42. Wyglądasz... na dobrze zerżniętego...
Adrian
Uważnie się jej przyglądam, czekając na odpowiedź. Teraz już rozumiem, dlaczego Adam chce ją ciągle kontrolować.
Ona za dużo myśli.
Wystarczy jej kilka sekund, by ułożyć sobie dyplomatyczny scenariusz, który ma usatysfakcjonować nas oboje, plus jego.
- Bądź szczera...
- Szczera? Żebyśmy zepsuli to, co teraz mamy? - powinno mi to wystarczyć.
To retoryczne pytanie znaczy więcej, niż tysiąc słów, ale ja i tak łaknę więcej.
- Choć na chwilę zapomnijmy o naszym pakcie. - lekko się uśmiechnęła i odwróciła wzrok.
- Co mam Ci powiedzieć? Dobrze wiesz, co do ciebie czuję.
- I będziesz tak swobodnie patrzeć, jak sprowadzam sobie pannę na noc?
- Nie mogę być egoistką, Adrian. Bo jeśli chcę mieć Ciebie blisko siebie, muszę się na to godzić. Ja nie mogę Ci niczego zaoferować, choć bardzo bym chciała, zabawiać się we troje. Ale Adam już nigdy nie zgodzi się na trójkąt, a co najważniejsze... jestem w ciąży. Nie wyobrażam sobie, że coś mogło by być teraz między nami. Dlatego im szybciej, zaczniesz żyć jak singiel, to szybciej przyzwyczaisz mnie do myśli, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Koniec i kropka. - patrzy na mnie z bólem.
- Nie chcę Cię ranić. - głaszczę ją po policzku. - Tak bardzo Cię kocham.
- Ja Ciebie też i dlatego chcę dla Ciebie, jak najlepiej. Uwierz... będzie mi o wiele lżej, kiedy nie będziesz tak cierpiał i znajdziesz...
- Ukojenie w ramionach innej? To nierealne.
- Ale zaspokoisz swoje potrzeby.
- Tak bardzo chciałbym, żebyś ty to robiła. - wyznaję szczerze.
- Ja... nie mogę Ci nic dać, Ad. Musi nam wystarczyć przytulanie od czasu do czasu i buziak w polik. Tak, jak do tej pory. - wzdycham głośno i głęboko.
To już nie boli, bo pogodziłem się z tym, że nigdy już nie będę miał. Po prostu... teraz już tylko za nią tęsknię i marzę o niej przed snem.
Ona ma racje... nie mogę żyć, czekając na niemożliwe. Muszę znaleźć taką, której będzie odpowiadał układ oparty tylko na seksie i przyjemności. Bez żadnych uczuć...
Pytanie tylko... czy ona to zniesie...
- Boję się, że będziesz cierpiała, widząc wychodzącą ode mnie pannę.
- Bardziej cierpię, kiedy ty cierpisz, a takto... przyjemniej będziesz spędzał noce.
- Naprawdę? - kiwa głową. - Tego chcesz?
- Tak. Żebyś uwierzył... że chcę tego dla Ciebie, to radzę Ci znaleźć taką, która lubi BDSM. - otworzyłem szerzej oczy. - Od czasu do czasu, udostępnię Ci pokój zabaw. - jest niesamowita...
- Wołabym zamknąć się tam z Tobą. - zamruczałem.
- Och uwierz, że ja też bym tego chciała... was dwóch ze szpicru... - zacieła się i schowała twarz w dłonie. - O Bożenko! Czy ja to powiedziałam na głos!? - zaśmiałem się głośno. - Nic nie słyszałeś. Zapomnij o tym. - zaczęła się śmiać, a na jej policzkach widzę dwa piękne rumieńce.
Oj Malutka, Malutka... ja też o tym marzę.
Ja śnię o tym na jawie, słuchając tych piosenek przed snem.
- Wybacz, ale nie. - nie wytrzymała mojego wzroku i odwróciła się. Ale nie na długo, bo delikanie ująłem jej podbródek i odwróciłem znów do siebie. - Nie chowaj się... daj mi popatrzeć, jak się pierwszy raz rumienisz, dzięki mnie. Jesteś taka piękna... - pochyliłem się, by złączyć nasze usta, krótkim i niewinnym buziakiem, ale położyła ręce na moim torsie i mnie lekko odsunęła, myśląc że chce czegoś więcej.
