aneksu widzę, jak chłopaki dziwnie się zachowują, ale swobodnie ze sobą rozmawiają.

  - Dziękuję... dawno już nie jadłem tak dobrej pieczeni. - mówi Dawid.
  - Cieszę się.
  - Mogę skorzystać z łazienki?
  - Oczywiście, drugie drzwi w korytarzu po lewej stronie. - pokierował go Jasiek i odprowadza go wzrokiem.
  - Janek... - szepczę z uśmiechem.
  - No co? - odwzajemnia uśmiech, z błyskiem w oku. - Fajny rudzielec.
  - Ale Dawid nie jest gejem.
  - Skąd wiesz? - zdziwił się.
  - Był z Natką.
  - Ja też miałem dziewczyny w liceum. - odparł, poruszając sugestywnie brwiami.
  - Nie jest.
  - A ja Ci mówię, że tak. Zaufaj mi. My geje mamy radar. - puka sie palcem w skroń, dla uwiarygodnienia. - Od razu się wyczuwamy. Dobrze wiesz, że mam racje. Przyznaj, że dziwnie się zachowuje.
  - Skąd wiesz? - uśmiechnął się.
  - Nie muszę go dobrze znać, by to wiedzieć. Twój przyjaciel jest świeżynką i jeszcze nie był w takim związku. - szepcze.
  - Mogę sprzątnąć? - pytam głośniej.
  - Nie. Jeszcze jem. To jest przepyszne.

Po niedługiej chwili wraca Dawid i we troje spędzamy czas, świetnie się bawiąc i to do takiego stopnia, że Dawid został na noc, by napić się z Jaśkiem wina, po które poszedł blondyn.

  - Skoro nie ma Jaśka, powiedz mi... masz kogoś? - pytam ostrożnie.
  - Nie. Po Natce, byłem na kilku randkach, ale nikt mnie nie zainteresował. Ale nie mówmy o mnie... powiedz... długo będziesz mieszkać z Jankiem?
  - Na pewno kilka miesięcy po urodzeniu się dziecka, a dalej to nie wiem. Nie rozmawiałam jeszcze z Jaśkiem. Chyba wrócę do rodziców.
  - A dziewczynie Janka, nie przeszkadza twoja obecność w jego mieszkaniu? - no nie wierzę... Dawid bada grunt?
  - Janek jest gejem. Nie ma nikogo. - uśmiecham się.
  - Naprawdę? Lekarz ginekolog, gejem?
  - Tak. Być może dlatego tak szybko mu zaufałam i świetnie się z nim dogaduję. Jest dla mnie jak brat. - uśmiechnął się.
  - Dobrze, że nie jesteś sama. Wiem, jaka byłaś zdeterminowana i na pewno byś sobie poradziła, ale...
  - Wiem. - weszłam mu w zdanie. - Zdziczałabym, gdyby nie Janek.
  - Poznając go, przestałem martwić się o Ciebie. To fantastyczny facet.
  - To prawda. Jest nie tylko delikatny, wrażliwy i ciągle uśmiechnięty, jest też bardzo troskliwy i do swojej pracy podchodzi z ogromnym oddaniem.

Nie wiem... czy Jasiek ma rację i Dawid jest gejem. Jeśli tak, to musi być bardzo samotny.

Nie będę bawić się w swatkę, bo nie wiem, jaka jest prawda, ale w razie czego nabijam Jaśkowi punkty.

  - Już jestem! Mam wino!
  - Napiłabym się z wami, ale nie mogę... - wzdycham.
  - I to przez przynajmniej rok. - zauważa blondyn.
  - Można bez tego żyć. - wstałam z kanapy. - Przyniosę wam... - zacięłam się i z szoku złapałam się za brzuch.
  - Myszko? - od razu podszedł do mnie Jasiek, widząc łzy na mojej twarzy. - Co się dzieje? - kładzie delikatnie rękę na moim brzuchu.
  - Poczułam ruchy. - mówię, a on powoli się uśmiecha.
  - Jesteś pewna?
  - Tak. To na pewno nie jest perystaltyka jelit. To tak, jakbym miała w brzuchu... motylka, który trzepocze skrzydłami. - jeszcze bardziej się uśmiechnął.
  - Tak, to twój maluszek. - wycieram łzy szczęścia i uśmiecham się szeroko.

