35. A pomyślałeś o mnie, kurwa?
Adam
Teraz już wiem, co Janek miał na myśli.
Kurwa... no nie podoba mi się to, że będzie ją tam dotykał i oglądał, a przecież jest 100% gejem!
- Więc tak... wasze kolejne maleństwo, przyjdzie na świat... - sprawdza na jakimś kalendarzu, w kształcie koła. - ...8 marca. - uśmiecham się szeroko.
- Dzień kobiet. To znak, że będzie dziewczynka. - mówię, rozbawiając ich.
- Wskakuj na wagę, Myszko. - po zdjęciu butów, weszła na nią.
- 65kg.
- Czyli udało Ci się schudnąć. Ćwiczenia i basen pomogły. - uśmiechnął się Janek.
- I długo się tym nie nacieszyłam. - patrzę na nią i zajebiście się cieszę, że Ewela znów przytyje.
- A propos... nie muszę Ci mówić, że w twoim stanie, nie możesz już uprawiać Pool Dance. To zbyt niebezpieczne. - o czym on mówi?
- Jasiek!
- Jaki Pool Dance? - pytam.
- Nie powiedziałaś mu? - patrzy na nią z zakłopotaniem.
- Czego mi nie powiedziała? - cisza. Od niego już nic nie wyciągnę, więc spojrzałem na Ewelę. - O czym mówi Janek? Co to jest kurwa pool dance? - zaczynam się denerwować.
- Taniec... - mówi ostrożnie.
- Jaki taniec?
- ...na rurze. - aż buzię otworzyłem.
- Chcesz mi powiedzieć, że Zumba to była tylko przykrywka, a tak naprawdę tańczyłaś na rurze? - skinęła głową. - Dlaczego mnie okłamałaś?
- Właśnie dlatego. Już się wściekasz.
- Dziwisz się?
- Adam... - wzdycha.
- Porozmawiamy sobie o tym w domu.
- Ewela, idź się przygotuj do badania.
Bez słowa poszła do przylegającego do gabinetu pokoju, w którym się zamknęła.
- Adam... nie denerwuj się na nią. - prosi, ale jestem wściekły, że coś takiego przede mną ukrywała. Po co te tajemnice?
- Tu nie chodzi o taniec, tylko o kłamstwo. Nie powiedziała mi prawdy, bo co? Bo myślała, że jej zabronię?
- A nie?
- Nie. - warczę.
Moja wyobraźnia już mi podsuwa obrazy, jak Ewela na niej tańczy i się wije.
No kurwa... już jestem twardy.
- Jesteś gotowy na badanie?
- Tak. - kłamię.
- Jeśli jednak nie, to wyjdź teraz lub w trakcie.
Po chwili wychodzi Ewela, w samej długiej bluzce, która na szczęście zakrywa jej tyłek, który mam ochotę przetrzepać za te sekrety.
Siada na fotelu i kładzie nogi będąc cała na widoku.
Ja pierdolę...
Żeby ukryć, jak mocno zaciskam pięści, zakładam ręce na tors.
Ewela w ogóle na nas nie patrzy. Ma głowę wzniesioną do sufitu i patrzy się w jeden punkt, jakby nad czymś myślała.
Kiedy Janek zapala wielki reflektor, który oświetla jej całe nagie krocze, dosłownie idzie usłyszeć chrzęst moich kostek.
- W podobnym fotelu, Ewela będzie rodzić, więc jeśli chcesz stań obok niej. - ruszam z miejsca, bo zmiana perspektywy, może wydać się lepsza.
Staję obok niej i wtedy nasz wzrok się krzyżuje. Mój gniew topnieje, kiedy widzę te roziskrzone, oliwkowe oczy. Nagle chwyta mnie za rękę i mówi cicho.
- Nie stresuj się tak, to tylko badanie. - uścisnąłem jej malutką dłoń.
Spojrzałem na Janka, który coś jej włożył, po czym tam spojrzał.
Ja pierdolę i wszyscy święci... jak na kogoś, kto lubił się nią dzielić na początku, ciężko jest mi patrzeć, chociażby na badanie.
- Rozluźnij się, Myszko. - cały się spinam, kiedy wkłada w nią palec, a następnie mocno przyciska jej brzuch w różnych miejscach.
