51. W końcu minęło 15 lat od...
Ewelina
Co sobota rano, wstajemy i po szybkim śniadaniu jedziemy na zakupy, a potem bierzemy się za sprzątanie całego domu, tak jak należy. W ciągu tygodnia, są to tylko kurze i podłogi, dlatego każdy ma swój rewir do posprzątania i dopóki nie będzie to zrobione, nie ma wyjścia na miasto. Dotyczy nawet to nas, jako rodziców. Dopiero możemy planować sobie popołudnie i wieczór, jak wszystko lśni.
Musieliśmy wprowadzić takie zasady, kiedy wróciliśmy oboje do pracy, żeby poradzić sobie z utrzymaniem czystości,w tak dużym domu. Powrót do pracy nie był konieczny, ale zbawienny. Dzięki temu mogliśmy wyrwać się z domu i zatęsknić za sobą, za dziećmi, czy samym budynkiem.
- Potrzebujemy, czegoś jeszcze? - pyta Adam, pchając zawalony zakupami wózek, w stronę kas.
- Nie. Chyba nie.
- A po co wzięłaś te rzeczy? - pokazuje miedzy innymi na kolejne torebki owoców lub na paczkę wafli ryżowych, za którymi przepada moja mama.
- Tak sobie pomyślałam, że moglibyśmy do niej zajechać z zakupami, żeby nie dźwigała. - uśmiechnął się.
- No pewnie.
Ostatnio moja mama dziwnie się zachowuje. Nie każe nam przyjeżdżać, a jak już to robimy, to ma pretensje, że ją sprawdzamy. To chyba nie był dobry pomysł, żeby się od nas wyprowadzała.
Pojechaliśmy do niej i w czasie, gdy Adam szukał w bagażniku zakupów dla niej, ja pukałam do okna, żeby mi otworzyła.
- I co? Nie ma jej? - pyta.
- Chyba nie.
- Masz klucze? To najwyżej zostawimy zakupy w kuchni.
- Mam. - szukam w torebce i znajduję tak znany i już bardzo rzadko używany pęk kluczy.
Gdy tylko otworzyłam drzwi, Adam przeszedł przez nie, trzymając zakupy i wtedy dotarły do nas jakieś krzyki. Myśląc, że coś się jej stało, dosłownie rzucił reklamówki na blat i razem pobiegneliśmy do mojego dawnego pokoju, gdzie rodzice zrobili sobie sypialnię, po wyprowadzce Zuzki.
Stanęliśmy, jak wryci na widok... uwaga... mojej mamy i taty Adama, jak uprawiają seks.
- O Bożenko. - zasłoniłam oczy, ale brunet i tak nas odwrócił tyłem.
- Ewelinka? - słyszymy, jak w popłochu zaczęli się zbierać.
- Poczekamy na Was w salonie. - mówi Adam i prowadzi mnie, do dużego pokoju.
W absolutnym szoku, usiadłam na kanapie i w kompletnej ciszy, wpatruję się w oczy męża, który stoi opierając się pośladkami o stół. On też jest zaskoczony. Żadne z nas nawet nie pomyślało, że nasi rodzice... ze sobą sypiają?
Kiedy tylko usłyszeliśmy w korytarzu ciężkie kroki, wiedząc ze najpierw do pokoju wejdzie sam teściu, opuściłam głowę. Boję się spojrzeć na niego. Choć na pewno jest już ubrany, to jednak widok jego pomiędzy nogami mojej mamy... o Bożenko!
Zaciskam powieki, starając się wyrzucić ten obraz z pamięci, ale nie da rady!
- Cześć... - zaczął tata. - ...trochę nas zaskoczyliście odwiedzinami.
- My... was... - powtarza Adam, patrząc cały czas na mnie.
Czuję na sobie wzrok obu Winerów, jakbym to ja była wszystkiemu winna.
- Dzieci... jesteście dorośli i powinniście zrozumieć...
- Co mamy zrozumieć? - zawarczał.
- Adam... - mówię uspokajająco, nadal patrząc na swoje dłonie.
- Po utracie Eli... - zaczął powoli tata. -
...czułem się bardzo samotny, dlatego rozumiałem Dorotkę, co przechodzi po stracie Maćka. Te wspólne wyjścia, nie tylko pomogły pozbierać się jej, ale ja też poczułem się lepiej. Sami zauważyliście, że coraz częściej zabierałem Dorotkę.
- Na randki?
- Wtedy jeszcze nimi nie były. Po prostu miło spędziliśmy czas.
- Właśnie widzimy. - prychnął.