To niesamowite uczucie. W końcu czuję się mamą. Niby od samego początku wiedziałam, że noszę w sobie dziecko, ale teraz je czuję.

Ten fakt się urzeczywistnił! 

  - To my wypijemy za zdrowie, tego Maluszka. - mówi blondyn, idąc po kieliszki.
  - A ty usiądź, bo z ekscytacji i wrażeń, zaraz nam zemdlejesz. - dodał Dawid, asekurując mnie.

Mieli rację, było we mnie tyle pozytywnych emocji, że aż zaczęłam szybciej oddychać. Tryskałam ogromną energią, nadzieją i miłością.

Nie słuchałam za bardzo, o czym rozmawiają moi przyjaciele, bo skupiłam się na tym boskim uczuciu, głaszcząc się po brzuszku.

Czuję Cię mój skarbeńku...

~***~

Wczoraj położyłam się wcześniej spać, zostawiając chłopaków samych. W ciąży bardzo dużo sypiam. Potrafię przespać całą noc i w ciagu dnia drzemka, tak ze 4 godziny. Tak samo dużo korzystam z toalety. Potrafię wstawać kilka razy w nocy.

Gdy po cichutku wstałam na siku zauważyłam, że Dawid już spał na kanapie w salonie, a Jasiek wychodził ze swojego pokoju.

  - Pierwsza! - szepczę i wpadam do łazienki, a on za mną. - No, Jasiek!
  - Rób sobie. Dobrze, że usłyszałem jak wstajesz, bo bym nie wytrzymał do rana. - szepcze, a ja bez krępacji siadam na klozecie i oddaję jedynkę.
  - Co się stało?
  - Na bank jest gejem. - uśmiecha się szeroko.
  - Przyznał Ci się?
  - Tak. Dałem mu swój numer i powiedziałem, że jeśli będzie chciał pogadać, ma zadzwonić.
  - To samo mnie zaproponowałeś. - mówię cichutko, myjąc ręce.
  - Owszem, ale mam teraz inny cel i on inaczej na to zareagował.
  - To znaczy? - zainteresował mnie.
  - Jak tylko się pożegnałem i poszedłem do siebie, dostałem smsa. Pisaliśmy do siebie przez dwie godziny. Mogłem do niego iść, ale przez smsy, był bardziej otwarty na rozmowę. - przytuliłam go.
  - Pewnie jest zagubiony.
  - Nie... wie kim jest i akceptuje to. Nawet był na kilku spotkaniach, ale nic nie zaiskrzyło...
  - A między wami? - uśmiechnął się szeroko.
  - Może...? Najpierw chciałbym go lepiej poznać, zanim coś stworzymy. Nie martw się. Szukam czegoś stałego, a nie przygody.
  - Uwielbiam Cię, Jasiek. - całuję go w policzek.
  - I ja Ciebie, Myszko.

Rano sobie pospałam, zapominając o gościu. Dopiero nieziemski zapach jajecznicy mnie obudził. Janek robi taką jajecznicę z samą cebulą, że nawet moja z boczkiem i innymi składnikami po prostu wysiada.

Nie przejmując się nikim, poszłam w piżamie do salonu.