- Janek, kurwa... co ty robisz? - wybucham. - Zrobisz jej i dziecku krzywdę!? - te słowa same opuszczają moje usta, a oni zaczynają się śmiać.
- Adam... ja doskonale wiem co robię. - uśmiechnął się. - Jeśli chcesz wiedzieć, jedną reką sprawdzam szyjkę macicy i bez wyników, mogę stwierdzić ciążę, bo szyjka jest rozpulchniona... - chryste... - ...a drugą badam macicę, przez powłoki brzuszne. Oceniam położenie, wielkość i ruchomość lub ewentualną bolesność macicy i jajników. Nie martw się też o maluszka. Ono jest teraz wielkości ziarenka groszku i dobrze chronione dzięki mieśniom.
- Ziarenko groszku? - pomagam sobie palcami. - Takie?
- Dokładnie. - uśmiecha się. - Wszystko w porządku, możesz iść się ubrać. - mówi, ściągając rękawiczki i pomaga jej wstać. - I jak było? - pyta po cichu, kiedy Ewela zniknęła z gabinetu.
- Okropnie... - wzdycham.
- Wiedziałem. Jesteś strasznym zazdrośnikiem.
- Muszę się przyzwyczaić.
- Dasz sobie radę i będziesz wielkim wsparciem dla Eweli. - uśmiechnąłem się, lekko.
Ja też mam taką nadzieję, dlatego muszę się przemóc i przyzwyczaić się, że to tylko badanie.
Ewelina
Dostałam wszystkie papiery od Jaśka, w tym zwolnienie, więc będę musiała je wysłać do pracy. Muszą mnie zdjąć z urlopu wychowawczego i zacząć mi płacić 100%, za ciążowe zwolnienie.
Wszystkie zaświadczenia i kartę ciąży schowałam do torebki i spojrzałam na Adama, który milczy odkąd wsiedliśmy do auta.
- Nadal się gniewasz? - pytam, kładąc rękę na jego kolanie.
- Domyśl się.
- Przepraszam... nie chciałam Ci mówić, o tańcu na rurze.
- Dlaczego? - marszczy brwi.
- Wstydziłam się. Z resztą bałam się twojej reakcji. - wyznaję. - Wiedziałam, że nie będziesz zadowolony.
- Dlaczego akurat taniec na rurze? - pyta z wyraźnym zaciekawieniem, nie ze złości.
- Po tym jak utknęłam w domu z małym i z tymi wszystkimi obowiązkami, zaczęłam się strasznie zaniedbywać i nie mów, że tego nie widziałeś. - grożę mu palcem, na co on się uśmiechnął.
- Skarbie... kocham Cię i uwierz, że nie widziałem w tym nic złego, że byłaś naturalna.
- A ja czułam się fatalnie. - jęczę, wspominając to. - Przestałam się malować, dbać o paznokcie, zaniedbałam nawet depilację. A! I były też takie dni, gdzie nie widziałam się z szczotką do włosów. - wymieniam.
- A mimo to bardzo mi się podobałaś. Serio... Nie przeszkadzało mi to. Z resztą... - poruszył sugestywnie brwiami. - ...sama widziałaś i czułaś, jak na mnie działasz.
- Dlatego jak Ci powiedziałam, że chcę się wyrwać z domu, naprawdę chciałam chodzić na Zumbę, ale jak poszłam się zapisać, zobaczyłam trening dziewczyn i chciałam być taka jak one. Takie śmiałe, seksowne, wyzwolone i odważne. Chciałam znów poczuć się kobieco.
- Maleńka... każdy przymiotnik, jaki wymieniłaś, jest w tobie od zawsze. Ja wiem, że rozmawialiśmy już na ten temat, ale dlaczego wtedy nie dawałaś sobie pomóc? Przecież oferowałem Ci pomoc i nawet sam coś robiłem.
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Chyba miałam takie poczucie winy, że Ty pracujesz i nie powinieneś się niczym martwić, po powrocie z pracy. Czyli żadnym gotowaniem, prasowaniem, czy sprzątaniem, bo przecież ja byłam cały czas w domu.