- Adam... - westchnął tata. - ...oboje jesteśmy wolni i samotni. Doszliśmy do wniosku, że... moglibyśmy spędzić razem tą resztę życia.
- Pomyśleliście, jak wyjaśnimy to dzieciom? - pyta z nerwami.
- To duże i bardzo mądre dzieci. Skoro rozumieją... uczucia Adriana do ich matki, na pewno zrozumieją tą sytuację. - wyłożył wszystkie karty. - Aniele, proszę... powiedz coś.
- Kochacie się? - pytam, nie podnosząc wzroku.
- Za wcześnie, by mówić o miłości, ale uwielbiam twoją mamę. - spojrzałam na niego i aż wstrzymałam oddech.
Wygląda tak samo jak Adam, gdy patrzy na mnie błagalnym wzrokiem. Ten sam wzrok, ta sama mina i postawa. Ale co ja się dziwię, przecież to jego syn.
- Jesteście szczęśliwi?
- Ja z nią jestem, ale czy...
- Ja też jestem. - pojawiła się w drzwiach, z pochyloną głową. Jest bardzo zawstydzona.
Wstałam i minęłam teścia, by podejść do niej i mocno ją przytulić. Spojrzała na mnie, nie jak matką na córkę, a córka na matkę.
- Córeczko...
- Skoro tak, to nam nie pozostaje nic innego, jak zaakceptować to i życzyć wam szczęścia... - odwróciłam się do męża. - ...prawda, Adam?
- Tak. - zgodził się, ale widzę po nim, że nie do końca. - Zakupy są na stole, mamo. - podszedł i złapał mnie za rękę. - A z Tobą... - zwrócił się do ojca. - ...porozmawiam sobie kiedy indziej. Cześć. - i wyprowadził mnie z mieszkania.
Pozwoliłam mu na to, bo tylko na osobności wyjaśni mi to swoje dziwne zachowanie.
- Powiesz mi, co Cię tak zdenerwowało? - pytam, gdy wsiada do auta.
- Jeszcze się pytasz? Mój ojciec sypia z twoją matką.
- I co z tego? To ich życie.
- Widzę, że jesteś zadowolona. - zasyczał.
- Uspokój się. - powiedziałam tym samym tonem. - Tak, jestem zadowolona. Owszem, boli mnie, że nie ma już mojego taty i twojej mamy, ale jeśli moja mama ma się z kimś związać, to tylko z twoim tatą. Nie boję się o nią, bo twój ojciec jest wspaniałym człowiekiem. Wiem, że jej nie skrzywdzi. No chyba, że Ty masz coś do mojej mamy. - prychnął.
- Nie bądź śmieszna.
- To o co Ci chodzi? Czemu się tak zachowujesz?
- O nic. - odburknął i ruszył.
Po powrocie do domu, nie rozmawiałam już z Adamem na ten temat. Każde wzięło się za swoją pracę, a po obiedzie zaczęłam się szykować, na wyjście z dziewczynami. Jak zwykle, wszystkie przyjechały ze swoimi mężami, którzy zostali z Adamem, by pograć w bilard w bawialni, a my wychodzimy na miasto.
Nie wiem, czy będziemy się dobrze bawić, bo w powietrzu wisi niewyjaśniona sprawa, ale mam nadzieję, że jak się z tym prześpi, zrozumie naszych rodziców.
Adam
Chyba żadne dziecko, nie chce przyłapać swoich rodziców na współżyciu, choćby nie wiem ile ma lat. Ja miałem to szczęście, że nie musiałem oglądać takich widoków, aż do dzisiaj.
Widząc tą scenę, jednak chciałbym przyłapać swoich rodziców. Ten obraz, jak ojciec posuwa moją teściową, już chyba na zawsze zostanie w mojej pamięci. W tamtej chwili, czułem się jak 13 latek, a nie 43 latek. Poczułem się zraniony, zdradzony i zażenowany. Jakby świat mi się zawalił.
Myślałem, że ojciec zawsze będzie wierny mamie, bo w końcu Winer kocha raz na zabój, a on zabawia się i to jeszcze z matką mojej żony!
No kurwa niewiarygodne!
Na dodatek, nie rozumiem postawy Eweli. Jak mogła to tak szybko zaakceptować? Owszem, jej argumenty były mocne, ale to do cholery nasi rodzice. Dwie odrębne komórki społeczne, które nie powinny się łączyć.
Kiedy tylko dziewczyny wyszły na miasto, zaprosiłem chłopaków na górę do bawialni. Dzieci oglądają jakiś film w salonie, więc możemy swobodniej pić i rozmawiać.
