43. Musiałam spakować Adama.
Adrian
Westchnąłem ciężko i z impetem rzuciłem krawatem o kafelki. Wystraszyłem ją.
Ale musiałem to zrobić, bo rzuciłbym się na nią.
Ta.. prawie to zrobiłem widząc, jak jej krótka koszulka, podniosła się lekko do góry, ukazując rąbek jej nagich, wypiętych pośladków.
Choć spędziłem zajebistą noc, w hotelu z tą Aśką, to w tej jednej sekundzie, byłem twardy. Nawet ona tak na mnie nie działała.
Kurwaaa!
Ja już zrobiłem dwa kroki, by złapać ją za te seksowne pośladki i wślizgnąć się do jej środka, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem i odwróciłem. Ona nawet nie zdaje sobie sprawy, jak mnie rozpala, samym wzrokiem, a co dopiero wyglądem prosto z łóżka, po ostrym seksie.
Rozbieram się, rzucając niedbale ciuchy i wchodzę pod prysznic. Odkręcam zimną wodę, by przestać o niej myśleć i w ten brutalny sposób, pozbawiam się sterczącego i bolesnego problemu.
Kiedy będę mógł żyć normalnie obok niej i nie czuć tego, co czuje teraz?
Chyba nigdy.
Adam
Wstałem z lekkim bólem głowy, co mi się rzadko zdarza, nawet po wypiciu takiej ilości alkoholu. Widząc nagie pośladki mojej małej, zsunąłem się i zacząłem składać na nich, czułe pocałunki.
Uśmiecham się pod nosem, słysząc jak mruczy.
- Proszę... daj mi jeszcze chwilkę pospać. - marudzi.
- Dobrze. To idę zrobić śniadanie.
- Ooo... świetny pomysł.
- Przyjdź za niedługo. - daję jej klapsa i na koniec całuję za uchem.
Ubieram na siebie krótkie, dresowe spodenki i udałem się do kuchni, w której urzęduje już Adrian.
- O siema! Jak tam nocka? - pytam, siadając na stołku barowym, przy wyspie.
- Siemka... muszę przyznać, że zajebiście. - uśmiecha się. - Jesteśmy też umówieni na dzisiaj.
- To gratulacje, stary.
- A wy? Jak się bawiliście?
- Ewela tak mnie rozpaliła, że straciłem kontrolę nad sobą... I przez to, zaczynam właśnie mieć wyrzuty sumienia.
- Jesteś przewrażliwiony. - mówi, smarując kromki masłem. - Korzystaj, dopóki możesz. - uśmiechnąłem się.
- Pomóc Ci?
- Jasne.
Po pół godzinie, do jadalni wchodzi Ewela, z mokrą głową, ubrana w krótki dres.
- Dzień dobry! - uśmiechnęła się promiennie.
- Hej... wyspałaś się? - pyta Ad.
- Mhm... co robicie? - właśnie w tej chwili, kładę dwa talerze ze stertą kolorowych kanapek - Wooow... ale smakowicie wyglądają.
- A ty nie masz mdłości? - pytam, patrząc z miłością, jak od razu bierze kanapkę i dosłownie ją pochłania.
- Zanim zasne..łam, miał..am rewo..lucję. - mówi z pełną buzią, zasłaniając się ręką.
- I ja nic nie słyszałem?
- Byłam w tej drugiej, żebyś się wyspał.
- Jak się czujesz?
- Świetnie. - uśmiechnęła się i wzięła kolejną. - Ale... do..bre.
- Cieszymy się, że Ci smakują.
- Muszę z wami, o czymś porozmawiać. - zacząłem.
- Słuchamy.
- Jutro wziąłem wolne, by jechać i pozałatwiać sprawy z nadbudową. Jeśli tylko dostaniemy pozwolenie, ruszamy z remontem domu. I tak myślałem... żeby na okres remontu, nie przeprowadzać się do rodziców, tylko wynajmę bliźniaka.
- Ale po co? - pyta Ewela.