  - Dzień dobry! - uśmiecham się serdecznie na widok moich przyjaciół, szykujących śniadanie w kuchni.
  - Dzień dobry śpiochu! Jak Ci się spało? - pyta blondyn.
  - Bosko. A tobie, Dawid, na tej kanapie?
  - Całkiem spoko. - uśmiechnął się, smarując chleb masłem.
  - Czemu jesteś ubrany? I dlaczego robisz tak mało jajecznicy?
  - Godzinę temu dzwonił mąż mojej pacjentki, że zaczęły się jej skurcze w 10 minutowych odstępach i jadą do szpitala. Niby nie mam dzisiaj dyżuru, ale nie mogę jej zostawić.
  - Rozumiem. - uśmiecham się.
  - No dobra. Śniadanie macie gotowe, ja jadę odebrać kolejny cud. - zbiera się. - Smacznego. Gdybyśmy się już nie widzieli, to trzymaj się, Dawid. - podaje mu ręke.
  - Ty też.
  - Jak coś jesteśmy w kontakcie.
  - Oczywiście. - uśmiecha się, a blondyn daje mi buziaka w polik.
  - Paaa!
  - Narazie.
  - Daj znać, czy będziesz na obiad! - krzyczę.
  - Dobrze!
  - Co za facet. - mówi Dawid, kręcąc głową.
  - A jaką jajecznicę, robi. - roześmiał się.

Po śniadaniu, posprzątaliśmy i jeszcze usiedliśmy z kolejną herbatą na kanapie.

  - Eve... muszę Ci coś powiedzieć. - mówi, patrząc się na pływający plasterek cytryny w szklance.

Niby herbata z cytryną zapycha żyły, a nawet zwiększa ryzyko Alzheimera, ale nie potrafię jej nie pić. Jakoś ludzie wcześniej o tym nie wiedzieli, pili, piją i nadal żyją.

  - Słucham.
  - Nikomu o tym nie mówiłem, bo sam długo z tym walczyłem, aż w końcu wiem kim jestem i zaakceptowałem to... jestem gejem. - niby już wcześniej to wiedziałam, a jednak serce szybciej mi zabiło.
  - Jeśli myślisz, że to coś zmieni między nami, to... - mówię spokojnie i z uśmiechem, ale mi przerywa.
  - Wiem, że nie. Widzę, jaki masz super kontakt z Jankiem. Po prostu... Ty pierwsza o tym wiesz.
  - Gdybym nie poznała Jaśka, powiedziałbyś kiedykolwiek?
  - Być może tak, ale bałem się waszej reakcji. Już będąc z Natką czułem, że coś jest nie tak. Naprawdę ją kochałem, do samego końca, ale z czasem przestała mnie pociągać. Miałem do siebie ogromne pretensje. Nie rozumiałem, co się ze mną dzieje. W końcu jej pocałunki i pieszczoty przestały robić na mnie wrażenie. Byłem egoistą, bo choć ją kochałem i chciałem ją mieć przy sobie, nie mogłem jej dać tego, czego chciała. - przytuliłam go. - Zraniłem ją. Specjalnie powiedziałem kilka słów za dużo, żeby mnie znienawidziła, choć ona nigdy tego nie zrobiła. Co miałem jej powiedzieć? "Kocham Cię Nat. Jesteś moim światłem i szczęściem. Bądźmy razem, ale bez bliskości."? To bez sensu.
  - No tak. - położyłam brodę na jego ramieniu.
  - Dlatego cieszę się, że jest od kilku lat szczęśliwa z Oskarem.
  - Jest. A ty?
  - Też kiedyś będę. - uśmiechnął się. - Dziękuję, że do mnie zadzwoniłaś i że znów mogłem pojawić się w twoim życiu. Brakowało mi Ciebie.
  - To ja Ci dziękuję, że po takim czasie, nie odwróciłeś się do mnie dupą. - zaśmiał się
  - Nawet, jakbyś ty czy Natka lub Szymon, nie odzywali się 10 lat i zadzwonili do mnie nagle z prośbą o pomoc, przyjechałbym jak najszybciej, tak jak zapewne wy do mnie. To jest prawdziwa przyjaźń, a takie przyjaźnie nigdy nie umierają. - pięknie to ujął.

Od tamtej pory, Dawid znów wrócił... narazie do naszej trzyosobowej paczki.

~***~

Jestem już w 20 tygodniu ciąży i dzisiaj mam drugie USG, tak zwane połówkowe, które zrobi mi Jasiek. Może dziś się dowiem, czy noszę pod sercem dziewczynkę czy chłopca.

Już nie mogę się doczekać!

