47. Wyglądam jak potwór.

Adam

Jeśli myślałem, że opieka we dwójkę, nad bliźniakami w nocy będzie łatwa... to byłem w grubym błędzie.

Teraz podziwiam moją Maleńką jeszcze bardziej, czując na własnej skórze, jak ciężką miała pierwsza noc w szpitalu. Przez pierwsze trzy noce, nie spaliśmy w ogóle.

• Pierwsza noc, wstawaliśmy oboje, nawet jak tylko jedno płakało.

• Drugiej, ustaliliśmy system, że ja wstaję do Liwiki, a Ewela do Leona, ale to był zły pomysł, bo i tak nie umieliśmy rozróźnić ich płaczu.

• Trzeciej wstawaliśmy na przemian, żeby choć trochę się wyspać i to też był kiepski pomysł.

• Dopiero czwartej nocy dotarło do nas, że przerywany sen, nie regeneruje nam sił, dlatego podzieliliśmy noc na pół. Najpierw zajmowałem się ja, bo i tak późno się kładę spać, a nad ranem Ewela.

Wystarczyło nam 6 godzin nieprzerwanego snu, żeby odżyć i nie wypijać hektolitrów kawy.

Z kąpielą sprawa była łatwiejsza. Kąpaliśmy bliźniaki na przemiennie. Jednego dnia jedno, drugiego, drugie. W między czasie, Alek bawił się w wannie i gdy Ewela wykąpała jedno z bliźniaków, ja zabierałem je do masażu, smarowania i ubierania, a ona w tym czasie myła młodego. Idealna synchronizacja.

Co do karmienia maluchów, karmimy je butelką. Moja blondyneczka nie dostała w ogóle pokarmu. Staraliśmy się robić wszystko żeby pobudzić laktację, moja mała piła jakieś wspomagające herbatki, używała często laktatora, nawet ja sam, ssałem jej piersi wieczorami, ale nic to nie dało.

Chyba Janek miał rację i to przez strach przez niespodziewany poród oraz stres pierwszej nocy w szpitalu, laktacja się nie pojawiła. Teraz zrozumiałem, jak ciężko był dla niej ten poród.

Jeśli chodzi o nas, to pojawienie się w naszym życiu bliźniaków, jest najpiękniejszy sprawdzianem dla naszego związku.

Niestety... już w pierwszy tygodniu zauważyłem, że Ewela mnie unika. Oczywiście, że jestem świadom okresu połogu i jej zmęczenia, bo ona aż za bardzo się stara, to wszystko ogarnąć, ale żeby przestać się kąpać razem?

Przecież to był nasz rytuał.
Nasza chwila dla siebie.

Gdy o to pytam, twierdzi że nie mamy czasu na takie kąpiele razem, bo któreś z nas, musi stać na czatach, gdyby któreś z dzieci zapłakało.
Słaby argument.

Z tygodnia na tydzień jest mi coraz trudniej i nie chodzi mi o seks, za którym też cholernie tęsknię, ale o samą bliskość. Chciałbym móc przytulić się do niej, poczuć miękkość jej ciała, a nawet masażu mi odmawia. Zawsze, odwraca kota ogonem i kończy się na tym, że to ona mnie masuje... nie ja ją.

Nie wiem, czy zauważyła mój smutek i zdezorientowanie, ale stara się umilić mi brak czasu dla nas.

W pierwszym tygodniu, muszę przyznać, że oboje byliśmy zmęczeni i nasza czułość kończyła się na przelotnych buziakach. W drugim tygodniu, potrafiliśmy wygospodarować dla siebie chociaż pół godziny, przytulania i pocałunków.

Dopiero z początkiem czwartego tygodnia mieliśmy już wypracowany rytm dnia. W końcu wszystko chodziło, jak w zegarku. Dawaliśmy sobie sami radę ze wszystkim, dlatego rodzice wyprowadzili się po trzech tygodniach, a Adrian już po pierwszym weekendzie w domu.