- Wiem, że pomimo świetnego kontaktu z moim rodzicami, nie będziesz czuła się tam swobodnie. A druga myśl, jaka wpadła mi do głowy to to, że Adrian z Jankiem, mogliby zająć drugą część domu. Mielibyście swoją prywatność, a jednocześnie bylibyście pod ręką, gdyby coś się działo.
- Jak dla mnie, to super pomysł. - aż jestem zdziwiony jej reakcją. - Pytanie tylko, co na to chłopaki.
- Z Jankiem i Dawidem rozmawiałem wczoraj przy stole i obaj stwierdzili, że to dobry pomysł. Janek zamieszka z nami w drugiej połowie ciąży. A ty, Ad? Jak sądzisz?
- Na lepszy pomysł, nie mogłeś już wpaść. Pewnie, że się zgadzam.
- To w takim razie, pojadę też jutro do agenta nieruchomości, by zaczął szukać jakiegoś domu.
Spojrzałem na zamyśloną Ewelę, która bierze już chyba czwartą kanapkę, na co się uśmiecham.
Podoba mi się jej apetyt.
Ewelina
Kompletnie się zgadzam z Adrianem.
To fenomenalny pomysł, z tym bliźniakiem. Będę mieć go blisko, ale jednak osobno. Nie będę musiała widzieć jego "gości", a i on może się otworzy na coś innego.
Po pysznym śniadaniu, dałam im w podzięce buziaki w policzek i przepraszając, że nie pomogę sprzątać, poszłam się szykować na poprawiny.
~***~
Już po dwóch tygodniach mogliśmy wprowadzać się do tymczasowego domu, bo od września wchodzi ekipa budowlana.
Dlatego na spokojnie, spakowaliśmy wszystkie swoje rzeczy i pomału wywoziliśmy do nowego lokum, a z salonu, jadalni i tarasu, zniknęły wszystkie meble. Większość stoi w naszych pokojach, zamkniętych na klucz, a reszta w garażu. Ekipa ma dostęp tylko do łazienki i kuchni.
Nasze nowe gniazdko, to rzeczywiście bliźniak. Jeden dom, dwa wejścia i dwa podwójne garaże po bokach, ale ma jedną wielką zaletę. Oba mieszkania, łączy po środku wspólny przedpokój, na którym są schody na strych. Dzięki czemu, nie trzeba wychodzić na zewnątrz, by odwiedzić sąsiada. Oczywiście, bez klucza nie wjedzie się z niego do drugiego domu, ale mu od razu wymieniliśmy zapasowymi kluczami.
Z resztą... wątpię by te drzwi były kiedykolwiek zamknięte na klucz.
Jak to w takich domach bywa, ułożenie pomieszczeń, jest lustrzanym odbiciem, dlatego każdy z nas ma salon z aneksem kuchennym, dwa standardowe pokoje z garderobami, a pomiędzy nimi duża łazienka. Za to taras i ogród, mamy wspólny.
Jestem zachwycona małym placykiem zabaw i dobrze zaopatrzony w różne sprzęty domem.
O nic nie muszę się martwić.
~***~
Z ogromną ulgą, weszliśmy w drugi trymestr ciąży. Adam mniej się stresował i ja czułam się, o wiele lepiej. Przestały mnie nękać nudności i wymioty, za to mój brzuch rósł dwa razy szybciej. Mamy już połowę ciąży, a ja mam brzuszek jakbym była w 7 miesiącu ciąży, a nie w 5.
Moje ciuchy z okresu, gdy byłam gruba, już się przydają i chyba długo z nich nie wyjdę...
Adam, to oszalał na punkcie mojego brzucha. Już nie może się doczekać, aż poczuje ruchy naszych dzieci, które czuję już od dwóch tygodni.
Właśnie obserwujemy, jak Jasiek robi mi połówkowe USG. Dokładnie wszystko sprawdza, mówiąc co właśnie widzi.
- Widzisz już płeć maluszków? - pyta brunet, siedząc obok mnie i kreśląc kółeczka na moim udzie.