Leżę i filmuję kamerą obraz na wysoko powieszonym telewizorze, jak Jasiek bada maluszka.

  - Rany boskie, jaki on ruchliwy. - uśmiecham się szeroko. - To pewnie ma po tobie.
  - Zgadza się. - zaśmiałam się. - Adam zawsze narzekał, że nie mogę rano poleżeć, bo załącza mi się po przebudzeniu ADHD. - teraz to on się zaśmiał.
  - Chcesz wiedzieć, co nosisz pod sercem? - pyta głupio, jakby nie wiedział.
  - Oczywiście, że tak!
  - Jak mam Ci to powiedzieć... - zgrywa się.
  - No dajesz, prosto z mostu! - niecierpliwię się.
  - To spójrz na tego wielkiego siusiaka!
  - O Bożenko... - zapowietrzyłam się, widząc dwie nóżki, a pomiędzy nimi rzeczywiście sporego siusiaczka.
  - Adam musi mieć kolosa, skoro 20 tygodniowy brzdąc, ma już tak dużego kolegę.
  - Ma. - odpowiadam krótko. - Mam syna. - uśmiecham się.
  - I to naprawdę dużego. Jego parametry wskazują na 22-23 tydzień. To będzie wielki i silny chłop.
  - Jak tata. - uśmiecham się lekko.

~***~

Dwa tygodnie później, miałam egzamin na prawo jazdy.

Czułam się na jazdach, bardzo dobrze. Moje skupienie i bystre oko sprawiło, że przewidywałam ruchy innych kierowców i dzięki temu jeździłam pewniej i bezpieczniej.
Ale nie wiem, czy uda mi się zdać.

Podeszłam do niego na totalnym luzie, aż ludzie się dziwili, czy nie jestem przypadkiem ujarana.

Nie moi drodzy, jestem w ciąży, a stres jest dla mnie i dla dziecka niewskazany.

Dlatego z czystą obojętnością podeszłam do egzaminu.

Zdam to super, nie zdam, to świat się nie zawali. I chyba takie podejście dało mi przewagę, bo uwaga... zdałam prawo jazdy, za pierwszy razem!

Kiedy tylko odebrałam gotowy dokument, razem z Jaśkiem pojechaliśmy do dobrego komisu i po jego radach, kupiłam 2 letnią używaną Toyotę CHR w kolorze krwistej czerwieni. No idealnie do mnie pasowała.

~***~

  - Ja składam reklamację. - mówi oburzony Jasiek, kładąc miskę z chrupkami kukurydzianymi dla bobasów, a w drugiej dłoni trzyma telefon, pewnie filmując do wideodziennika.
  - No przecież lubisz te chrupki. - mówię, sięgając kilka i zaczynam chrupać. 
  - To nie o to chodzi. Ja myślałem, że będę mógł doświadczyć ciążowych humorków, zachcianek, że będę musiał jechać w nocy, po jakiegoś kurczaka z rożna albo lody... a tu nic! - zaśmiałam się głośno.
  - To źle?
  - No nie... ale to nie jest typowe zachowanie, kobiety w ciąży. Nie podjadasz w nocy, nie masz jakichś dziwnych zachcianek, jak ogórek kiszony w czekoladzie...
  - O fuj! - skrzywiłam się.
  - ...albo nie ciągnie Cię w ogóle do rzeczy, niezalecanych w ciąży.
  - O, nieprawda... marzy mi się zupka chińska, ser w ziołach. - parsknął śmiechem. - I nie mów, że nie mam zachcianek, skoro dzień w dzień kupujesz mi...
  - Pasztet pomidorowy Profi, dwa ogórki kiszone i 25dag kapusty kiszonej. - wyliczył na palcach, rozbawiając mnie do łez. - Jako twój mąż, to nosiłbym Cię na rękach, że nie masz hunorków i zachcianek, ale dla mnie jako lekarza ginekologa, który nigdy nie będzie mieć żony i dziecka z wiadomych przyczyn, chciałbym zobaczyć wszystkie strony ciąży, nawet te złe. Lepiej bym rozumiał swoje pacjentki.
  - Jesteś wspaniałym lekarzem. Czuję się przy tobie bezpiecznie, do takiego stopnia, że nie bałabym się porodu domowego, gdybyśmy nie zdążyli do szpitala. - uśmiechnął się.
  - Myszko... chcę o czymś z tobą porozmwiać. - odwróciłam się do niego.
  - Słucham.
  - Załóżmy, że Adamowi wraca pamięć i po jakimś czasie, wracacie do siebie. - kręcę przecząco głową. - Ale załóżmy... - kontynuuje. - ...pewnie wrócisz wtedy z dzieckiem do niego, do domu. - nie wyobrażam sobie takiego scenariusza... on już jest tylko ojcem mojego dziecka i za niedługo moim byłym mężem.
  - Nie wrócę tam. Nie wrócę do domu, który nigdy nie był mój i w którym on pieprzył kochankę. - tłumaczę.
  - Tak czy siak, prędzej czy później, pogodzicie się i zamieszkacie razem, a mnie chyba wtedy serce pęknie.
  - Jasiu... - kładę mu rękę na kolanie.
  - Życzę wam jak najlepiej, bo dziecko potrzebuje oboje kochających jego i siebie nawzajem rodziców, ale będzie mi Ciebie bardzo brakować. - te słowa sprawiają mi ból.