Janek już wcześniej zaproponował mu stary pokój Eweli, u siebie w mieszkaniu, bo Dawid już dawno wprowadził się na stałe do jego sypialni. Dlatego, gdy tylko zostaliśmy sami z dziećmi w domu, starałem się pokazać jej, że bardzo za nią tęsknię i nie mogę się doczekać końca połogu.

Wtedy ona mnie zaskoczyła i przyznała, że w tym wszystkim zaniedbała mnie i przeprosiła w bardzo przyjemny sposób, używając swoich slodkich usteczek. Od tamtego dnia, codziennie mnie zaspokaja, ale gdy ja chcę się jej odwdzięczyć, zataczając paluszkiem kółeczka na jej czułym guziczku, ucieka pod byle prestekstem.

Pytałem Janka, czy to przez połóg, moja mała może nie mieć na nic ochoty i stwierdził, że tak, choć... to karmienie piersią powoduje obniżenie jakiegoś tam hormonu i na początku libido spada do zera.

Ale... przecież ona nie karmi, z resztą... Ewela zawsze miała wysokie libido.
Ono nie mogło tak po prostu wyparować!

Tak czy siak... kazał mi być cierpliwym i czekać do końca połogu.

Jeszcze tylko jeden pieprzony tydzień i gdy tylko Janek ją zbada i stwierdzi, że wszystko jest w porządku, przypomnę jej, jak bardzo było nam kiedyś przyjemnie...

Ewelina

Ostatnio złapałam się na tym, że unikam spojrzenia w lustra. Nawet jak myję zęby, robię to szybko, nad umywalką, a nie jak wcześniej chodząc po całej łazience. Z resztą, nie ma się co dziwić. Wyglądam okropnie. Znów się zaniedbałam. Nie pamiętam już, kiedy robiłam sobie moje domowe SPA, depilacja też zrobiła sobie urlop i już nawet się nie maluję.

A co najgorsze... to wszystko robię świadomie.

Nic mi kurwa nie pomoże, gdy w lustrze widzę grubego potwora.

Tak! Grubego potwora!

Kiedyś, jak byłam gruba, owszem... miałam brzuch i wałeczki, ale one były... no głupio to zabrzmi, ale jędrne? Skóra była napięta i jedyne rozstępy jakie miałam, to kilka bardzo mało widocznych na biuście.

A teraz?

Mam zwisający, pomarszczony brzuch, pełen rozstępów i o konsytencji budyniu. Nawet piersi, przestały być już tak piękne i wydaje mi się, że przez używanie tego laktatora, który nic nie pomógł, trochę sflaczały.

Ja cała jestem sflaczała...

Codziennie biorąc prysznic, myje się i płaczę. Czuję się potwornie brzydka. A świadomość, że koniec połogu zbliża się wielkimi krokami i już nie będę miała pretekstu, by unikać Adama sprawia, że wymiotuję ze stresu.

O Bożenko... jak ją mu się pokażę?

Doskonale wiem, że on tylko na to czeka i wątpię, by czekał tak długo, aż coś z tym zrobię. 

Oczywiście, że widzę jego tęsknotę i zniecierpliwienie, ale udaję, że tego nie dostrzegam, skupiając się na dzieciach i obowiązkach. Od niedawna, próbuję mu wynagrodzić moja niedostępność, ale na dłuższą metę to nie zadziała, a na pewno nie po połogu.

Najgorsze jest to, że nie ma już dla mnie nadzieji. Przy trójce dzieci, nie miałam czasu, by zająć się sobą i mimo protestów Janka, robić coś z tym brzuchem.

W ciąży przytyłam 24kg, czyli wróciłam do swojej najcieższej wagi w życiu. Dzień przed porodem ważyłam 91kg. Jak zobaczyłam ten wynik na wadze, dosłownie się popłakałam i martwię się, czy to te emocje nie przyczyniły się do wczesniejszego rozwiązania.

Nic mi nie dało to, że 10kg straciłam od razu po porodzie, bo na tym utrata wagi się kończy, a nawet wzrosła i to być może, przez brak karmienia piersią.

