52. Obaj są na pierwszym miejscu.
Adam
Widząc, jak ojciec wchodzi do holu, mam ochotę przewrócić oczami, jak moja mała. Owszem, chciałem z nim porozmawiać, ale nie teraz gdy tak się źle czuję.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, panie Winer. - wita się z nim Adrian.
- Cześć. - odburknąłem.
- Możemy porozmawiać? - pyta, choć jego postawa i mina wskazuje na to, że nie mam wyjścia.
- Nie dzisiaj. - próbuje się wykręcić.
- Nie zachowuj się jak dziecko i porozmawiaj ze mną. - wstałem od stołu z nerwami, ale z o dziwo mniejszym bólem głowy.
- Chodźmy do bawialni. - wyminąłem go i udałem się na górę.
Przepuściłem go i zamknąłem nas w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu, gdzie nikt nas nie usłyszy.
- Słucham. Co masz mi do powiedzenia? - zakładam ręce na torsie..
- To ja chcę wiedzieć, o co Ci chodzi. - oparł się o stół od bilarda.
- Jeszcze się pytasz? - syczę. - Sypiasz z moją teściową!
- Dlaczego Ci to tak przeszkadza? To już nie mogę być szczęśliwy?
- Całe życie mi dziadek wpajał, że "Winer" kocha raz na zabój. A ty? Szukasz pocieszenia w ramionach matki mojej żony. Nie widzisz jakie to jest popieprzone?
- O co Ci tak naprawdę chodzi? Boli Cię, to że nie chcę być sam, czy o to, że to chcę być z Dorotą?
- To ty przyznaj... - celuję w niego palcem. - ...że zawsze Ci się podobała Ewela, a teraz masz okazję być z jej matką!
- No tego to jeszcze kurwa nie grali. - wyśmiał mnie. - Czy ty siebie słyszysz, Adam? Najpierw mi zarzucasz, że szybko zapomniałem o twojej matce, co jest absurdem, a potem oskarżasz mnie, że zawsze podobała mi się moją synowa? Ty się dobrze czujesz? Ja rozumiem, że w naszej rodzinie, mężczyźni są bardzo zaborczy, ale Ty już przychodzisz ludzkie pojęcie. - pokręcił głową, a ja zaszunrowałem usta. - Owszem, żonę masz piękną, wspaniałą, od początku zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, ale to do cholery moja synowa. Kocham ją jak córkę!
- To czemu akurat mama Eweli? - mrużę oczy.
- Bo od zawsze mieliśmy dobry kontakt. Znamy się bardzo dobrze i bardzo się lubimy. A wspólne spędzanie czasu, tylko nas utwierdziły w przekonaniu, że nie warto spędzać reszty życia w samotności. - zacisnąłem szczękę. - Chcę żebyś wiedział, że tak jak ty, nie odpuszczę, Adam. Będę z Dorotą, czy Ci się to podoba, czy nie. Nawet więcej Ci powiem. Zamierzam się z nią ożenić. - ...co kurwa? - W naszym wieku, życie na kocią łapę, jest poniżające i nie mamy do siebie żadnych praw.
- Ty sobie chyba żartujesz.
- Nie. - odparł pewnie. - Rozmawiałem o tym z Dorotą i weźmiemy ślub cywilny. Ten ślub nie sprawi, że zapomnimy o swoich drugich połówkach, ale pozwoli nam żyć razem bez żadnych komplikacji. Dorota przejmie moje nazwisko, ale pozostanie też przy swoim i każde z nas, chce być później pochowane ze swoim pierwszym małżonkiem. - jestem w szoku. - Za tydzień zapraszamy wszystkich do restauracji na obiad, gdzie powiemy prawdę i przestaniemy się ukrywać. Mam nadzieję, że to zaakceptujesz i nadal będziemy szczęśliwą rodziną. - minął mnie i wyszedł z pokoju.
Usiadłem na kanapie i schowałem głowę w ręce, starając się przetworzyć wszystkie te informacje. Nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia weszła Ewela. Podeszła do mnie i usiadła obok, opierając brodę o moje ramię i głaszcząc mnie dłonią po plecach.