- Jesteś moją żoną, nie gosposią. To nie tylko twój dom, moja droga. - parsknęłam śmiechem. - Oboje mamy obowiązki, względem niego. A teraz jak jesteś w ciąży, masz troszczyć się o siebie i o nasze maleństwo. Dlatego przejmę większość obowiązków...
- Ale... - nie dał mi dokończyć.
- ...i to bez dyskusji. - powiedział stanowczo.
- Dobrze... tylko nie zamykaj mnie w klatce. - przymrużył oczy.
- Ciesz się, że jesteś w ciąży. - mówi przez zaciśnięte zęby.
~***~
Weszliśmy do salonu w momencie, kiedy mama tuliła do siebie Aleksego i coś mu szeptała na ucho. Mały dosłownie rozpływał się pod jej dotykiem i szeptem. Nie zasypiał, ale się wyciszał. Tata patrzył na nią z miłością i delikatnym ruchem ręki, kazał nam się wycofać, dlatego Adam złapał mnie za rękę i pociągnął do pokoju.
Zdążyłam zrobić góra dwa kroki do środka, jak zostałam przyparta do ściany i zaatakowana ustami.
- Adam... no co ty? Twoi rodzice tutaj są. - uśmiecham się, bo niby zwracam mu uwagę, a i tak robię mu miejsce, by mógł swobodnie całować moją szyję.
- Mam na Ciebie ochotę. Tu i ter... - do pokoju wpada Alek, więc brunet od razu przerywa pieszczoty.
- Ta-ta!
- Hej, łobuzie. - uśmiecha się do niego, kucając i rozkładając ręce.
- A ma-ma? - pytam, kradnąc mu buziaka.
- Ta-ta. - powtórzył, a ja westchnęłam zrezygnowana.
Wróciliśmy się do salonu do teściów i zaczęliśmy rozmawiać, o wizycie u Janka i o remoncie pokoju.
- A nie myślałeś, Adam, żeby rozbudować dom? - pyta tata.
- Chodzi Ci o dobudowę, czy nadbudowę?
- Nadbudowę. Po co zajmować miejsce na działce? Zrobilibyście sobie na piętrze kilka pokoi z łazienką dla dzieci. - spojrzałam na bruneta.
- A potrzebujemy? Przecież mamy dwa wolne pokoje. - mówię.
- A jak będziecie się starać o trzecie dziecko? - pyta mama. - Dobrze, żeby każde miało swój pokój. A tobie się przyda gabinet i dodatkowy pokój dla gości.
- Rodzice mają rację. Potrzebujemy kilku dodatkowych pokoi.
- I niby kto to będzie sprzątał? - wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja mówię poważnie.
Już mam problem z tym metrażem.
- Załatw architekta z ekipą i jeśli wejdą od września, to wyrobią się na bank do rozwiązania.
- A na czas remontu, zamieszkalibyście u nas. - dodała z uśmiechem teściowa. - Przemyślcie to, dzieci.
Zanim wyszli, podziękowaliśmy im za opiekę nad małym. Jeszcze długo, siedzieliśmy sami w salonie, myśląc o sporym remoncie.
Co ja mówię... o budowie piętra.
- I co o tym myślisz? - pyta, a ja wzruszam ramionami.
- Nie wiem.
- Teraz jak tata podrzucił nam ten pomysł, już widzę oczami wyobraźni, to piętro. To by było piętro tylko dla dzieciaków. Każde by miało swój pokój z garderobą i jedną wspólną łazienką, plus pomyślałem, żeby mieli taki pokój, jak miała Natka, by mogli spędzać tam czas ze swoimi znajomymi.
- No całkiem fajny pomysł. - uśmiechnął się.
- Ta-ta. - Alek ciągnie bruneta na dywan, żeby bawił się z nimi klockami.
- Przyniosę szkicownik. - proponuję.
Ruszyłam do gabinetu po jakiś zeszyt i długopis i pomyślałam, że znajdę od razu znajdę w szufladzie Adama, projekt pokoju Alusia, który zrobiła nam Natka, w swoim programie komputerowym.
Uśmiecham się szeroko na widok albumu ode mnie, ale mój uśmiech zaraz zastygł i zastępuje go zdziwinie, kiedy znajduję na samym dnie szuflady... jakieś tabletki. To nie jest miejsce na leki.