W końcu nie musiałam być na jałowej diecie, a przez nadmiar obowiazków jadłam tylko dwa razy dziennie, w sporych ilościach i to jeszcze w pośpiechu. Dlatego nie dziwię się, że aktualnie ważę 84kg. Taki tryb życia nie pozwala mi zgubić zbędnych kilogramów.

Przyszedł czas, że mieliśmy wyrobiony rytm dnia i mogłam się skupić chociaż, na 5 małych posiłkach. Znów unikam słodyczy, co jest cholernie ciężkie. W tej ciąży pochłaniałam je w dużej ilości, gdzie przy Alku miałam do nich wstręt. Przyzwyczaiłam się, że w szafce zawsze mogę znaleźć coś dobrego.

Naprawdę muszę wziąć się za siebie, bo strasznie się siebie wstydzę. Chodź nie mam podwójnego podbródka i obwisłych ramion, to jednak ten dół mnie przeraża i brzydzi.

Wstydzę się nawet rodziny i przyjaciół, kiedy przychodzą w odwiedziny.

Jedyny plus całej tej sytuacji jest taki... że zapomniałam o Adrianie. Dzieci pochłaniają cały mój czas, a moje "nowe" ciało sprawia, że nie mam ochoty na seks z własnym mężem, a co dopiero z byłym kochankiem.

Mimo, że nasz kontakt się nie urwał, bo chłopaki bardzo często przyjeżdżają, to jednak jedyną czułością jaką się darzymy, to pocałunki w polik na przywitanie i pożegananie. Nie wiem, czy on to czuje, czy po prostu stracił zainteresowanie, widząc mnie w takim stanie, ale nie zbliża się do mnie, jeśli nie jest to konieczne, z czego ogormnie się cieszę.

W końcu jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Koniec i kropka.

Teraz moja miłość i uwaga, jest skupiona na moich trzech skarbach. Mimo, że bliźniaki są z nami od prawie półtora miesiąca, już można dostrzec ich różne charakterki. Leo jest spokojniejszy od Liwci, za to ona, jako pierwsza zachwyciła nas uśmiechem.

Nigdy nie było żadnego faworyzowania maluchów, bo oboje z Adamem kochamy je po równo, a jednak bliźniaki same powybierały sobie rodziców. Liwka jest grzeczniejsza w ramionach bruneta, za to Leo szybciej się wycisza w moich. Ale największą niespodzianką, jest dla nas Alek. Ten dwuletni brzdąc, choć nadal mało mówi, to jednak bardzo dużo rozumie.

Od samego początku, jest zainteresowany pojawieniem się maluchów w naszym życiu.

Uwielbia obserwować, jak się nimi zajmujemy i gdy zmieniamy im pieluszki, na przykład w salonie na kanapie, podaje nam rzeczy potrzebne do tego, w odpowiedniej kolejności, a pampersa w zapakowanego w zapachowy woreczek, z radością odnosi do śmieci.

Sprawdziły się słowa teścia i rzeczywiście Alek, jest bardzo czuły i delikatny w stosunku do nich. Nie widać też po nim zazdrości. Owszem, są chwilę, gdy po odłożeniu jednego z malców do leżaczka, wdrapuje się na nasze kolana, żeby się przytulić, ale jak tylko kolejne zapłacze, sam schodzi z kolan i podchodzi do leżaczka, by delikatnie nim zabujać.

No cudowny starszy braciszek, który na szczęście i nieszczęście, broi tylko w swoim pokoju zabaw.

Ostatnio wysypał wszystkie zabawki z pojemników i po zrobionej przez nich wieży, wdrapał się sam do huśtawki. Dosłownie serce nam stanęło, kiedy w końcu wyszło na jaw, że żadne z nas, go tam nie wsadziło.

Miał też etap dzielenia się wszystkim z bliźniakami i znosił im każdą zabawkę do leżaczka. Gdy się odwróciliśmy, śpiąca Liwka była prawie przykryta klockami, a Leo skopywał resoraki.