- I jak? Wyjaśniliście sobie wszystko, skarbie?
- Mój ojciec oszalał. Chcę się ożenić z twoją matką. - zaskoczyłem ją, bo przez chwilę milczała, ale po chwili już do siebie doszła.
- Dlaczego od razu "oszalał"?
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Że twoja mama będzie się nazywać Szulc-Winer.
- Dokładnie tak to sobie wyobrażam. Dlaczego ty jesteś taki oporny? - zerwałem się na równe nogi.
- Jaki jestem!? - wstała równie wściekła jak ja i stanęła ze mną twarzą w twarz, jak bokserzy po ważeniu przed walką.
- Ostatni raz podniosłeś na mnie głos, stojąc nade mną. - zasyczała. - I weź się kurwa w garść, człowieku, bo zachowujesz się jak rozkapryszony gówniarz! Co Ci nie pasuje, że nasi rodzice mają się ku sobie!? Jeśli mają być szczęśliwi, niech robią co chcą! Co im z tego życia pozostało!? Rozczarowałeś mnie, Adam... - celuje we mnie palcem. - ...tobie nikt szczęścia nie zabraniał. Moi rodzice, a także twój tata, od początku zaakceptowali wszystkie twoje szalone pomysły, dzięki którym jesteśmy teraz szczęśliwi, więc nie zachowuj się jak hipokryta i zacznij wspierać naszych rodziców w ich decyzjach! - zrobiła w tył zwrot i wyszła z bawialni.
Usiadłem spowrotem na kanapie, czując się jeszcze gorzej, niż wcześniej. Wstyd się przyznać, ale moja Maleńka ma rację. No nie podoba mi się ten pomysł, ale tak jak nikt nie mógł mnie powstrzymać, tak ojca nawet nie będę próbował. Muszę pogodzić się z faktem, że mój ojciec chce sobie ułożyć życie i moja teściowa stanie się też moją machochą...
Ewelina
Jestem tak na niego wściekła, że aż mnie nosi. Zeszłam na dół i głęboko oddychając, spojrzałam na Adriana, który zbiera się do wyjścia.
- I jak?
- Jak kulą w płot. - mówię, przez zaciśnięte zęby. - Muszę się stąd wyrwać. Liw, Leo, Alek! - po chwili cała trójka schodzi na dół.
- Tak, mamuś?
- Jedziemy na łyżwy? - rzucam pierwszy, lepszy pomysł.
- Tak!
- To lećcie się ubrać. A ja dzwonię do cioci Moniki. - wyciągam telefon. - Jedziesz z nami? - uśmiechnął się.
- Bardzo chętnie, ale dziś wraca Daga. Chciałem zrobić jakąś kolację.
- Rozumiem. - z uśmiechem przykładam telefon do ucha i umawiam się z Monią na miejscu.
Po zostawieniu kartki dla Adama, dzieciaki wzięły swoje łyżwy i wyszliśmy z domu.
~***~
Wszyscy przyjechaliśmy troszkę za wcześnie, więc siedzimy i obserwujemy jak pan za kierownicą specjalnej maszyny, wyrównuje tafle lodu, po wcześniejszym kółku.
Po cichu opowiedziałam Monice i Mateuszowi, który zabrał się z żoną i dziewczynkami, dlaczego Adam ma taki humor i jaki ma stosunek do tej sytuacji. Oboje są bardzo zaskoczeni tym, że nasi rodzice ze sobą sypiają, ale wydają się ich rozumieć, za to kompletnie nie mogą zrozumieć bruneta.
- Ciociu, a czemu wujek nie przyjechał? - pyta Kornelka.
- Bo wujka bardzo bolała głowa. - wytłumaczyłam, na co Mat się zaśmiał.
- Po wczorajszym, to wcale mu się nie dziwię.
W końcu otworzyli lodowisko i chłopaki wystrzelili jak z procy, a prosiłam, żeby nie szaleli i uważali na innych. Liwka z Aurelką jeździły razem, trzymając się za ręce, Mateusz jeździ z Kornelką, a ja z Moniką powolutku, rozmawiając o wszystkim.