To Janek w nas wierzy, gdzie ja już postawiłam krzyżyk...

  - Przyzwyczaiłem się do tego, że nie wracam do pustego mieszkania. Mówisz, że to ja uratowałem ciebie przed samotnością, a tak naprawdę uratowaliśmy siebie nawzajem. - przytuliłam się do niego. - Nigdy nie miałem tak bliskiego przyjaciela, jak ty. Wiedz, że możecie mieszkać ze mną ile chcecie, a jak już pokażesz się rodzinie, to możesz zapraszać tutaj kogo tylko chcesz. Każdego serdecznie ugoszczę, nawet Adama.
  - Dziękuję.

Może nie widać po Jaśku jego orientacji seksualnej, bo jest bardzo męski, to jednak jest bardzo uczuciowym, wrażliwym i delikatnym mężczyzną. Uwielbiam, gdy oboje płaczemy na filmach Bollywood i razem ocenimy ciacha na mieście. Zawsze marzyłam, żeby mieć przyjaciela geja, bo wiedziałam jak wyjątkowa byłaby ta przyjaźń.

~***~

Po 30 tygodniu ciąży, mogłam już kupować wyprawkę dla Maluszka.

Boję się, że spotkam kogoś znajomego na zakupach, ale rzeczy dla dziecka wolę kupić osobiście. Każdy ciuszek, kocyk, becik, mogę sprawdzić w rękach, a kosmetyki kupuję tylko niezbędne minimum i to też sprawdzając wcześniej ich skład.

Z chemii byłam bardzo dobra i wiem, co szkodzi, a co pielęgnuje, ale dla osób które nie mają o tym pojęcia, jest fantastyczny blog, gdzie super kobitka, prześwietla i opisuje każdy składnik nie tylko wszystkich kosmetyków dla dzieci, ale także i dla nas.

Wypisuje co zawierają, tłumaczy jaki składnik szkodzi, czy jest też wręcz zalecany i wystawia swoją opinię na ten temat.
Serdecznie polecam przyszłym mamom ten blog www.srokao.pl.

Wolę wydać ciut więcej i być świadoma, że żaden kosmtyk nie podrażni delikatnej skóry mojego dziacka, dlatego zdecydowałam sie na płyn do kąpieli i balsam do ciała firmy Eloderm, kupiony w aptece.

W drodze do "Portu", miałam pierwszą kontrolę drogową. Prawdopodobnie przykułam uwagę funkcjonariuszy, niezapiętym pasem i miałam racje.

Jak tylko otworzyłam okno, pan policjant po przedstawieniu się i powiedzeniu powodu zatrzymania, spojrzał na mnie, uśmiechnął się i tylko dla formalności poprosił Kartę Ciąży.
W końcu mam taki brzuszek, jakbym miała mieć bliźniaki.