- Nie rób tego, proszę. Ja i tak już ledwo się kontroluję. - ostatnie zdanie znów tak cicho szepnęła, że aż zaczynam się zastanawiać, czy ja sobie tego nie wmawiam.
Chciałbym mieć chwilę zapomnienia z nią... ale... czy to by mi starczyło?
- Nie radzę, Ad. - odwracamy się na dźwięk jego głosu.
Czyżby słyszał moje myśli?
Adam
Widząc, jego dziwną reakcję, od razu ruszyłem za nimi. Na początku byłem wściekły, że prowadzi ją gdzieś za budynek i chciałem to od razu przerwać, ale zdałem sobie sprawę, że chcę utwierdzić się w przekonaniu, że są wobec mnie uczciwi... dlatego sluchałem ich za rogiem.
I nie pomyliłem się.
Łączy ich prawdziwe uczucie, ale nic z tym nie robią. Szanują siebie nawzajem, a przede wszystkim szanują mnie. Oboje tłumią, swoje uczucia, by mogli być bliżej siebie, nie raniąc przy tym mnie.
Podchodzę do nich bliżej, ale wolnym krokiem.
- Tylko rozmawiamy. - widzę strach w oliwkowych oczach, a nie potrzebnie.
Wiem, co tu się działo i wiem, że nie zdradziłaby mnie.
- Wiem. Jestem tu od samego początku.
- Adaś... - ona się boi mojej reakcji na to wszystko, co usłyszałem.
- Dlaczego nigdy szczerze nie porozmawiałaś ze mną na ten temat? - pytam bardzo spokojnie, by wyczuła, że nie jestem zły, ani zraniony. Jestem tylko zaskoczony, a ona nie może się denerwować.
- Ja... ostatnio zrobiłeś sie taki zaborczy, w stosunku do mnie. Bałam się... bałam się, że dodasz sobie jakieś niestworzone rzeczy i zabronisz mi kontaktu z Adrianem, a ja... ja potrzebuję mieć go blisko...
- Dlaczego? - pytam, choć znam odpowiedzieć na to pytanie.
Chcę by otworzyła się przede mną, żeby wiedziała, że zawsze może być ze mną szczera. Nawet jak może sprawić mi to ból. Adrian zrobił tylko krok do tyłu i teraz we troje stoimy w ciasnym, równym trójkącie.
O ironio!
- Dobrze wiesz, czemu...
- Powiedz to, Maleńka. - mówię spokojnie chwytając jej rękę.
- Kocham go. - w końcu powiedziała mi to prosto w oczy.
- Pragniesz go?
- Pragnę... was obu. Potrzebuję was obu. Proszę... - złapała mnie za drugą dłoń. - ...nie każ mu się wyprowadzać. My doszliśmy do porozumienia i nigdy byśmy Cię nie zdradzili. - puszczam jej ręce, ale tylko po to, by mocno ją przytulić.
- Wiem, Maleńka. Pomimo swoich uczuć, jesteś mi wierna. - spojrzałem na Adriana. - Oboje jesteście fair, w stosunku do mnie. - uśmiechnął się jednym kącikiem ust. - Adrian... pozwolisz, że porozmawiam z nią, sam na sam?
- Oczywiście. - ruszył w stronę wejścia, ale nagle się odwrócił. - Idę wziąć od niej ten numer.
- Nie muszę Ci życzyć powodzenia. Ty już go masz. - uśmiechnęła się pokrzepiająco do niego, a on to odwzajemnił i zniknął za zakrętem.
Spojrzałem jej głęboko w oczy, które błyszczały z wyraźną ulgą.
- Ewela... - ująłem w dłonie jej twarz. - Powiedz mi tak szczerze... jak bardzo teraz cierpisz wiedząc, że on może spędzić noc z tą kobietą?
- Och, Adaś... ty czegoś tutaj nie rozumiesz. - zmarszczyłem brwi. - Owszem, kocham go i potrzebuje mieć go blisko, ale pragne was obu... nie tylko jego. Niech do ciebie dotrze, że brakuje mi tylko seksu we troje, a nie życia w trójkącie. Mam rodzinę i to na niej chcę się skupić, więc myśl, że spędzi tą, czy każdą kolejną noc z inną, nie wywołuje u mnie zazdrości. - O dzięki Ci Chryste... - Powiem Ci, o czym marzę. Że ja i on mamy swoje życia i rodziny, żeby spotykać się tylko raz na jakiś czas na seks we troje. Wiem, to głupie, bo musiałby znaleźć taką partnerkę, która TO zaakceptuje, co jest niemożliwe, no chyba że będzie chciała uczestniczyć z nami, na co ja się nie zgodzę, albo robić to niestety po kryjomu. Chciałabym znów poczuć się tak kochana i pieszczona przez was dwóch, ale jak sam widzisz, to nie jest łatwa do zrealizowania fantazja. Teraz już wiesz, o co mi chodzi?