Biorę do ręki blister, w którym brakuje kilku tabletek i odwracam, chcąc przeczytać nazwę leku. Marszczę brwi, widząc nazwę moich tabletek.
Co one tu robią?
Przecież ja nigdy bym ich nie włożyła do jego szuflady.
I wtedy mnie olśniło.
- Nie... to niemożliwe. Nie zrobiłby tego... - szepczę sama do siebie.
Zaczynam intensywnie myśleć i przypominać sobie niektóre rzeczy.
To on.
Czuję ogromny ucisk w żołądku, który sprawia że mam ochotę wymiotować i to na bank nie przez ciążę, w której jestem... przez niego.
Boże!!! Dlaczego to zrobił?
Dobrze wiedział, że nie jestem gotowa na kolejne dziecko. Że chciałam najpierw skupić się na Aleksym.
Próbuje wyciszyć umysł, ale nie potrafię, a nie powinnam się przecież denerwować.
Biorę tabletki i idę do niego do salonu.
Od zawsze byłam zachwycona tym, jak Adam chętnie bawi się z synem, ale teraz patrzę na niego z bólem. W końcu podnosi wzrok z uśmiechem, ale widząc moją minę, marszczy brwi.
- Skarbie...?
- Nie odzywaj się do mnie. - mówię spokojnie przez zaciśnięte zęby, żeby nie wystarszyć Alka.
- Ale... co się... - przerywa pytanie, bo rzucam w nim znalezionym blistrem.
- Jak mogłeś?
- Maleńka... - mówi błagalnym głosem.
- Przegiąłeś. - podchodzę do Alusia i daje mu buziaka.
Potem robię w tył zwrot, biorę swoją torebkę, kluczyki do auta i wychodzę wściekła i zawiedziona. Najpierw jadę do klubu, wypisać się z pool dance oraz z piątkowych spotkań z Maksem, a później załamana jadę do Moniki.
Gdy pukam do jej drzwi, już jestem cała zapłakana. Jak tylko je otworzyła i spojrzała na mnie, od razu cholernie mocno mnie przytuliła.
- Jezu, Eve... co się stało? - nie byłam w stanie, powiedzieć cokolwiek.
Wprowadziła mnie do ich mieszkania. Mateusz na mój widok, wstał z kanapy, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.
- Siadaj. - zrobiłam to, a ona ukucnęła przede mną. - Powiesz mi, czemu płaczesz?
- Jestem... w ciąży... - załkałam.
Sama siebie nie poznaje.
Chyba mogę to zwalić na hormony.
- Ależ, Eve... przecież to wspaniała wiadomość. - uśmiechnęła się. - Nie cieszysz się?
- Cieszę, ale nie byłam gotowa na drugie dziecko. - pociągam nosem.
- Ale przecież musiałaś odstawić tabletki...
- Nie odstawiłam ich! - wybuchłam. - To Adam mi je podbierał! Przez to albo zapomniałam je wziąć, albo spóźniłam się i Bóg jeden wie, co jeszcze robił, żebym zaszła w tą ciążę! - spojrzała po sobie z szatynem. - Sam zadecydował o naszym życiu... ja jestem tylko od rodzenia dzieci!
- Nie mów tak. On bardzo Cię kocha. Aż za bardzo... - ostatnie zdanie, powiedziała prawie szeptem.
Mateusz poszedł do kuchni i wrócił ze szklanką wody i chusteczkami.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko do niego.
- Byłaś już u Janka? - siada obok i mnie przytula.
- Tak. Dzisiaj. Byłam razem z Adamem.
- Jak się dowiedziałaś? - pyta Mat.
- Znalazłam moje tabletki, schowane w jego rzeczach. Dodałam dwa do dwóch i... - wzięłam chusteczkę i osuszyłam łzy. - ...gdy dałam mu te tabletki, widziałam w jego oczach, że mam rację. Kurwa! Jak mógł mi to zrobić!? Najgorsze jest to, że mnie zrobił awanturę, bo wydało się że chodziłam na Pool Dance, a sam zrobił za moimi plecami, coś o wiele gorszego!
- Spokojnie... nie możesz się denerwować.