- Powiem tak... widzę jedno, bo jest spokojne. Na pewno macie synka. Ta sama sytuacja, jak u Alka, duży siusiak. A drugie bardzo się wierci i albo się jakoś zasłania, albo nie zauważyłem drugiego siusiaka i macie dziewczynkę. Ale patrząc na to, że chłopczyk jest większy, to stawiam na tą drugą opcję, choć na 100% nie mogę być pewny.
- Słyszałaś? Mamy parkę!
- Tak. - uśmiecham się.
- Ale nie nakręcajcie się tak, bo możecie mieć dwóch synów.
- I tak będziemy kochać. Całą trójkę. - mówię.
Wracamy do domu, gdzie czeka na nas Adrian. Sam jest bardzo ciekawy, kogo noszę pod sercem.
Jeśli chodzi o nasze relacje, to bardzo się poprawiły, odkąd mieszkamy w bliźniaku. Jak tylko wraca z pracy, przychodzi do nas i chętnie spędza ze nami czas. A później wraca do siebie i co tam robi, już mnie nie dotyczy.
Nie jestem świadkiem, wchodzących od niego panien i nie muszę tłumaczyć Alusiowi, że każda nowa pani w domu, to nie jest nowa ciocia.
A porpos Aleksego... nasz mały z dnia na dzień, zaczął mówić całe słowa. Nie ma "baba" czy "dada", tylko jest "babcia" i "dziadek". Choć nie składa jeszcze zdań, każde słowo wymawia poprawnie.
Ale początki wcale nie były łatwe... o nie... a zaczęło się od słowa "Szta-ka-te".
No kurwa... kilka dni chodził i powtarzał cały czas to słowo, a cała nasza trójka, była cholernie sfrustrowana nie wiedząc, o co mu chodzi. Nawet Adrian, przyznał się, że rozmwiał o tym z Kubą, podczas akcji. No cyrk!
W końcu nas olśniło, w jeden z leniwych weekendów w domu i gdy... uwaga... leciała reklama operatora "Orange", gdzie lektor na końcu mówi, "Orange na kartę", wtedy mały krzyknął "Szta-ka-te!" wzskazując paluszkiem na telewizor.
Jeszcze nigdy tak głośno się nie śmialiśmy, a mały razem z nami.
Wchodzimy do domu i idziemy od razu do ogrodu, gdzie Adrian gra w piłkę, razem z Alusiem. Blondyn stoi na małej bramce, a Alek próbuje trafić.
- Wujo! Gol.
- Jak strzelisz, to będzie. Nie ma w życiu tak łatwo.
- Adrian! Daj mu strzelić. - krzyczy brunet.
- Tata! Chodź tu. - pokazuje palcem na swoje nogi, jak my, kiedy go wołamy z nerwami. Mała papuga. - Dzieci powinno się chować na zwycięzców.
- Nieprawda. - mówię równocześnie razem z blondynem. - Pójdzie do przedszkola i będzie za każdym razem płakał, że nie może trafić? - dodaję. - Musi się nauczyć, że na sukces trzeba sobie zapracować.
- Dobrze Ewelka, mówi! Ty go rozpuścisz, jak dziadoski bicz. - nagle Alek wykorzystuje nieuwagę wujka i strzela bramkę.
- GOL!!!
- Co? - parsknęliśmy śmiechem.
- GOL! - mały biega w kółko, z rozpostartymi ramionami, udając piłkarzy na meczu. Teraz to już w ogóle mamy ubaw.
- Brawo! Moja krew!
- Alek... przytul mnie. - pochylam się i wyciągam do niego rączki. On się rozpędza, ale na krzyk Adama się zatrzymuje.
- Stój! Uważaj na dzieci. Podjedź powoli do mamy. - rzeczywiście podchodzi powoli i najpierw całuję przez sweter brzuszek, a potem mnie pięknym dziubkiem, prosto w usta.
- Dzieci? - pyta, kładąc rączki na moim brzuchu.
- Tak, dzieci.
Pięknie go brunet tego nauczył. Mały już zawsze przytula mnie delikatnie i często głaszczę po brzuszku. Zaraził go swoim uwielbieniem.