- Tak... ale wiesz, że to niemożliwe. Ja nie chcę się Tobą dzielić, Maleńka.
- Wiem... z resztą... po 1. Nawet jakbyś chciał, to ja jestem w ciąży i nie w głowie mi teraz takie fantazje, a po 2. Adrian musiałby mieć stałą partnerkę. Seks we troje byłby tylko przyjemnym dodatkiem, a nie celem.
Chryste... jak te dwa punkty, wypełniły mój umysł ulgą i szczęściem.
- Teraz widzisz jak bardzo Cię kocham, Adam? Dla ciebie poświecam wszystko, zawsze to ja się dostosowywuję do Ciebie. Żyję tak, jak mnie poprowadzisz, więc nigdy nie mów, że ty kochasz mnie mocniej... bo w praktyce... to ja wygrywam.
Bardzo bolą mnie jej słowa, ale w jednym ma racje. Wszystko dla mnie poświęca. Zawsze staje po mojej stronie i zawsze idzie za mną.
Zawsze jestem na pierwszym miejscu.
Popycham ją lekko na ścianę i łączę nasze usta, ale to ona przejmuje chyba pierwszy raz kontrolę nad pocałunkiem. Całuje mnie gwałtownie, wręcz rozpaczliwie, rozpalając moje zmysły do granic możliwości.
18+
Od razu robię się twardy.
Chwytam ją za rękę i ciągnę na parking do naszego auta. Już z daleka je otwieram i gdy tylko wsiadamy, odsuwam na maksa dwa fotele i od razu pozbywam się jej sukienki i rozkładam ją na moim siedzeniu.
Uśmiecha się lekko przez łzy, a migdałowe oczy, przeszywają mnie na wskroś, uwodząc mnie.
Delikatnie zdejmuje z niej silikonową nakładkę na piersi i jednym ruchem zrywam z niej stringi. Skarciła mnie wzrokiem, ale po sekundzie, słyszałem już tylko jej przeciągły jęk, gdy dossałem się do jej piersi.
Niestety jestem tak napalony, że po krótkim ssaniu obu piersi, szybko odpinam spodnie i wchodzę w nią powoli, rozkoszując się jej ciasnym wnętrzem.
- Skarbie... tak Cię pragnę, że nie dam rady się z Tobą kochać... muszę Cię wypieprzyć.
- To zrób to...
- Dzieci... przepraszam za rollercoster. - pocałowałem jej brzuch, a ona zachichotała.
Zacząłem nacierać na nią tak, jak oboje lubimy, doprowadzając nas po chwili do szaleństwa. Mieliśmy gdzieś, czy ktoś widzi, lekko kołyszące się auto i czy ktoś słyszy nasze krzyki.
Opadłem na nią, wtulając się w jej biust.
♡♡♡
- Tęskniłam za tym... - dyszy.
- Ja też, Maleńka. - składam pocałunki na jej dekolcie, kiedy przerywa nam pukanie w okno.
Z prędkością światła, wciągam pod siebie marynarkę, by zasłonić kompletnie nagą Ewelę i po wciągnięciu spodni, spojrzałem z mordem w oczach, na sylwetkę opierającą się plecami o auto.
- Kto to? - pyta, ubierając w pośpiechu tą nakładkę.
- Adrian. Pomóc Ci?
- Dam sobie radę. I tak mam tylko już sukienkę do założenia. - usłyszałem ten przytyk.
Wysiadłem z samochodu i rozejrzałem się po parkingu, wpuszczając koszulę w spodnie.
- Co jest? - pytam.
- Pora się zwijać. - rozgląda się. - Ludzi gorszycie. Zaraz wpadnie tu jakaś ochrona.
- Pierdolisz?
- No nie. - uśmiechnął się lekko.
- A ty nie miałeś wyrwać numer telefonu, od tej laski?
- Nie potrafiłem. - odchodzi od auta, a ja idę za nim.