Nasz dom nie należy już do tych najcichszych i najczyściejszych, tak jak kiedyś, a niestety na własnej skórze przekonał się na tym sam Adam, który przejechał się po podłodze jednym zbłakanym drewnianym klockiem.

Nie wywrócił się, ale zrobił wszystko żeby utrzymać równowagę. To był piękny taniec, który cholernie mnie rozbawił, do takiego stopnia, że się posikałam ze śmiechu. Na szczęście miałam na sobie jeszcze podkład poporodowy, czyli zajebiście wielką i grubą podpaskę i nie było przypału, przy Natce i Oskarze, którzy akurat wtedy nas odwiedzili.

~***~

Dzisiaj jest dzień sądu... czyli moje badanie kontrolne u Janka, po połogu.

Oczywiście, że Jasiek jest na bierząco z historią z tego okresu, ale musi mnie zbadać i być to odhaczone w karcie pacjenta.

To jest też pierwszy dzień, kiedy sama wychodzę z domu. W te cieplejsze dni, wychodzimy z dziećmi na krótki spacer. Ja trzymam Alusia za rączkę, a Adam prowadzi nasz odjazdowy podwójny czarny wózek, ze złotymi akcentami.

Ale wracając do tematu...

  - Wszystko w porządku. Okres połogu uważam za zakończony. - wzdycham ciężko. - Myszko... co Ci jest?
  - Widziałeś mój brzuch? Moje ciało? Wyglądam, jak potwór. - zaszunrowałam usta, by nie załkać, bo oczy już mam pełen łez.
- Ewelcia... oczywiście, że tak nie wyglądasz. Owszem, brzuch Ci się nie wchłonął, tak jak w poprzedniej ciąży, ale to normalne po bliźniakach. - próbuje mnie uspokoić.
  - Jak ja mam wrócić do życia małżeńskiego?
  - Przecież Adam świata poza Tobą nie widzi i... - prychnęłam.
  - Bo mu go zasłaniam. - wchodzę mu w zdanie, ale on się nie przejmuje i kontynuuje dalej.
  - ...kocha Cię taką, jaka jesteś. - patrzy na mnie z troską. - To co? Robimy ten zastrzyk?
  - Tak.

Po zrobieniu zastrzyku antykoncepcyjnego, pożegnałam się z nim i po wyjściu z przychodni, jeszcze długo siedziałam w samochodzie z miną, jakby cały świat mi się zawalił.

W domu czeka na mnie brunet, oczekując pewnie odpowiedzi, a ja nie mam jak się migać.

Kocham go i zajebiście za nim tęsknię, ale ja nie jestem w stanie się mu pokazać.

Adam

Jestem załamany postawą Eweli. Ona już nawet nie ukrywa, jak bardzo boi się tego dnia.

W końcu wykalkulowałem sobie dwie opcje:

1. Albo boi się, jak zareaguję na jej pochwę po porodzie.
2. Albo wstydzi się swojego ciała, patrząc na to, że nie pozwala mi się kąpać ze sobą.
3. Jest też trzecia opcja, czyli oba wymienione wyżej punkty naraz.

Nie ma jej już ponad godzinę i zaczynam się martwić. Sprawdziłem jej położenie i nadal jest w przychodni.

Czyżby były jakieś kompliakacje?