Na koniec oddał mi dokumenty i życzył wszystkiego dobrego.

Ha! Zostałam rozdziewiczona!

Chociaż nie... nie miałam badania alkomatem... i tym bardziej nie dostałam mandatu za brak pasów.
No cóż...

W weekend pojechaliśmy z Jaśkiem na cmentarz do mojej kruszynki i kupić te cięższe rzeczy. Wybraliśmy dobry wózek, bezpieczny fotelik i wszystkie inne rzeczy potrzebne dla dziecka.

Filmowałam wszystko, nawet Janek często to robił.

Uwielbialiśmy robić wideodziennik. Uwiecznialiśmy wszystko co ważne, jak badanie USG, kupno wózka, czy jak Jasiek skręcał łóżeczko.

Musiałam podzwonić po rodzinie, żeby nie zaczęli mnie szukać. Na prawie sam koniec dzwonię do Adriana, wiedząc jaką ma teraz zmianę.

~ Sawicki, słucham.
~ Hej, to ja.
~ Hej... - ucieszył się. - ...czekałem na twój telefon. Powinnaś zadzwonić 3 dni temu. Martwiłem się.
~ Nie pomyślałeś, że specjalnie dzwonię nieregularnie, żebyś mnie nie namierzył? - nie muszę go widzieć, wiem że się teraz uśmiechnął.
~ Jesteś zbyt błyskotliwa.
~ Adrian... odpuść. Mnie naprawdę pomaga ta izolacja. Czuję się już o wiele lepiej.
~ Słyszę to po twoim głosie. Jesteś... na jakiejś terapii? - pyta ostrożnie.
~ Można to tak nazwać.
~ Malutka... nie martw się. Uszanowałem twoją decyzję. Gdybym chciał, to już dawno bym Cię znalazł.
~ Wiem... - uśmiechnęłam się. - ...i dziekuję.
~ Kiedy wracasz? Zobaczymy się w święta?
~ Chyba dopiero na święta Wielkanocne.
~ Nie wracasz do domu? Do rodziny? Do...
~ Do jakiego domu, Adrian?
~ Chcesz sama spędzić święta? Powiedz mi gdzie jesteś. Przyjadę do Ciebie. Spędzimy je razem.
~ Nie mogę. Przykro mi. Muszę kończyć.
~ Tęsknię za Tobą. - mówi z bólem.
~ Ja za tobą też. Do usłyszenia.
~ Proszę... dzwoń częściej.

Później zadzwoniłam do Zuzy, która była szukać sukienki i mimo odmiennego gustu, bardzo żałowała że mnie nie ma z nią.

Mnie też było przykro.

Zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze robię. Martwiłam się, że każdy może mieć do mnie żal, że ukryłam przed nimi tak istotny fakt. Mimo wątpliwości, zaufałam sobie i skoro czuję się tak dobrze, nie będę tego zmieniać.
Wrócę, ale z małym.

Wiem, że dzięki niemu będę silniejsza, by stawić czoło jego ojcu.

Niczego od niego nie oczekuję, nawet nie potrzebuję alimentów. Dzięki dobrej pracy oraz temu, że byłam na całkowity utrzymaniu Adama do czasu ukończenia szkoły, a poźniej kupowałam tylko jedzenie i rzeczy do domu, uzbierało mi się naprawdę sporo oszczędności, których prawie nie ruszałam i jestem w stanie utrzymać siebie i dziecko na dobrym poziomie, bez niczyjej pomocy.

Nie szykowałam specjalnie swojego pokoju, w wynajętym mieszkaniu Janka, dla dziecka. Wstawaliśmy tylko łóżeczko, wygodny fotel i komodę z przewijakiem, a w rogu pokoju, obok mojej szafy, stoi stojak z wanienką.

Pokój nie jest duży, ale jest wystarczający na naszą dwójkę. Dzięki zdjęciom, które wywołam i powiesze w ramkach na ścianie, będzie tu bardziej przytulnie.

Będzie nam tu dobrze.

3285 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top