- Aż tak twarda sztuka?
- W ogóle nie byłem. Nie potrafię... kocham ją. - on szepnął, a ja westchnąłem.
- Masz zamiar żyć, jak mnich?
- Postaw się na moim miejscu. Gdyby wybrała wtedy mnie, potrafiłbyś przygruchać sobie kogoś innego?
- Nie. - przyznałem. - I co teraz? - wzruszył ramionami.
Oboje spojrzeliśmy w stronę samochodu, gdzie Ewela poprawia włosy i makijaż przed lusterkiem.
- Adrian... ona jest moja. - mówię coś, co jest oczywiste.
- Wiem.
- Weź numer od tej dziewczyny. - namawiam.
- Nie, Ad. Jak już mam sypiać, to bez zobowiązań, a ona już robiła maślane oczy.
- Chcesz znów umawiać się z Miśką?
- Teraz już tak, skoro nie będzie to Eweli przeszkadzać. A tobie?
- Oczywiście, że nie. Nawet możesz korzystać z pokoju. - proponuję.
- Dzięki.
- Widziałem ją. Nadal pracuje w tym klubie.
- A kiedy ty tam byłeś? - zmarszczył brwi.
- Na kawalerskim Szymona. Jego wujek nas tam zabrał.
- Rozumiem. No coź... będę musiał się tam przejść. Pójdziesz ze mną?
- A co ja tam będę robił, gdy ty będziesz się zabawiał i załatwiał sobie stały, darmowy seks?
- No tak. Głupie pytanie zadałem. A wiesz co jest najgorsze? Że nawet Mariuszowi nie mogę tego zaproponować, kurwa. Nawet on się żeni!
- Kto się żeni? - pyta Ewela, podchodząc do nas, chowając coś do torebki.
- Mario. - odpowiedzieliśmy razem, a ona westchnęła.
- Muszę się dzisiaj wytańczyć, bo na jego weselu, będę uziemiona.
- O ile w ogóle pójdziemy. - zauważam.
- O nie, Winer! Pójdę na ten ślub i wesele, nawet jak będę musiała siedzieć i nic nie robić.
- Ale, skarbie... jaki to będzie sens?
- A taki, że młodzi będą mieć szczęście w małżeństwie, jeśli na ich ślubie jest kobieta w ciąży.
- Co? A ty skąd to wiesz? - zaśmiałem się.
- Natka mi powiedziała. A właśnie, państwo młodzi już wiedzą o bliźniakach.
- Powiedziałaś im?
- Nie ja... Maks powiedział. - mówi ostrożnie.
- Kurwa! Zabije gówniarza! To już drugi raz, kiedy nie potrafi zamknąć tej wkurwiającej japy.
- No jasne! Jeszcze czego!? - spojrzałem pytającym wzrokiem na jej wybuch. - Najpierw mnie zapłodnił i to jeszcze z bliźniakami, a teraz chce uciec od odpowiedzialności, trafiając do pierdla. Mowy nie ma! - dosłownie pierdolnęliśmy z Adrianem śmiechem. - Nie śmiej się, tylko daruj mu życie i nie zostawiaj mnie samej! - wtula się we mnie z udawanym strachem i płaczem, a my nadal mamy ubaw.
- Chodź, ty moja aktoreczko. - złapałem ją za rękę i prowadzę do środka.
- O tak... - potwierdził Ad, idąc obok nas.
Kiedy weszliśmy na sale, zaszedł nam drogę jakiś pijany i spocony chłopak.
- Śliczna... proszę tylko... o jeden taniec. - pokazuje jeden palec i robi maślane oczy, strasznie się przy tym chwiejąc.
- Spadaj, gościu. Ona jest moja.
- Co tu się kurwa dzieje? - pyta przerażony, a moja mała zaczyna się histerycznie śmiać. - To czyja ty w końcu jesteś? - pyta takim śmiesznym i zdezorientowanym tonem, że razem z Adrianem mamy mały ubaw.
- Moja.
- Ale wcześniej był świadka, potem jego... - wskazał na Adriana palcem. - I skoro... teraz ty ją masz... to może później... będę mieć ją i ja! - uśmiechnął się.
- Gościu... uwierz, nie będziesz. To moja żona i nikomu jej nie oddam. A świadek i kolega obok, byli jej ochroniarzami.
- Taki numer... ale czemu nie mogę... z nią zatańczyć? Czy coś jest w tym złego, przepraszam?