Nagle ktoś na mnie wpada i ścina mnie z nóg. Odwróciłam się, by przeprosić tego kogoś na kim prawie leżę, a okazuje się być nim mój mąż.
- Co ty tu robisz? - pytam, patrząc już kompletnie na inny wyraz twarzy.
- Przyjechałem. - z uśmiechem mnie cmoknął i pomógł mi wstać.
- O! Hej, wujek! Głowa Cię już nie boli?
- Hej, kwiatuszku. Ani trochę. - spojrzał na mnie. - Strasznie się ślimaczysz na tym lodzie.
- Nie we wszystkim muszę być dobra. - przybliżył usta do mojego ucha.
- Ważne, że w seksie jesteś najlepsza.
- Chyba raczej nie, skoro mój mąż nie pamięta numerku pod prysznicem.
- Nie pamiętam, bo jak zwykle był najlepszy.
- Jasne. - prychnęłam.
Złapał mnie za ręce i jadąc tyłem, zacząłem ze mną jechać szybciej.
- Adam, zwolnij. Ja się boję.
- Przecież Cię trzymam. - śmieje się.
- Ale jedziesz tyłem. Zaraz na kogoś wpadniesz.
- Nie panikuj.
Nie patrzę pod nogi, bo to nie ma sensu. Muszę mu zaufać. Widzę w jego oczach to, czego nie widziałam wczoraj, ani rano. Szczęście.
Czyżby przemyślał sobie to wszystko?
W pewnej chwili zapatrzył się na mnie i zamiast skręcić, uderzył plecami w barierkę i złapał mnie w ramiona, po czym odwrócił nas miejscami i przygwoździł mnie do niej. Zaczął mnie całować, jak nie powinien w takich miejscach i to przy dzieciach.
- Ekhem... - chrząka Leo, przejeżdżając wolno obok nas. - ...ludzie się na was patrzą.
- To odwróć ich uwagę. - odpowiada Adam, rozbawiając mnie.
- Widzę, że Ci przeszły nerwy. - mówię, patrząc na omijających nas ludzi.
- Tak... jak zwykle to ty otworzyłaś mi oczy.
- O co Ci tak naprawdę chodziło?
- Już nie ważne. Ważne, że wszystko to sobie poukładałem i muszę przyznać, że czuję się lepiej wiedząc, że ojciec jest z kimś kogo lubię i szanuję. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Wiesz, że musisz jechać i ich przeprosić? - westchnął.
- Wiem. Pojedziesz ze mną?
- Bardzo chętnie, ale jeśli z Tobą pojadę, oni pomyślą, że Cię do tego zmusiłam. - westchnął.
- No tak... wiesz, jak bardzo Cię kocham?
- Wiem, bo kocham Cię tak samo.
- Tata! - wpadła na nas Liwka.
- Fajnie, że dopiero teraz mnie zauważyłaś. - mówi z przekąsem.
- Nie zauważyłam, tylko Leo mi powiedział. - jak zawsze szczera do bólu. - Pojeździj ze mną tak szybko, bo Alkowi się już znudziło, a Leo w ogóle mnie olał.
- A kto będzie trzymał mamę?
- Jedź z nią, ja sobie odpocznę na trybunie.
- No chodź! - ciągnie go.
- Tylko uważajcie.
- Oczywiście. - skradł mi buziaka i złapał pewniej naszą córkę.
Ona czuję się o wiele pewniej na łyżwach jak ja, dlatego jadą obok siebie, trzymając się za ręce. Ja już jestem za stara na takie rzeczy, ale świetnie się z nimi bawię. Usiadłam i ze szczęściem obserwuję ich oraz chłopaków, którzy jak zwykle szaleją na środku, jadąc raz przodem lub tyłem.
Cała czwórka jest całym moim życiem.
Adam
Cieszę się, że przyjechałem do nich, bo uwielbiam spędzać czas ze swoją rodziną. Dzięki temu też udobruchałem moją Maleńką, która była na mnie okropnie zła i w sumie jej się nie dziwię.