Próbuje oddychać przez nos i wpuszczać powietrze ustami. W końcu chowam głowę w ręce i liczę chyba do piędziesięciu, żeby się uspokoić.
Adam
Kurwa! Kurwa! Kurwa maaaać!
Dlaczego ja ich kurwa nie wyrzuciłem!?
Bo zapomniałeś, debilu...
Od razu po jej wyjściu, śledziłem ją na aplikacji. Najpierw pojechała do klubu, a później do Moni i Mata. Cholernie się o nią boję oraz tego, co będzie jak wróci do domu.
Oczywiście zająłem się małym, udając że wszystko jest w porządku. Wykąpałem, nakarmiłem i położyłem do łóżeczka. Przeczytałem mu zbiór wierszy między innymi Brzechwy i Tuwima, które uwielbia, starając się modulować głosem, jak Ewela, by wiersze były żywe i pełne enegrii.
Jak moja Maleńka opowiada mu w ciągu dnia "Lokomotywę", którą zna już na pamięć, to robi to w taki sposób, jakby ona miała zaraz odjechać z naszego salonu, ciągnąc te wszystkie, cieżkie wagony. No po prostu niesamowite.
Próbowaliśmy czytać mu bajki, ale nie był zainteresowany. Dopiero rymy i modulacja głosem sprawiły, że Alek bardzo chętnie słucha książek, przed snem. Z uśmiechem spojrzałem, jak po zamknięciu książki, Aluś wkłada sobie smoczka i po odwróceniu się na drugi boczek, zasypia w mig, przy dzwiękach szumisia.
Zostawiłem go samego w pokoju i udałem się do salonu, gdzie czekam, jak na skazanie. Z ulgą obserwuję w aplikacji, jak zmierza do domu.
Gdy wchodzi, wstaję z miejsca i patrzę wprost w zmęczone i opuchnięte od płaczu oczy. Boli mnie serce, gdy widzę na jej twarzy ból i zawód.
- Maleńka... - zaczynam, ale mi przerywa.
- Czekam na Ciebie w pokoju zabaw. - nie czekając na mnie, ruszyła do naszej sypialni.
To na pewno nie jest zaproszenie, na przeprosinowy seks, więc jeśli chcę ze mną tam rozmawiać, to znaczy że mam przejebane...
Ewelina
Zanim wchodzę do pokoju, podchodzę do łóżeczka i patrzę z miłością na mój skarb, który nadal ssie smoczka przez sen. Przykryłam go lekką kołderką i po pogłaskaniu go po główce, weszłam do pokoju i oparłam się pośladkami o stolik przed łóżkiem.
Już po chwili wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.
- Masz mi coś do powiedzenia? - zakładam ręce pod biustem.
- Tak, mam. - spojrzał na mnie z determinacją. - Chcę, żebyś wiedziała, że nie żałuję tego i przykro mi, skarbie, ale nie będę za to przepraszał.
- A powinieneś! Do jasnej cholery, Adam! Dlaczego to zrobiłeś!? - krzyczę wściekła.
- Spokojnie...
- Przestań mnie uspokajać!? - warczę. - Gadaj!
- Dobrze wiedziałem, ile musi minąć czasu do pełnej regeneracji Twojego ciała, po cesarskim cięciu.
- A co to ma kurwa do rzeczy!?
- Ma. Chciałem mieć z Tobą drugie dziecko, ale nie chciałem Cię skrzywdzić.
- A pomyślałeś o mnie, kurwa? Widziałeś, że nie byłam szczęśliwa, kiedy wykonywałam wszystkie obowiązki i utknęłam w domu. Dobrze wiedziałeś, że chcę najpierw skupić się na Aleksym, nauczyć go podstawowych rzeczy, żeby umiał na przykład sam skorzystać z toalety, kiedy zdecydujemy się na kolejne dziecko! Ale oczywiście, pan i władca sam podjął taką decyzję, ja jestem tylko od zaspokajania twoich zachcianek, o panie! - ukłoniłam się.
- Nie mów tak. - zaciska pięści.
- A jak? Dobrze wiesz, że mam racje! Odkąd się zeszliśmy spowrotem, stałeś się jeszcze bardziej zaborczy, kontrolujesz wszystko, w tym także mnie. Jeśli tobie coś nie odpowiada, zabraniasz mi i narzucasz mi swoją wolę.