- Powiesz mi, co Cię gryzie? - pyta Adrian. - Bo wątpię, że kolejny raz jesteś zły, że dziewczyny wyszły na miasto.
- Wyjątkowo mam to gdzieś. - odburknąłem.
- Pokłóciłeś się z Ewelą?
- Nie. Nie wiem. Może. - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Trochę jaśniej? - zaciskam szczękę.
- Mój ojciec puka moją teściową. - szepczę i wychylam zawartość kwadratowej szklanki.
- No nie pierdol.
- Dzisiaj ich przyłapaliśmy u niej w mieszkaniu.
- I co Ewela na to? - no tak... najpierw martwi się o nią.
- Zaakceptowała to.
- A ty? - spojrzałem na niego, jak na kosmitę. - Serio, aż tak Ci to przeszkadza?
- A co my dzieciom powiemy?
- Prawdę?
Więcej na ten temat nie rozmawialiśmy, bo chłopaki wciągnęli nas w grę, a z nimi narazie nie chciałbym się dzielić taką nowiną.
Ewelina
Siedzę przy barze i bawię się słomką w moim drinku, pilnując szklanek dziewczyn, które szaleją na parkiecie. Przez dziwne zachowanie Adama, nie mam ochoty na cokolwiek dzisiaj. Chyba powiem, że źle się czuję i wrócę do domu.
- Dlaczego taka piękna kobieta... - odwracam się do mężczyzny, który staje blisko mnie. - ...siedzi sama przy barze? Mogę postawić ci drinka i dotrzymać towarzystwa? - uśmiechnęłam się, bo to najlepszy podryw, jaki dziś usłyszałam. Facet też wygląda na sympatycznego i nie jest pijany.
- Dziękuję, ale to chyba mój ostatni. - sięgam kieliszek prawą ręką, żeby obrączka rzuciła mu się w oczy.
- Mąż Cię puścił samą do klubu?
- Jestem z koleżankami na panieńskim. - wymyślam na poczekaniu.
- Widzę, że niezbyt dobrze się bawisz.
- Rzeczywiście, to nie mój dzień. - przyznaję.
- Jestem Michał. - spięłam się, kiedy wyciągnął do mnie dłoń, co bardzo mnie to zaskoczyło.
Przecież to normalne imię i nie każdy Michał, jest tym Michałem.
- Wybacz, ale mój mąż nie byłby zachwycony, gdybym zawierała nowe znajomości. Ale miło było spotkać kogoś normalnego. - uśmiecham się.
- No cóż... mnie również. Miłej zabawy.
- Wzajemnie. - odszedł i dzięki Bożence.
Gdy dziewczyny wróciły z parkietu, wypiłam jeszcze jednego drinka i pożegnałam się z nimi, mówiąc wcześniej ustalony pretekst.
Adrian
Nim się obejrzeliśmy Adam nam się spił i było po spotkaniu. Dosłownie, musiałem z Mateuszem położyć go do łóżka. Chłopaki też zabrali Maria, który był zachwycony, że Ad narzucił takie tempo w piciu. Zamknąłem za nimi i wziąłem się za sprzątnie bawialni, by nie robić Eweli kłopotu. Zajrzałem też do dzieciaków i tylko Leo jeszcze nie spał, siedząc przed komputerem.
- Leo, no zlituj się. Która jest godzina? Jazda do łóżka.
- Jeszcze chwilka. - prosi. - Muszę to skończyć.
- To znaczy, ile?
- 5 minut. To naprawdę ważne.
- Dobrze. - stanąłem obok niego i obserwuję, jak pokonuje w grze jakiegoś bossa.
- Dzięki. Tata nie rozumie, że to gra online i nie mogę jej zapisać. - prasknąłem śmiechem.
No tak... Adama nigdy nie kręciły gry wideo, czy nawet planszowe. Dopiero Ewela go przekonała ale tylko do planszowych.
- Udało się! - krzyczy, kiedy boss padł.
- Gratulacje. A teraz migiem do łóżka.
- Dzięki, wujek. - poczochrałem jego jasną, gęstą czuprynę gdy wyłączał komputer.
- Nie ma za co. Dobranoc.
- Dobranoc.
Akurat schodziłem na dół, jak do domu weszła ona... pani mojego serca.
- Hej, czegoś Wam brakło? - uśmiechnęła się słodko.
- Nie. Wszyscy już poszli. - zmarszczyła brwi.
- Czemu tak szybko?
- Adam nam się zwichnął i położyliśmy go spać.
- Naprawdę? - przytaknąłem ruchem głowy.
- A co ty tak wcześnie?