Wstyd mi, że to ona musiała mnie ogarnąć i że tak się zachowałem. Dlatego jeszcze dzisiaj pojadę do mamy i przeproszę ich. Mam nadzieję, że nie będą mieli do mnie żalu.
Oczywiście mama przywitała mnie takim samym uśmiechem, co moja mała i gdy tylko wypowiedziałem pierwsze słowa, przytuliła mnie i powiedziała, że wszystko rozumie. Gorzej było z ojcem. Był zawiedziony i ciężko było mi go przeprosić, ale w końcu się udało.
Tydzień później, pojechaliśmy na obiad w restauracji, gdzie została zaproszona cała nasza rodzina. Wszyscy byli zaskoczeni, powodem tego obiadu, ale każdy się ucieszył. Nasze dzieci zostały dzień wcześniej uświadomione, z jakiej okazji jest ten uroczysty obiad, dlatego szczerze się cieszyły, nie zadawając pytań.
I rzeczywiście obiad był uroczysty. Bez klękania i pytania, ale ojciec włożył na palec teściowej piękny pierścionek i oznajmili, że w sobotę po świętach wielkanocnych, wezmą ślub cywilny i zaprosili już na wesele, dokładnie do tej restauracji. Byłem też mile zaskoczony, że tata poprosił mnie, żeby bym był jego świadkiem. Z przyjemnością się zgodziłem i tak o to miesiąc później, razem z Zuzą, świadkujemy naszym rodzicom.
Na początku było to dla mnie nie do pomyślenia, a teraz się śmieje, że byłem świadkiem na ślubie swojego ojca i teściowej. No nikt kurwa nie miał takiego zaszczytu!
Miesiąc później, znów mamy okazję się spotykać, na ogromnej imprezie rodzinnej, gdyż nasze "eLki" czyli bliźniaki, przystępowały do pierwszej komunii świętej. Mieliśmy spory problem, bo żadne nie chciało iść do komunii w albie. Najpierw Leo wyskoczył rok wcześniej, że nie ubierze tej białej płachty mówiąc, że to jest jakaś dziecinada, a potem dołączyła się Liwka, że też chcę być ubrana w sukienkę. Musieliśmy szukać kościoła, który jeszcze tego nie wprowadził, bo dzieciaki były nie ugięte.
Normalnie my tym bardziej byśmy się nie ugieli, ale powiedzieli, że rezygnują ze wszystkich prezentów jakie dostaną, byle jak ludzie wyglądać na własnej komunii.
Jeszcze nie tak dawno, byłem świadkiem ich narodzin, a dziś to już duże dzieciaki, które wiedzą czego chcą.
Podchodzę do syna i poprawiam mu krawat. Wygląda super w granatowym garniturze i brązowych wizytowych butach.
- I jak? Zadowolony jesteś?
- Już lepiej, jak w tej albie. Tylko ten krawat... - marudzi, a Adrian, który siedzi na jego kanapie pod antresolą z gotowym Alkiem, zaśmiał się głośno.
- Ewela w ciąży, za bardzo się we wpatrywała, bo ja też... nienawidzę mieć czegoś uwiąznego przy szyji. - wkłada palec za swój krawat.
- No właśnie. - marudzi Leo.
- Wytrzymasz. Pomyśl, o Liwce. Ona to dopiero się umęczy w tych falbankach.
- Sama sobie taką sukienkę wybrała. - prychnął.
Czasami jest zbyt podobny do mnie. Mam nadzieję, że i on trafi kiedyś na kobietę, która zmieni jego poukładany świat, jak jego mama, mnie.
Ewelina
Cieszę się, że Daga przyjechała wcześniej, by pomóc mi uczesać długie włosy mojej córki. Ja zrobiłam jej loki, które brunetka umiejętnie układa, w długim wianku, który oplata po całej długości włosy.
Szczerze ją polubiłam, bo jest najlepsza ze wszystkich dziewczyn Adriana, które przez tyle lat miał. Szkoda tylko, że ona nie myśli o tym, żeby się ustatkować. Jest okropną pracoholiczką. Liczy się dla niej kolejny projekt, delegacje i awans. Nawet teraz co trochę zerka do telefonu.