- Jak tam badanie? - podchodzi do nas blondyn.
- Na pewno mamy drugiego chłopca i być może dziewczynkę. - mówi z dumą Adam, biorąc na kolana syna.
- Parka? Moje gratulacje. - uśmiecha się.
- Jeszcze nie do końca wiadomo, ale raczej tak. - dodaję.
- Tak czy siak, jest taka ewentualność, więc musicie myśleć nad imionami.
- To Adam niech myśli, a ja idę zrobić obiad.
- A może się położysz, co? - spojrzałam na niego z politowaniem.
- Dam sobie radę. Najwyżej później się położę, dobrze?
- Dobrze. - uśmiechnął się.
Od wesela Natki, doszliśmy do porozumienia i chodzimy na kompromisy. Ja zawsze szczerze mówię, jak się czuję i co mogę robić, a Adam pozwala mi na to, prosząc o mały odpoczynek.
Skoro dobrze się jeszcze czuję, chcę ich porozpieszczać dobrymi obiadami, bo później może być różnie.
Adam
Może to głupie, ale jestem pewien, że drugie dziecko, to dziewczynka. Czuję to.
Bóg dał nam parkę wiedząc, że Ewela nie zgodzi się na kolejną ciążę, a jedyne czego nam brakuje, to córeczki, która byłaby podobna do swojej mamy. Będzie równie śliczna, jak ona.
Spojrzałem na nią, jak kręci się w kuchni, szykując obiad. Ciąża dodaje jej takiego uroku, że ciężko oderwać od niej wzrok.
Nareszcie mogę się zachwycać jej nowym ciałem. Jej pełniejsze uda i biodra, kuszą by je ściskać, a piersi to ósmy cud świata! Są większe i jędrniejsze, po prostu idealne do przytulania i pieszczenia na różne sposoby. Ale moim faworytem jest brzuszek. Pełen miłości i szczęścia brzuszek, który z dnia na dzień robi się coraz większy.
Ewela nie ukrywa, że jest jej szkoda wcześniejszej figury, ale nie ma w tym złości. Jest to lekki smutek i bezsilność, a z drugiej strony cieszy się, że ma pod sercem nasze szkraby, które dają o sobie znać od dwóch tygodni.
Nie mogę się doczekać, by poczuć je pod ręką.
Od przyszłego tygodnia, rezygnuję z pracy na jakiś czas. To już jest połowa ciąży i nie daj Boże, może dojść do przedwczesnego porodu, a tego byśmy bardzo nie chcieli. Dlatego będę z nią przez cały czas i teraz to ja, zajmę się wszystkimi obowiązkami, by jak najdłużej donosiła ciążę.
W ten weekend wprowadza się do nas też Janek, by mieć oko na Ewelę. Długo nie pomieszka w bliźniaku, bo architekt skończył nadbudowę i teraz remontowane są wnętrza. W połowie grudnia, powinien nam oddać skończony, czyściutki i urządzony dom, od razu do zamieszkania.
Moja mała uwielbia dekoracje, ale wybór farby, paneli czy mebli, to istna katastrofa. Wszystko się jej podoba i nie może się na nic zdecydować, dlatego ufnie oddaje nasz dom w ręce architekta, który zna już jej gust i potrafi wszystko to co lubi, połączyć w spójną całość.
Pierwsze piętro, będzie narazie dostosowane do potrzeb chłopaków, którzy zamieszkają z nami do porodu, a później kiedy dzieci podrosną, będą miały tam swoje wymarzone pokoje. Tylko ja widziałem projekt i jestem zachwycony pomysłami architekta.
Już nie mogę się doczekać, tej naszej pełnej chaty.
Adrian
Zaraz po obiedzie, pożegnałem się z nimi i poszedłem się szykować. Jeszcze przed pracą jadę do Miśki, która ochoczo wznowiła ze mną kontakt.