~ Cześć, Adam. Co tam? Ewela dojechała?
~ Gdy sprawdzałem minutę temu na GPS, to ona nadal jest w przychodni.
~ To niemożliwe, wyszła pół godziny temu. Poczekaj... - słychać kroki i otwieranie drzwi - ...masz rację, jej auto nadal stoi na parkingu i widzę, jak siedzi w środku.
~ Janek... czy wszystko z nią w porządku?
~ Fizycznie tak. Połóg prawidłowo się skończył i Ewela przyjęła zastrzyk antykoncepcyjny, ale psychicznie... powiem wprost. Nie jest gotowa na współżycie. - zacisnąłem szczękę.
~ To przez poród? Boi się kolejnej ciąży?
~ Nie. Tu nie chodzi o ciążę, z resztą nawet jakbyście zaczęli nawet dzisiaj, to ona już jest zabezpieczona. Zastrzyk działa od razu.
~ To w takim razie... czemu nie jest gotowa? - chyba znam odpowiedź na to pytanie, ale muszę to usłyszeć, a Janek na pewno o tym wie.
~ Nie mogę Ci powiedzieć.
~ To przez jej ciało, tak? - westchnął.
~ Tak, ale masz tak robić, żeby mnie nie wydać. Ewela nie akceptuje swojego wyglądu. Czuję się brzydka i mówi o sobie z obrzydzeniem. Adam... to bardzo delikatna sprawa. Musisz być bardzo delikatny i cierpliwy. Udowadniać jej prawdopodobnie za każdym razem swoją akceptacje i wielką miłość.
~ Wszystko rozumiem. Dziękuję, przyjacielu. Już wiem, co mam robić.
~ Nie ma za co. Muszę kończyć, mam kolejną pacjentkę. Trzymaj się i powodzenia.
~ Dzięki. Przyda się. Narazie.

Od razu po rozłączeniu się z nim, zadzwoniłem do niej.

~ Halo?
~ Hej... co tak długo?
~ Właśnie... wyszłam od Jaśka. Straszny poślizg miał. - kłamie. - Już wsiadam do auta i wracam.
~ Czekamy.
~ Kupić coś po drodze?
~ Nie, skarbie.
~ To za niedługo będę.

Rzeczywiście po 20 minutach była już w domu. Weszła z uśmiechem, ale to był jeden z tych, które nieraz przykleja do twarzy, by stworzyć pozory szczęśliwej.

Przywitała nas buziakami i od razu udała się do kuchni.

  - Jak tam maluchy? Dały Ci popalić? - pyta.
  - W ogóle. - uśmiecham się szczerze.
  - Farciarz.
  - Po twoim wyjściu, obudziły się na jedzenie i jedną butelkę trzymałem ja, a drugą Alek.
  - Pięknie. Brawo, Aluś. - pogłaskała go, po ciemnej czuprynie, a on od razu pobiegł do bawialni.
  - Nie wytrzymał do samego końca, ale grzecznie stał i patrzył. Coraz bardziej mnie zadziwia.
  - Jest wspaniały. - z daleka sprawdzam, co u niego, ale grzecznie się bawi i podchodzę do niej.
  - Co robisz?
  - Obiad. Może być dzisiaj na szybko spaghetti?
  - Pewnie. Dawno nie było. Pomóc Ci? - kładę delikatnie ręce na jej biodrach i czuję nieprzyjemny ucisk w środku, kiedy lekko się spina.
  - Nie trzeba. To się szybko robi. Za pół godziny będzie gotowe.

Nie chcę tego robić, ale muszę zapytać, jak przebiegła wizyta, by nie wsypać Janka.

  - Jak było na badaniu? Wszystko w porządku?
  - Tak. Połóg... się skończył. - ledwo przeszło jej to przez gardło.

Kurwa... normalnie dałbym jej jeszcze czas, ale gdy nagle przestanę się nią interesować, to się skapnie. Dlatego delikatnie odsuwam jej włosy na jeden bok i całuję to miejsce za jej uchem, które na nią działa.

  - Adaś... - jęczy z rozkoszy, czyli nie jest tak, że w ogóle nie chce seksu. - Przeszkadzasz mi...
  - Tęsknię za Tobą.
  - Ja za Tobą też, ale... możemy wieczorem? - nie powiedziała jednego słowa "dokończyć", więc nie mam pojęcia na czym stoję. - Po obiedzie, muszę wziąć się za stertę prasowania.
  - Dobrze. - całuję ją tam znówu i odchodzę z przyklejonym uśmiechem.

Zobaczymy... co będzie wieczorem, ale nie liczę na nic. Dam jej czas.

2470 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top