- Nie chcesz tego dziecka?
- Co ty pierdolisz!? Oczywiście, że chcę! Ono już żyje we mnie. Ja już je kocham i nie pragnę teraz niczego innego, jak je urodzić całe i zdrowe!
- To dlaczego robisz mi taką awanturę? Przecież to jest nasze szczęście.
- Jest, ale tylko dlatego, bo Ty tak zdecydowałeś. Ja nie miałam w tej sprawie prawa głosu. Zostałam postawiona przed faktem dokonanym. Mój Pan zażyczył sobie dziecko, więc ja, nic nieznacząca żonka, mam je urodzić.
- Przestań! Nie mów tak! - wściekł się, ale zaraz się opanował. - Uspokójmy się... - wziął głęboki oddech. - ...w twoim stanie, nie wolno Ci się denerwować. - robi krok w moją stronę, ale ja wystawiam przed siebie ręcę.
- Nie zbliżaj się do mnie.
- Maleńka... proszę.
- Masz rację... nie powinnam się denerwować. Przez to co zrobiłeś, mam ochotę znów od Ciebie uciec i zadabać o siebie i maleństwo.
- Nie pozwolę Ci na to. - prawie warknął.
- Wiem. Zostanę tylko ze względu na Alka, ale ty masz się do mnie nie zbliżać. Jeszcze dziś, przeniesiesz swoje rzeczy, do drugiego pokoju.
- Ewela... proszę.
- Wiesz co mnie boli najbardziej? Ty nawet nie probowałeś ze mną o tym porozmawiać. Potraktowałeś mnie znowu, jak nastolatkę. Chciałeś mnie i miałeś, chciałeś wspólnego mieszkania i mieszkałam, chciałeś ślub i zacząłeś go organizować, chciałeś kupić dom i go kupiłeś, chciałeś mieć już teraz drugie dziecko... i podstępem je zrobiłeś.
- Mówisz tak, jakbym Cię zmusił do tego wszystkiego. - mówi z bólem.
- Nie, nie zmusiłeś. Chciałam być twoja, chciałam z Tobą mieszkać, chciałam za Ciebie wyjść i chciałam w końcu kupić ten dom. Chciałam też mieć drugie dziecko, ale nie teraz... a ja już jestem w ciąży. A to znaczy, że do tego mnie zmusiłeś. Nie dałeś mi wyboru. - opuściłam głowę czując, jak po moich policzkach płyną gorzkie łzy. - Weź najpotrzebniejsze rzeczy na jutro do pracy i idź do drugiego pokoju. Nie chcę Cię widzieć.
- Ewela... nie wyganiaj mnie ze sypialni. - słyszę błaganie w jego głosie. - Potrzebuję Cię.
- Podziękuj sam sobie. A teraz zrób to, co powiedziałam. Ja teraz potrzebuję spokoju i ciszy.
Unikam spojrzenia na niego teraz, bo wiem że on patrzy na mnie wzrokiem, pełnym bólu. Po tylu latach, znam wszystkie jego słabe strony i okazuje się, że ma tylko jedną. Jego jedyną słabą stroną... jestem ja. On nie potrafi żyć z dala ode mnie.
Dlatego największą karą dla niego będzie, tymczasowa separacja.
Zdając sobie sprawę, że nie ma mowy o żadnym udobruchaniu tego dzisiaj, z wielkim bólem zrobił to, co mu kazałam.
Kiedy zaczął przenosić rzeczy do drugiego pokoju, ja poszłam pod prysznic. Ciepła woda spływająca po mnie, nie tylko czyściła moje ciało, ale i umysł po całym dniu, uwalniając mnie od nerw, stresu i nadmiaru myśli.
Po swoich rytuałach, weszłam do pustego pokoju i od razu udałam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć wiedząc, że on tylko na to czeka. I miałam racje, słysząc ciuchutko otwierające się drzwi.
Udając, że śpię, czuję jak podchodzi do mnie i kuca, patrząc na mnie przez chwilę. Odgarnia mi włosy z twarzy, a potem sklada czuły pocałunek na moich ustach.
- Kocham was, nad życie. - szepcze.
Ja Ciebie też, mój panie i władco.
3010 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top