Choć na brak seksu nie może narzekać, mówi że miło jej jest, robić to z przyjemności, a nie za kasę. W sumie to jej się nie dziwię. W pracy nie ma do czynienia z namiętnością i rzadko odczuwa przyjemność. To ona ma kilenta zaspokajać, nie on ją. Dlatego tak chętnie spotyka się ze mną na sam seks, który ją satysfakcjonuje.
Z Aśką spotykałem się miesiąc. W końcu chciała postawić sprawę jasno i kazała mi się określić. Oczywiście podtrzymałem swoją decyzję i w zgodzie się z nią rozstałem. To młoda dziewczyna, nie wiele starsza od Eweli, która szuka namiętnej miłości, a ja jej tego nie mogłem dać.
O dziwo, jest mi bardzo dobrze, tak jak jest.
Mogę być blisko Eweli, przytulać ją i wspierać oraz być świadkiem zachodzących w niej zamian, nie cierpiąc przy tym, na brak świetnego seksu.
~***~
Z wielką ochotą wracam do domu, po wyczerpującej nocce w pracy. Nawet nie mam siły na bieganie. Od razu wyjeżdżam do piekarni i kupuje pieczywo na śniadanie oraz rogale dla niej. To taki mój rytuał, mój malusieńki sygnał, który ma jej zawsze pokazać, jak bardzo ją kocham.
- Siemka.
- Siema. A ty nie biegasz? - pyta Adam, robiąc kawę.
- Jestem zbyt zmęczony.
- Ciężka noc? - słyszę jej głos za sobą, a zaraz poczułem jej rękę, na moim krzyżu.
- Taa... a czemu ty nie śpisz?
- Musiałam spakować Adama. - odparła.
- Poradziłbym sobie.
- Wprowadzasz się? - zażartowałem.
- Bardzo śmieszne. Ewela wczoraj wieczorem, zrobiła poczęstunek dla moich kolegów z pracy.
- Ooo... a co dobrego? - zaglądam przez otwór w aneksie i jestem w szoku widząc te wszystkie przystawki popakowane w pojemniki. - Jezuuu... to dla wojska? Nie mogłaś upiec jakiegoś ciasta?
- Też jest. - wyciąga blachę.
- Adam? Mogę jechać z Tobą do pracy? - zaśmiali się oboje.
- Nie musisz... coś Ci zostawiłam.
- Ubóstwiam Cię.
- Wiem. - uśmiechnęła się szeroko.
Kiedy tylko pomogłem Adamowi, zapakować to wszystko do auta, wróciłem do Ewelki zjeść z nią śniadanie.
- No, a gdzie te smakołyki? - pytam.
- Pomyślałam, że skoro Adam wróci dzisiaj później, to poczekamy na niego z obiadem, ale za to może obejrzymy razem film, kiedy Alek będzie miał drzemkę? No chyba, że masz już jakieś plany. - kurwa!!! No mam...
- Przepraszam... ale zaprosiłem do siebie Miśkę.
- Aha... spoko, rozumiem. To... poczekaj... - odwróciła się i zaczęła wyciagać pojemniki.
- Co robisz?
- Daje Ci te przystawki, żebyś miał czym ją poczęstować. - uśmiechnęła się, wyciagając kolejne.
- Malutka... nie trzeba... zamówię nam coś.
- Daj spokój. Nakarm ją czymś dobrym.
I tak o to, po śniadaniu, ledwo się zabrałem z tym do siebie. Gdy tylko schowałem to wszystko do lodówki, poszedłem się położyć. Ze zmęczenia, bardzo szybko zasnąłem.
Obudził mnie dopiero dzwonek drzwi. Nie wyraźnym wzrokiem spojrzałem na zegarek i wsytraszyłem się na cacy. Spałem cały dzień?
Zerwałem się na równe nogi i szybko wciągnąłem na siebie spodnie i jeszcze po drodze, założyłem koszulkę.
- Cześć, przystojniaku. Co tak długo? - pyta szatynka.
- Spałem. Rozgościsz się? Ja muszę coś sprawdzić.
- Jasne. - weszła do środka, a ja pognałem do ich części domu.