- Nie, ale moja żona jest w ciąży i kiepsko się czuje. - podniósł ręce do góry.
- A to przepraszam... miłej... zabawy. - odszedł.
- Ktoś tu nie wytrzyma do oczepin. - zaśmiał się blondyn, odprowadzając go wzrokiem.
- Będziesz łapał muszkę? - pyta Ewela, poprawiając mu krawat, a on spojrzał na nią z przymrużonymi oczami.
- Nie.
- A buta chociaż zabierzesz? - pokręcił głową.
- Też nie.
- No tak! Pan Sawicki zasmakował włoskiego świata i teraz polskie wesele, nawet na takim poziomie, nie robi na na nim wrażenia. - parsknąłem śmiechem.
- Ewelka... - powiedział z ostrzeżeniem w głosie, ale nie mógł ukryć rozbawienia w oczach.
- Ale się z ciebie sztywniak zrobił. - prychnęła, odrzucając włosy i ruszyła w stronę naszego stolika.
Spojrzałem na niego i jego uśmiech, gdy odprowadza ją wzrokiem.
- Coś bym jej powiedział, ale... - zaczął, ale przerwał.
- Ale? - dopytuję.
- Boję się Ciebie.
- I dobrze. - zaśmiałem się. - Chodź.
Jak na wystawne wesele, bawiliśmy się zajebiście. Szczególnie, że przed oczepinami, był profesjonalny pokaz fajerwerków.
Nie wiem czy Ewela, wzięła sobie do serca mój strach o nią, czy po ostrym numerku w aucie, była ostrożniejsza, ale nie szalała już tak bardzo na parkiecie.
Wróciliśmy nad ranem sami, bo Adrian jednak zdecydował się, zaliczyć panienkę z wesela. Zaproponował jej jedną przygodną noc, a ona się zgodziła. Zawsze był szczery i mówił kobietom wprost, czego oczekuje, bo nigdy mu nie zależało.
Mimo mojego upojenia alkoholowego, potrafiłem trafić kluczami w zamek, ale nie mogłem się kurwa skupić na tym, bo moja mała zaczęła już grę wstępną pod drzwiami do domu w garażu.
18+
- Skarbie... rozpraszasz mnie... - dyszę, kiedy odpina moje spodnie i zsuwa tak, by wyciągnąć mój gotowy sprzęt.
- Pragnę Cię. - mruczy, opadając na kolana i zaczyna ssać główkę.
O ja pierdolę...
Muszę się mocno przytrzymać ręką ściany, by z wrażenia się nie wypierdolić. Jej słodkie usta, zajebiście pieszczą mojego penisa. Do orgazmu mi jeszcze daleko, ale sprawia mi taką niesamowitą przyjemność, że już jestem w swoim wyimaginowanym niebie, a w centrum najpiękniejszy anioł.
Otwieram oczy z zaskoczenia, kiedy poczułem jej ręce na swoich pośladkach i wbijając mi paznokcie, popycha moje biodra, pieprząc swoje usta.
- Kurwa... Maleńka... zaraz dojdę. - nagle przerwała. - C..co robisz?
- Nie możesz dojść w moich ustach.
- Bo? - pytam zrozpaczony.
- Bo jesteś pod wpływem alkoholu. - no tak!
♡♡♡
Po podciągnięciu spodni, z prędkością światła, za pierwszym razem otworzyłem drzwi. Gdy tylko uporałem się z kodem, wziałem ją na ręcę i szybko zaniosłem ją do pokoju.
Jestem tak nakręcony i nabuzowany, że wypieprzę ją dzisiaj na maxa. Gdy ściągam w pośpiechu jej sukienkę, wiedzę jej roziskrzone oczy i wtedy do mnie dociera, że zrobiła to specjalnie. Chciała, bym stracił nad sobą panowanie i wypieprzył ją.
I muszę przyznać, że osiągnęła swój cel. Jestem zajebiście nakręcony i nabuzowany, że nie będę mieć dzisiaj litości dla jej cipki. Skoro wcześniejszy ostry seks jej nie zaszkodził, to nie zamierzam się już kontrolować.
Zadowolę nas tak, jak najbardziej lubimy.
- Mam nadzieję, że jesteś gotowa na ostrą jazdę. - gwałtownym ruchem, pozbywam się jej nakładki na piersi.
- Tylko na to czekam. - rozpala mnie pocałunkami.