- Ja wiem, że ty wiesz. - teraz to ja przytaknąłem. - Dlatego domyślasz się, jak się bawiłam myśląc ciągle, dlaczego Adam ma takie nerwy. - wzdycha. - Może ty mi powiesz, o co mu chodzi?
- Owszem, powiedział mi, ale nie zdążyliśmy o tym porozmawiać. - podeszła do barku. - Nie chciał rozmawiać przy chłopakach.
- Rozumiem. Napijesz się ze mną?
- Oczywiście. Pozwól, że ja Ci zrobię drinka.
- Ależ proszę. - usiadła na kanapie. - Ad...?
- Tak?
- Wiesz może, kiedy Michał wychodzi z więzienia? - spiąłem się. - W końcu minęło 15 lat od... - Boże... jak szybko ten czas zleciał. - ...tego dnia.
Cholera... jak mam jej powiedzieć, że Bielicki wyszedł wcześniej, za dobre sprawowanie?
Mówiłem Adamowi, żeby nie trzymać tego w tajemnicy, bo teraz to ja muszę unikać odpowiedzi na to pytanie lub nawet kłamać.
- Sprawdzę to. - podaję jej mohito.
- Dziękuję.
- Boisz się? - zapytałem, siadając na fotelu.
- Chyba tak. Dzisiaj podrywał mnie facet, o tym imieniu i nie ukrywam, że się spięłam. - to dlatego sobie o nim przypomniała.
- Miał u Ciebie szansę? - uśmiecham się, żeby przestała się przejmować i się rozluźniła i udało się. Słodko się zaśmiała.
- Chyba jako jedyny, nie podrywał mnie na tandetne teksty.
- Bardzo Cię bolało, jak spadłaś z nieba? - znowu się zaśmiała.
- Nie. Dziś na przykład było: czy mam na imię Google, bo mam wszystko czego szuka. - wybuchnąłem śmiechem. Co za debile.
- Jaka żenada.
- No tak... ty nie musisz nikogo podrywać. Dziewczyny same wciskają Ci numer albo stringi w ręce. - spojrzałem na nią z uśmiechem.
Ona też mi je kiedyś wręczyła i poszła wtedy do mojej sypialni. Czasami, gdy jesteśmy sami pozwalamy sobie, tak jak teraz na mały flirt albo wspominki, ale nic po za tym. Minęło 15 lat, od kiedy ostatni raz miałem ją w swoich ramionach, a wszystko pamiętam, jakby to było wczoraj. Pielęgnuję te wspomnienia w mojej głowie, słuchając playlisty dedykowaną jej.
Nigdy nie przestałem jej kochać i pragnąć. Niepotrzebnie się przed tym broniłem i uciekałem, bo ja nigdy o niej nie zapomniałem.
- Pamiętasz, jak... - szepczę. - ... na początku, pomyliłaś numery i zadzwoniłaś do mnie... - z szerokim uśmiechem, zaczęła energicznie przytakiwać głową. - ...proponując mi dwie opcje do wyboru.
- Pamiętam. Rany... co za czasy. - westchnęła z uśmiechem.
Jeszcze przez godzinę, przypominaliśmy sobie tamte czasy, aż Ewela zaproponowała mi nocleg, z którego chętnie skorzystałem. Uśmiecham się wchodząc do pokoju, który kiedyś przez kilka miesięcy był moją sypialnią. Ile tu chwil spędziłem z nią na szaleńczym seksie.
Rzucam się na łóżko i wzdycham, przypominając to sobie, ale nie z bólem jak kiedyś, tylko z uśmiechem na twarzy.
Już nauczyłem się kochać ją platonicznie.
Ewelina
Weszłam do pokoju i spojrzałam z miłością na mojego męża, który śpi w ubraniach, lekko pochrapując. Pochylam się nad nim, czując odór alkoholu, ale nie przeszkadza mi to, bo i tak całuję jego wargi i szczękę. Jestem troszkę zawiedziona, bo nie reaguje tak jak zawsze na moje pieszczoty, więc lekko westchnęłam i poszłam do łazienki wziąć prysznic.
Zdążyłam opłukać się z szamponu i żelu, jak poczułam, że przyciska mnie władczo do kafelek.
18+
Nie mówiąc nic, rozsuwa mi bardziej nogi i po sprawdzeniu palcami wilgotności w moim wnętrzu, wypina mi tyłek, by móc wejść we mnie jednym płynnym ruchem.
- Ach! - jęczę, czując jak całuje mnie za uchem i naciera na mnie.
- Jesteś tylko moja. - warczy. - Tylko do mnie należy oryginał. - jest mi tak cudownie, że nie bardzo docierają do mnie jego słowa.