Jest piękną brunetką, o trochę egzotycznej urodzie. Jej śniada cera i czarne oczy, są tylko do pozazdroszczenia, a jej wysportowane ciało, świetnie wygląda w czerwonej, opiętej sukience.
- Gotowe. Możesz się przejrzeć, księżniczko. - odwróciła ją do lustra.
- O rany! Ciociu, wyglądam pięknie. Dziękuję. - dała jej buziaka w policzek.
- Nie mów do mnie "ciociu", bo czuję się staro.
- Dzięki, Daga. - mówię.
- Nie ma za co. - poprawia jeszcze gdzie nie gdzie jakiś kosmyk. - Zobaczysz, Liw, tata i wujek padną na twój widok. - uśmiechnęła się.
Pomogłyśmy jej się ubrać w sukienkę, która owszem ma kilka atłasowych falban, ale one pięknie opadają w dół, wydłużając jej zgrabną sylwetkę.
Stanęłam obok mojej córeczki i przyglądam nam się w lustrze. To mój śliczny klonik, z ciemnymi po tacie włosami. Kiedyś będzie łamać serca chłopcom.
- Pięknie wyglądasz, kochanie. - chwalę ją.
- Nigdy nie będę tak piękna, jak ty. - rozczuliła mnie.
- Już jesteś piękniejsza. - uśmiechnęła się. - Masz piękny kolor włosów po tacie. Nie będziesz musiała ich niszczyć farbowaniem, jak ja.
- Obie jesteśmy super laski. - zaśmiałam się.
Spojrzałam na swoją złotą koronkową sukienkę, która mieni się w świetle, przez malusieńkie cekiny. Byłyśmy gotowe, by zachwycić mężczyzn czekających na dole.
- Mamuś... a czemu wujek Jasiek, nie jest chrzestnym Alka?
- Bo wujek Jasiek jest w związku z wujkiem Dawidem, a w naszej wierze jest to nieakceptowalne. - tłumaczę.
- Rozumiem. To przykre, że nasza wiara go odrzuca. Przecież wujek jest taki kochany.
- To prawda. A którego bardziej wujka wolisz? Adriana, czy Jaśka.
- Obaj są na pierwszym miejscu. - uśmiechnęłam się.
- Doskonała odpowiedź.
Dzieci mamy naprawdę mądre. Od małego są chowane tak, by akceptowały osoby poważnie chore, innej narodowości, koloru skóry, czy religii, a nawet orientacji, czy temat seksu. Nie ma wyznaczonego wieku, kiedy powinno się uświadamiać dzieci, to od nich zależy, jak się interesują tymi sprawami.
U nas było łatwiej z wyjaśnieniem, dlaczego Liwia nie ma siusiaczka między nogami, bo dzieciaki były kąpane razem.
Później jak już były starsze i pytały, skąd się biorą dzieci, śmiało mówiliśmy im prawdę typu: "Dzieci powstają z miłości i zaufania do siebie, dwóch dorosłych osób. Przytulają się, okazując sobie mnóstwo czułości i wtedy pan wkłada prącie w pochwę pani."
Takie pytanie padło z ust Leo, który zapytał o to, kiedy oglądaliśmy album ze zdjęciami, gdy byłam z nimi w ciąży. Miał wtedy 7 lat.
Lepiej zrobić to od razu, kiedy pytają, jak ich zbywać i udawać, że coś takiego nie istnieje. Dzięki temu, rozmowy na ten temat są czymś naturalnym i nie są tak żenujące, czy wstydliwe, bo z każdym kolejnym pytaniem, zaspokajamy od razu ich ciekawość, przy okazji już ich uświadamiając.
Kiedyś, syn Maria, Seweryn, wyciągnął skądś jego prezerwatywy i schował do kieszeni, po czym wyciągnął je nagle na imprezie. Ani Emilka, ani Mario nie umieli odpwoiedzieć na pytanie, co to jest, wiec doświadczony już Adam wytłumaczył dzieciom, że to są prezerwatywy i używa się ich, żeby Pan i pani nie mieli dzidziusia i wtedy nasze eLki wytłumaczyły Sewerynowi, jak powstają dzieci, za co Mario był bardzo wdzięczny.