- Będziesz krzyczeć na całe gardło. - warczę.
- Tylko o tym marzę... Aaach!!!
Jej krzyk, rozkosznie roznosi się po całym domu, dając mi energię i siłę do działania. Skupiłem się na nas, jakby alkohol nagle wyparował z moich żył, przez namiętność.
O tak... jesteśmy w swoim żywiole.
W naszym prywatnym niebie.
Ewelina
Po zajebistej nocy, gdzie Adam przestał mnie traktować, jak porcelanową lalkę, miałam jak zwykle męczący poranek nad muszlą.
Brunet był tak pijany i padnięty, po aktywnie spędzonej nocy, że powstrzymałam się i pobiegłam do łazienki przy salonie, żeby go nie obudzić, o ile by się dało.
Tak czy siak, niech się dobrze wyśpi, przed poprawinami, bo gdyby usłyszał, to jak zwykle, by wstał i mnie wspierał, zbierając moje włosy, o ile nie śpię w koku i masowałby mnie po plecach.
Ha! Pewnie sumienie go męczy!
W końcu to przez niego, tak wymiotuję.
Ale muszę przyznać... jest kochany.
Teraz też czuję, jak zbiera moje włosy, ale kątem oka dostrzegam, nie bose stopy, a wizytowe buty, nazywane przez Zuzę "cwaniakami".
To Adrian.
- Czemu tutaj wymiotujesz?
- Żeby... Adama... nie obudzić. - wzdycham i wycieram buzię papierem, po czym chętnie przyjmuję jego wystawioną dłoń i wstaję.
Dopiero teraz wyraźnie widzę, jak zajebiście seksownie wygląda.
Po wczorajszej ułożonej na pastę włosów, nie ma śladu. Ten artystyczny nieład kusi, by włożyć w nie rekę i ciągnąć. Krawat jest niedbale przewieszony na szyji, a u naszych stóp, leży marynarka. Biała koszula, owszem... jest wpuszczona starannie w spodnie, ale te kilka odpiętych guzików pod szyją, ukazującą soczystą malinkę sprawia, że sama mam ochotę zrobić mu jedną... może dwie...
- Nie patrz tak na mnie... nie, gdy stoisz tak blisko, tylko w tej cienkiej koszulce. - wychrypiał, a ja nawet się nie wstydziłam, że zostałam przyłapana na dosłownym pożeraniu go wzrokiem.
- Wyglądasz... na dobrze zerżniętego... - uśmiechnęłam się, a on to lekko odwzajemnił, opuszczając głowę.
- Ty też...
- Jak było? - pytam, podchodząc do umywalki i sięgam jego płyn Listerine.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - spojrzałam na niego w lustrze, w trakcie płukania ust i mrugnęłam do niego oczkiem. - Tak samo, jak u Ciebie... aktywnie. - poruszyłam sugestywnie brwiami i wyplułam zawartość ust, słysząc dziwny syk.
Gdy się wyprostowałam, Adrian stał bliżej mnie, ale tyłem.
- Wszystko w porządku? - zapytałam i przytuliłam się do jego pleców, obejmując go w pasie.
- Ewelka... błagam... idź się ubierz, a ja się wykąpię. - od razu go puściłam.
- Wybacz... - powiedziałam i zaczęłam go mijać, ale złapał mnie za rękę.
- Będę robił sobie kawę, chcesz kakao? - nie byłam w stanie nawet się odwrócić.
- Nie, dziękuję. Położę się jeszcze. - to pierwszy raz od dawna, gdy czuję się niekomfortowo w jego towarzystwie, a tak nie może być!
Dlatego odwróciłam się, z przyklejonym uśmiechem.
- Ty też się jeszcze połóż. Musisz odespać nockę. Później zjemy jakieś lekkie śniadanie. I koniecznie weź prysznic. Te damskie perfumy drażnią moje nozdrza w ciąży. - skrzywiłam się, lekko się uśmiechając, na co on przejechał palcem po moim nosie.
- Dobrze. - wychodzę z łazienki, ale zatrzymuje się za drzwiami i wstawiam już tylko głowę.
- Słodkich snów.
- Wzajemnie, mała.
Po zamknięciu drzwi, wzięłam głęboki wdech i poszłam się wtulić do męża.
Mam nadzieję, że to był pierwsza i ostatnia niezręczność między nami... inaczej... nie będziemy mogli być blisko.
3120 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top