Jęczę cichutko, rozkoszując się tym niesamowitym uczuciem wypełnienia. Uwielbiam, gdy stajemy się jednością. Od lat nic się nie zmieniło w naszym seksie. Nadal jest tak bosko, jak było na początku.
Zaciskam usta, żeby nie krzyknąć, kiedy chwyta mocno moje włosy i ciągnie do tyłu i lekko w bok, by zrobić sobie dostęp do szyji, gdzie zaczyna mnie podgryzać.
To i mocne tarcie, zabiera mnie na sam szczyt.
- Adam... - tłumię jęk i z przyjemnością słucham, jak sam dyszy, przeżywając swój orgazm.
♡♡♡
- Kocham Cię. - sapie.
Odwracam się do niego i uśmiecham się, widząc w jakim jest stanie.
- Też Cię kocham. - całuję go, co od razu odwzajemnia i zaczyna przejmować nad nim kontrolę, schodząc pocałunkami do mojej szyji i piersi.
Zasznurowałam usta, by nie parsknąć śmiechem, kiedy lekko się zachwiał.
- Chodź do łóżka. - mruczę.
Dopiero gdy wyszedł spod prysznica, widzę jak jest pijany. Wytarłam go ręcznikiem i poprowadziłam do pokoju. Jeśli liczyłam na kolejny numerek, to się przeliczyłam. Adam jak tylko padł na łóżko, zasnął i żadne moje pocałunki już go nie obudziły. Wtuliłam się w niego i poszłam spać.
~***~
Jak tylko wstałam, szybko się ubrałam i wyszłam z pokoju, by przygotować śniadanie. Jestem mile zaskoczona, widząc Adriana z dziećmi, jak już są w trakcie szykowania posiłku.
- Dzień dobry. - uśmiecham się i podchodzę do każdego, całując w policzek.
- Dzień dobry, mamuś. Napijesz się ze mną kakao? - pyta Liwka.
Już mam jej odpowiedzieć, kiedy siadam przy stole, jak wyprzedza mnie Leo.
- Mama pije kawę z mlekiem.
- Żadne z was nie ma racji. - mówi Alek. - Gdybyście uważnie się przyglądali, to byście wiedzieli, że mama pije te rzeczy tylko do określonych dań. A to oznacza, że do tych kanapek, najbardziej będzie odpowiednia czarna herbata z cytryną.
Patrzę na pierworodnego z miłością, jak stawia przede mną herbatę, w moim ulubionym kubku. To Adam nauczył ich takiej miłości do mnie. Zawsze tłumaczy, że mama jest najważniejsza i trzeba o nią dbać. Swoją obsesję przelał na nie i teraz mam, aż czterech kochanych opiekunów.
Już miałam iść obudzić Adama, jak przyszedł do jadalni, mrużąc oczy. Oczywiście wszystkich przywitał, ale widać, że źle się czuję, bo świergoczący głos Liwki, jeszcze bardziej go dobija.
- Błagam, Liw... pół tonu ciszej. - prosi, pijąc kawę.
- Boli Cię głowa? - spojrzał na mnie, z obrażoną miną. Co jest?
Po śniadaniu, dzieciaki poszły do siebie, a my dopijamy kawy.
- Proszę. - podaję mu tabletki, ale cisza. - Może tak: dziękuję, kochana żono.
- Kochana żona nie spędza całej nocy, Bóg wie gdzie. - zmarszczyłam brwi.
- No co ty, Adam. Nie pamiętasz co się działo w nocy?
- Niby co?
- Jak wróciłam i przyszłam do sypialni, przywitałam Cię buziakiem i poszłam się myć. Po chwili wszedłeś mi pod prysznic i sam się domyśl, co się później działo.
- No chyba żartujesz sobie ze mnie. - zaśmiałam się z Adrianem.
- Stary... porządnie się spiłeś, skoro numerku z własną żoną nie pamiętasz.
- Może śniła mu się jakaś inna...
- Kiepski żart, wiesz? - zawarczał, uciszając nas.
W tym momencie, zadzwonił dzwonek do drzwi, więc wstałam i poszłam otworzyć. Widząc teścia, uśmiechnęłam się i jak zwykle go przywitałam, po wypuszczeniu do środka.
- Adam śpi? - pyta cicho.
- Nie, ale ma mega kaca i kiepski humor. - westchnął.
- No trudno. Będzie musiał mnie wysłuchać.
Boję się tej awantury, która zbliża się wielkimi krokami. Mam nadzieję, że Adam nie będzie się zachowywał jak gówniarz i zrozumie naszych rodziców.
2705 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top