Dzieciaki nie raz dają nam popalić swoimi kłótniami i odmiennymi zdaniami, ale kiedy my bierzemy je na poważnie, rozmawiając z nimi na wszystkie tematy, one też czują się dojrzalsze, ważne i chyba to był nasz klucz do sukcesu.
Adrian
Czekamy, aż dziewczyny zejdą na dół już gotowe, by jechać do kościoła. Dzisiaj pożyczam Adamowi moje auto, by dzieciaki miały radochę, że taką furą podjeżdżają pod kościół.
Dzięki mieszkaniu u Janka za to grosze, bardzo szybko odłożyłem pieniądze na własne mieszkanie, które stopniowo sobie remontowałem i mogłem spełnić swoje marzenie, czyli kupiłem sobie Dodge'a Charger'a, którego dealer sprowadził mi ze stanów.
Moja biała, z dwoma czarnymi, wyścigowymi paskami, 550 konna bestia, zachwyca wszystkich. Dźwięk silnika, który bosko mruczy, są jak kiedyś jęki Eweli, mógłbym słuchać tego bez końca.
W końcu zeszła Daga, która już ma nos w telefonie i rozmawia przez słuchawkę bluetooth. Nie rozumiem jak można pracować 7 dni w tygodniu. Ja też lubię swoją pracę, ale bez przesady. Ona jest chora, gdy musi iść na urlop. Rozumiem, że jest ambitna, ale życie ucieka jej przez palce. Niestety żadne słowa do niej nie docierają. Nawet jej rodzice, przestali namawiać nas na ślub, bo widzą, że nie to jest ważne w życiu ich córki.
- Mam nadzieję, że wyłączysz telefon w kościele. - mówię.
- Nie, bo i tak do niego nie wejdziemy. Będzie tam tyle ludzi, że nie ma na to szans. - odparła.
- A właśnie, że wejdziemy. Jestem chrzestnym i chcę być blisko eLek.
- To wejdziesz sam. W czym problem? - ja już się z nią nie kłócę, bo nie ma sensu.
Ważne, że w łóżku jest offline dla wszystkich innych.
Słysząc stukot obcasów, spojrzałem na schody, gdzie Ewela w pięknej sukience, pomaga zejść ze schodów Liwce, która wygląda bajecznie. Nie wyglada przesadnie, czyli jak mała panna młoda, tylko jak śliczna, niewinna dziewczynka, która idzie do komunii.
Jak będzie w wieku Eweli, kiedy ją poznaliśmy, będziemy mieli mnóstwo pracy, by ją pilnować. Dosłownie prześwietlę każdego jej chłopaka, o ile Adam pozwoli jej być z kimkolwiek. Już widzę, jak Liwka będzie przechlapane, patrząc na to jak Ad był zazdrosny o Ewelę.
- No siostra... muszę przyznać, że wyglądasz pięknie. - pochwalił Alek.
- Dzięki.
- Skarbie, wyglądasz jak aniołek, tylko skrzydeł Ci brak. - mówi Adam, całując ja w czoło.
- A mówisz, że powinnam mieć diabelski ogon. - zaśmiałem się.
O tak... Liwka nie raz daje mu popalić, ale ten ogon to by się przydał jej mamie. Przez tyle lat nic się nie zmieniła i nadal robi nam żarty.
Ostatnim razem, jak zasnęliśmy pijani w bawialni, ta diablica wzięła swoje kosmetyki i wykonała nam profesjonalny makijaż i pomalowała paznokcie.
No kurwa... ciężko było to zmyć, a rogi w paznokciach przez trzy dni miałem czerwone, aż w końcu się nade mną zlitowała i usunęła lakier za pomocą patyczka, a potem w ramach przeprosin, zrobiła mi męski manicure, mając ze mnie ubaw.
Nawet nie byłem na nią zły, ani wtedy kiedy obudziłem się i wyglądem jak drag queen, ani kiedy robiła mi paznokcie. Uwielbiam jej uśmiech to raz, a dwa... miałem powód do słodkiej zemsty.
2995 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top