Kiedy tylko otworzyłem drzwi, usłyszałem rozmowy.
- A jak ty się z tym czujesz? - pyta Monika.
- Z czym?
- No, że Adrian ma gościa.
- Szczerze? Bardzo dobrze. - odparła.
- Serio?
- Tak. Owszem, chciałabym żeby ułożył sobie życie, ale przecież ja nie będę go na siłę swatać. Jeśli chce tak żyć, to akceptuję to.
- Nie jesteś zazdrosna?
- Monia... - westchnęła - ...ja mam tyle na głowie, że nie mam czasu zastanawiać się, co tak naprawdę czuję. Skupiam się teraz na Alku. Chcę wykorzystać ten czas z nim sam na sam, jak tylko się da. Boję się, że nie poradzę sobie jako matka. Nie chcę go w jakiś sposób zaniedbać.
- No co ty... dasz sobie radę. Masz Adama, który zrezygnował z pracy, żeby być z tobą i Ci pomóc.
- Mam nadzieję, że uda nam się to wszystko pogodzić. Tak się boję, Moniś.
- Będzie dobrze.
Wycofałem się do siebie, czując ukłucie zawodu, ale w większej mierze poczułem też ulgę.
Dobrze, że nie jestem obiektem jej zmartwień. I tak wystarczająco się już martwi. Teraz już muszę się pogodzić z tym, że ona nigdy nie była dla mnie.
Adam
Wróciłem dosyć późno, jak na poranną zmianę, ale moja mała zrobiła kawał dobrej roboty i pożegnałem współpracowników tak jak należy.
Każdy kazał ją ucałować i życzyli nam szczęśliwego rozwiązania.
Gdy wróciłem pod wieczór do domu, moja blondyneczka czekała na mnie z obiadem. Jak zwykle dałem najpierw buziaka jej, a później uklękłem przed nią i przywitałem się z maluszkami, dając im dwa buziaki, czując jak Alek już wspina mi się na plecy.
Tak wyglądał każdy moj dzień, kiedy pracowałem. Od poniedziałku, mam wolne przez kilka lat.
Wieczorem, po położeniu Alka do łóżeczka, oboje poszliśmy pod prysznic. Oczywiście najpierw ją umyłem, potem ona mnie, a później delikatnie się kochaliśmy.
To już ten czas, gdy z seksem musimy być ostrożni, dlatego po prysznicu, już tylko przytulaliśmy się przed snem.
- Czujesz je? - pytam.
- Tak. Harcują jak szalone.
- Maluchy... dajcie mamie spać. - uśmiechnęła się.
- Nie ma szans. Jeszcze się Ciebie nie słuchają. - kładę jej rękę na brzuchu i deliaktnie go masuję, kolistymi ruchami. Nagle zamieram, czując dziwnę łaskotanie. - Co się stało?
- Poczułem je.
- Co? To niemożliwe. Wmówiłeś sobie.
- Ależ, skarbie... czuję pod ręką delikatny ruch. Nic nie mów, ja ci powiem kiedy, ok.
- Mhm...
Czekam, aż cokolwiek poczuję, bardzo powoli wodząc ręką po brzuszku i już po małej chwili czuję, jakby nieznaczne odpychanie.
- Teraz.
- O Bożenko... ty naprawdę je czujesz.
- A nie mówiłem. - całuję ją. - Jesteś wspaniała.
- Ja, czy dzieci?
- Cała wasza czwórka. - znów złączyłem nasze usta i tak nas poniosło, że jednak zaliczyliśmy jeszcze jeden leniwy numerek na łyżeczkę.
Zajebiście ją kocham. Jest taka słodka, kiedy mnie namawia, kokietuje i uwodzi, bym znów ją kochał. Bardzo mnie potrzebuje, co jeszcze bardziej mnie cieszy, ale nie możemy już poszaleć, tak jak kilka tygodni temu.
Teraz jej ciało, jest przede wszystkim dla naszych dzieci, nie dla nas. To my musimy się dostosować do sytuacji, ale też jest bardzo przyjemnie.
2920 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top